Recenzja | QIX (Atari XL/XE, A5200, Arcade)

Sikor powraca z recenzją kolejnego szpila, w którym punkt rysuje kreski i zamalowuje kwadraty! I wcale nie zalewam, gdyż właśnie tak prezentuje się w akcji dawny hit od Taito! I jak tu go nie kochać? Mówię o Sikorze…

TRZY GROSZE BORSUKA

Zanim oddam głos gospodarzowi tego przedpotopowego mini cyklu, napomknę wam swoją historię spotkania z QIXem, bo właśnie o nim dzisiaj będzie mowa. Nie zna ktoś tego tytułu? Jak napisałem na starcie – sterujemy w nim punktem (mazak) i odgradzamy na planszy jak największą część powierzchni za pomocą kreski (rysujemy), zaś gdy nasza linia stworzy zamknięty obszar, zostaje on wypełniony kolorem. Picasso byłby dumny! Naszym celem jest zajęcie (pokolorowanie) jak największego obszaru i wtedy przechodzimy do kolejnego etapu. Życie uprzykrzają nam najróżniejsze przeszkadzajki: latające po wolnym polu dziwne fale (radioaktywne?) oraz ogniki, które podążają za nami po nakreślonych przez nas drogach. Fala jest dla nas zabójcza nawet jeżeli dotknie linii, którą aktualnie rysujemy, zaś ogniki muszą dorwać nasz mazak bezpośrednio. Aha, zapomniałbym – mamy dwie prędkości rysowania – zwykłą (niebieski kolor) i powolną (chyba pomarańczowy). Obszary zamalowane tą drugą barwą są podwójnie punktowane. Opis ten zapewne dla młodszych czytelników brzmi jak retro wzorzec gry z kalkulatorów, ale uwierzcie mi QIX jest wam zapewne bardzo dobrze znany, zerknijcie zresztą na screeny. Doczekał się on masy naśladownictw, wręcz stworzył nowy gatunek gier oraz był wielce popularny. Poważnie, gra o rysowaniu kresek potrafiła mocno wciągnąć! Więc wciągnijmy tę krechę razem z Sikorem!

Mój pierwszy kontakt z QIXem nastąpił na takowym automacie.

Chwila, chwilunia! Miałem wam przecież napomknąć o moim pierwszym spotkaniu z tym tytułem, no nie? Otóż miało to miejsce w Salonie Gier, gdyż taki jest rodowód tego dziwoląga. Patrzyłem jak grają inni gracze i nigdy nie miałem odwagi samemu spróbować (wydawał mi się fest trudnym szpilem), zresztą w czasach kiedy go napotkałem był już reliktem przeszłości i wszyscy woleli zagrywać się w atrakcyjniejsze graficznie gry. Jednak pewnego dnia mój ulubiony salon był mocno zatłoczony i wszystkie inne automaty pozajmowane. Staliśmy z kumplem Michałem i gapiliśmy się na QIXa niczym cielęta w malowane wrota, nie wiedząc za bardzo o co w nim chodzi. – Borsuk, o co tu kaman? – Widziałem, trochę jak grali inni, pokażę ci! – przykozaczyłem troszku i wrzuciłem monetę. – Musisz zamalować jak największą cześć planszy, o na przykład tak! – powiedziałem i wychyliłem wolant sterowniczy przed siebie na maksa! Akurat trafił się idealny układ przeszkód i pięknie przeciąłem nieboskłon gry! Kurdelebele, jedną linią przelazłem pierwszą planszę! Fart jak juch, ale gdzieś z tyłu usłyszałem – Patrzcie jaki fachura… A Michał popatrzył na mnie z uznaniem w oczach…

Wersja automatowa QIXa miała bardziej pionowy ekran od konwersji.

Wersje na Atari XL/XE bardzo miło wspominam, ale niestety  nie dało się od niej odciągnąć mojej mamuśki Krystyny, która katowała ten tytuł nieustannie i była cholernie, cholernie dobra. Ja po pewnym czasie nawet nie siadałem do QIXa, gdyż jej wyniki były dla mnie nie do pobicia… Później po latach zagrywałem się w jakąś fajową adaptację tej gry, gdzie w zamalowanych obszarach pojawiały się akty gołych babek! Ależ to było fajne… Z dzisiejszej perspektywy oceniałbym ten tytuł na żółte światło w retrometrze (ocena dobra dla wersji z automatów oraz atarowskiej), gdyż był to tytuł bardzo pomysłowy i naprawdę fajny, jednakże zawsze stanowił tylko wypełniacz pomiędzy poważniejszymi, lepszymi grami. Z drugiej strony – moja rodzicielka Krystyna pewnikiem dałaby medal…

Retrometr


QIX

ATARI (1982) / ORYGINAŁ: TAITO (1981)

ZRĘCZNOŚCIOWA

RECENZJA DOTYCZY: ATARI XL/XE

TAKŻE: AUTOMATY ARCADE / COMMODORE 64 / ATARI 5200 / NES / AMIGA / PC-DOS i inne

Okładka edycji na 8-Bitowe Atari.

„O Wielki Elektronie! Jakżeś uprzykrzył mój żywot! Twe ładunki elektryczne niszczą me siły, twe elektrony gonią mnie nieustannie, nie mam chwili wytchnienia! Ale nie poddam się, nie dam się zwyciężyć! Wiedz, że twa moc jest niczym wobec masy wszechświata! Pokażę ci, że na nic twój trud! Mój teren, moje warunki! I nie pomoże ci bezpiecznik założony na moje połączenia, wnet odzyskam moją płytę, me włości… Pozostanę nieugięty!”

Z pamiętnika Małego Elektryka, tom I

W roku 1981 TAITO stworzyło nową, pomysłową grę Arcade. Miała ona prostą nazwę QIX i proste zasady. Cytując za pewnym źródłem*: gracz kontroluje pisak, który porusza się po zewnętrznych ścianach prostokąta w czterech kierunkach, przyciśnięcie jednego z przycisków kierunkowych powoduje rysowanie linii, jeżeli gracz narysuje zamkniętą figurę to przejmuje on część pola gry. Gracz przechodzi na następny poziom jeżeli uda mu się przejąć 75 procent całego pola gry, procent posiadanego pola jest wyświetlany przez całą grę na górze ekranu. Gracz traci życie, gdy dotknie niedokończonej linii lub przeciwnika, dodatkowo jeżeli przeciwnik zetknie się z rysowaną właśnie linią to ta zaczyna stopniowo się palić, jeżeli płomienie dotrą do gracza, zanim ukończy on rysowania to traci życie. Gracz nie posiada żadnej broni, którą można zniszczyć przeciwnika, jedynym sposobem na ich unikanie jest odpowiednie manewrowanie pisakiem. Po ukończeniu dwóch rund, zwiększa się poziom trudności, wrogów jest więcej i są oni szybsi.

Wiecie, lepiej bym tego własnymi słowami nie przedstawił, chociaż teraz widzę, że Borsuk próbował w swoich wspominkach. Wróćmy do QIXa. Gra bardzo szybko zdobyła sobie zwolenników i jeszcze szybciej spadła z listy znakomitych gier, co było tłumaczone tym, że ludzie nie rozumieją jej idei… No cóż, po takim opisie jaki serwuje nam Taito trudno się temu dziwić, choć gra dla mnie jest znakomita i do dziś można czuć przy niej dreszczyk emocji… O oryginale tego tytułu wydanym na automaty arcade wspominał także Borsuk, ja dodam, że jeżeli ktoś chce się dowiedzieć o nim więcej to zapraszam do International Arcade Museum.

Porównanie wszystkich wersji gry QIX. Źródło: Gaming History Source.

Jak dobry był to tytuł niech świadczy ilość jego konwersji na inne platformy. Polecam obejrzeć porównanie innych wersji zwarte w filmiku powyżej, który załączam jeżeli ktoś byłby chętny nadrobić zaległości z prehistorii gier video. Polecam przyjrzeć się instrukcji wyświetlanej na monitorze oryginalnej wersji – mówi ona właściwie wszystko o rozgrywce. Nie grałem w inne oficjalne wersje oprócz: Arcade, Atari i PC-DOS, ale z filmiku zaskoczyła mnie (na duży minus) wersja na Commodore 64 oraz na bardzo duży plus wersja na Sharp 68000, gdzie podczas gry odsłania się ładny mangowy obrazek w tle, początkowo czarno-biały (a raczej w skali szarości), aby po uzyskaniu odpowiedniej wielkości zobaczyć go w kolorze… Jako ciekawostkę wskażę wam fakt, że za wersję najbliższą oryginałowi uznano wersję na… Atari 5200, która powstała już rok później niż automatowy oryginał.

Konwersja QIXa na Atari 5200.

W tym samym roku powstała też konwersja na Atari XL/XE (którą opisuję), choć niektóre źródła mówią, że rok później (premiera była pod koniec 1982 roku, więc być może w niektórych krajach się opóźniła). Osobiście nie podobają mi się udziwnienia grafiki w zakrywanym obszarze w innych wersjach, ale być może dlatego, że mam nieco alternatywną historię do gry, którą pokrótce poznaliście już powyżej. Czy jest lepsza niż oryginalna historyjka od Taito (lub jej tłumaczenia – w sumie trzeba by się przypatrzeć wersji Japońskiej i ją dokładnie przetłumaczyć, często wersje amerykańskie były uproszczone w opisach, być może tak jest i tutaj). Dodam jeszcze, że gra doczekała się wielu kontynuacji i przeróbek pod różnymi tytułami, także na Małe Atari. Przejdźmy do opisu gry. Po instrukcję  i obszerniejsze informacje jak zwykle odsyłam na Atarimanię, zaś tutaj przytoczę własną.

Jestem samotnym elektronem (marker – wg instrukcji) przemierzającym płytę elektroniczną. Niestety, mój żywot został zakłócony. Nad płytą krążą wyładowania elektryczne (Qix), które burzą jej zachowanie. Tylko wyznaczenie wielkiego pola masowego może przywrócić jej prawidłowe działanie. Muszę się tylko wystrzegać tych wyładowań… Idąc po krawędzi płyty (wyznaczona ścieżka) muszę wyznaczyć nowe połączenia (stix), w których zawrę masę. Mogę się poruszać tylko po liniach prostych, robiąc zakręty pod kątem 90 stopni. Lecz co to? Gonią mnie dwa ładunki (sparx)?! Nie mogą mnie dopaść! Wyznaczam nową ścieżkę, chwilę odpocznę… A niech to, bezpiecznik (fuse) mnie wstrzymuje! Muszę uciekać! Uff, 75% płyty zajęte! Wygrałem… Lecz co to? Znowu… Więcej wrogich ładunków, dwa wyładowania jednocześnie… Zgroza! Muszę podołać…

Z pamiętnika Małego Elektryka, tom II

Generał Sikor objaśnia przed misją! 

Na ekranie powyżej zawarłem nasze pole gry. Mamy na nim zawarte takie informacje jak (od góry): ilość zdobytych punktów przez graczy, najlepszy wynik, stopień pokrycia terenu, jaki stopień pokrycia jest wymagany (na początku 75%), liczba naszych elektronów oraz ustawiony maksymalny czas na połączenie ścieżek, poniżej właściwe pole gry (prostokątna ramka) oraz informacje o wydaniu. Całość została zamknięta w 8-mio kilobajtowym kartridżu (obecnie są dostępne wersje plikowe i na dyskietkach).

Naszym zadaniem jest pokrycie odpowiedniego obszaru naszym polem (niby zamalowanie), które zawsze pojawia się w tej części, gdzie nie ma krążącego wyładowania, bądź wyładowań (zobrazowanych przez fale). Poruszamy się za pomocą joysticka (drugi gracz drugim joystickiem, gramy na przemian), przy czym wciśnięcie fire przed prowadzeniem ścieżki i trzymanie go spowalnia nas, dając w zamian podwójną ilość punktów (pomarańczowe pola zamiast niebieskich, ale musimy całą ścieżkę narysować wolno). Od trzeciego poziomu towarzyszą nam dwa wyładowania (tytułowe qixy), przy czym możemy je rozdzielić, wtedy liczba zdobytych punktów (od tej chwili aż do śmierci) się podwaja, a planszę zaczynamy od początku… Rośnie też ilość ładunków goniących nas po ścieżkach – maksymalnie może być ich osiem… Powiem szczerze, że robi się wtedy gorąco!

Tak wygląda nasze pole gry na Atari XL/XE

Do kolejnego etapu przechodzimy wtedy, gdy uzyskamy stopień pokrycia terenu (próg procentowy -threshold) równy bądź większy niż wymagany. Za każdy procent powyżej niego otrzymujemy punkty pomnożone przez tysiąc (ich ilość jest zależna od ilości rozdzielonych qix-ów). Z każdym etapem rozgrywka staje się szybsza, przez co daje nam więcej adrenaliny. W razie potrzeby możemy wcisnąć spację i chwilę odpocząć (chyba zrobili to dla Borsuka, aby mógł wyjść na papierosa). Dobrze, ale czy możemy coś ustawić na początku? A jakże, klawiszologia jest taka:

STEROWANIE

OPTION – zmiana maksymalnego czasu połączenia ścieżek (standardowo 40 jednostek, zmiana co 10 w zakresie 10-90, czas w grze symbolizowany jest linią czerwoną (w wersji NTSC, a w PALu jakby różową)

START – rozpoczęcie gry

SELECT – wybór ilości graczy (drugi gracz gra joystickiem numer dwa)

RESET – powrót na ekran główny

Co mogę napisać w podsumowaniu? Ano, kilka rzeczy. Osobiście, mimo prostoty zasad gra mi się niezmiennie od lat znakomicie. Wbrew obiegowej opinii niektórych, że wersja na Atari 5200 jest lepsza – wyczuwa się wyższą rozdzielczość w wersji na komputer (wydaje mi się, że w wersji na A5200 jest tryb 7-my grafiki, a w wersji na Atari tryb 15-ty, dający dwa razy większą rozdzielczość pionową), co daje lepsze odczucia z grania. I jeszcze ciekawostka na koniec. Pamiętam, że miałem na dyskietce kiedyś wersję QIXa nieco różniącą się od tej, którą można znaleźć w sieci (ciut inny układ graficzny, zbliżony do 5200, ale z rozdzielczością jak w komputerach). Może kiedyś ją namierzę (lub może ktoś ma i się ze mną nią podzieli?). Moja ocena? Pewnie się „zarząd” doczepi, ale dałbym nawet medal, jednak biorąc pod uwagę fakt, że Borsuk mógłby zejść na zawał i nie miałby kto recenzować atarowskich gier w polskich internetach – daję zielone światło w retrometrze. Mimo, a może raczej dzięki prostocie wykonania i zasad – gra mocno wciąga! No i jest pomysłowa, a kiedyś naprawdę była nowatorska. Polecam.

QIX (ATARI XL/XE, A5200, AUTOMATY ARCADE)

Retrometr

Autor: Paweł „Sikor” Sikorski


PS1. Screeny i grafiki pochodzą przede wszystkim z: International Arcade MuseumMobyGames, Atarimanii oraz zostały przygotowane przez autora.

* – to źródło to znana i lubiana (hehehe) Wikipedia.

Sikor to atarowiec z krwi i kości. Miłośnik wszelakiego sprzętu Atari, filmów z Japońskim Godzillą oraz starego SF. Zasadniczo w opisach opiera się wyłącznie o sprzęt Atari, choć czasem nie pogardzi czym innym. Działa głównie na 8-bit, ale konsole nie są mu obce... lubi czasem popykać na maszynach Arcade, ale gry na PC go nie pociągają...