Recenzja | Mayhem Triple (PC)

A ja nadal chodzę i siekam króliki… na czym to ja stanąłem? Ach tak, podróże w czasie, obiekt marzeń nie jednego mieszkańca Ziemi, bo któż z nas nie chciałby cofnąć się o te 15 minut do tyłu nim popełnimy jedną wielką gafę? Albo poznać przodków, porozmawiać z nimi o przyszłości, o tym jak się poznali i urodzili naszego prapradziadka, albo i nie… zaraz, wróć! No właśnie… podróże w czasie mogą być niebezpieczne zarówno dla nas jak i dla losów całego wszechświata, więc cieszmy się, że póki co nie spotkaliśmy żadnego podróżnika z XXVII wieku opowiadającego jak to dinozaury z karabinami laserowymi podbiły naszą planetę. Co innego tyczy się gier, tam podróże w czasie są idealnym materiałem na grę komputerową. Szykujcie się na zwariowaną i niezapomnianą podróż z Mayhem Triple.


Mayhem Triple

Sniperdiplomat / Dustin Gunn (2013) – PC

Run and Gun

Jest kolejny, słoneczny dzionek, a ty sobie wypoczywasz w ciepłym wygodnym łóżku. Aż tu nagle błysk światła oraz BAM! Prawie każdy rozsądny człowiek spojrzałby przez okno i sprawdził czy wyjście na dwór jest aby dobrym pomysłem. Ale nasz bohater opowieści, jak na bohatera przystało, chwyta swe dwa pistolety i wyrusza przed siebie. Nie minęło parę chwil i wszystko stało się mniej więcej jasne – gigantyczne, krwiożercze króliki z przyszłości postanowiły zrobić z naszej planety plac zabaw i ktoś musi je powstrzymać… eee… że co? Króliki z przyszłości? Ah tak, zapomniałem wspomnieć że gra momentami bywa nieco zwariowana, więc jak coś to zostaliście ostrzeżeni.

MT jest dwuwymiarową szybką i dynamiczną grą akcji (co samo przez się jest chyba całkiem jasne, widzieliście kiedyś powolną grę nastawioną na szybką rozgrywkę? Nie? No w sumie ja też nie, dobra pora wracać do recenzji), w której WSADem kierujemy naszym koleżką, a myszką celujemy i strzelamy – czyli to co tygrysy lubią najbardziej. A jeszcze gdy dodamy możliwość odbijania się od ścian niczym Mario z serii „New” oraz wyczyniania wygibasów Prawym klawiszem myszy ala Max Payne otrzymujemy mieszankę wybuchową. Te kocie ruchy będą nam niezwykle potrzebne, bo głównym trzonem rozgrywki jest zarówno skakanie jak i strzelanie, z większym nastawieniem na to drugie. Ci, co nie lubią zbytnio się przemęczać przy sekcjach platformowych uspokoję, że nie jest to tytuł w którym możemy spaść w dół i zginąć. Tutaj głównie wykonując skoki wymijamy wszelakie przeszkody… no i wrogów. Skoro o adwersarzach mowa to na naszej drodze staną króliki z karabinami, króliki ze strzelbami, gigantyczne króliki, króliki stojące na czterech łapach, zmutowane króliki, królicze drony, króliki w mechach… no więc tak, chyba załapaliście o co chodzi.

Prawie jak finał Robocopa 2

Za ustrzelenie takowego delikwenta dostajemy pieniążki za które możemy kupić nowe rodzaje broni, większą ilość slotów na pukawki oraz „pojemniejszy” zasób życia (swoją drogą ciekawe jak w realnym życiu wyglądałoby zwiększanie swojego limitu HP?). Zaraz, zaraz, a co z amunicją? No więc, chodzi o to że jej nie ma, bo prawie każde tutejsze narzędzie zagłady jest prawdopodobnie zasilane powietrzem i nie wymaga amunicji! Jedynymi wyjątkami są granaty oraz bazooka, które wypadają po przeciwnikach, niezbędne do utorowania dalszej drogi, a właściwie ściany.

Warto jeszcze dodać że tutejsze granaty mają jeszcze jedne zastosowanie, a mianowicie służą one do taktycznego pozbycia się królika pochwycił niewinnego zakładnika, którego przydałoby się uwolnić. Po prostu, bierzemy zamach, rzucamy za królika, granat odbija się od ściany i rozwala uszatego. Powiecie, że nie za bardzo to realne, skoro eksplozja powinna także dopaść pojmanego człowieka, ale hej, mówimy tutaj o strzelaniu bez jakiegokolwiek przeładowywania magazynku do kosmitów z dalekiej przyszłości, więc ciężko w takiej sytuacji o realizm. Za uwolnienie takiego delikwenta w ramach podziękowania dostajemy kluczyk, który posłuży nam do odblokowania jednego z paru dostępnych umiejętności, które na coś się nam przydadzą.

Get to da choppa!

Skoro o zwariowanej strzelance mowa, to warto wspomnieć o równie zwariowanych pukawach. Obok klasycznych pistoletów, uzi, karabinu maszynowego, granatnika czy wcześniej wspomnianej broni wybuchowej będziemy mogli się zabawić linką z elektrycznym ładunkiem, wyrzutnią ręcznie kierowanych pił tarczowych, drewnianym kijem, mobilnym działkiem strzelającym wnykami lub kołkownicą działającą mniej więcej jak oryginał z Painkillera, ostro, co nie? Żeby było jeszcze ciekawiej to za zdobywane osiągnięcia także odblokowujemy nowe zabawki jak chociażby miotacz ognia.

Graficznie tytuł może i nie powala, jednak w grze dzieje się tak wiele, że raczej będziemy podziwiać kreatywność twórców, a nie marudzić na dość prostą, acz czytelną grafikę bez fajerwerków.

Nie minie tak z pół godzinki, a my docieramy do kresu naszej zwariowanej wędrówki – do króliczej bazy, wcześniej pokonując strażnika pilnującego wejścia. Potem toczymy boje z całkiem ciekawie zaprojektowanym finalnym bossem, łapiemy maszynę czasu, pojawia się błysk, lecą napisy końcowe, a nasz bohater sobie grzecznie śpi na swoim łóżku w menu głównym gry.

Mija kolejny słoneczny dzionek, a my sobie wypoczywamy w ciepłym wygodnym łóżku. Aż tu nagle błysk światła oraz BAM! Prawie każdy rozsądny człowiek spojrzałby przez okno i sprawdził czy wyjście na dwór jest aby dobrym pomysłem. Ale nasz bohater opowieści, jak na bohatera przystało chwyta swe dwa pistolety i wyrusza przed siebie. Nie minęło parę chwil i wszystko stało się mniej więcej jasne – gigantyczne, krwiożercze króliki z przyszłości postanowiły zrobić z naszej planety plac zabaw i ktoś musi je powstrzymać… chwila, moment, czy aby już o tym nie pisałem parę akapitów temu?

A no pisałem, bo prawda jest taka, że po ukończeniu gry wpadamy w pętlę czasu, co jest sprytną zagrywką ze strony twórców. Owszem plansze pozostają bez zmian, zdobyty ekwipunek zostaje z nami, ale za to dialogi ulegają zmianie, bo nasz bohater wie, co zaraz za chwilę będzie na niego czekać. Przykładowo w pierwszej pętli podchodzimy do rannego gościa, co obrywa od nadjeżdżającego samochodu znikąd i dowiadujemy się o morderczych królikach z przyszłości. W drugiej pętli bohater mówi że: „tak jasne, króliki, kosmici nas atakują i tak dalej, i tak dalej”. Za to w trzeciej pętli mówi, że znowu zapomniał ostrzec gościa przed nadjeżdżającym wozem. Natomiast w piątym podejściu odkryłem, że każdego bossa da się pokonać na dwa sposoby, a w szóstym odkryłem sekretne przejście, a w nim etap bonusowy z pewnym gadżetem, którego umiejętne użycie umożliwia obejrzenie alternatywnego zakończenia. Tak, dobrze czytacie, aż sześć (!) razy ukończyłem ten tytuł, chyba tylko Super Mario Bros 1 (oczywiście w większości w trybie speedrunowym) i Tony’ego Hawka 3 finiszowałem więcej razy z własnej, nie wymuszonej woli.

Hasta la vista, bunny!

Sami widzicie, alternatywnych sytuacji wpływających w pewnym stopniu na grę jest w miarę dużo, zważając na długość, a właściwie krótkość tej gry. Zresztą nie tylko dialogi ulegają zmianie, bo na przykład w ostatnim poziomie, będąc w drugiej pętli w jednym z pokojów zamiast iść przed siebie, trzeba skierować się w dolną sekcję, bo ta z poprzedniej rozgrywki jest niedostępna.

Normalnie bym marudził, że długość rozgrywki jest niezadowalająca, jednak szczerze powiedziawszy nie wiem czy byłbym skłonny ogrywać po raz trzeci, czy czwarty jedną i tę samą grę mając te 2-3 godziny rozgrywki za każdym podejściem. Powiecie, że taki model rozgrywki nie jest żadną nowością od kiedy wynaleziono Nową grę +. Tyle że, po pierwsze zazwyczaj w NG+ fabuła pozostaje bez zmian, za to w zamian na start zaczynamy grę jako napakowany koksu ze 100 kilogramową zawartością plecaka, a po drugie widok Nowej Gry ++ rzadko jest niespotykany, no może z wyjątkiem Rogue Legacy, który pozwala dotrzeć nawet do Nowej Gry +50. Tak dla waszego dobra zamiast wpisywania pięćdziesięciu plusów posłużyłem się numerkiem, bo komu by się chciało czytać „plus, plus, plus, plus, plus, plus, plus….”? ;)

A mówiłem kicusiowi by nie jadł tyle marchewek

I teraz na koniec dziwna kwestia: tytuł ten jest dostępny zarówno za darmo (itch.io) jak i w wersji płatnej (steam). Oczywiście ogrywałem tę pierwszą wersję, chociaż jak szukałem gameplayów ze steamowego wydania nie znalazłem jakichkolwiek różnic. No może poza możliwością ogrania fanowskich poziomów z warsztatu steam w łącznej liczbie zero. Tak więc ciężko stwierdzić czy jest to tytuł darmowy czy nie. Czyżby autor podróżował w czasie i ten z przyszłości dorobił się bogactwa, postanawiając że od teraz gra będzie za darmo, bo nie ma gdzie tej kasy schować? Kto wie. Jedno jest pewne, ta gra wciąga! Mija kolejna godzina, a ja nadal chodzę i siekam króliki.

Retrometr

Aby kontynuować naciśnij klawisz „Home”

Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC