Recenzja | A Bug’s Life (PSX)

W 1999 r. w Europie została wydana ekranizacja sympatycznej bajki Dawno temu w trawie (osobiście ceniłam ją dużo wyżej niż Mrówkę Z). Jak to zwykle bywa z produkcjami na bazie skierowanych do dzieci animacji, same gry mają na tyle prostą mechanikę, aby zachwycony bajtel nie rzucił padem w rodziców po kilku minutach. Często też tytuły te charakteryzują się infantylnością i górna granica wieku ich użytkowników wynosi 8 lat. Tymczasem SCEE prezentuje nam grę całkiem ciekawą pod względem rozwiązań, mimo wszystko wymagającą, ale też godną polecenia.

Kiedy pierwszy raz miałam do czynienia z tą produkcją, cały element humorystyczno-filmowy gdzieś ulatywał, ponieważ jedyną dostępną wersją językową był holenderski. Między poziomami pojawiają się sceny z filmu, idealnie przedstawione, a trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z pierwszym Playstation, zaś gra została wydana na jednym kompakcie. Dodatkowe cutscenki udostępnia nam skuteczne zbieractwo – jeśli wyczyścimy poziom ze znajdziek, pojawią się dodatkowe, bonusowe prezentacje.

Przechodząc już ad rem – naszym protagonistą jest mrówka o wdzięcznym imieniu Flik. Wraz z jego znajomkami z mrowiska muszą bronić się przed atakiem koników polnych. Można stwierdzić, że te okrutne stwory okupują królestwo mrówek, żądając wydawania części zapasów. Niestety, nasz bohater popełnia kardynalny błąd, gdyż przez swoje gapiostwo, wiedziony szlachetnymi motywami, pragnąc przyspieszyć ogarnianie zimowych zbiorów, niszczy zapasy, które przeznaczone były dla okupanta. Wobec tego przerażony Flik postanawia poszukać pomocy, aby móc stawić czoła złowieszczym konikom polnym i uratować mrówcze królestwo.

mała mrówka, duży świat, czego to się nie robi dla mrowiska

Zacznijmy rozgrywkę! W zależności od tego, czy pierwszy raz stykamy się z tytułem, czy mieliśmy z nim do czynienia wcześniej, względnie uważamy się za zarozumiałych hardkorów, możemy skorzystać z samouczka lub od razu przejść do ratowania mrowiska. Wybierając pierwszą opcję, w łopatologiczny sposób dowiadujemy się jak kierować mrówą i radzić sobie z sadzonkami. Natomiast wybór drugi, daje szanse na zakosztowanie „zwykłej”, regularnej gry, o której jeszcze będzie mowa. Nasz Flik potrafi skakać, atakować przeciwników swoim zadkiem lub kulami (owocami?), a także przenosić nasionko-sadzonki. Do tego należy zaznaczyć, że jest bardzo sympatyczną postacią. Zarówno dzieciom, jak i starszym, powinien się spodobać, gdyż mimo tragicznej sytuacji, w jakiej znalazło się przez niego królestwo, zdaje się być niesamowicie pocieszny. Komentuje ataki na przeciwnika („bye, bye buggy!”), zadowolony z sięgnięcia po znajdźki wydaje entuzjastyczny okrzyk „oh yeah!”. A zbierania będzie sporo, ponieważ w praktycznie każdym poziomie do odnalezienia są litery tworzące imię bohatera (ich zdobycie daje dodatkowe życie), zapasy, ale też specjalne jagody. Do tego dochodzi ogarnianie kolorowych znaczków, które ulepszają nasze nasionko. Początkowo, po naskoczeniu na nie, zmienia się w muchomora, który wyjątkowo pełni funkcję trampoliny i pozwala Flikowi dostać się do miejsc położonych wyżej. Każdy kolejny znaczek daje graczowi dodatkowe opcje: zamiast zmienić nasiona w grzyb, może skorzystać z wyższego liścia lub wiatraka. W dalszych poziomach trzeba nieźle pogłówkować, żeby dostać się do trudno dostępnych miejsc, mając do dyspozycji określone rośliny/usprawnienia.

kill frenzy z serii GTA po Disneyowemu

Tym, co bardzo przyciąga do gry jest zasadnicze podejście twórców: stworzyli tytuł łatwy do opanowania, trudny do wymasterowania. Żeby przejść całą grę nie trzeba być mistrzem, ale zaliczenie tytułu na 100% wymaga pewnego sprytu i pewnej wytrwałości. Do tego dochodzi ogromna różnorodność poziomów. Od zwykłego chodzenia i szukania, przez frunięcie na dmuchawcu i unikanie przy tym ogromnego ptaszyska, po walki z bossami oraz błądzenie w labiryntach. Jak wspomniałam, poziom trudności nie jest wygórowany, dzięki czemu nie mamy ochoty rzucać padem za każdym razem, gdy Flik „złapie zgona” w dosłownym, nie przenośnym, tego słowa znaczeniu. Przeciwnicy są dopasowani do środowiska, w którym przebywa nasza mróweczka. Po ubiciu zadem po prostu znikają, więc nie ma żadnej obawy, że nastąpi jakiś niekontrolowany wypływ posoki, który mógłby zniechęcić dzieci. Ciekawie wygląda system zbierania złotych jeżyn. Wygląda to trochę jak ugrzeczniona wersja kill frenzy z serii GTA. Flik zakłada na siebie specjalny przyrząd, wyglądający na pierwszy rzut oka jak jakaś wymyślna zabawka z Piły i wchodzi nim w przeciwników. Za każdego załatwionego otrzymuje jeden owoc. Problemem jest jednak to, że musi się to dziać na ziemi – każdy podskok mrówki skutkuje zdjęciem ustrojstwa, jednak w każdej chwili można skorzystać z niego na nowo.

Każda szanująca się gra posiada mocnych, zapamiętywanych bossów. W A Bug`s Life nasi nemezis wyglądają nieźle, najczęściej są to nasze ulubione pasikoniki. Flik dostaje do dyspozycji sporą planszę, również ze znajdźkami, zaś u góry ekranu pojawia się poziom życia przeciwnika. Bardzo często można wymyślić własną taktykę na ubicie owada, ale też korzystać z dobrodziejstw podsuniętych przez grę, zwłaszcza gdy mamy dostęp do nasionek. Chyba największe wrażenie robi walka w środku puszki, po której oprócz Flika i jego wroga przelatują znajdujące się tam śmieci. Wygląda to bardzo interesująco, a na dodatek zmusza do refleksu, szczególnie gdy możemy zaliczyć bliskie spotkanie z nadlatującym kapslem.

ciemność za ekranem, widzę ciemność za ekranem…

Jako osoba pozbawiona niemal zupełnie zmysłu estetycznego, nigdy nie zwracałam większej uwagi na grafikę w grach. Owszem, coś potrafi mnie zachwycić, ale nie działa to w drugą stronę i nigdy żaden tytuł nie zniechęcił mnie do siebie samym wyglądem. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że animacja w produkcie SCEE stoi na średnim poziomie. Owszem, Flik wygląda świetnie, jednak ciemność wyłaniająca się zza kończącej się planszy, regularne przenikanie obiektów, głównie Flika, boksującego w kamieniach, nie powalają. Genialnie wyglądają filmy między poziomami oraz te zdobyte za przejście poziomu na 100%, jednak całości to nie ratuje. Plus należy się także menu gry. Na tle mrowiska pojawiają się listki, w których znajdujemy miniaturki poziomów oraz innych dostępnych w grze opcji. Pochwalić z kolei muszę dźwięk – wspomniane teksty Flika, odgłosy wydawane przez przeciwników oraz muzyka, która wydaje się idealnie pasować do klimatu gry. Muzyka jest różnorodna, może nie aż tak świetna, aby do niej wracać poza grą, ale jednocześnie wzmacnia immersję gracza. Zbieraniu ziarenek towarzyszy za to przyjemne plumkanie.

walka na śmierć i życie w puszce

Szczerze polecam A Bug`s Life. Gra ma swój urok, fajnego bohatera i przyjemne sterowanie. Można grać samemu, ale też z własnym (lub cudzym) bombelkiem. Przygody Flika są ciekawe, ale umiejętny gracz jest w stanie ukończyć tytuł w 4 godziny, co daje niewielką szansę na powrót do produkcji po jej przejściu. Mimo to zachęcam, aby wspomóc nasze pracowite mrówki i dać im szanse w nierównej walce z konikami polnymi. Nagrodą za to będą świetne filmiki, które pozwolą uśmiechnąć się po średnio spędzonym dniu, ale też kilka bonusów, które polecam odkryć osobiście.

Retrometr

Tekst podesłała nam Izabela „Prezesowa” Durma

O Prezesowa 68 artykułów
Nowa na pokładzie, gotowa do pracy! Ulubione gatunki gier: jRPG-i, wszelkie Simsy, sportowe, platformówki, "GTA podobne" oraz tytuły poruszające problematykę moralną. Posiadane platformy: NES (no dobra, Pegasus), PSX, PS2, PSP, PC, od niedawna także PS3, przy czym najukochańszą jest ta pierwsza. Raczej casual niż hardcore, niemniej potrafiąca docenić tytuły kopiące w rzyć.