Recenzja + Video | The X-Files: Resist or Serve (PS2)

The X-files albo jak kto woli – Z Archiwum X to serial który w mniejszym lub większym stopniu zna raczej każdy. Niektórzy skojarzą jedynie klimatyczne intro, a raczej fantastyczny motyw dźwiękowy, który przyprawił o koszmary niejednego dzieciaka wychowującego się w latach 90-tych. Po drugiej stronie spektrum swe miejsca zajmują osoby takie jak ja, które są w stanie z pamięci opowiedzieć większość odcinków pierwszych (lepszych) sezonów. A jako iż moje uwielbienie do przygód Muldera i Scully łączę z hobby jakimi są gry wideo – można by zaryzykować stwierdzeniem, że rzuciłbym się na ich grową adaptacje jak madka horej curki na darmowe świeżaki. No właśnie… i tutaj zaczyna się problem.

Niestety nie jestem fanem The X-Files na Playstation 1 (i PC). Twórcy tej gry nie zrozumieli na czym polega urok serialu, czym przyciąga do siebie kolejne pokolenia odbiorców. W ich mniemaniu rzucenie jakiejś tam „tajemnicy” do rozwiązania, pacnięcie znanej postaci tu i tam – rozwiązało sprawę na tyle, że można inkasować za to pieniądze. Naturalnie przywodząc na myśl tą kultową grę w żaden sposób nie twierdze, że jest ona w jakiś sposób zła… po prostu nie jest w moim mniemaniu ciekawą adaptacją materiału źródłowego na ekrany komputerów. Moim zdaniem piękno i sens serialu polega właśnie na interakcjach pary głównych bohaterów – agent Mulder wierzy, że jego siostra została porwana przez kosmitów, z pewnym wręcz fanatyzmem wyszukuje w każdej badanej sprawie dowodów na ingerencje istot pozaziemskich lub paranormalnych. Nawet, gdy spotyka się z trzeźwym osądem i niezbitymi dowodami swej partnerki – agentki Scully, która twardo stąpa po ziemi wierząc, że wszystko ma swoje logiczne wyjaśnienie, to i tak Mulder doszukuje się i chwyta wszystkiego co z logiką ma niewiele wspólnego. Pomiędzy tą dwójką czuć po prostu silną chemię, a jako profesjonaliści szanują się nawet w przypadku, gdy każde z nich stanęło po przeciwnej stronie barykady… No i oczywiście cenię ten serial za humor. Wbrew pozorom kipi on sprytnie powciskanymi tu i ówdzie żarcikami. Skąd tak obszerny wstęp? The X-files: Resist or Serve na Playstation 2 jest doskonałą adaptacją która rozumie materiał źródłowy… jednak jako gra jest… no właśnie – jaka?


THE X-FILES: RESIST OR SERVE

VIVENDI UNIVERSAL/ BLACK OPS ENTERTAINMENT  (2004)

PLAYSTATION 2

GATUNEK: PRZYGODOWA / SURVIVAL HORROR

Klimatyczna okładka nawiązuje do kultowego serialu.

Resist or Serve reklamowany był jako oficjalne zakończenie otwartych wątków sezonu siódmego serialu i wywiązuje się z tego całkiem nie najgorzej. Chociaż przyznam, że droga ku epilogowi jest znacznie bardziej angażująca i ciekawsza niż sama kulminacja. Mianowicie już w pierwszych sekundach gra serwuje fanom to czego oczekują – ciekawą zagadkę i dwa różne podejścia do sprawy. Tym razem nasza para agentów zostaje wysłana na zadupie, do wioski na krańcu świata w której doszło do serii morderstw… Popełnionych ponad wszelką wątpliwość przez mężczyznę który został znaleziony martwy jakiś czas wcześniej i ewidentnie nie mógł dokonać tych mordów. Ciemna tłuszcza jak na motłoch przystało, natychmiast jako kozły ofiarne wybrała dwie nastolatki, jakoby praktykujące czarną magię – według świadków wskrzesiły biednego mężczyznę, rozkazując mu mordować ku uciesze diabołów i innych bobołaków. Naturalnie Mulder wierzy, że wezmą udział w polowaniu na czarownice, co też jego partnerka zbywa trafnym żarcikiem – i to jest to! Znane nam postaci zachowują się dokładnie tak, jak te oglądane na ekranach telewizorów!

Witamy po latach Panie Mulder!

Kolejne minuty spędzone nad tym tytułem będą już mieszane… mianowicie mamy tu do czynienia z klonem Resident Evil, jednak bez czołgowego sterowania – i to jest największą bolączką tej gry. Sterowanie jest tym co prędko odrzuci ogromną część osób gotowych do wypróbowania Resist or Serve. Jakby tu ładnie opisać jak to działa bez zbędnych epitetów… brak tutaj czołgowego sterowania popularnego w grach tego gatunku, jednak obecna jest stała kamera która co i rusz zmienia swoje pozycje. To bardzo szybko da nam do zrozumienia, czemu pomimo oczywistych wad tak długo trzymano się czołgowego sterowania w połączeniu z takim systemem kamery. Tutaj działa to tak, że lewo zawsze jest lewo, a prawo prawo niezależnie od tego, w którą stroną patrzy kontrolowana przez nas postać. Problem w tym, że przechodząc z jednej kamery w drugą, ta często lubi się obracać o 180 stopni, a co za tym idzie przód nagle staje się tyłem, więc i nasza postać w ułamku sekundy robi szybki obrót i już jesteśmy tam skąd przybyliśmy. Jednak teraz kamera odwróci się ponownie, więc nastąpi kolejny zwrot o 180 stopni… i nasza frustracja prędko sięgnie szczytu. W tym przypadku koniecznym jest zapamiętywanie dokładnie kiedy kamera będzie przeskakiwać by móc puścić gałkę analogową dokładnie w chwili w której to nastąpi. Jest to bardzo praktyczne zwłaszcza wówczas, gdy walczymy o przetrwanie broniąc się przed nadbiegającymi z każdej strony maszkarami.

Ciemność, widzę ciemność, no i zombiaka…

Dalej jeśli już wymieniam to co najprawdopodobniej spowoduje wyjęcie płyty z konsoli to eskorty. Znaczy się para naszych agentów przeważnie będzie działała niezależnie od siebie, ale gdy już uda im się wzajemnie odnaleźć to… No właśnie – nie jest najgorzej, bowiem nasz partner nie zawaha się otworzyć ognia do przeciwników, a że dysponuje nieograniczoną amunicją, to będzie nam bardzo na rękę. Chodzi mi tu raczej o jeden niezbyt długi, acz nieskończenie irytujący fragment w którym jako Mulder, z noktowizorem na oczach i bardzo ograniczonym zasobem pocisków, musimy przeprowadzić Scully przez jaskinię, w której w nieskończoność respawnują się kolejni przeciwnicy. Na domiar złego, gdy w tym jednym etapie zbytnio oddalimy się od partnerki – ta stanie jak wryta krzycząc o pomoc. Cudownie…

W grze będziemy też uczestniczyć w autopsji. Mniam!

Do wad zaliczę jeszcze grafikę, chociaż jak zawsze powtarzam – jest to najmniej ważny aspekt każdej gry, jaka kiedykolwiek została stworzona. Chodzi mi tu raczej o to, że jest w bardzo, nawet w cholerę ciemna! Grając na LCDku dosłownie pociły mi się oczy z wysiłku, temu też drugie podejście zaliczyłem w retro kąciku na CRT. To bardziej niż oczywiste, że ktoś mi teraz napisze komentarz typu „ta konsola była stworzona z myślą o CRT, to samo tyczy się gry – więc o co ci chodzi chłopie?”. W sumie to tylko zwracam uwagę na problem. Oczywistą wiedzą jest ta, że LCD i wszelkie warianty tej technologii nie nadają się do ogrywania horrorów niezależnie od generacji na którą ten się pojawił. Do gry w horrory wymagany jest wyświetlacz CRT lub OLED, gdyż jedynie ta stara i najnowsza technologia są w stanie zapewnić odpowiedni kontrast oraz czerń. Jednak nie zmienia to wcale faktu, że Resist or Serve jest najciemniejszą grą w jaką grałem, a zarazem jedyną obok Silent Hill 2 i 3, które są dla mnie niegrywalne na LED LCD. A poza tym… to ten tytuł naprawdę prezentuje się średnio. Nie ma tragedii, ale pozbawione emocji twarze znanych bohaterów nie zachwycają. Sęk tkwi w tym, że są one dostatecznie wymodelowane byśmy w ułamku sekundy rozpoznali każdego, kto przewinie się nam przed oczami – Smoking Man, Skinner, trójka nerdów – jedno spojrzenie i wiemy na kogo patrzymy. Chociaż nawet bez tego byłoby to możliwe za sprawą fantastycznie podłożonych głosów przez oryginalnych odtwórców tych ról. Oj tak – napotkamy tu każdego z nich… i więcej. Mało tego! Połazimy po siedzibie FBI, ciasnym apartamencie agenta erotomana, a nawet przeżyjemy koszmary, które go nawiedzają. Są one stylizowane na te znane z Maxa Payne’a a będziemy w nich uciekać przed jakimś zmiennokształtnym.

A mówiłem, żeby nie jeść obiadu przed autopsją…

Sporo nawiązań do telewizyjnego oryginału, prawda? A to tylko czubek góry lodowej! Odniesień i innych smaczków jest tutaj dobre kilka ton! Od gagów nawiązujących do tego jak bardzo Mulder uwielbia porno, poprzez wizualne smaczki, po chociażby nazwy ulic takie jak „Anastazji”, czy „Syzygy”. Nawet Smoking Man nawiedzi Muldera w dość niecodziennym uniformie, nawiązującym do wczesnego odcinku z podróżą w czasie… (kto w komentarzu napisze o co mi chodzi, ten wygra kanapkę z sałatą!). Nie zaspojleruję tutaj fabuły, poza malutkim napomknieniem, że wszystko tak naprawdę obraca się wokół wypadku w Tungusce i tajemniczego oleju… Musicie więc wierzyć mi na słowo, że Resist or Serve to po prostu zaginione odcinki siódmego sezonu serii! Bez cienia przesady cutscenek jest często i gęsto więcej niż samego gameplayu! Poza wspomnianymi wcześniej zgrzytami grać będzie się wam nie najgorzej, ot taki tam klon Residenta… Na szczególną uwagę zasługują naprawdę niezłe zagadki. Nie są może trudne, ale przyjemne. Naturalnie grając jako piękna agentka Scully będziemy się na nich bardziej skupiać. I właśnie to też jest fajne w tej grze – nasza para agentów spędzi ze sobą sporo czasu, ale jak to wcześniej opisałem, będą się oni umyślnie lub przypadkowo rozdzielać, a wówczas w zależności od tego, w kogo się wcielamy będziemy mieli całkiem inne sekwencje do rozegrania. Dla przykładu w czasie, gdy Moulder przeżywa swoje koszmary, rudowłosa agentka połączy siły z nerdami by włamać się do laboratorium, przeprowadzi sekcje zwłok i takie tam…

Nie pękajcie. Mulder to załatwi! Jak zawsze…

W kwestii podsumowania – czy mogę polecić The X-Files: Resist or Serve na Playstation 2? I tak i nie. To zależy. Dla fanów serialu jest to pozycja obowiązkowa do tego stopnia, że już teraz powinniście ją wyszukać na olx, czy gdzie tam kupujecie stare gry. Jednak jako osoby lubujące się w horrorach, ale jakimś cudem nie będące fanami Z Archiwum X (takie istnieją?) macie przed sobą dosyć standardowy tytuł. Fabularnie powinien on się wam spodobać, jednakże nie oferuje nic szczególnego i może wad odrzucić topornym sterowaniem.  Ot, taki tam klonik Resident Evil jakich pełno. Nie jest najgorszy, ani najlepszy. Szczerze to gdybym nie był takim fanem marki, to powiedziałbym wręcz, że lepiej się bawiłem przy takim Curse: Eye of Isis, czy The Ring na Dreamcasta… Całe szczęście jednak, że jestem fanem Z Archiwum X.

Recenzja Video THE X-FILES: RESIST OR SERVE (PS2)

Retrometr


Autor tekstu i filmu: Mocny Browarek

PS1. Screeny i okładki  pochodzą głównie z Mobygames.

PS2. Naszych czytelników zachęcam do wyrażania opinii zarówno o wpisie jak i o filmach autorstwa Mocnego Browarka, zarówno na naszej witrynie oraz na jego youtubowym kanale. Przyznam się, że jestem pod dużym wrażeniem filmów przygotowanych przez autora. (Borsuk)