Recenzja | Medal of Honor: Pacific Assault

Gier FPS poruszających temat drugiej wojny światowej jest cała masa. W 90% przypadków teatrem działań wojennych w tych tytułach jest Europa. Epizod walk między Amerykanami i Japończykami był na ogół pomijany. Sytuację zmienił Medal of Honor: Pacific Assault,gdzie opowieść koncentruje się właśnie na konflikcie amerykańsko – japońskim.

 

Atak na Pearl Harbor

PA rozpoczyna się standardowym dla serii MoH tutorialem w postaci obozu szkoleniowego dla kadetów. Poznajemy tam podstawy sterowania, mechanikę obsługi broni, rzucania granatami itd. Następnie czeka nas przydział do jednostki, wycieczka po bazie, która zostaje przerwana niespodziewanym atakiem Japończyków. W tym momencie rozpętuje się piekło… Jako świeżo upieczony rekrut od razu zostajemy wrzuceni na głęboką wodę – przyjdzie nam odpierać atak na Pearl Harbor. W jego trakcie przyjdzie nam m.in. przebijać się do punktu obrony, ratować załogę niszczyciela, by wreszcie zasiąść za sterami działek przeciwlotniczych i strącać atakujące, japońskie samoloty. Jak u Hitchcocka – początek gry zaczyna się od prawdziwego trzęsienia ziemi.

Kiedy opadnie już kurz bitwy i zostaną podjęte decyzje o wypowiedzeniu wojny, zostaniemy rzuceni na teren wroga, gdzie będziemy walczyć z Japończykami na gęsto zalesionych wyspach Pacyfiku. Weźmiemy udział m.in. w lądowaniu przypominającym D-Day na plaży w Normandii, oczywiście w mniejszej skali. Twórcy pozwolili nam wziąć udział w prawdziwych bitwach, które miały miejsce podczas azjatyckiego etapu drugiej wojny światowej m.in. w Walkach o Guadalcanal.

Do naszych zadań jako żołnierza armii amerykańskiej należeć będzie m.in. sabotowanie linii zaopatrzeniowych Japończyków, wysadzanie składów paliwa, zwiad, oczyszczanie pola dla czekających jednostek, szturm na pozycje wroga. W PA wiele się dzieje.

Pocztówki z frontu

Historia w grze przedstawiona jest w postaci relacji głównego bohatera, który krok po kroku opisuje w listach do rodziny wojnę widzianą jego oczami. Jego podejście zmienia się wraz z czasem spędzonym na froncie. Możemy również zauważyć zmiany w jego psychice i charakterze.

Klimat wojenny budują prawdziwe filmy z okresu wojny, załączone jako przerywniki. Można na nich zobaczyć m.in. skalę zniszczeń po ataku na Pearl Harbor, czy wystąpienie prezydenta Roosevelta przed kongresem. Oprócz tego ekrany ładowania stylizowane są na stare, zniszczone zdjęcia ukazujące żołnierzy na froncie. Całości dopełnia muzyka, która budzi skojarzenia z Szeregowcem Ryanem i Kompanią Braci. Jest i epicko i pompatycznie.

W trakcie misji będziemy częścią małego oddziału, złożonego z grupy przyjaciół, jeszcze z czasów szkolenia rekrutów. Ich celem jest wspieranie nas w trakcie realizowania założeń misji. Nie oczekujcie jednak od ich SI niczego specjalnego. Celnością lokują się trochę powyżej Imperialnego żołnierza z Gwiezdnych Wojen. Uwielbiają szarżować na wroga, by później żałośnie oczekiwać na przybycie medyka. Większość zabijania zostanie po stronie gracza, a jedynym przydatnym żołnierzem okaże się właśnie medyk. To on będzie ratował nam tyłek w momencie, gdy któryś z Japońców potraktuje nas serią z CKM-a. Medyk jest kluczowym wsparciem w drużynie. Członkom oddziału możemy wydawać proste komendy m.in. prowadzenie ognia zaporowego, utrzymywanie pozycji, czy atak.

Sztuczna inteligencja kompanów nie zachwyca. Jak natomiast wygląda sytuacja z przeciwnikami? Tutaj jest zdecydowanie lepiej. Używają osłon, chowają się w pomieszczeniach, flankują, a w ostateczności przypuszczają szarżę z bagnetami (zabójczy kiedy dobiegną). Schowani w gęstej dżungli stanowią realne wyzwanie.

W kwestii uzbrojenia Pacific Assault oferuje nam dobrze znane giwery (Thompson, CKM, Rewolwer, Springfield), jak i te mniej znane, używane przez Japończyków (Pistolet Nambu, Karabin Arisaka). Japońscy oficerowie używają również katan. Broń od poległego wroga możemy spokojnie zabrać i wykorzystać w razie problemów z amunicją.

Tytuł ukazał się w roku 2004 i tutaj pojawia się pytanie, czy zestarzał się godnie? Odpowiedź brzmi – jak najbardziej. Gra broni się całkiem dobrze po latach w kwestii grafiki – odpieranie ataku na Pearl Harbor robi wrażenie do dzisiaj. Niebo zasłane japońskimi samolotami, krwistoczerwone chmury, ogień prowadzony z dział niszczycieli. Większość misji rozgrywa się w dżungli i trzeba przyznać, że bogactwo roślinności robi spore wrażenie. Niestety ma to również swoje minusy, bo wypatrzenie w tych chaszczach Japończyka jest niemałym wyzwaniem. Dżungle różnią się między sobą w zależności od regionu Pacyfiku, w którym przyjdzie nam walczyć. Różne typy drzew, krzaków i zwierząt. Nie jest to robione na jedno kopyto. Cieszy również przywiązanie do detali np. ptaki spłoszone przemarszem oddziału żołnierzy.

MoH: Pacific Assault to bardzo dobra, choć moim zdaniem niedoceniona i trochę zapomniana gra. Przedstawia etap drugiej wojny światowej, który nie doczekał się specjalnego zainteresowania ze strony twórców gier (przynajmniej jeżeli chodzi o FPS-y). Jakiś czas temu gra była dostępna za darmo na Origin, więc jeżeli jeszcze nie mieliście okazji jej przetestować, to gorąco zachęcam żebyście to zrobili.

Retrometr

Redaktor i główny czaromiotacz. Ulubione gatunki: Wbrew pozorom nie ograniczam się tylko do RPG. Posiadane platformy: PS4, N3DS, WiiU, PC