Recenzja | Champions: Return to Arms (Playstation 2)

Po sukcesie jakim odniosła gra Champions of Norrath nadeszła pora na sequel. Jak widać hack & slash w świecie Everquest przyjął się dość dobrze. Nie trzeba się temu dziwić, gdyż takich rpgów na konsole nie było zbyt wiele. Champions Returns to Arms to ostatnia i zarazem najbardziej dopracowana część serii RPGów akcji, do której oprócz dwóch części Champions należą także dwie konsolowe edycje Baldur’s Gate. Jednak  gameplay nie uległ tu prawie w ogóle zmianie. Sam Everquest to świat wzięty z gry mmorpg o tej samej nazwie, w którą nadal gra cała masa ludzi, pomimo jej podeszłego wieku. Uwaga, uwaga, jest ona dużo starsza od World of Warcraft! Już w poprzednich Czempionach było wiele widocznych zmian w rozgrywce w porównaniu do wcześniejszych części Baldur’s Gate Dark Alliance –  grze inspirowanej Diablo w uniwersum Forgotten Realms od developera zwanego Snowblind Studios. Jedną z najbardziej widocznych zmian to powiększenie ilości graczy z 2 do 4 na jednym ekranie. Następnie brak możliwości skoku czyli wykluczenie elementów zręcznościowych. Wreszcie doszło tu także ogrywanie tytułu online.

Champions: Return to ArmsDrzewko rozwoju naszego kotołaka wojownika!

Na wstępie zacznę od punktowania skilli. Odbywa się to na drzewku umiejętności, co bardzo ułatwia rozdawanie punktów. Statystyki podstawowe pozostają takie same jak w poprzedniej części, czyli:

Siła – zwiększa punkty obrażeń do broni białej oraz pozwala na większy udźwig przedmiotów.

Inteligencja – zwiększa ilość punktów many oraz wpływa na jej szybszą regenerację.

Zręczność – zwiększa punkty obrażeń do broni dystansowej oraz zwiększa szansę na celne trafienie wroga (w tym krytyczne).

Wytrzymałość – zwiększa ilość pkt życia oraz wpływa na jej szybszą regenerację.

W grze sterowanie jest bardzo proste do opanowania, nawet dla tych co z padem mieli mało do czynienia! Dzięki wielu przyciskom pada możemy wypić napoje regenerujące bez wchodzenia do ekwipunku, puszczać 2 zaklęcia na dwóch osobnych przyciskach (kółko, trójkąt), blokować ciosy, stosować uniki, zmieniać oręże z broni białej na dystansową. Sterowanie można także edytować w opcjach, co jest pomocne i każdy dostosuje je sobie do swoich preferencji.

Czempioni w akcji! Oficjalny art współtworzył legendarny Boris Vallejo! Pamiętacie go z miesięcznika Fantastyka? Jest moc!

Zaczynamy od wyboru jednej z 7 dostępnych klas. Każda rasa oprócz odmiennych statystyk różni się wyglądem, rozmowami i okrzykami w trakcie walki oraz umiejętnościami. Poniżej opiszę klasy wzorując się na oryginalnym opisie z gry:

Szaman Iksar (nowa klasa, tylko mężczyzna) – gadzi mag bitewny. Regeneruje się dużo szybciej od pozostałych klas. Może walczyć zarówno bronią obuchową jak i sieczną, jednak lepszy jest w magii niż w fechtunku. Otrzymuje na wstępie zaklęcie ofensywne.

Vah Shir Beserker (nowa klasa, tylko mężczyzna) – koci wojownik. Koncentruje się bardziej na zadawaniu obrażeń niż na ich unikaniu. Jest specjalistą w broni dystancowej (toporki, włócznie, sztylety, wybuchowe eliksiry).

Barbarzyńca Wojownik (mężczyzna/kobieta) – weteran broni. Regeneruje manę tylko przy zabijaniu wrogów, może posługiwać się dowolnym rodzajem broni. Jest najprostszą klasą do opanowania ze wszystkich dostępnych.

Leśny Elf Wędrownik (mężczyzna/kobieta) – mistrz łucznictwa. W późniejszym stadium może walczyć dwoma broniami obuchowymi lub siecznymi. Nie potrafi unieść broni dwuręcznej. Niestety walka na krótki dystans ogranicza jego zalety.

Wysoki Elf Kleryk (mężczyzna/kobieta) – znawca broni obuchowej. Silna klasa do walki w zwarciu, posiadająca znaczne zdolności magiczne. Potrafi nauczyć się czarów ofensywnych i obronnych. Wzywając bóstwo może zadawać obrażenia nieumarłym stworzeniom. Jego wzmocnienie czarów przynosi korzyści członkom drużyny. Niestety jego oręż ogranicza się tylko do broni obuchowej.

Erudyta Czarodziej (mężczyzna/kobieta) – uczony czarownik poświęcony magii. Zadaje obrażenia z dalekiej odległości i o dużym obszarze. Może nasycać broń energią elementarną. Nie jest biegły w walce w zwarciu. Nie może walczyć każdym rodzajem broni, jego wybór jest ściśle ograniczony oraz nie może nosić tarczy. Najtrudniejsza klasa do grania.

Mroczny Elf Rycerz Cienia (mężczyzna/kobieta) – “Paladyn” wykorzystujący moce zła. Przede wszystkim klasa do walki w zwarciu, oraz zaklęciami z kręgu chorób i śmierci. Może przywołać nieumarłych. Używa żrących zaklęć krótkiego i dalekiego zasięgu. Słabszy przeciwko wrogom odpornym na choroby. Zaklęcia kosztują więcej procent many.

Firiona aka Firanka, czyli nasza dobra sklepikarka.

Gdy już wybierzemy herosa, skórki, nick i rozdzielimy pierwsze punkty do podstawowych statystyk rozpoczynamy przygodę! Zaczynamy na powierzchni krainy Spokoju, która jest azylem dla praworządnie dobrych. Wita nas kobitka Firiona Vie, u której możemy kupować/sprzedawać przedmioty, przenosić się pomiędzy krainami przez portal oraz zapisywać stan rozrywki. Pierwszą grywalną strefą jest powierzchnia Wojny. Dosłownie chwilę po opanowaniu sterowania i pokonaniu parunastu przeciwników staniemy przed ważnym wyborem. Spotykamy skromnie ubraną niewiastę o imieniu Natasla. W trakcie rozmowy możemy podjąć decyzję, czy zdradzić Firionę i dołączyć do sił zła, czy oprzeć się ciemnej stronie i pozostać wiernym dobru. Gdy wybierzemy po której stronie walczymy, nie będzie już odwrotu! Jednak po przejściu scenariusza do końca, przy następnym poziomie trudności możemy zagrać podążając inną stroną mocy (dobrą lub złą), więc warto grę ukończyć dwa razy. Kiedy opowiemy się za złem po przejściu pierwszej powierzchni będziemy wracać do innej lokacji: powierzchni Strachu. Tam czekać będzie Natasla, która  oferuje dokładnie te same usługi co Firiona. Zarówno jedna kobieta jak i druga jest naszym przewodnikiem. I tak oto herosi podróżują po różnych krainach wykonując najróżniejsze zadania. Po wykonaniu głównego questa w danym świecie otrzymujemy kawałek klejnotu z tego obszaru. Często po ukończeniu poziomu czeka też na nas specjalna misja, dzięki której można zdobyć specjalne kamienie krwi (bloodstones). Klejnoty te służą do odblokowania potężnej legendarnej broni siecznej lub obuchowej, a a zdobycie ich jest bardzo trudnym wyzwaniem.

Champions: Return to ArmsKości zostały rzucone… do walki! Gra prezentuje się naprawdę ślicznie

Powierzchnie, bo tak w grze nazywane są obszary, są dość zróżnicowane i pomysłowe. W jednej palimy się z gorąca od ognia i lawy, w innej czuć smród rozkładu wszędobylskich ciał, a w jeszcze innej poruszamy się po tajemniczych głębinach oceanu! Zadania są różne, jednak wolałbym więcej mini zadań typu: zniszcz 10 obiektów, zabij 2 szamanów, obroń wioskę gnomów itd. W Champions Returns to Arms zdecydowanie więcej jest prostej sieczki i przemieszczania się po prostu z punktu A do B. Bestiariusz jest naprawdę zadowalający, a potwory nie są tylko mięsem armatnim. Każdy ma swoje odporności, porusza się z inną szybkością i zadaje specjalne obrażenia: od prostych fizycznych po magiczne, albo od żywiołów. Na drodze od czasu do czasu pojawiają się przywódcy, tacy bossowie z widocznym paskiem życia: są najsilniejsi i za ich pokonanie można zdobyć najlepsze przedmioty oraz najwięcej cennych punktów doświadczenia.

Podczas wyprawy jesteśmy skazani na znajdowanie przedmiotów i zbieractwo łupów. W zwykłych beczkach znalezienie dobrego sprzętu do eksterminacji stworów jest dość trudne. Najlepsze są kufry ze skarbem, w których najczęściej mamy bardzo dobry osprzęt, choć i tak wszystko to jedno wielkie RNG (random number generator), czyli przedmioty są tu generowane losowo. W ekwipunku zakładamy zbroję (cały zestaw to: płyta, rękawice, spodnie, nakrycie głowy), oręż (jednoręczna, dwuręczna, dystansowa, dwie bronie) oraz artefakty (amulet, kolczyki, pierścienie). Nie możemy założyć każdej zbroi, broni, bądź artefaktu, zależy to od naszego poziomu doświadczenia lub klasy. Oprócz tego od czasu do czasu może natrafić się magiczny kamień i jeżeli posiadamy wolny slot w zbroi lub broni, to daje on różne pozytywne efekty. Może na przykład podnieść obrażenia krytyczne, przyspieszyć zamach bronią, regenerować punkty życia lub many, bądź ulepszyć statystyki podstawowe, czy też wzmocnić obronę przed żywiołem. Bardzo pomocnicze są tzw. Zwoje Wrót (Gate Scrolls), które odpowiadają za teleportację do swojej siedziby, gdzie od razu można sprzedać przedmioty lub uciec gdy się jest w niebezpieczeństwie (nie działa podczas walki z najsilniejszymi bossami).

Champions: Return to ArmsEkwipunek naszego dzielnego, gadziego szamana.

Twórcy postarali się o ładną szatę graficzną, szczególnie zachwyca animacja wody, czarów oraz obiektów na mapie. Gra tak strasznie nie postarzała się pomimo upływu tylu lat. Płynność rozgrywki czuć przez większą część gry, a najbardziej jest to odczuwalne w trybie dla pojedynczego gracza. W przypadku większej ilości bohaterów (graczy) zdarzają się jednak zwolnienia. Oprawa audio zdecydowanie powinna zadowolić każdego fana fantasy. Muzyka jest dobra, spełnia swoją funkcję jako tło do eksterminacji potworów, a co najważniejsze, nie przeszkadza w tym. Mimo wszystko nie doszukiwałbym się w niej elementów epickich, czy mocno wpadających w ucho. Dźwięki wypadają równie dobrze, ponadto każdy dialog jest w całości dubbingowany.

Gra się skończyła. Dawaj jeszcze następną rundkę! Co jest w tej grze, że się do niej wraca i przechodzi parokrotnie? Przede wszystkim posiada dwa inne scenariusze, jak wspomniałem, w jednym opowiadamy się za dobrem, w drugim za złem. Po prostu albo wszystkim pomagamy, albo wszystko psujemy. Chociaż scenariusze przeplatają się pomiędzy sobą i odwiedzamy prawie dokładnie te same lokacje, cały czas służymy tylko jednej ze stron, a zadania wtedy są już inne. Kolejna sprawa to rozwój postaci. Nie da się przejść tej gry tylko raz i zdobyć wszystkie punkty do wypełnienia drzewka umiejętności. Ponadto mamy cztery poziomy trudności (piąty epicki dostępny jest tylko dla graczy online), zaś z początku tylko pierwszy jest odblokowany. Na każdy poziom trudności jest opisany rekomendowany poziom doświadczenia do jego rozpoczęcia. Do tego należy dodać dość szeroki wybór postaci z ich klasami, możliwość importowania postaci z zapisanej rozgrywki, bądź z prequela, czyli: Champions of Norrath (w tej części nie było tylko kociego berserka oraz gadziego szamana).

Champions: Return to ArmsReptilianie najechali podziemia! Ups, to nie ta bajka, sorki. Ładny ten szpil!

Multiplayer Kanapa Party, czyli test gry na cztery pady. Gra w trybie multiplayer sprawdza się na znakomicie, jednak w przypadku Playstation 2, żeby zagrać w cztery osoby potrzebowaliśmy network adaptera (rozgrywka online), albo multitapa, jeśli chciało się grać na jednej konsoli. To co w grach od Snowblind jest wspaniałe, to brak rozgrywki multi na split screenie. Dlaczego? Wszystko rozgrywa się na całym ekranie! Aby odróżnić jednego gracza od drugiego zastosowano kolorowe okręgi (np. gracz 1 czerwony, 2 zielony itd.) opcję tą można wyłączyć czego nie polecam. Ekwipunek może włączyć każdy gracz w dowolnej chwili, wówczas wyświetla się okno z przedmiotami, skillami, statystykami i questami. Maksymalnie 2 osoby naraz mogą zarządzać swoim oknem. Kiedy jedna osoba kończy sprawdzać swoje menu, druga może go zastąpić i tak cała drużyna może sprawdzić swoje okno podczas zaledwie jednego kliknięcia Select. Wybór klas ma duże znaczenie w późniejszej rozgrywce, ponieważ niektóre umiejętności działają w większej aurze, co jest opłacalne dla całego teamu. Dla tych co grają pierwszy raz najlepiej wybrać klasy prostsze, wojownicze, jak np. barbarzyńca.

Champions: Return to ArmsWielkich bossów także tu spotkamy! Komuś zimno? Smok rozgrzeje…

W grze zespołowej fajne jest to, że bronie i niektóre zbroje są ekskluzywne dla danej klasy i dzięki temu można dokonać wymiany wyrzucając przedmioty w miejscu gdzie się dokładnie przebywa. Przykładowo jeśli któryś gracz gra Elfem Łucznikiem to można śmiało oddawać mu bełty, gdyż w sklepie są gówno warte, a elf ucieszy się i skorzysta. A jak wygląda sprawa ze zdobywaniem doświadczania? Otóż każdy żyjący gracz na planszy zbiera je, lecz ten kto zada śmiertelny cios wrogowie dostaje go najwięcej. Warto zatem przechodzić bossów wspólnie, aby wyrównywać poziomu expa w drużynie. W rozgrywce multiplayer, gdy jeden gracz umiera, to zostaje wskrzeszony dopiero przy punkcie zapisu. Najlepiej jest wtedy wrócić do najbliższego takiego punktu, wykona się respawn naszego ziomka i robimy save’a. To co podoba się w tym trybie to przede wszystkim przechodzenie kampanii w cztery osoby na jednym ekranie, co jest niezwykle rzadkie w świecie gier w ogóle. Całość sprawdza się znakomicie i zapewnia przednią zabawę na godziny, czyli szykujcie się na wiele posiadówek w retro stylu! Najlepiej wspominam potyczki z bossami, gdzie pilnowaliśmy, aby każdy gracz przetrwał, oraz wyścig kto pierwszy zabije szefa, często za cenę życia swojej postaci! A komu jeszcze tego mało jest jeszcze jeden tryb: arena, w który można grać w pojedynkę lub kooperacji, a nawet przeciwko sobie.

Champions: Return to ArmsNiektóre lokacje (powierzchnie) są wielce klimatyczne!

Na koniec dodam, że gra niestety wyszła tylko na konsolę Sony. Szkoda, bo na innych systemach tej samej generacji także nie było problemu, a nawet byłoby fajnie pograć w cztery osoby tego action rpg’a. Gacek i Xklocek klasyk miały przecież wejścia na cztery pady! Zapewne wynikało to z tego, iż była to gra ekskluzywna, zaś uniwersum EverQuest tworzyło Sony (a taki Baldur’s Gate Dark Alliance był już obecny na każdej konsoli, nawet na Game Boy’u Advance!). Jeżeli chcecie wrócić do tego szpila to musicie pamiętać, że na multitapie nie zagracie na starszych wersjach PS2 FAT oraz na wszystkich PS2 Slim. Sam testowałem ten tytuł na wielu konsolach to wiem. Drugich Czempionów gorąco polecam zarówno zapalonym graczom cRPG, jak i tym co lubią pograć kooperacyjnie w kampanię. Trzeba jednak pamiętać, że niemal każdy Hack & Slash to uproszczone RPG, gdzie dominuje akcja, a fabuła schodzi na dalszy plan. Nie jest inaczej i tym razem, nawet samych dialogów nie ma tu zbyt wiele, ale szczerze to mnie to zbytnio nie przeszkadzało. Gdybym miał coś jeszcze od siebie dodać, to powiem, że gra byłaby dużo przyjemniejsza, gdyby autorzy postarali się o losowe mapy, lub chociaż losowe zadania. Niestety nie jest tak, jak chociażby w Diablo 1, a szkoda. Podsumowując gra przetrwała próbę czasu i z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu graczowi jako wejście w cudowny świat Everquest.

Retrometr


Autor: KSH

Sentymentalny pasjonat oldshoolowych gier. Oprócz grania z feelingiem lubi pisać swoją grę. Ulubione Gatunki: Beat ’em up, Arcade, Survival Horror, Slashery, Platformówki, Bijatyki, RPG, Turowe, FPSy, Co-op. Przede wszystkim stare miodne gry. Posiadane platformy: Sega Megadrive 16 bit, Nintendo Wii, GCN, Ps2 Slim, PC, emulatory i homebrew Wii, lub ulubione MAME. Pożycza też konsole od znajomych :-).

Sentymentalny pasjonat oldshoolowych gier i meloman. Oprócz grania z feelingiem lubi oddawać się licznym pasjom. Ulubione gatunki: beat ’em up, arcade, survival horror, slashery, platformówki, bijatyki, RPG, turowe, FPSy, co-opy. Przede wszystkim stare miodne gry. Posiadane platformy: Sega Megadrive 16 bit, Ps2 Slim, PS4, PC, GCN, Nintendo Wii: emulatory i homebrew, Nintendo Switch oraz ulubione MAME. Pożycza też konsole od znajomych :-)