Moje Top 5 gier z serii Castlevania

castle5miniCastlevania jest jedną z moich ulubionych serii, do której żywię nie lada sentyment i do której bardzo często wracam. Poniżej przedstawiam mój osobisty ranking tytułów z tej serii. Zapraszam do czytania.

 
 
 
 

Miejsce 5 – Super Castlevania IV (SNES)

castle5

Powiedzieć o tej grze, że jest wyzwaniem, to za mało. Powiedzieć, że jest trudna… Nie, to nadal nie oddaje istoty rzeczy. Więc ujmę to tak – jest to najtrudniejsza odsłona wampirzej serii w jaką miałem okazję grać. Dorobiłem się niezłych odcisków na kciuku przebijając się przez kolejne lokacje i ilość wypuszczonych wiązanek zawierających psie krwie i innych synów podłego pochodzenia była znaczna. Mimo tego, że gra karci za najmniejszy błąd, to jednocześnie nagradza ogromną satysfakcją w momencie, gdy w końcu udaje się pokonać niemożliwą (pozornie) do przebicia ścianę, czy to w postaci bossa, czy zabójczych pułapek. Super Castlevania wymaga umiejętności zahaczających o perfekcję, ale w tym tkwi jej największy urok. Jakość wykonania do dzisiaj trzyma się mocno, a niektóre z rozwiązań gameplay’owych w ciekawy sposób urozmaicają rozgrywkę np. możliwość wykonywania ataków przy użyciu bicza pod różnymi kątami, czy moonwalk (to bardziej w kategoriach humorystycznych).

Miejsce 4 – Castlevania: Harmony of Dissonance (GBA)

castle6

Na pierwszy rzut oka Harmonia wydaje się być uboższym i brzydszym bliźniakiem Symfonii. Powodem takich porównań może być m.in. łudząco podobny bohater (wręcz klon Alucarda), czy odblokowanie pewnej rzeczy w trakcie przygody (nie zdradzę w czym rzecz). Jednak to tylko pozory, bo przy bliższym poznaniu okazuje się, że gra ma parę rzeczy do zaoferowania na własnych warunkach np. prosty do opanowania, ale satysfakcjonujący system magii. Styl graficzny jest surowy i minimalistyczny (pojawiały się i głosy, że brzydki), ale dzięki temu gra zyskuje na klimacie. Jest brudno, obskurnie. Zło i zepsucie wylewa się z ekraniku. Niektóre miejsca swoim wystrojem wywołują gęsią skórkę. Warto również wspomnieć o świetnie zaprojektowanych bossach, z którymi będziemy się mierzyć – robią wrażenie. W mediach pojawiały się głosy czepiające się kiepskiej jakości muzyki, ale moim zdaniem ona idealnie współgra z tym co widzimy na ekranie. No cóż, gust jest jak śledziona – każdy ma własną.

Miejsce 3 – Castlevania: Aria of Sorrow (GBA)

castle3

Aria była moją pierwszą Castlevanią w jaką miałem okazję zagrać na GBA. W tej części serii szczególnie spodobał mi się zaimplementowany system dusz, pozyskiwanych od pokonanych przeciwników. Każda z dusz gwarantowała unikalną umiejętność, którą mógł wyekwipować bohater. Oprócz tego, całkiem ciekawie prezentowała się otoczka fabularna, gdzie powracali starzy znajomi z innych części serii. Wzorem Symfonii, bohater nie był ograniczony do wykorzystywania jedynie bicza jako broni (do dyspozycji były miecze, topory, kosy, bronie obuchowe itd.). Pod względem oprawy audio – wizualnej jest to zdecydowanie najwyższy poziom. Z wielkiej trójki Castlevanii, które ukazały się na GBA, to właśnie AoS jest moją ulubioną.

Miejsce 2 – Castlevania Lament of Innocence (PS2)

castle2

Jak do tej pory jedyny przykład na to, że da się zrobić dobrą Castlevanię w 3D (przynajmniej wg mnie). To była moja pierwsza gra zakupiona na Playstation 2 i zarazem pierwsza, którą „zrobiłem” na 100% (zajęło mi to pokaźną ilość godzin). Pamiętam, że przed premierą w prasie pojawiały się złośliwe komentarze określające LoI jako ubogiego klona DMC i jak to często bywa, tak i w tym wypadku były to banialuki wyssane z brudnego palca. Gra doskonale obroniła się zarówno pod względem mechaniki i oprawy, jak i klimatu. Nie przyniosła wstydu poprzednikom. Uproszczono niektóre elementy RPG – rozwój postaci ograniczał się do zwiększania HP, MP i ilości serc poprzez odnajdywanie określonych przedmiotów. Zmianie nie uległ natomiast system ekwipunku, gdzie znów byliśmy w stanie zdobywać lepsze zbroje, czy ulepszenia bicza. Ciekawie rozwiązano też system magii, który polegał na łączeniu orbów (zdobytych na bossach) z bronią drugorzędną – wprowadzało to multum możliwych kombinacji ataków specjalnych. Na zakończenie nie mogę nie wspomnieć o jednym z największych plusów LoI – ścieżce dźwiękowej. W moim osobistym rankingu serii jest to soundtrack zasługujący na najwyższy stopień podium. Poniżej mała próbka.

 

Miejsce 1 – Castlevania Symphony of the Night (PSX)

castle1

Numer jeden na liście i w mojej opinii najlepsza część serii. Zawsze bardziej przemawiał do mnie ten metroidvaniowy styl prowadzenia rozgrywki, ponieważ jestem wielkim fanem eksploracji w grach i bactracking mi nie straszny. Symfonia po raz pierwszy wprowadziła elementy RPG do serii m.in. levelowanie, dozbrajanie postaci znalezionymi elementami ekwipunku (grindowanie też nas czeka), czy odblokowywanie nowych umiejętności, dzięki którym dostaniemy się we wcześniej niedostępne rejony wampirzego zamku. Gra oferowała naprawdę długą rozgrywkę, zwłaszcza gdy było się uważnym i lizało każdy kąt. Co można było w ten sposób odkryć? O tym doskonale wiedzą zainteresowani, a osobom które jeszcze nie miały styczności z tą częścią nie chcę psuć niespodzianki (trzeba być konsekwentnym).

Co jeszcze? Świetna ścieżka dźwiękowa, grafika trzymająca poziom po dziś dzień i… kiepski voice acting. Dobór aktorów zbyt trafny nie był (mówiąc delikatnie), ale tekst „What is a man? A miserable little pile of secrets” pamiętam doskonale po dziś dzień.

Redaktor i główny czaromiotacz. Ulubione gatunki: Wbrew pozorom nie ograniczam się tylko do RPG. Posiadane platformy: PS4, N3DS, WiiU, PC