Recenzje | Interpose Xmas Greetings, Pixel Ships Retro, Carax ’95 (PC)

Ho Ho Ho i prezentów sto! Witajcie w kolejnej świątecznej liście przebojów. W tym roku będzie nieco inaczej niż zwykle. Owszem nadal będzie w klimatach zimowych, lecz tym razem pozwoliłem sobie połączyć go ze znanym Wam wszystkim cyklem Spustoszenie. Usiądzie więc wygodnie w fotelach, bo czekać was będzie świąteczno-kosmiczna odlotowa przygoda!


Interpose Xmas Greetings

Twilight Zone Software – PC (1996)

Gdzieś tam w odległej galaktyce mieszkają sobie kosmiczne rysie, nie byle jakie rysie, potrafią pilotować wszelakie maszyny! Bohater dzisiejszej świątecznej opowieści – dla przyjaciół Mroczny Zdziś – jest najlepszym pilotem na drugim końcu galaktyki. Dlatego też jedynie on sam może rozwiązać zadanie bojowe, jakie mu powierzono: ocalić święta od nikczemnego naukowca zwany jako: Atnas Sualc (całkiem kreatywna nazwa tak, prawdę mówiąc). I w tym momencie my, gracze komputerowi wkraczamy do akcji!

X-mas Greetings wiąże się ciekawa historia, bo jest to zarówno świąteczny dodatek do Interpose, jak i demo zawierające jeden bonusowy poziom stworzony na potrzeby gry. A jak się on prezentuje! Przewypaśnie! W tle lecą świąteczne remiksy, wszędzie dookoła jest śnieg, a my swym śmigaczem prujemy przed siebie. Podczas stosunkowo krótkiej i treściwej wyprawy przelecimy przez pas lodowych meteorytów, unikniemy niespodziewanego ataku ciastkowych stworków, bombek, gwiazdek oraz morderczych ciasteczek, przeżyjemy wymianę ognia z robo-reniferami oraz stoczymy walkę z wielkim bossem zasypującym pociskami.

Za każdego pokonanego wroga będą hojnie wypadać monety, za które możemy zakupić parę bajerów w kosmicznym markecie: ulepszenie działka, kilka rodzajów rakiet, autofire na 15 sekund, regenerację pancerza lub dodatkowe działko z przodu, lub z tyłu, do wyboru, do koloru. Możemy też spróbować nieco szczęścia przy jednorękim bandycie i zarobić nieco grosza, by potem wszystko stracić w błyskawicznym tempie. Czym by były święta bez prezentów? Dlatego też czasem trafi się lewitujący w próżni prezent ulepszający kosmiczną maszynę, ale uwaga, w niektórych paczkach czai się dynamit, który po paru sekundach eksploduje, zadając śmiertelne obrażenia.

No to jak, będzie medal? No w sumie mógłbym go dać, ale tę możliwość ukończenia gry w około 10 minut no trochę kłuje w oczy. Gameplay na najwyższym poziomie, muzyka zresztą też, tylko no ta długość nie ten tego. Dlatego też będzie ocena zielono choinkowa.

RetrometrJako że święta to czas prezentów i dzielenia się wszelakimi dobrociami, podzielę się z Wami jeszcze dwoma równie ciekawymi (i co najważniejsze darmowymi) pozycjami, niekoniecznie w świątecznych klimatach.


PixelShips Retro

Pixelmusement – PC (2006-2021)

Kieszonkowe statko-stwory powracają! Po raz drugi zasiądziemy za sterami rozmaitych maszyn i wyruszymy w wielką kosmiczną przygodę. Tak jak poprzednim razem będziemy latać po wszelakich planetach w poszukiwaniu tytułowych Pixel Statków, które — tak jak w grach RPG — różnią się siłą ataku, szybkością, defensywą oraz poziomem energii odpowiedzialnej za to ile strzałów z rzędu możemy wystrzelić. Ponadto większość statków może ewoluować w mocniejsze modele poprzez zdobycie wymaganej ilości doświadczenia, którą otrzymujemy za wykonywanie misji oraz niszczenie wrogich jednostek.

Początkowo, sądząc z opisu, mogłoby się wydawać, że pomiędzy dwójką a jedynką nie ma aż tak znaczących zmian, jednak jest to mylne założenie. Po pierwsze w przeciwieństwie do części poprzedniej towarzyszył nam będzie dźwięk! Ba, mało tego jeszcze różne całkiem fajnie motywy muzyczne będą nam przygrywać podczas ostrej wymiany ognia. Po drugie, grafika także uległa znacznej poprawie, wszystko jest większe, ładniejsze i wyraźniejsze, pixele zresztą też.

Nawet model rozgrywki uległ rewolucji. Tym razem auto przesuwanie ekranu odeszło ku zachodzącemu słońcu (powraca jedynie w szybkich i wymagających etapach warp zone), a zamiast tego mamy tu coś przypominające nieco kultowego Defendera. Strzałkami kierujemy nasz gwiezdnym mścicielem, a wciskając klawiszem obrotu (jak sama nazwa wskazuje) obracamy się i lecimy w przeciwnym kierunku. W większości przypadków niczym w pierwszym Super Mario będziemy „iść w prawo”, jednak czasem będzie potrzeba kierowania się w lewo.

Skoro tak o zmianach mowa to przyznam, że niektóre statki także uległy zmianie i (prawdopodobnie) niestety żaden nowy nie doszedł no, chyba że jeszcze nie udało mi się natrafić na jakiś super rzadki okaz. Może i te zmiany nie są na pierwszy rzut oka zauważalne, jednak warto odnotować, że są, np. wielce uwielbiana przeze mnie seria tanków Auto-Orb wygląda nieco inaczej oraz w czwartej i piątej formie ma inną broń na wyposażeniu.

W przeciwieństwie do jedynki, zamiast z góry zdefiniowanych 10 000 poziomów podzielonych na 1000 epizodów, dostępne będą losowo generowane poziomy podzielone na kampanie po 50 misji. Dzięki czemu możemy lepiej zaplanować rozwój i zbieractwo danych pojazdów, bo trzeba pamiętać, że naraz możemy mieć tylko dziewiątkę w hangarze oraz jak dany statek zostanie zniszczony, to go już nie odzyskamy no, chyba że uda nam się upolować ten sam model podczas emocjonującej walki z bossem.

Nowa, lepsza grafika, dodatkowa muzyka, nic więc dziwnego, że wymagania gry podskoczyły górę. Do komfortowego grania zalecany jest procesor 333 MHz, 64 MB pamięci RAM oraz karta graficzna wspierająca DirectX 8.0 – całkiem niskie wymagania jak na grę z 2006, co nie? Posiadaczy nowszych i najnowszych sprzętów muszę ostrzec, że w trybie pełnoekranowym gra uruchamia się tylko w rozdzielczości 320 × 240, więc zalecanie jest uruchomienie go w trybie okienkowym z trzykrotnym powiększeniem (klawisz F9 przełącza tryby wyświetlania).

Prawdopodobnie powyższa recenzja by nie powstała, gdyby nie fakt, że w 2 sierpnia 2021 wyszła aktualizacja do wersji 1.14 poprawiająca parę błędów oraz co najważniejsze zmieniającą licencję z płatnej na freeware. Co jak co ale 7,59$ (lub 12,95$ w dniu premiery) to trochę za dużo jak na tego typu tytuł.

Pixel Ships Retro potrafi nieco wciągnąć, choć nie należy spodziewać się po nim rewelacji, gdyż po paru godzinach grania da się odczuć powtarzalność rozgrywki. Owszem jest znacznie lepiej od niezbyt atrakcyjnej jedynki, ale i tak jej daleko do świetności Platypusa, Solarisa. No ale skoro od teraz można w ten tytuł pograć za darmo to w sumie czemu by nie spróbować tej niecodziennej mieszaniny shmupa z elementami RPG.

Retrometr

Pełną wersję możecie pobrać bezpośrednio ze strony producenta gry.


Carax ’95

Bio_100% – PC (1998/2001)

Dobra, a na koniec pora na szybkiego szpila i równie szybką reckę. Pewnie nie raz z zapartym tchem ubijaliście nadciągające hordy obcych w kultowej grze Galaga. Tutaj w Carax ’95 mamy podobną sytuację z jedną znaczącą różnicą — limitem czasowym wynoszący dokładnie 3 minuty no, chyba że będziecie często ginąć. W grze nie znajdziemy żadnego licznika pozostałych żyć, a to dlatego, że mamy ich nieskończoność. Za każdy kontakt z przeciwnikiem lub jego pociskiem będziemy karani 10 sekundami straty.

Rozgrywka jest niezwykle dynamiczna i diabelnie wciągająca, aż chce się spróbować jeszcze raz i przekonać się jak wygląda kolejny poziom oraz jak wysoki wynik punktowy można osiągnąć. Jednym słowem świetny (oraz przede wszystkim darmowy) typowo japoński tytuł do kanapowych rywalizacji o to, kto jest lepszym asem kosmicznym.

Retrometr

Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC