Gramy Na Gazie | Scramble (2018) – Video (recenzja, przejście gry, ciekawostki)

Powracamy z impetem, chyba najszybciej w krótkiej historii naszego cyklu video! Okazja do naszego ponownego spotkania jest jednak naprawdę wyjątkowa. Otóż kilka dni temu miała miejsce premiera nowej świetnej gry na Atari XL/XE. I to nie byle jakiej produkcji, a jednego z największych klasyków w historii naszej branży. Zrzucamy kimona i z Tybetu pełnego pojedynków kung-fu przeskakujemy w przestrzeń kosmiczną. Do oddalonej o lata świetlne galaktyki, do układu planetarnego SCRAMBLE, gdzie stoczymy zaciętą i zapierającą dech w piersiach kosmiczną bitwę. 

Manewry w wąskich tunelach bazy Obcych, nieustanna strzelanina, bombardowanie, ciągła akcja – to wszystko znajdziecie właśnie w najnowszym przeboju wydanym na Atarynę, będącym jednocześnie świetną konwersją jednej z najlepszych gier w swoim gatunku. Wydana na automaty arcade przez Konami w 1981 roku scrollowana strzelanina (shmup) zatytułowana Scramble to nieśmiertelny klasyk i przeogromny hit, który zapewne bardzo dobrze pamiętają gracze wychowani w salonach gier w latach 80-tych zeszłego stulecia. Tytuł gry nic wam nie mówi? Możliwe… Zerknijcie jednak na screeny, a wszystko stanie się jasne i pamięć wróci wam szybko! Czy atarowska edycja jest równie dobra co nie starzejący się oryginał? Czy pomimo krótkiego metrażu udało się nam ukończyć tytułową rozpaczliwą walkę na planecie wroga? Zapraszamy do seansu jak i lektury! Jednak najpierw słowem wstępu…


SCRAMBLE

PLAYSOFT (2018) / KONAMI (1981)

STRZELANINA HORYZONTALNA (SHMUP)

FILM DOTYCZY WERSJI NA ATARI XL/XE / ATARI 5200

RECENZJA DOTYCZY: ATARI XL/XE / ATARI 5200

Różne konwersje także na: Commodore 64 / Atari 2600 / Atari 7800 i inne

Oryginalny automat z grą Konami wyprodukowany przez firmę Stern.

OSTATNI PILOT NA ZIEMI – DECYDUJĄCE STARCIE

Nie pamięta już jak długo czasu spędził na powietrznych bitwach z Obcymi. Dni, miesiące, lata wszystko zlewało mu się w jedną nieustanną walkę z najeźdźcami z kosmosu. Opanował do perfekcji wszelkie manewry swoim myśliwcem F88HX Stealth, zaś jego palec rzadko schodził ze spustu działka pokładowego, które rozgrzewał do czerwoności niszcząc kolejne eskadry latających talerzy. On, Ostatni Pilot Na Ziemi, nie przypomina już sobie kiedy spotkał innego człowieka, powoli zapominał nawet swoich bliskich, zapominał jak się nazywa. Działał jak maszyna, jak zaprogramowany do walki robot i tak też się czuł. Wypruty z wszelkich ludzkich uczuć, napędzany adrenaliną i żądzą zemsty. Nie musiał jeść, ani spać gdyż najprawdopodobniej dawno już nie żył… No, tego do końca nie był pewien, gdyż przebywanie przez tak długi okres w pętlach czasowych mogło wprowadzić anomalie w jego organizmie.

Podsłuchując komunikaty radiowe wroga zdążył nauczyć się już nawet scramblańskiego języka. Ze strachem w głosie nazywali go Pilotem Czasu, demonem niebios, aniołem zagłady, albo siewcą pożogi. Gdziekolwiek się pojawiał zostawiał za sobą zgliszcza i spopielone wraki jednostek przeciwnika. Pamięta jak wieczność temu udaremnił ich Główną Inwazję na Ziemię wysadzając w powietrze Czarną Wieżę. Główne ziemskie centrum dowodzenia tych krwiożerczych istot. Poświęcił przy tym własne życie – przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Nieznana siła skontaktowała się z nim i dała mu szanse na odwrócenie losów swojego oraz wszechświata. Uznał to za dar z niebios, kiedy podróżował przez portale czasu w rożne historyczne epoki i udaremniał wcześniejsze ataki Obcych na Ziemię. Liczył na nagrodę, na to że uda mu się wszystko naprawić i wróci do swoich bliskich. Będzie mógł żyć jak dawniej… – Zapomnij o Ziemi! – klął pod nosem, kiedy po raz tysiąc pięćset sześćdziesiąty czwarty niszczył ostatnią wielką fregatę bojową Obcych. Ogromny latający spodek. Wielkie UFO. Wiedział co teraz nastąpi… Tunel czasoprzestrzenny cofnie go znowu do I Wojny Światowej i zrestartuje cykl. Był już tym wszystkim zmęczony. Dar z niebios? Czy raczej przekleństwo?! Uwięziony, zapętlony na wieki w czasoprzestrzeni zastanawiał się czy w dniu swojej śmierci nie sprzedał duszy diabłu…

Ostatni Pilot Na Ziemi rusza do kontrataku! Scramblanie się bronią! Poster z oryginału.

Tym razem jednak portal wypluł go w miejscu, w którym nie był nigdy wcześniej. Nad ogromnym, wielkim miastem, którego niebotyczne, jakby zbudowane z granitu drapacze chmur zahaczały prawie o podwozie jego myśliwca. Komitet powitalny już na niego czekał. Setki obłych myśliwców wyglądem przypominających pociski, kilkadziesiąt pionowzlotów wyposażonych w boczne śmigła jakich nigdy wcześniej nie widział, ogromne fregaty z armatami jonowymi o przekątnej kilkudziesięciu metrów, morze cybernetycznych dronów z działami laserowymi strzelającymi w każdym możliwym kierunku. Był bez szans… Wsłuchiwał się w komunikaty radiowe jakie mu wysyłali. Tak dawno nie słyszał tego języka, że na początku w ogóle go nie zrozumiał. Kiedy sobie uświadomił, że witają go ludzie, po prostu rozpłakał się…

Zabrali go do ich najtajniejszej bazy. Z namaszczeniem i religijną czcią nazywali go Panem Czasu, władcą nieba, pożeraczem Obcych, czyścicielem latających talerzy. Czyściciel talerzy – zaśmiał się pod nosem. Był obecny w każdej ich wojennej opowieści, w każdej bohaterskiej pieśni, w legendach, religii. Czcili go jak boga, choć był tylko człowiekiem. Widocznie jego niewola w kontinuum czasu nie była zależna tylko od niego. Dopasowanie rozwoju technologicznego ludzkiej rasy było tu kluczowe. Przynajmniej tak tłumaczył to Profesor Larek, który zarządzał Nowym Edenem – największym ludzkim miastem. W momencie zamknięcia cyklu, kiedy on, Ostatni Pilot Na Ziemi niszczył Wielkie UFO – oni musieli dysponować technologią niezbędną do przeprowadzenia kontrataku na planetę kosmitów. Jeżeli nie spełnili tych warunków, jego skok w czasie cofał ich w rozwoju do I Wojny Światowej. Dostawali kolejną szanse, kolejny czas, który musieli lepiej wykorzystać… Tym razem wszystkie kryteria zgrały się idealnie…

Świetny, klimatyczny retro plakat..

W wielkim hangarze Kapitan Borsuk z dumą i radością w głosie zaprezentował mu najnowsze cudo techniki jakim dysponowali. Jego przyszłego pupila, towarzysza w następnej, tym razem ostatniej już misji. Gwiezdny myśliwiec bombardujący wykonany ze stopów tytanu oraz przechwyconych od wroga, scramblańskich metali lekkich. Nazwanego szumnie Eliminatorem, bo właśnie całkowita eliminacja rasy Obcych była głównym celem kontrataku Ziemian. Profesor Larek nakreślił mu plan działania całej operacji, w trakcie kiedy Kapitan Borsuk szkolił go z pilotażu jego nowego cacuszka. Dla niego, najlepszego pilota w historii, zwanego Pilotem Czasu, nie było maszyny, której nie mógłby ujarzmić. Kiedy w trakcie pierwszego ćwiczebnego przelotu bitewnego pobił wszystkie dotychczasowe rekordy innych pilotów – wlał w ich serca nadzieję na ostateczne zwycięstwo! Był gotowy…

Kiedy wynurzył się z portalu nad macierzystą planetą Obcych, w układzie galaktycznym SCRAMBLE przypomniał sobie plan działania. Wróg będzie zupełnie zaskoczony i prawie bezbronny, gdyż jego wszystkie siły zbrojne podbijają i indoktrynują inne planety w odległych zakątkach wszechświata. Nie spodziewają się, że któraś cywilizacja może dysponować techniką zbliżoną do Scramblan, tym bardziej ci głupi Ziemianie… Jeżeli misja przebiegnie błyskawicznie, pewni swego kosmici nawet nie zdążą wrócić z odsieczą.

Scramble (1981) Konami – czy ktoś wychowany w latach 80-tych nie zna tego klasyka?

Musi przedostać się do jądra planety i zniszczyć olbrzymi, główny reaktor jądrowy, napędzający cały ten szajs. Wybuch rozsadzi od wewnątrz zarówno macierzystą planetę wroga, jak i wszystkie rozsiane w innych galaktykach bazy kosmitów. Przypomniał sobie przecież, że Obcy to nie są odrębne organizmy, a jedna wielka zbiorowość umysłów napędzana bezpośrednio energią życiową i rozkazami z centrum dowodzenia. Zwana Głosem. Nie będą jednak bezbronni, o nie! Rakietowy system przeciwlotniczy już go namierzył! Przed ruszeniem do boju zeskanował jaskinię, przez którą prowadzi najkrótsza droga do twierdzy Obcych. Mnóstwo latających spodków… – Uważaj na niespodziewane deszcze meteorytów, to częsta anomalia na tym zadupiu! – przypomniał sobie jeszcze słowa Profesora Larka. – Główna baza to najprawdopodobniej kompleks wąskich tuneli, podobnych do kopca termitów czy mrowiska, w którego centrum znajdziesz ten pieprzony reaktor! – zakołatało mu w głowie.

Czy był gotowy? Jak najbardziej! Wcześniej wystarczająco długo trenował eksterminację tych skurwieli zapętlony w czasie. Lata, dekady, możliwe, że całe wieki spędzone na niekończącej się walce z Obcymi… Zna każdy ich pojazd, systemy obronne, taktykę, a nawet manewry powietrzne jakie wykonują ich piloci. Nic nie jest w stanie go już zaskoczyć – zna ich na pamięć! Wcześniej swoją pułapkę w czasie odbierał za przekleństwo, teraz dobrze już wie, że było to jego szkolenie. Mordercze, na graniczy szaleństwa, ale jakże skuteczne! On, Pilot Czasu, ostatnia nadzieja ludzkości – zaśmiał się po cichu kiedy wszystko to zrozumiał. Włączył silniki Eliminatora, sprawdził systemy uzbrojenia i zacisnął palce na spustach. – Witamy na SCRAMBLE, czas na decydujące starcie! – zacisnął wargi w szyderczym uśmiechu – Uwielbiam zapach spalonego kosmicznego ścierwa…

Wiem, że dla niektórych ten wstęp może wydawać się trochę zamieszany i nie znając całej historii Ostatniego Pilota Na Ziemi gubią się w faktach z jego barwnego życia. Jeżeli ktoś zechciałby zapoznać się z całą opowieścią to zapraszam do lektury jego wcześniejszych przygód w następujących wpisach: Ostatni Pilot Na Ziemi (recenzje: Panther, The Extirpator i Stealth) oraz Pilot Czasu – Ostatni Pilot Na Ziemi Powraca (megarecenzja Time Pilot). Po prostu dla mnie założenia fabularne gry Scramble były idealnym momentem do zakończenia trylogii o najlepszym z ziemskich pilotów. Jeżeli, ktoś nie chce niech nie czyta, a jeżeli ktoś poczyta sobie do porannej kawy – to fajnie.


ZZA KULIS

Pierwszy kontakt z atarowskim SCRAMBLE. Jest dobrze!

WEJŚCIE LARKA! Tego dnia mieliśmy kręcić inny odcinek Gramy Na Gazie, dotyczący innej emocjonującej strzelaniny science fiction na Atari i Commodore. Oczywiście filmik ten także wam zaprezentujemy. W momencie kiedy mój przyjaciel zaczął tradycyjnie rozkładać tony sprzętu u mnie w stołowym pokoju, a ja poszedłem zwyczajowo na porannego papierosa do toalety, zakrzyknął do mnie – Chciałbyś zobaczyć nową grę na Atari?. Jasne, chociaż spodziewałem się jakiegoś badziewia, bo jeżeli nic mi nie było wiadomo o żadnej nowości i nie czytałem o niej na innych stronach internetowych poświęconych Małemu Atari – to czym mógł mnie zaskoczyć? No, ewentualnie Laurą II, ale to projekt zapewne na lata. Dopalam peta, wchodzę do pokoju i szczęka na ziemi! Klasyk nad klasykami, hicior z automatów czyli świetne Scramble od Konami odpalone na Atarynie! I do tego jakie ładne. Siadłem szybko, aby zagrać partię kontrolną i pamiętając nawyki z salonów gier doleciałem do ostatniego sektora. – Wiesz, co? Może nakręcimy dzisiaj jeszcze jeden odcinek, skoro przytargałeś ze sobą takie cacko? Oczy zalśniły mu się z radości, co oznaczało potwierdzenie. Stąd powstał …

ODCINEK SPECJALNY. Który jest zdecydowanie krótszy czasowo od tradycyjnych odcinków naszego cyklu. Proszę jednak nie zakładać, że tylko prezentujemy wam grę bez jej ukończenia! Polecam obejrzeć nasz film i samemu sprawdzić jakość konwersji tego nieśmiertelnego hitu w wydaniu atarowskim. Zobaczycie w nim także czy takie stare dziadki jak my dawno już zardzewiały, czy jednak trzymają się dobrze i z marszu podejmują rzuconą rękawicę w postaci szybkiego ukończenia (zapętlenia) najnowszej nowości!

Popularność Scramble była tak duża, że wprowadzono automaty blatowe do knajp.

ORYGINAŁ. Czy ktoś nie miał przyjemności za młodu z oryginałem tej gry wydanym w 1981 przez mistrzów z Konami na automaty arcade? Pewnie każdy podobny nam wiekiem miłośnik elektronicznej rozgrywki spoglądając na screeny przypomni sobie niezliczoną ilość monet, które wrzucił w ten świetny szpil. I pewnie zakręci mu się łezka w oku, podobnie jak mi kiedy zobaczyłem go znowu w akcji. Oryginalny automat, zbudowany przez firmę Stern możecie podziwiać na zdjęciu zamieszczonym na początku wpisu. Ta horyzontalna strzelanina, jak na rok produkcji prezentowała się wybornie! Kolorowa i ładna grafika, płynny scrolling, możliwość strzelania i zrzucania bomb jednocześnie, urozmaicona rozgrywka w stosunku do ówczesnej konkurencji (konieczność tankowania paliwa poprzez niszczenie zbiorników nim wypełnionych) oraz różnorodność plansz, które przemierzamy to jej główne atuty. Przez wielu krytyków uważana za jedną z najważniejszych produkcji w historii gier video, która zrewolucjonizowała gatunek strzelanin.

Oczywiście, jak zawsze, gramy na larkowym rozbudowanym Atari XEGS!

WERSJA NA ATARI XL/XE jest oparta na bardzo dobrej konwersji tego hitu wydanej w tym roku na konsolę Atari 5200. Edycja na Atari XL/XE to absolutna świeżynka, nowość dosłownie sprzed paru dni, nie mająca jeszcze tygodnia. Ha, a Larek i Borsuk mają ją już na rozkładzie! Więcej o jakości tego wydania poczytacie w recenzji poniżej. Zaznaczę, że jest to nieoficjalna konwersja (homebrew), zresztą jak większość innych portów Scramble na 8-bitowe komputery i konsole. Z innych sprzętów rodziny Atari – swego czasu wyszła także dobra wersja na konsolkę 2600 (Champ Games – 2015) oraz bliska wyglądem i jakością oryginałowi na jej młodszą siostrę 7800 (Robert DeCrescenzo – 2012).

Bardzo dobra wersja na Atari 7800.

EGZOTYCZNE KONWERSJE. Za zgodą twórców gra została jedynie przeportowana na mało znane, ale jakże ciekawie się dzisiaj prezentujące egoztyczne sprzęty. Wersja na zabawko-grę TomyTronic (o wyglądzie dużego kalkulatora) z powodu ograniczeń sprzętowych ma tylko główne założenia rozgrywki zapożyczone ze znanego pierwowzoru. Na mało znany japoński mikrokomputer Tomy Tutor w roku 1983 ukazała się już bardziej grywalna produkcja, w pełnym kolorze jednakże o mocno skokowym scrollingu. Jeżeli ktoś chce obejrzeć je w akcji, bez problemu znajdzie na youtube odpowiednie gameplay’e. Najciekawsza jednak ze wszystkich oficjalnych wersji Scramble jest bez wątpienia ta wydana na konsolę Vectrex (1982), której wyświetlany obraz opierał się na wektorowej grafice. Naprawdę zaciekawia i wygląda w dzisiejszych czasach niesamowicie, jakby żywcem wyjęta z cudownego retroświata. Zresztą popatrzcie na zdjęcie.

Scramble na egzotycznym Vectrexie. Wow! Ma ktoś ten sprzęt. Pograłbym.

COMMODORE 64. Popularna Komoda także doczekała się wielu udanych oraz słabszych nieoficjalnych gier opartych na recenzowanym przez nas tytule. Z tych najbardziej znanych należy wspomnieć o Skramble! (Anirog Software – 1983), która pomimo udanej oprawy graficznej jest typowym średniakiem. Dobre wrażenie psuje tutaj rwany przesuw ekranu. Miłośnikom tego sprzętu zdecydowanie bardziej polecam zaznajomienie się z bardzo dobrą i wierną automatowemu prekursorowi produkcją zatytułowaną Scramble 2015 (Tomk – 2015), w której odnajdziecie praktycznie same zalety znane z salonu gier. Bardzo dobra grywalność, grafika i scrolling. Na ZX Spectrum znalazłem stareńkiego i dosyć prostego graficznie Penetratora (Melbourne House – 1983), który w przeszłości zgarniał w recenzjach dobre oceny. Najpewniej istnieje jeszcze wiele innych gier opartych na zasadach zbliżonych do Scramble, jednakże inaczej zatytułowanych. Jeżeli znacie jeszcze jakieś tytuły tego rodzaju warte polecenia to nie krępujcie się ujawnić je w komentarzach.

Commodore 64 w 2015 roku dostało wreszcie bardzo dobry odpowiednik.

KONTYNUACJA. Po sukcesie i świetnym przyjęciu przez graczy oraz krytyków swojego przeboju Konami nie kazało nam długo czekać na sequel. Dokładnie w tym samym roku wypuściło na rynek nowy automat oparty na tej samej płycie głównej i zasadach rozgrywki zatytułowany Super Cobra (1981). Kosmiczny bombowiec zastąpiono bojowym helikopterem,  pośród przeciwników pojawiły się czołgi oraz wyrzutnie rakiet, które skutecznie prowadzą ogień zaporowy utrudniając nam lot. Celem zwiększenia poziomu trudności planeta kosmitów jest dodatkowo broniona przez małe roboty (drony), a w niektórych jaskiniach spadają nam na głowę niszczycielskie stalaktyty (kolce). Tym razem przelot został wydłużony i składa się z dziesięciu sektorów oraz centrum dowodzenia na jego końcu. W finałowej planszy zamiast niszczyć reaktor jądrowy musimy zebrać drogocenny ładunek i salwować się ucieczką.

Super Cobra (1981) – dwa ekrany z wersji na automaty arcade.

Super Cobra zdobyła także uznanie graczy oraz pism branżowych i została niekwestionowanym przebojem. Doczekała się wielu udanych konwersji na sprzęty 8-bitowe, w tym na nasze ukochane Atari XL/XE. Ponadto na konsole Atari 2600 i 7800, Colecovision i Intellivision oraz na świetny japoński mikrokomputer MSX. Za większość portów odpowiadała znana w tamtych czasach firma Parker Brothers i trzeba przyznać, że sprawnie wywiązała się z powierzonego im zadania. Atarowska Super Cobra w ich wydaniu pozostaje po dziś dzień grywalnym kawałkiem kodu i z przyjemnością można do niej wrócić po latach. Możliwe, że z Larkiem pokażemy ją kiedyś w naszym cyklu, gdyż należy ona do jednych z ulubionych gier mojego towarzysza broni. Zaznaczam, że w trakcie kręcenia filmu byłem przekonany, że konwersja tej strzelaniny pojawiła się także na Commodore 64, ale po przypomnieniu sobie dokładniej – to była tylko nieoficjalna wersja public domain, która jakościowo zdecydowanie odstaje od pierwowzoru. Szkoda.

Kobra na Atarynkę dostarcza emocji i radochy! (1983 – Parker Bros)

REEDYCJE. Dodam jeszcze na zakończenie naszego dzisiejszego deseru, że Scramble doczekało się także późniejszych reedycji na trochę nowsze maszynki do grania. Na Playstation 2 wylądowało w składance wydanej tylko na rynek japoński zatytułowanej Oretachi Gēsen Zoku (2005) pośród innych największych hitów ze stajni Konami. Rok później w wersji cyfrowej zostało udostępnione posiadaczom Xbox 360, a w roku 2007 weszło w skład świetnej kompilacji Konami Collector’s Series: Arcade Advanced na kieszonkową konsolkę Nintendo DS. Pochwalę się, że udało mi się wejść w jej posiadanie i z takimi zawartymi na niej evergreenami jak Green Beret oraz Time Pilot należy do moich ulubionych.

Dobrze, może wystarczy tych historyjek i przypomnienia historii – przejdźmy do dzisiejszego dania głównego! Na pierwsze danie smaczny, niedzielny rosołek w postaci recenzji wydanego dosłownie przed weekendem Scramble na Atari XL/XE, na drugie oczywiście mięsko czyli odcinek specjalny naszego cyklu video Gramy Na Gazie. Życzę smacznego!


RECENZJA

Początek rozpierduchy. Pierwszy sektor gry (Atari).

OPIS. Rys historyczny oraz fabularny gry znajdziecie powyżej, zaznaczę, że co do scenariusza, to znowu mnie tutaj trochę poniosło… Kto darował sobie moje wypociny to w skrócie: ludzkość przystępuje do kontruderzenia w odwiecznej wojnie z Obcymi i wysyła do ich układu gwiezdnego o nazwie Scramble – samotnego pilota kosmicznego bombowca z samobójczym zadaniem. Wymanewrowania zasieków obronnych kosmitów (gdzie jesteśmy atakowani przez wystrzeliwane w naszym kierunku rakiety systemy przeciwlotniczego), przefrunięcia przez śmiertelne jaskinie (w których czyhają na nas latające spodki) czy ominięcia roju meteorytów (prawdziwy test odróżniający mężczyzn od chłopców). Na końcu dokonamy przelotu nad dobrze bronioną stolicą wroga i wtargniemy siłą do głównej bazy scramblan zobrazowanej przez system tuneli wymagających precyzyjnego pilotażu. Niszczymy reaktor jądrowy, którego wybuch roznosi w pył złowrogą rasę raz na zawsze, a ludzkość żyje długo i szczęśliwe.

Pieczara wypełniona UFO. Drugi sektor (Atari).

Nie jesteśmy bezbronni, gdyż nasz statek, oczywiście oprócz bomb wyposażony jest dodatkowo w skuteczne działo pokładowe o dosyć dalekim zasięgu, które możemy obsługiwać tym samym spustem. Niestety nie posiadamy niewyczerpalnego źródła energii, więc musimy tankować w locie opary ze zniszczonych przez nas zbiorników paliwa. W przypadku kiedy nam go zabraknie, rozbijamy się o pięknie przedstawiony i płynnie scrollowany krajobraz złowrogiej planety. W trakcie naszej pełnej adrenaliny walki nie możemy zapomnieć o umiejętnym pilotowaniu i omijaniu wszelakich łańcuchów górskich, przełęczy czy jaskiń pojawiających się na horyzoncie. Jak się domyślacie – gra należy do gatunku strzelanin (shmupów) ukierunkowanych horyzontalnie – czyli ciągle lecimy w prawą stronę ekranu.

Rój meteorów. Tutaj tylko trzy, ale zerknijcie na film! Trzeci sektor (Atari)

PLUSY. Największe wrażenie robi wierność z jaką został odwzorowany przebój od Konami w tej konwersji. Jego grywalność oraz oprawa audiowizualna zostały bardzo udanie przeniesione. Jedynymi większymi różnicami w stosunku do klasycznego pierwowzoru jest wygląd naszego kosmicznego frachtowca oraz ukierunkowanie obrazu. W oryginalnym automacie mieliśmy do czynienia z ekranem położonym w pionie, tutaj wiadomo – dysponujemy tradycyjnymi telewizorami więc pole rozgrywki jest bardziej spłaszczone w poziomie. Statek świetnie reaguje na wychylenia dżojstika, akcja jest dynamiczna, zaś detekcja kolizji idealna i nie klniemy tutaj na autorów, że statek się rozbił choć nie powinien. Świetnie odwzorowano mechanikę gry i wszystkie taktyki i manewry, które stosowaliśmy w przeszłości mają tutaj zastosowanie. Wszelkie odgłosy dźwiękowe oraz muzyczka startowa także brzmią tak jak powinny i budują klimat. Oprawa video zasługuje na uznanie. Scrolling ekranu jest bardzo płynny, niektóre obiekty w grze są nawet lepiej animowane niż w pierwowzorze – delikatny szczegół a cieszy. Na zbiornikach paliwa migocze napis FUEL, na reaktorach (budzikach) kręcą się wskazówki, rakiety podskakują w miejscu kiedy rwą się do startu, zaś gdy lecą w naszym kierunku obracają się wokół własnej osi. Bardzo fajnie. Gra jest naprawdę ładna kolorystycznie i podobnie jak w oryginale po przemierzeniu przez nas pewnego dystansu barwa krajobrazu ulega zmianie. Całość jest przedstawiona także w dobrej rozdzielczości i chociaż nie jestem specem od technikaliów to zaznaczę, że piksele nie straszą gracza nawet na 50 calowym ekranie LCD. Wszystko to sprawia, że grając w tą wersję poczułem się jakbym miał przed sobą oryginalny automat, a nie moje wysłużone Atari! Salonowa miodność rozgrywki to zdecydowanie największy atut atarowskiego Scramble. Nie należy jeszcze zapomnieć o mnogości opcji konfiguracyjnych gry, ale o tym więcej dowiecie się z naszego filmu.

Miasto Obcych i szczyty wieżowców. Czwarty sektor (Atari).

MINUSY. Dla mnie, starego wyjadacza salonów gier, miłośnika zarówno tej gry i wszelkich shmup’ów nie stwierdziłem żadnych minusów! No, na upartego można się doczepić do długości rozgrywki (do pierwszego zapętlenia), ale jest ona przecież wierna hitowi, na którym została oparta. Należy pamiętać, że gra ma bardzo turniejowy charakter polegający na wykręcaniu jak najlepszych wyników punktowych i wtedy sprawdza się idealnie. Jednakże, kto nie lubi żyłować rekordów i sprawnie sobie radzi w strzelankach – ten może kręcić nosem, że jest za krótka i za łatwa. Po zapętleniu, w dolnym rogu ekranu pojawi się chorągiew oznaczająca, że jednokrotnie zgruzowaliśmy już bazę kosmitów i pojawiają się pewne urozmaicenia. Na przykład jednostki wroga wybuchające w kształcie znaczka Atari powinny ucieszyć wielu retrodziadków.

Tunele w bazie kosmitów. Piąty sektor (Atari).

KIEDYŚ. Nie było żadnego kiedyś. W młodości jeżeli chciałem pograć w Scramble, brałem kieszonkowe i szedłem do “Wozu Drzymały”, gdzie z wypiekami na twarzy walczyłem do upadłego w tej fajowej historii science fiction prosto od magików z Konami. Później marzyłem w domu, żeby ktoś skonwertował to cudeńko na moją Atarynkę…

TERAZ. No i co moi drodzy? Marzenia się spełniają! To nic, że po kilkudziesięciu latach, ale lepiej późno niż wcale. Kolejna dynamiczna strzelanina z automatowym rodowodem wydana w tym roku na mój pierwszy komputer to powód do wielkiego zadowolenia. Najpierw świetny Time Pilot, teraz Scramble! Co będzie następne? Może Galaga, albo Flying Shark? Pierwszą można by skonwertować bezproblemowo, ale druga to raczej marzenia ściętej głowy… Jednakże w tym przypadku się spełniły, więc usiądźmy, poczekajmy i w międzyczasie pograjmy w tą wyborną strzelaninę!

STEROWANIE. JOY – zwiększanie wysokości lotu, obniżanie jego pułapu, przyspieszanie i wytracanie prędkości. FIRE – strzelanie plus zrzucanie bomb (to drugie można także ustawić na spację).

ArSoft CORPORATION i Retro Na Gazie prezentują:

Gramy Na Gazie (Odcinek Specjalny) – SCRAMBLE (2018) – Atari XL/XE

SCRAMBLE

(ATARI XL/XE, ATARI 5200)

Retrometr

Kolejna dynamiczna strzelanina prosto z automatów!

Klasyk nad klasykami zawitał na Atari.

Ocenę można zastosować także do wersji ARCADE.


AKTUALIZACJA: NOWY REKORD

WERSJA GRY: PLAYSOFT

USTAWIENIA: ŻYCIA: 3 / TRUDNOŚĆ: NORMAL / TUNELE: NORMAL / ROZMIAR STATKU: NORMAL / RAKIETY: NORMAL / SCROLL: NORMAL

Retronizacja 3 relacja

Aktualizacja 31 maj 2019: zapętlone 4 razy. (5 chorągiew). Wynik: 129 030 punktów. Gwiezdny myśliwiec zmienia się w helikopter!

Zauważone zmiany. Wybuchy zmieniają się po pierwszym zapętleniu w znaczki Atari (jak w recenzji opisane), po drugim w gwiazdki, po trzecim w duże wybuchy. Miasto i tunele w trzecim zapętleniu mrugają kolorami i rozpraszają. Szkoda, że gra nie ma losowo generowanych poziomów al’a River Raid. Szkoda, że tunele końcowe są ciągle takie same w przypadku zapętlenia gry. Paliwo zdaje się szybciej ubywać na wyższych poziomach trudności. Dodatkowe życie otrzymujemy tylko po 10 000 punktów. No, jeżeli ktoś chce się zmierzyć i mnie zmotywować – zapraszam do zabawy!

O RetroBorsuk 229 artykułów
Zastępca Naczelnego, czyli prawie Nacz.Os. (właściciel Nory). Ulubione gatunki: wszystkie dobre gry! Z naciskiem na: akcja-przygoda, platformery, rpg, shmupy, run’n gun, salonówki. Posiadane platformy: Atari 800xl, C64, Amiga CD32, SNES, SMD, Jaguar, PSX, PS2, PS3, PS4, PSP, XboX, X360, WiiU, GC, DC, GBA, Game Gear.