Recenzja | Luigi’s Mansion (GameCube)

luigismminiNintendowskie przygody rodzinnej firmy włoskich hydraulików osiągnęły już status definiujących kierunek obrany przez całą branżę w przyszłości. Popularność duetu Mario & Luigi, od czasu premiery Super Mario Bros. w 1985 roku wystrzeliła w przestworza niczym sam Mario, odbity od trampoliny. Stale rosnąca sława i renoma marki pozwoliła firmie Nintendo ustanowić się liderem branży i spowodowała istną „małyszomanię” w wydaniu konsolowych hydraulików, przelewając się na praktycznie każdy aspekt handlowy, od gier, poprzez filmy animowane, na przedmiotach użytku codziennego sygnowanego logotypami marki kończąc. Rozpoznawalność i oryginalność kanonu zrodziła pewną tradycję – na nowej konsoli dużego N tytułem startowym musi być co najmniej jedna gra z tzw. Mario franchise. Nie inaczej było w przypadku nowej konsoli Nintendo GameCube, która to premierę zaliczyła końcówką roku 2001. Tytułem startowym na tej konsoli było Luigi’s Mansion – pierwsza, duża gra, w której protagonistą ustalono mniej popularnego, odzianego w zielony kubrak Luigiego.luigism1

Welcome to your mansion…

„Kurde, wygrałem rezydencję w konkursie, w którym nie brałem nawet udziału” – pomyślał Luigi, trzymając w ręku mapę dojścia do wielkiej willi. Spogląda to na ulotkę, to na opuszczoną ruderę, której świeżo upieczonym właścicielem właśnie się stał. Nie było tajemnicą, że coś tu śmierdzi. I na pewno nie są to przepocone, zielone ogrodniczki hydraulika. Pogoda złowieszcza, tupot trzewików Luigiego przerywany jest raz po raz uderzeniami piorunów szalejącej nad obszarem burzy. Czas wejść do środka. Wewnątrz wcale nie jest lepiej. Wystrój wnętrz i wszechogarniająca ciemność budzą grozę. Wypadałoby opuścić foyer i pójść dalej. Może kogoś się tam znajdzie? Luigi przekracza próg jednego z pokojów i jego oczom wyłania się paskudny, straszliwy upiór. Rażony paniką hydraulik pada na ziemię. Ku jego zdziwieniu, pewien staruszek próbuje wciągnąć ducha za pomocą… odkurzacza, z marnym skutkiem. Dziadek przedstawia się jako profesor E. Gadd. Okazuje się, że od lat zgłębia on tajniki istot niematerialnych, łapiąc duchy i zmieniając je w… portrety, które dumnie prezentuje w swojej galerii. Luigi dowiaduje się również, że duchy z portretów zostały uwolnione przez Króla Boo, ducha. Gadd wskazuje, iż kilka dni wcześniej, gdy rezydencja ta pojawiła się na pustej działce, wszedł do niej pewien jegomość ubrany na czerwono i do tej pory z niej nie wyszedł. Po przedstawieniu całej historii, Gadd przekazuje Luigiemu odkurzacz Poltergust 3000 i GameBoy’a Horror, którymi to urządzeniami mamy sobie torować drogę przez rezydencję w poszukiwaniu brata. Ruszamy zatem w drogę!luigism6Luigi’s Mansion to przygodowa gra akcji z elementami łamigłówek. Rozgrywka opierać się będzie o łapanie duchów, którymi gęsto zakwaterowana została nawiedzona willa. Występuje kilka rodzajów duchów o różnym wyglądzie, które to wymagają odmiennego sposobu postępowania, aby móc je złapać. Podstawową techniką łapania duchów jest oślepienie ich za pomocą latarki, co wprawi je w chwilowe osłupienie i odsłoni ich „serce”, a następnie rozpoczęcie wciągania ich Poltergustem 3000. System wciągania duchów jest bardzo intuicyjny i przyjemny – prawym triggerem uruchamiany odkurzacz, lewą gałką poruszamy Luigim, a pomarańczowym analogiem kamery sterujemy niezależnie przyssawką odkurzacza. Naszym zadaniem jest takie manewrowanie wsysanym duchem, aby nie dać mu się pociągnąć. Przypomina to nieco łapanie ryby na spławik – trzeba ją co chwilę przyciągać do siebie, ale z umiarem, aby nie urwać żyłki – to samo jest tutaj, a swoistą „żyłką” jest ogon wciąganego właśnie upiora. Poza zwykłymi duchami istnieją takie, które trzeba najpierw „urobić” za pomocą jednego z trzech żywiołów – ognia, wody bądź lodu – zdobywanych w formie medali wraz z postępami w rozgrywce, są też duchy, które pojawiają się tylko na ułamek sekundy, a złapanie ich nagradza nas garścią monet i banknotów. Są też duchy, które można wciągnąć dopiero po ściągnięciu im masek, również za pomocą odkurzacza. GameBoy Horror to urządzonko, którym E. Gadd może się z nami kontaktować podczas nocnych eskapad do posiadłości. Możemy również użyć wbudowanego skanera w postaci aparatu, aby na przykład sprawdzać słabe punkty duchów z portretów.luigism4

W grze występuje również ponad 20 duchów z portretów, które trzeba na nowo złapać i za pomocą osobliwej maszynerii profesorka przenieść z powrotem na płótna obrazów. Jest to zdecydowanie najmocniejszy aspekt całej gry – duchy są rewelacyjnie wykreowane – każdy z nich jest odmienny i wymaga innego sposobu podejścia, aby odsłonić ich serducho i umożliwić nam zapakowanie ich do worka naszego odkurzacza. Mamy na przykład ducha śpiącej dziewczynki, która boi się zmoczyć łóżko, albo ducha kulturystę, który dźwiga sztangę i ze wszystkich chciałby zrobić worek treningowy. Każdy z tych duchów okupuje inne pomieszczenie, które tematycznie mu odpowiada. Do nas należy znalezienie sposobu na zwrócenie uwagi ducha i umożliwienie złapania go. Czasami trzeba będzie poruszyć jakiś przedmiot, czasami jakimś przedmiotem rzucić w ducha. Niejednokrotnie też trzeba będzie posłuchać samego ducha, który namierzony GB Horrorem przekaże nam pewną wskazówkę. Łapanie duchów z portretów sprawiło mi masę frajdy, a kilka z łamigłówek wymagało chwili zastanowienia, jak można dla przykładu złapać babcię, która siedzi i robi na drutach. W pewnym momencie również złapać możemy 50 małych duchów Boo, które to siedzą w pomieszczeniach. Po wyczyszczeniu komnaty z duchów i przywróceniu w niej oświetlenia, możemy zająć się poszukiwaniem okrągłych Boo. GB Horror ma wbudowaną lampkę, która świeci na czerwono, gdy stoimy blisko ducha. Wystarczy wówczas wykurzyć go z jego kryjówki i wessać odkurzaczem.luigism3

Rezydencja prezentuje się naprawdę znakomicie – Każde z pomieszczeń wygląda inaczej i zawiera w sobie rozmaite sposoby wykurzania zalęgłych tam upiorów. Izby okraszone są bardzo dobrze wyglądającymi obiektami, o całkiem niezłej rozdzielczości tekstur. Pierwsze skrzypce, jak to w każdym horrorze bywa, gra oświetlenie. Luigi i wszystkie przedmioty, oświetlone piorunem bądź latarką zostawiają pasujące do siebie, obliczane w czasie rzeczywistym cienie za sprawą rewelacyjnego silnika oświetlenia. Robi to piorunujące wrażenie i zdecydowanie wzmacnia klimat, który płynie z ekranu telewizora. Widowiskowości dodają również wszelakie efekty, które towarzyszą łapaniu duchów, czyli wyskakujące z nich serduszka i rozciągające się ciała upiorów. Absolutnym majstersztykiem jest dla mnie silnik fizyki płócien. Obrusy, zasłony i wszelkie, papierowe bądź płócienne ozdoby wiszące, wciągane Poltergustem zachowują się jak prawdziwe. Tylko na wciąganiu różnych przedmiotów spędziłem kilka minut rozgrywki, nie mogąc nacieszyć oka tym, jak świetnie zostało to wypracowane.

Eksploracji rezydencji towarzyszyć nam będą bardzo klimatyczne melodie, które sprawiają wrażenie upiornych, ale z przymrużeniem oka. Sam Luigi często nuci do rytmu jednej z takich melodii, gdy poruszamy się w pomieszczeniach, które są „bezpieczne” i melodii tej tam nie ma. Głosy postaci zostały zrobione w sposób nagrania różnych dźwięków, nie będących fonemami charakterystycznymi dla żadnego z języków. Brzmi to zabawnie i konieczne staje się czytanie linii dialogowych, pojawiających się w dymkach nad głowami wypowiadających się postaci. Gra pozbawiona jest wszelkich błędów, czy też niedociągnięć. Poza kilkoma sytuacjami, gdzie wypadające z komody albo wazonu serduszko odnawiające energię klinowało się gdzieś pomiędzy obiektami, nie zauważyłem ani jednego problemu z detekcją kolizji, czy szukaniem ścieżek ruchu przez upiory. Dodając do tego bezbłędnie rozpracowane sterowanie na kontrolerze konsoli GameCube, łącznie sprawia to produkcję niemalże idealną. Interfejsowo, graficznie i dźwiękowo nie można produkcji zarzucić absolutnie niczego. Brawa dla koderów z Nintendo!

Retrometr

Od autora: Luigi’s Mansion to najlepszy launch title, jaki można było tylko sobie wymarzyć na premierę nowej konsoli. Pozbawiony wszelkich błędów i głupich rozwiązań, z mistrzowsko rozplanowanym sterowaniem i bardzo przystępną i urozmaiconą rozgrywką, która nie nudzi ani przez chwilę jawi się jako jeden z najlepszych tytułów dostępnych na platformie GameCube. Zdecydowanie polecam!  

O Makaveli 15 artykułów
Redaktor. Ulubione gatunki: Wszystko poza strategiami. Wyjadacz serii Gran Turismo. Lubi przyciąć od czasu do czasu w jakiegoś crapa, którego kupiło 5 osób, z czego trzy od razu wywaliło na śmietnik. Posiadane platformy: PS, PS2, PS3, PS4, DC, GCN, Wii