Recenzja | Monster Hunter Tri (Wii)

Monster Hunter Tri (Wii) recenzjaTrzecia odsłona Monster Hunter jest przede wszystkim generacją konsol Nintendo. Capcom zapoczątkował współpracę z Niną, odchodząc nieco od konsolek Sony. Poza wydaną i wyłącznie w Japonii: MH Portable 3rd oraz wieloplatformową serią Frontier – Sony nie doczekała się Monstera z pełnym numerkiem w nazwie. Początkowo zakładano, że gra wyjdzie na PS3, jednak rządzący w Capcomie zmienili zdanie, chcąc zrobić Monster Huntera swoim produktem wii-ekskluzywnym. Pałeczkę zatem przejęło Nintendo. Czy wyszło to tej grze na lepsze? Przekonajcie się sami!


MONSTER HUNTER TRI

CAPCOM

Wii (2009)

cRPG / Hack & Slash / taktyczna

WÓDZ WIOSKI

Łowco, witamy w wiosce Moga! Zewsząd czuć smród złowionych ryb, mam jednak nadzieję, że nie będzie ci to zbytnio dokuczać. Nie krępuj się poprosić o ryby, gdyż u nas jest ich dostatek, a znajdziesz je w sklepie rybnym. Inne sklepy z przyziemnym zaopatrzeniem są także pełne towaru! A jeśli porządnie zgłodniejesz to i możesz porządnie się obeżreć w filiniowej kantynie. Mamy wszystko, czego ci potrzeba – dziewkę Aishę, która będzie zalewać cię nowymi zadaniami, żebyś się zbytnio nie nudził; mamy również najlepszego zbrojmistrza w okolicy, który wykuje dla ciebie każdą zbroję i broń pod warunkiem, że dostarczysz mu odpowiednich składników. W naszej małej portowej wiosce nie ma zbyt wiele miejsca, ale nie bój się – swoją kwaterę masz od nas gratis! U nas, jak nigdzie indziej, mamy kocią farmę, dzięki której możesz pozyskać ważne surowce. Nie bój żaby, nasi Felini już tego dopilnują! A jeśli potrzeba ci unikatowych skarbów, porozmawiałbym na twoim miejscu z Kapitanem Agrosy, on zna się na interesach. Potrzebujemy twojej pomocy jak nikogo innego, dlatego ja – wódz wioski, oraz mój syn będziemy informować cię na bieżąco o dalszych poczynaniach naszego zagrożenia – Morskiej Wywerny Lagiacrusa. Ach te trzęsienia ziemi… wciąż nie dają nam spokoju. Mamy nadzieję, że uda ci się zażegnać problem i to jak najszybciej!

I dzięki temu wstępowi zdołaliście sobie wyobrazić życie, jakie toczy się w wiosce Moga. Położona na archipelagu, przepięknie oddaje klimat marynistyczny. Zaś grając online, przenosimy gracza do miasta Tanzia. Ja grałem offline, dlatego znam tylko MH Tri od strony Moga. Do tego polecam sobie włączyć muzykę doskonale ilustrującą wioskę:

Pierwszoplanową nowością w Tri jest nowy typ poruszania się po mapie – od teraz nie tylko biegamy, ale również nurkujemy w wodzie, zmieniając tym samym całą mechanikę gry. Ma to zalety oraz wady. Pozytywne mogą okazać się całkiem inne wrażenia ze zwiedzania mapy. Dzięki temu nie tylko walczymy z niektórymi potworami w głębokiej wodzie, ale również poznajemy quasi prehistoryczną faunę i florę. Niestety minusem jest dość spowolniona (jak to pod wodą bywa) walka oraz poruszanie się, przez co czasem tego pływania mamy już serdecznie dosyć. Mimo wszystko jest to charakterystyczne dla tej serii i musimy się do tego przyzwyczaić. Osobiście nie zawsze chciało mi się pojedynkować z kreaturą w głębinach, mimo że uwielbiam nurkowanie i świat podwodny. Na szczęście na ratunek przychodzi specjalny skill, który powoduje rychłe poruszanie się jak ryba w wodzie. Ale zanim się go otrzyma, to trochę czasu minie.

Starcie online wyglądało epicko. Czterech na jednego to banda Łysego!

Po raz pierwszy też w serii mamy do czynienia z luźną eksploracją terenu wokół wioski. Od teraz nie musimy specjalnie wykonywać misji, aby zebrać potrzebne surowce jak to było w przypadku jedynki czy dwójki. Pewne potwory nawiedzają las Moga, przez co nie musimy specjalnie brać zlecenia by ich zabić. A czas zwiedzania lasu nie jest w żaden sposób ograniczony, dlatego nie trzeba się z niczym spieszyć. Dzięki bezpośrednim połączeniem wioski z dzikim terenem ma się wrażenie jednej wielkiej całości. Inne lokalizacje już nie posiadają tego trybu, aby się dostać w inne odległe miejsca należy wybrać odpowiednie zadanie, o ile będzie dostępne.

W części trzeciej całkowicie zrezygnowano z paru broni, nie ma już: Rogu Łowieckiego, Bliźniaczych Ostrzy, Lancopalu ani Łuku. Łuk został zastąpiony przez Bowgun, który można ciekawie modyfikować. Dodali za to totalnie nową broń – Switch Axe, będący rozkładanym toporem. Uszczuplenia wynikały z pojemności dysku na Wii, część powróciła na szczęście wraz z rozszerzeniem Ultimate.

Jak to z kolejnymi częściami tej gry bywa – otrzymujemy całkiem nowe potwory. Jednym z nich jest zdobiący okładkę groźny Lewiatan – Lagiacrus, który pozostaje flagowym potworem tej odsłony. Świeżaków jest od groma, a ze względu na podwodne porachunki niektóre otrzymały dodatkowy wachlarz ciosów działających tylko w wodzie. W pamięci pozostają jaszczury Ludroth, Jaggi, Baggi – jest co kroić na plasterki! Większe potwory to istny majstersztyk: Barroth, Barioth, Uroktor nadal są zapożyczane do kolejnych części MH, co świadczy o ich dobrej mechanice i fajowskim wyglądzie. Oczywiście nie mogło zabraknąć stworów z poprzednich części. Powraca między innymi: Rathalos, Rathian, Diablos, Kelbi, Aptonoth, Popo. Nie ma ich zbyt wiele, jednak fani i tak będą zadowoleni. W tej części poprawili nieco sprawność starych bestii, a nawet otrzymały dodatkowe ataki. I to mi się podoba w Monsterach – co kolejną odsłonę mamy nowe potwory oraz stare, przez co generacje mieszają się ze sobą, tworząc swoisty ekosystem zbliżony do serii Pokémon.

Fanatyk Wii zapewne ucieszył się z faktu, że otrzymał nowe sterowanie wii remote z nunchakiem. Dzięki temu nie trzeba było posiadać klasyczny kontroler do ogrywania MH Tri. Osobiście nie polecam tego typu sterowania, gdyż za bardzo odbiega od tradycji Hunterów. Preferowanym sterowaniem jest klasyczny kontroler dla Wii (obojętnie, czy wersja Pro czy edycja zwykła). Przez klasyka możemy znów cieszyć sterowaniem jak z pierwszej części Łowcy Potworów.

Co to za Monster bez grillowania? Poniżej siedzi nasz giermek Cha-Cha czekający na kąsek

I to nie koniec nowości – twórcy pomyśleli o towarzyszu, pełniącym rolę giermka dla pojedynczego gracza. Jest nim pewien młody Shakalaka o imieniu Cha-Cha. Mały zielony stworek w masce pomaga w różny sposób, dzięki czemu łowca nie czuję się już taki samotny na polu walki. Naszemu Cha-Cha można zmieniać maski, które zmieniają jego właściwości. Szczególnie najlepsza jest ostatnia, ale tego nie zdradzę, nie chce psuć zabawy. Wprowadzenie kompana w trybie single była jedną z pierwszych prób ułatwienia gier Monster Hunter.

Niektóre lokacje są tak ciemne, że bez pochodni ani rusz

Tym razem zabawa multi nie została ograniczona tylko do trybu online. Na szczęście ktoś pomyślał o zagraniu w tego świetnego szpila na kanapie. Da się to zrobić dzięki osobnemu trybowi arena. Zasady są proste: mamy splitscreen, okrojoną mapkę z wielką areną oraz jednego dużego gada. Dwie osoby w co-opie próbują go zabić wspólnymi siłami. I tu przydaje się wiilot z gruszką na wypadek, jak nie ma się drugiego klasycznego pada. Dobrze, że chociaż w ten sposób można pokazać znajomym jak to jest wcielić się w łowce potworów.

I teraz to sobie traf pod mętną wodą takiego dziada

Oprawa graficzna trójki jest znacznie lepsza w porównaniu do jedynki i dwójki – mamy siódmą generację konsol i to od razu widać. Scenerie wyglądają wręcz bajecznie z zachowaniem prehistorycznego klimatu. Zrezygnowano z pór sezonowych (suchych i wilgotnych) zaproponowanych w poprzedniej części, zostawili za to cykl dnia i nocy. Efekty pirotechniczne, błyskowe również trzymają poziom. Podwodne części mapy wyszły moim zdaniem nadzwyczaj dobrze. Momentami nawet zastanawiałem się, czy ja na pewno jestem zwykłym łowcą, czy też nie pomyliłem gier i nie wsadziłem płytki z Endless Ocean na Wii? O czym tylko dobrze świadczy.

Do dźwięku również nie mogę się przyczepić. Odgłosy, ryki nowych jak i starych potworów są dla mnie bez zarzutu. To samo mogę napisać o efektach broni. Tło dźwiękowe spisuje się dobrze, ale jeszcze lepsza jest muzyka. Moim zdaniem jest to jeden z najlepszych soundtracków Monster Hunter wydanych do tej pory. Portową muzyczkę już przedstawiłem na początku recenzji, teraz wrzucę klasyczny motyw przewodni. Kompozytorzy: Yuko Komiyama, Tadayoshi Makino, Reo Uratani postarali się o świetnie brzmiący, epicki OST:

KRONIKI ŁOWCY KSH

Pamiętam jak pewnego razu nie mogłem znieść faktu, że nie jestem w posiadaniu nagolenników z lewiatana Lagiacrusa. Ubijałem już gada dziesiątki razy i z żadnego nie udało mi się wydobyć tego rzadkiego płatu, a nagolenniki były jedynym brakującym elementem do mojego zestawu zbroi. Pewnej nocy udałem się na łowy, biorąc wcześniej zadanie od Aishy. Kiedy przybyłem nad samo morze postanowiłem się tam zanurzyć. Szukając w głębinach wód kryjówki lewiatana, wyciągnąłem swoją długą klingę w pogotowiu. W przeciągu paru chwil z lekko mętnawej wody zaświeciły się ślepia tej ogromnej bestii. Pojedynek rozpoczął się. Używałem wszystkiego co mam pod ręką: bomby soniczne, bomby błyskowe, małe i duże bomby z prochem oraz rozstawiłem pułapki. Gadzina wciąż broniła się twardo, wpadając w coraz to większą furię. Skończywszy ze zmęczenia – Lagiacrus popłynął w stronę morskiej jaskini ku ucieczce. Dopłynąłem do niego, gdzie kontynuowałem swoje polowanie. Udało mi się go nawet sprowokować, aby ten wylazł na powierzchnię lodowatej jaskini. Podczas walki stało się coś nieoczekiwanego. Gdy pozbawiłem gada jego ogona – nie mogąc się powstrzymać – zacząłem rychłe jego rozpłatywanie. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałem rarytasowy płat Lagiacrusa. “Coooooooooooooo?!” rzekłem zdumiony, po czym zrobiłem chyży unik, gdyż lewiatan omal nie rozłupał mojej czaszki swymi wielkimi kłami.

Nie bądź taki z przodu, bo ci z tyłu zabraknie. I co? Zabrakło!

 

Wyglądało to mniej więcej tak samo jak opisywałem. Zapamiętałem tę akcję bardzo dokładnie, ponieważ Lagiacrus Plate był bardzo trudnym przedmiotem do zdobycia. Z ogona lewiatana było zaledwie 4% prawdopodobieństwa na pozyskanie tego płatu. Moje zdziwienie więc było w pełni uzasadnione. Warto skolekcjonować całą zbroję z jednego typu potwora, aby mieć 100% zgodności. W trójce opancerzenia mają dodatkowe umiejętności, co czyni każdy set z osobna indywidualny. Na przykład po skompletowaniu całej zbroi z jaszczury Ludrotha, uzyskujemy więcej punktów do skillu: Marathon Runner, który spowalnia zużywania paska wytrzymałości podczas biegu. Wystarczy, że nie mamy chociaż jednego elementu pancerza – umiejętność zostaje nieważna.

Podsumowanie

Jeśli bym miał wskazać pięć gier dla których kupiłem konsolę Wii, bez wątpienia wlepiłbym tam Monster Hunter Tri. Nie zawahałbym się ani na moment. Gra nie dość, że spełniła moje oczekiwania, to jeszcze sprawiła, że przesiedziałem nad nią szmat czasu zanim dobrnąłem do ostatnich questów. Sama spędzona ilość godzin w starych Monsterach jest z reguły źle pokazana, ponieważ nikt tak naprawdę nie zliczy ile razy zresetowałem konsolę, żeby nie tracić cennych przedmiotów użytkowych. A nieraz zdarzało mi się walczyć z pół godziny czy więcej, po czym wciskałem przycisk RESET. Niektórych frustruje ten poziom trudności – mnie budował i sprawiał, że chciałem grać więcej i więcej. Podstawową mechanikę gry opisałem w swojej poprzedniej recenzji Monster Hunter na Ps2. Od razu widać jak bardzo ważny był fundament pierwszej części, a żeby stworzyć następną tak dobrą grę. Jest to jedna z gier na Nintendo Wii, która broni się i udowadnia, że nie musiała powstawać na Ps3 czy Xboxa 360 żeby dobrze wyglądać. A oceny szpila na serwisach metacritic i wielu innych pokazują jednoznacznie i jasno – Monster Hunter Tri jest jedną z najlepszych pozycji RPG na Wii i basta. Retrometr bije zielenią i to z wykrzyknikiem!

Retrometr


Ciekawostki

  1. Dwójeczka Monster Hunter (pod nazwą MH:DOS) ominęła amerykańskie oraz europejskie konsole stacjonarne, pozostając na stałe w Japonii. Jeśli chciałeś zagrać w dwójkę w tamtym czasie, musiałeś być właścicielem przenośnego handhelda PSP. Wyszły na niego dwa tytuły: Monster Hunter: Freedom 2 oraz jego rozszerzona edycja Monster Hunter: Freedom 2 Unite. Jeśli nie urodziłeś się w Japonii a koniecznie chcesz ograć dwójkę na PS2 potrzebny będzie patch engliszujący najważniejsze aspekty gry.
  2. Monster Hunter Tri Ultimate wyszedł na konsolę WiiU oraz zmieścił się do miniaturowego świata w 3DS, jest to ogromne rozszerzenie części o nowe/stare zawartości. Wróciło więcej starych potworów, między innymi mój faworyt Plesioth (tak bardzo brakowało mi cię na Wii ♥). Powróciły również stare bronie, nowsze bestie otrzymały inne odmiany gatunkowe. Jest to gra na mojej liście, obojętnie czy będę przechodził ją na WiiU czy 3DSie. Moim zdaniem od podstawowej wersji powinna być lepsza o połowę co najmniej!
  3. Capcom sprzedał 1,9 mln MH Tri na całym świecie, co nie było złym wynikiem jak na exclusive Wii. Gdyby zsumować wszystkie trójki (Tri + Tri Ultimate + Portable 3rd) wyszłoby 9,4 mln.
  4. Gra ta otrzymała box – edycję limitowaną z Classic Controlerem Pro w czarnej kolorystyce oraz figurką majestatycznego Lagiacrusa.
Screenshoty zapożyczone są z mobygames.com oraz monsterhunter.fandom.com
Sentymentalny pasjonat oldshoolowych gier i meloman. Oprócz grania z feelingiem lubi oddawać się licznym pasjom. Ulubione gatunki: beat ’em up, arcade, survival horror, slashery, platformówki, bijatyki, RPG, turowe, FPSy, co-opy. Przede wszystkim stare miodne gry. Posiadane platformy: Sega Megadrive 16 bit, Ps2 Slim, PS4, PC, GCN, Nintendo Wii: emulatory i homebrew, Nintendo Switch oraz ulubione MAME. Pożycza też konsole od znajomych :-)