Recenzja + Solucja | Another Stupid Game (Atari XL/XE)

Another Stupid Game AtariWitam serdecznie wszystkich czytelników w kolejnej mojej skromnej recenzji, której tematem jest cholernie hardocrowa i trudna pozycja (nie, nie 69), czyli Another Stupid Game (ASG) autorstwa Pawła ‘Sikora’ Sikorskiego, a muzyka do gry skomponował niezawodny Miker. Gra powstała na zlocie Fortification w 2013 roku i od tamtej pory się z nią jeszcze nie spotkałem, lecz znany nam Borsuk z owego tu też portalu i również kanału Gramy na Gazie, napomknął parokrotnie na różnych filmach o tym tytule. To mnie zaintrygowało, ‘połknąłem’ przysłowiowy haczyk i musiałem sprawdzić co to jest za berbelucha! Dodam jeszcze że Borsuk rzucił challenge taki, iż jeżeli ktoś przejdzie ASG i to udokumentuje, wygra książkę ‘Oni migają tymi kolorami w sposób profesjonalny’ autorstwa Tomasza Cieślewicza i Piotra Mareckiego. No nic, pomyślałem że co to za gra, że jej się nie da przejść? No i w wolnej chwili odpaliłem swoje Atari 800XL i znalazłem plik z ASG, najechałem na niego kursorem i przycisnąłem ‘Return’…


MY NAME IS KLOSS, HANS KLOSS!

W chwili gdy klawisz został naciśnięty natychmiast zostałem wciągnięty przez czasochłonny tunel do mojego monitora, nie wiedziałem co się dzieje, wokół mojej osoby pojawiło się tysiące jaskrawych kolorów, a ja lecę przez rurę (kurde ja przeca nie jestem Super Mario!), a w tle dźwięk wgrywanego buczenia z SIO2SD, co się dzieje? Nie wiem gdzie się znajduję! Nagle grawitacja znikła, buczenie też, ‘pływam’ w powietrzu na czarnym telewizorze, czuję się jak Neil Armstrong, który postawił pierwszy krok na księżycu, mogę oddychać…Zacząłem opadać w dół, powoli wokół mnie zaczął rysować się las, taki rozpikselizowany… Spokojnie ląduje na dwie nogi na łące pełnej kwiatów, sarenka jakaś sobie spokojnie trawę skubała, ale gdy tylko  mnie zobaczyła to się spłoszyła… Jest piękna pogoda, słońce razi po oczach, klara jebie fest! Czuję się świetnie, czuje się jak w raju, normalnie Eden, coś pięknego, zero zmartwień, zapach kwiatów i świeżego powietrza wypełnia moje płuca…

ANOTHER STUPID GAME

PAWEŁ “SIKOR” SIKORSKI / MICHAŁ “MIKER” SZPILOWSKI (2013)

ZRĘCZNOŚCIOWA

ATARI XL/XE

Ekran tytułowy gry.

Jednak, te odczucia nie trwają długo, po raz kolejny przeszła mi przez mój mózg myśl, że nie wiedziałem co do cholery się tutaj wyprawia?! Nagle wszystko wokół mnie zaczęło przybierać czarno białą barwę, trawa zaczęła znikać i zamieniać się w białe kamienie, pająki zaczęły opuszczać się na pajęczynach, ptaki stały się bezbarwne i zaczęły latać lotem trygonometrycznym, jakiś mały czołg, pocisk i gwiazda zaczęły szaleć po dawnej łące, a na dodatek widziałem wszędzie piksele wielkości kafli! Przetarłem szybko oczy i nagle przed moimi oczyma ukazała się gigantyczna, zielona postać! Myślę sobie, ‘kurde to musi być strażnik lasu’… zacząłem się uważnie przyglądać temu nad wyraz wyrośniętemu bydlakowi i … – zaraz zaraz, ja Ciebie skądś znam! Tak! Kurde! Sam Hans Kloss stoi przed moimi oczyma! Nie umiem w to uwierzyć! Bez zastanowienia, postanowiłem go zapytać: – Hey! Gdzie ja jestem? W grze? Co się dzieje komandosie Hansie Klossie?… Niestety, zero reakcji od ‘Guliwera’. Jego milczenie zaczęło mnie przerażać i pierwsza kropla potu pojawiła się na moim czole. Sytuacja nie wyglądała na optymistyczną, przez tę ciszę miałem tysiące myśli na sekundę, powoli zrobiłem pierwszy krok w tył, potem drugi… Nie czułem się bezpiecznie, obróciłem się na pięcie i zacząłem biec. Nagle Kloss gigant skoczył… No i tak leciał i leciał, i leciał, i leciał… aż się zatrzymał w momencie kiedy był nade mną. W końcu wylądował, po w ciul długim czasie, żeby doprecyzować. Pomyślałem, kurde jak na takie bydle to strasznie wolny jest! Dam radę uciec! Widzę znak ‘EXIT’ na samym końcu kamienistej drogi. I nagle, Zielony Hans przemówił do mnie! – Proszę pomóż mi bo jestem uwięziony w tym koszmarze przez Władcę Sikora i jedyną opcją ratunku dla mnie jest ukończenie tej gry!

– Ni chuja Bruner! Nie podołasz operacji ASG! – Co ja nie dam rady? Potrzymaj mi cygaro Kloss…

Byłem zszokowany, zamarłem, byłem strasznie zmieszany i przerażony całą ta sytuacją! – Co to się do jasnej cholery dzieje! Gdzie ja jestem! Olbrzym przykucnął przy mnie, bardzo blisko, miał pikselowy uśmiech na twarzy, patrzeliśmy na siebie przez parę sekund i w tym momencie powiedział: – Liczę na Ciebie, jesteś moją jedyną nadzieją, podążaj za znakiem EXIT! I w momencie gdy wymówił ostatnie słowo, uderzył mnie z liścia w twarz, co mnie znokautowało na parę sekund! Ocknąłem się, otworzyłem oczy, i z powrotem znalazłem się u siebie w domu, w moim kąciku retro, przed moim Atari 800XL. Złapałem się za twarz i obmacywałem swoje policzki w poszukiwaniu jakiejś rany, czy też siniaka, nic z tego, nawet bólu nie czułem… Popatrzałem na ekran i nie mogłem w to uwierzyć, wszystko czego przed chwilą doświadczyłem jest na ekranie mojego monitora! Złapałem za mój joy, przymrużyłem oczy, zrobiłem minę jak John Rambo w Pierwszej Krwi i powiedziałem do siebie: – Nie zawiodę Cie komandosie Hansie Klossie! Nacisnąłem przycisk ‘fire’ i ‘odpaliłem’ grę.

Zasady gry są proste, ruszamy wajchą joya w prawo i lewo, no i aby skoczyć to na skos, ‘fire’ tu jest nie potrzebny, no chyba że do rozpoczęcia rozgrywki, ale można również użyć ‘Startu’. Cała grafika jest w biało czarnej kolorystyce za wyjątkiem głównego bohatera, który jest koloru zielonego! Oczywiście jak przystało na grę na Atari, zielony ludek musi być i basta! UWAGA: mamy tylko jedno życie, a nasz bohaterski Hans Kloss nie posiada żadnego paska energii. Jedno dotknięcie przeciwnika = GAME OVER!


SOLUCJA I WRAŻENIA Z PRZECHODZENIA

PLANSZA 1

Moment skoku w etapie nr 1.

Tu się rozeznałem z filozofią i dynamiką gry, bo tak naprawdę nie wiedziałem o co w niej chodzi. Zasady są proste, wystarczy przejść na drugi koniec ekranu (gdzie widoczny jest napis EXIT), w międzyczasie musimy omijać przeciwników. W tej planszy mamy tylko trzy przeszkadzajki, pająk, ptak i czołg, niby mało a jednak skuć jest łatwo, bo nawet najmniejszy kontakt z którymkolwiek wrogiem powoduje utratę życia i ‘zabawa’ zaczyna się od początku. Również zauważyłem, że nasz bohater porusza się anemicznie w porównaniu z przeciwnikami. No nic, trzeba będzie sobie jakoś poradzić! Od razu otworzyłem sobie mój ‘games notebook’ i zacząłem notować rozwiązania każdej planszy, aby nie zapomnieć w przyszłości. Jak już wspomniałem – ta wstępna plansza nie należy do trudnych i przeszedłem ją praktycznie od strzału! Warto jednak uświadomić przyszłym graczom, że jak na samym końcu ekranu (pod znakiem EXIT) nie podskoczymy to ‘ni stąd ni zowąd’ wyskakuje pocisk (kolejna przeszkadzajka) i nas zabija, wiadomix – wracamy do początku gry. Dlatego, gdy jesteśmy za pająkiem to najłatwiej jest zacząć skakać, aby nie zapomnieć…

Rozwiązanie planszy: trzy kroki do przodu, czekamy aż ptak poleci nam nad głową, później skok ponad czołg, następnie albo idziemy do końca i skok, albo skaczemy do końca etapu. UWAGA: Nawet napis ‘EXIT’ zabija!

PLANSZA 2

Moment skoku w etapie nr 2.

Ten level nie jest za bardzo skomplikowany, mimo dwóch pająków, ptaka, gwiazdy i pocisku, jednak poprzeczka trudności zwiększa się tu diametralnie. Mimo to, rozgrywka nie sprawiła mi większych trudności i dla mnie ta plansza ‘zarzuca sieci na gracza’, tzn. wciąga go do dalszej rozgrywki, gdyż robi się bardzo interesująco. W tym etapie uświadomiłem sobie, iż ta gra jest tak skonstruowana aby gracz ginął jak najwięcej. Największym bólem tego wszystkiego jest fakt, że jak się skułem – to od razu wracałem na pozycje startową, czyli do planszy nr 1.

Rozwiązanie planszy: czekamy aż  pocisk będzie leciał trzeci raz i poleci poza pająki (będzie po lewej stronie), wtedy skok w momencie jak ptak odbija się od pocisku, następnie trzy kroki i kolejny skok, i trzy kroki w prawo (albo dwa i skok jak kto woli).

PLANSZA 3

Moment skoku w etapie nr 3. Gdzie Kloss? Chyba poza ekranem po lewej.

Witamy w małym koszmarze, gdyż tu już zaczął się hardkor i po paru godzinach prób – postanowiłem przełożyć granie w Another Stupid Game na kolejny dzień. W tej planszy mamy dwa pająki, gwiazdę, dwa pociski i ptaka. Warto podkreślić że tutaj pociski mają różne prędkości lotu, no i gwiazda idzie w odwrotną stronę… Och kurde tu to się dzieje! Z drugiego biegu wskoczyliśmy od razu na piąty! Muszę złapać oddech i uspokoić nerwy… Dzień drugi, wróciłem po pracy i na spokojnie wieczorkiem postanowiłem odpalić sobie ASG, aby ponownie zakosztować smak porażki w trzecim levelu. I się nie pomyliłem! Po około dwóch godzinach grania i rozważania rożnych możliwości i wariantów – klęska, za klęską! Zauważyłem, że z poziomu na poziom podchodziłem to tematu bardziej matematycznie i logicznie – bo wiadomo Hans porusza się raczej żmudnie i temat trzeba ugryźć jak kiełbasę z rożna czyli ostrożnie! Kolejna godzinka, czy dwie i na szczęście problem został rozwiązany a etap pokonany. Tutaj mnie już nerwica brała, każdy pośmiertny teleport do pieczary numer jeden był bardzo męczący, totalna udręka i strata czasu! Poniżej zerknijcie na solucję przejścia tej planszy, ja się już cieszę, że jestem w czwartej. Uff! Rozgrywkę czwartego poziomu pozostawiłem na kolejny dzień.

Rozwiązanie planszy: za pająkiem (zaraz przy lewym końcu planszy) czekamy do momentu kiedy wolniejszy pocisk minie się z gwiazdą (ok 3 minut) i oddajemy skok w momencie gdy drugi pocisk zrówna się z pierwszym, następnie natychmiast trzy kroki w prawo i dwa skoki pod rząd, później skok albo krok. Jeeeeeesssssttttt!

PLANSZA 4

Moment skoku w etapie nr 4.

Z tą przygodą nie miałem większych problemów, nie wiem dlaczego, może dlatego że bardziej obliczałem wszystko i logicznie podchodziłem do sprawy? Tutaj napotkamy dwa pająki, czołg, pocisk, gwiazdę i dwa ptaki, które nie latają po różnej trajektorii. W porównaniu z levelem 3 nie była to czasochłonna męczarnia. Cieszyłem się, że zostawiłem ją na kolejny dzień, bo mój mózg już był w części ‘ugotowany’. Mimo tego, że plansza nie należała do trudniejszych, to naprawdę zaczynanie gry od początku jest czymś co testuje cierpliwość i układ nerwowy gracza. Po parogodzinnej rozgrywce zobaczyłem w końcu ‘drzwi’ z numerem 5…

Rozwiązanie planszy: czekamy około 1,5 minuty, czołg i pocisk idą w prawą stronę (odległość pomiędzy nimi powinna być równa odległości pająków, gdy te się znajdą pod nimi). Gwiazda w tym czasie idzie w lewą stronę, a jak zniknie, robimy 4 kroki w prawo pod pierwszego pająka, czekamy aż ptak przeleci nam nad głową i wykonujemy dwa skoki pod rząd. Później krok do przodu i skok albo kolejny krok.

PLANSZA 5

Moment skoku w etapie nr 5.

Katusze! Gehenna! Łoże boleści. Koszmar z ulicy Wiązów… Freddie Kruger zawitał i zaorał mi psychę! Grając w ten etap czułem jak jego rękawica robiła blizny na mojej klacie. Auć! Ten level testuje wszystkie nasze nerwy, uwydatnia wszystkie życiowe lęki i zmartwienia, zaczynamy nawet rozważać opcje, aby pójść na chorobowe i nie wychodzić z łóżka przez następny tydzień. Zaczynamy wspominać lata młodości, grę w kapsle na rogu bloku, tylko po to aby poprawić sobie troszkę humor. Kto obgryza paznokcie to po tym etapie obgryzie palce… Istne piekło. Na tym ekranie mamy: dwa ptaki, dwa pająki, czołg który chodzi w lewo i prawo, dwie gwiazdy które idą w przeciwnych kierunkach. Total nightmare! Tu cała rozgrywka odbywa się co do piksela!

Podczas prób przechodzenia tego zestawu przeszkadzajek zastanawiałem się ile tak naprawdę jest plansz? Czy powinienem kogoś zapytać przed rozpoczęciem tego sadomasochistycznego zadania? Czy warto się męczyć? Naprawdę czas poświęcony przechodzeniu tej planszy był najdłuższy, gdyż wracałem po pracy, no i kilka godzin dziennie poświęcałem ASG… Chwileczkę… Nie dokładnie tak było, bo zanim się do niej dojdzie – to trzeba przecież przejść poprzednie cztery! Więc nie dość, że musiałem stracić czas na przejście poprzednich etapów, to nieraz zrobiłem jakiś głupi ruch i skucha! Może za optymistycznie podszedłem do tej planszy? Spędziłem nad nią około 12 godzin na przestrzeni 3 czy też 4 dni (wliczając w ten czas również przejście wcześniejszych leveli). Podczas przechodzenia, myślałem że więcej ‘ścieżek zdrowia’ z piekła rodem już nie będzie, miałem taką nadzieję, gdyż ten etap jest tak masakrycznie trudny, że musiał być ostatnim! Och, jak ja się myliłem…

Rozwiązanie planszy: czekamy około 5 minut. Gdy czołg jedzie w naszą stronę i jego lufa jest prawie pod lewym pająkiem, a w tym samym czasie lewa gwiazda oddal się od nas – my robimy krok za gwiazdą, tak aby jej nie dotknąć i od razu oddajemy skok! Pozwoli nam to na przeskoczenie czołgu, czekamy chwilę aż prawa gwiazda dojdzie do nas i zniknie, natychmiast robimy krok i od razu skok (tu jak nie wymierzymy dokładnie kroku i skoku to nas ptak zabije)… Później już tylko cztery kroki albo trzy kroki i skok, jak kto woli.

PLANSZA 6

Moment skoku w etapie nr 6.

Tu spodziewałem się jeszcze gorszego wyzwania, normalnie męki Tantala, jednakże udało mi się jakoś to ugryźć i to w sensownym czasie… Mamy tu dużo przeszkadzajek takich jak: dwa pająki, dwa ptaki, dwie gwiazdy idące w przeciwnych kierunkach i pocisk lecący z lewa do prawa. Zajęło mi to parę godzin, mniej niż w trzeciej planszy, ale chyba tylko dlatego, że poprzedni 5 etap i przechodzenie gry za każdym razem do nowa – mocno wytrenowało mój mózg i odruchy. W sumie w ostatniej (uff!) planszy spędziłem około 4 do 5 godzin, łącznie z powtórkami całości… Naprawdę byłem zdeterminowany, jak już tyle przeszedłem – to teraz trzeba dociągnąć sprawę do końca! I udało się! Coś niesamowitego! Moje życie znowu nabrało sensu i cały świat wrócił do normalności, czułem się jak jeden z bohaterów Strażników Galaktyki – a mianowicie Star Lord [moja ulubiona postać]. Przecudowne uczucie! No i najważniejsze Hans Kloss jest już wolny, został uwolniony z sideł wrednego Sikora!

Rozwiązanie planszy: czekamy około 6 i pół minuty, pocisk jest za lewym pająkiem i leci w naszą stronę, oddajemy skok tak aby pocisk mógł zawrócić a my spadamy przed nim. Dwa kroki w prawo i od razu skok (musi być to wymierzone co do piksela, gdyż inaczej nas gwiazda albo ptak zabije!), krok w prawo i skok, dwa kroki w lewo i skok w prawo, na koniec krok w prawo. Jebudu skucha! Żartowałem, podołałem!

Another Stupid Game AtariTe notatki autora pomogły mu w zwycięstwie!


PODSUMOWANIE

Podsumowując, ASG jest jedną z tych gier, w której w trakcie rozgrywki trzeba mieć nerwy ze stali a nawet z vibranium! Poziom trudności jest tak wysoki, iż śmiało można powiedzieć, że autorzy nastawili się na uśmiercanie gracza najszybciej jak się tylko da. Ja rozumiem, że gra powstała na gamejamie i za bardzo nie było czasu na bawienie się w detale i balansowanie poziomu trudności, ale jednak gracz powinien otrzymać jakieś szanse na przejście całości…

Przejdźmy do pozytywów (a są tu jakieś po tym wszystkim co przeszedłem? ) haha… Oczywiście że są, a mianowicie, gra jest wciągająca i mimo pozorów – pierwsza i druga plansza są do ogarnięcia. W trakcie nich gracz jest przyciągany do rozgrywki, jednakże odsłona trzecia i późniejsze odstraszą 90% normalnych ludzi… Ja jak widać zdecydowanie złapałem się na tą ‘przynętę’, ale trzeba też przyznać, że jestem trochę hardkorowym graczem. Muzyka w grze mi się podoba (jak to u Mikera), nie mam do niej najmniejszych zarzutów i raczej bym ją umiejscowił w zbiorze miłych rzeczy związanych z ASG… Grafika jest okay, nie jest rewelacyjna, ani bardzo zła, do takiej produkcji nie potrzeba VBXE. Dla mnie najważniejsze aby obraz był przejrzysty, aby było widać te piksele jak się skacze, czy też chodzi Hansem. Dlatego też czarno białe rozwiązanie jest okay dla mnie. Fakt faktem – nasz bohater jest zapożyczony z gry Hans Kloss (co jest napisane na stronie tytułowej) ale spoko, już go uwolniłem, więc dalej może robić w konia Brunera…

Gratulacje! Władca Sikor pokonany! Kloss jest wolny.

Jednym wielkim minusem tej gry jest jej poziom trudności w planszach od 3 do 6, gdzie autorzy chcą na siłę uwalić gracza, dosłownie za wszelką cenę. To może tak wyglądać dla wielu i przez to ASG jest rzucana w ‘wirtualny kąt’ [bo gra nie wyszła na żadnym nośniku i jest freeware], jest odrzucana, znienawidzona. Jednak jak spojrzymy od ‘technicznej’ strony tego tytułu, to każdy ruch jest odpowiednio zaplanowany, aby przejść dany level. Ja dopiero po czasie się zorientowałem że tu normalny skill gracza nie wystarcza i tu trzeba bardziej logicznie do tego wszystkiego podejść i znaleźć tą ‘magiczną’ drogę do wyjścia. Logiczno matematyczne podejście do sprawy – tak bym powiedział. Z drugiej strony jak już się wie jak przechodzić etapy to poziom extreme spada do prostego/średniego, ale nie zapominajmy, że jednak ten zręcznościowy skill jest tu potrzebny. Jeżeli poziom trudności nie zniechęci jakiegoś delikwenta, to start od planszy pierwszej na pewno to uczyni. Za każdym razem gdy tracimy życie, zaczynamy od początku – co jest udręką (wyobraźcie sobie irytację, gdy giniemy w ostatniej planszy). To w połączeniu z trudnością na bank odrzuci większość graczy. Kody do plansz mogły by być tu śmiało zastosowane, można by potrenować i rozgrywka trwałaby krócej o połowę…

Dynamika naszych przeciwników jest super zero zastrzeżeń, poruszają się jak ryba w wodzie, natomiast Hans… o raaaanyyy! Jak mucha w smole! Ile razy podczas gry ja mówiłem do siebie: dlaczego on tak powoli idzie? Dlaczego  dryblas tak powoli skacze? To pozostawia dużo do życzenia, ale jeżeli ta postać by była bardziej zwinna to czy gra miała by taki ‘urok’? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wiem że Zielony Shrek, przepraszam Kloss jest wolny i ślamazarny! Wszyscy znamy nasze Atari i jak się go nie używa to idzie w tryb ‘standby’ [ja to tak nazywam], a mianowicie, na odbiorniku zaczynają się zmieniać kolory… Zgadnijcie o co mi chodzi i jakie to ma powiązanie z grą? Już tłumaczę – w rozgrywce (a szczególnie przed wykonaniem pierwszego ruchu) jest tyle czekania, iż stan oczekiwania Ataryny zdążył się aktywować i zdekoncentrować mnie w momencie oddawania kluczowego skoku! Podkreślę, że to było w planszy numer pięć – gdy już praktycznie znalazłem rozwiązanie! Nie, nie i jeszcze raz nie! Takie chwyty powinny być zabronione…

Zmiany barw w trakcie bezczynności Ataryny spowodowały niejeden zgon!

Bezwzględnie jedna z najtrudniejszych gier w jaką kiedykolwiek grałem, ma parę zalet, ale niestety ma więcej negatywów. Jest zapewne jednym z tych tytułów, który będzie odstraszać większość miłośników 8-bitowej Ataryny, niż przyciągać. Ja przeżyłem i doświadczyłem na własnej skórze ‘bólu’ i ‘cierpienia’ ukończenia jej całej, moje podejście do ASG jest raczej pozytywne i ja osobiście dałbym jej żółte światełko w retrometrze (gra dobra). Wiecie jak to jest – gdy coś przeżyjesz traumatycznego w życiu i udało ci się to pokonać to odczuwasz z tego powodu radość. Moja opinia będzie raczej odosobniona i chyba jest taka tylko dlatego, że udało mi się przejść całe ASG… Teraz pewnie bym do niej podszedł inaczej niż z początku, bardziej logicznie / matematycznie próbował przechodzić etapy. ASG nie jest zwykłym torem przeszkód (czytaj grą dla każdego) i nie chcę wprowadzać czytelników w błąd – retrometr będzie musiał być postawiony na świetle żółtym z lekkim wychyleniem do koloru czerwonego. Podsumowując jeszcze raz – Another Stupid Game nie jest taka ‘Stupid’ jak się wydaje. Potrafi zarzucić na gracza sidła, ale to od ciebie zależy, czy czy pozwolisz się jej schwytać, a nawet uwolnisz od niej, gdy ją ukończysz…

Na koniec chciałem podziękować Borsukowi od którego otrzymałem książkę w nagrodę.

Retrometr

AUTOR: GrooBY

„Przetłumaczenie” na polski: Konrad aka Renton


TRZY GROSZE OD BORSUKA

Cieszę się, że GrooBemu podobało się ASG i fajnie, że Sikor majstruje nowe gierki na Małe Atari, to się chwali! Bardzo szanuję Sikora za jego oddanie Atarynie i polubiłem tego pasjonata od pierwszego spotkania – urzekło mnie z jakim zapałem potrafi opowiadać o swoich maleńkich grach, pokazywać je, zresztą ogrywałem jego grotękę na pewnej Ironii w sierpniu 2018 roku i to był bardzo miło spędzony czas. Tam właśnie Sikor pokazał mi Another Stupid Game, czyli grę – która jak twierdził pokona nawet i Borsuka! Nie mylił się w tym wypadku i poległem na czwartej planszy (chyba to mój życiowy rekord) i szczerze to nie mam sił, ani cierpliwości, czy nerwów – by próbować przejść ten tytuł. Nie ukrywajmy, że gra ta powstała z pobudek sadystycznych i tylko dla masochistów… Najprawdopodobniej celem autora było stworzenie jak możliwe najtrudniejszej produkcji dla hardkorowych graczy, żeby ich upokorzyć! I to mu się udało, gra jest tak trudna, że wręcz niegrywalna. Bez kitu – tylko sześć ekranów rozgrywki, na których wszystko zabija cię jednym dotknięciem, a gracz posiada tylko jedno życie i zawsze musi zaczynać od nowa! Materdyjo… Postać porusza się ślamazarnie, ma tragiczną mechanikę skoków (długie szybowanie bez możliwości zmiany kierunku lotu Hansa) i przeszkadzajki są rozmieszczone kurewsko perfidnie. No i jedno dotknięcie wroga równa się GAME OVER, ja pierdziuuuuu! Rozgrywka w ASG spowodowałaby zapewne napad szału u wędkarzy, czy nawet szachistów, którzy są przecież znani ze swojej anielskiej cierpliwości…

Longplay GrooBego z przejścia Another Stupid Game. Cierpliwość i wytrwałość godna kółka wędkarskiego!

Zastanawiam się, czy gdyby nie wyzwanie, które rzuciłem GrooBemu to chciałoby mu się ją ukończyć? Zobaczcie ile czasu poświęcił na przejście tych sześciu plansz, masakra! Wrzucę w ten wpis filmik z jego lonplay’a… Ja traktuję Another Stupid Game tylko i wyłącznie jako niegrywalny eksperyment, żart programistyczny, gamejamowy niezbalansowany hardkor. Największym plusem jest tutaj muzyka Mikera (zresztą jak zawsze, gdyż to synonim jakości na ataroskiej scenie), fajnie także, że w grze występuje znany i lubiany Kloss, a o grafice mogę powiedzieć tylko tyle: jest i da się rozróżnić przeszkadzajki. Z drugiej strony naszła mnie taka refleksja, że może Sikor jest geniuszem? Hmm, a co jeśli ASG to pastisz polskiej szkoły tworzenia gier, taka metafora i synteza w jednym? Powolny, niesterowny zielony ludek poruszający się po jednobarwnych komnatach, skaczący ospale, a każdy wróg zabija go jednym dotknięciem piksela… Hmm, prawda, że brzmi znajomo, niczym opis niektórych hitów z Avalonu, czy ASFu? W takim razie domagam się, aby produkcja Sikora stanęła w jakimś muzeum jako dzieło sztuki nowoczesnej! A co się będziemy szczypać..

Retrometr


Historia sportretowana na wstępie jest wymysłem autora tekstu. Nie próbujcie tego w domu! Please do not try this at home!

Autor o sobie:

‘GrooBY’ wychował się na Atari 130XE i z tego powodu też jest zapalonym atarowcem, który skupia się głównie na graniu. Lubi: demoscenę, nowinki odnośnie Atari i wszelakie gry na Atari 8-bit. Podejmuje się przejścia wszystkiego jednakże w większości bez większego powodzenia. (Eee, tam marudzisz, ja widziałem ostatnio, że jesteś drugim człowiekiem na Ziemi, który przeszedł Kissin’ Kousins i to nawet szybciej ode mnie! – Borsuk). Posiadane platformy: Atari 130XE (stock), Atari 800XL (Ultimate/VBXE/Stereo/Scart). Jeśli chodzi o programowanie niestety tu brak umiejętności, ale może w przyszłości, kto wie? Niestety na razie cierpię brak czasu jeśli chodzi o tę dziedzinę. Mój kanał YT znajdziecie tutaj.

PS. Zdjęcia i screeny dostarczył autor plus niektóre dorzucił Borsuk.