W co grał Nacz.Os. w 2017 roku

Jak co roku o tej porze, czas podsumować mijający rok. Skoro od kilku lat piszę sobie podsumowanie roczne, to i 2017 machnę, bo kto bogatemu zabroni.

Jest styczeń 2017, w czytniku czornej niczym wungiel kunsoli PlayStejszyn Dwa kręci się krążek z napisem Zapper: One Wicked Cricket, co zwiastuje sentymentalną podróż z dwóch powodów. Po pierwsze przypomina chwile spędzone na C64 i klasycznym Froggerem, a po drugie z Zapperem gdy dorwałem jego demówkę z CDAkszyn w okolicach premiery. Szpil mając tak prostą, a jednocześnie uniwersalną formułę nie zestarzał się ani trochę, przez co grało się wybornie. Potem odpalona została GrajKostka, by spotęgować aurę za oknem gdzie w okolicy lutego w końcu spadł śnieg („w końcu” jak dla kogo… ja w sumie śniegu nie lubie) na minidysku zakręcił się Dark Summit. Ta hybryda SSX’a z THPS’em się nadzwyczaj dobrze spisywała pod względem systemu, fajne zadania, ciekawy system tricków, tylko pary brakło nadzwyczaj szybko bo w połowie gry już odkrywa wszystkie karty i pod koniec już lekko trąci ta sceneria laćkiem.

Treasure Planet ps2

Potem znów czarnula PS2 zawitała i Treasure Planet się w niej kręcił i kręcił bo po seansie animacji Disneya „Planeta Skarbów” miałem dużą chętkę na klimaty kosmicznych piratów. Niestety gra choć technicznie bardzo sprawna, to lekko niedomagała w temacie licencji, nie było czuć ducha tej przygody. Zasmucona tym faktem czarnulka zalała się łzami i padł w niej laser… tak oto zastała mnie wiosna.

owocna wiosna, suche lato i jesień w kratkę

Wiosnę przywitałem Dreamcastem i kolejną grą na licencji, tym razem oddającą w pełni ducha pierwowzoru. Wacky Racers okazał się trudnym, ale bardzo zwariowanym i pozytywnie kopiącym zad cart racerem. Jako sztyl oglądałem w latach 90 na anglojęzycznym Cartoon Network przygody tych wariatów i pełen werwy śmigałem po oddanych mi do dyspozycji trasach. Kilka decyzji twórców pozostawiło duży niesmak, ale ogólnie było dobrze. Będąc w dobrym humorze postanowiłem iść za ciosem i odpaliłem w mym leciwym PSX’ie Gex 3D: Enter the Gecko. Rok wcześniej wyżyłowałem na 100% trzecią część piejąc z zachwytu, teraz przy drugiej części (choc tytuł gry jest mylacy – 3D podświadomie sugeruje 3 część, a to druga ;) było podobnie. Dwuznaczne teksty tego gada rozbrajają, miejscówki są bardzo pomysłowe, a miód leje się z ekranu. Brakło wielu szlifów, które uzyskał już następca, ale ogólnie Gex wskoczył obok Crasha i Spyro już na stałe do moich platformowych faworytów na szaraku.

Mario Sunshine recenzja

W tym momencie za oknem ktoś zaczął krzyczeć „przyszło lato! Klapki Kubota sprzedaję!”. Tak więc zamówiłem dwie pary, dla siebie i mojego przyjaciela Mariana. W lato gram mało i rzadko, bo ciekawsze przygody w życiu prawdziwym na mnie czekają, ale rajskie wyspy Gacława na które udał się Marian były wyjątkiem. Super Mario Sunshine jest przepiękny i pomysłowy. Nintendo mnie jeszcze nigdy nie zawiodło przy głównej serii wąsatego hydraulika i podobnie było i teraz. Część ludzi narzeka na tą odsłonę, zarzucając nawet tej grze że nie jest to Mario. Ja jednak rozumiem zapracowanego człowieka, i cieszyłem się razem z nim urlopem.

Jesień wlazła do naszego kraju, dni stały się krótsze, wędrówki rzadsze to i do grania człowiek przysiadł. W tym roku nie odpalałem jeszcze Wii to należało to nadrobić. Kororinpa: Ball-Rolling Maze Game, zagadkowy tytuł którego wymowy i pisowni uczyłem się dłużej niż w niego grałem. Gierka jest świetna, jest to logiczno-zręcznościowa gra kulkowa, wykorzystująca możliwości wiilota w której sterujemy poprzez wychylenia dłoni całym otoczeniem. Momentami musiałem nieźle nadgarstek wykręcać by przejść co bardziej złożone poziomy, ale… Panie i Panowie gra trwa niecałe 4 godziny, słabiutko… W tym momencie na scenę wkracza kloc, nie jakiś zwykły kloc, to X-Kloc (suchar mode off). Po latach zmagań z samym sobą w końcu postanowiłem, że rodzina powinna być w komplecie. Stacjonarna rodzina szóstej generacji w końcu zawitała w me progi, do DC, PS2 i GC dołączył Xbox i od razu zakupiłem do niego wywrotkę gier. Zdziwiłem się ile ciekawych szpili na niego wyszło, a że jestem niepoprawnym miłośnikiem platformerów postanowiłem rozpocząć wędrówkę z klockiem od niedoszłej maskotki tego systemu – Blinxem. Niestety wyszło na to, że popełniłem falstart, pomimo pierwszego zachwytu nad nietuzinkowością mechaniki tej gry i kilku pomysłów z każdym poziomem dostrzegałem coraz więcej wad i coraz mniej chętnie zasiadałem do grania, do tego stopnia, że porzuciłem Blinxa na rzecz książek, tak granie jesienną porą się zakończyło.

Podzim jest w pytę!

„Podzim” nie wiem czy to jakieś oficjalne hasło, ale tak mój wujek nazywa porę roku pomiędzy jesienią a zimą i mi się ta nazwa cholernie podoba. Otóż, gdy nastał podzim opuściłem na jakiś czas Blinxa twierdząc, że jeszcze „nu pagadi zajec” i odpaliłem na PSX PAC-MAN World. Od razu wróciła chęć do grania, technicznie ta gra niczym nie wybija się z tłumu, ale labirynty stylizowane na klasyka i solidne sekcje platformowe sprawiły, że wsiąkłem w gre i szybko ukończyłem ten tytuł będąc zadowolony z pożerania kulek. Szybkie spojrzenie na Blinxa… nie, jeszcze nie, odpalam Dreamcasta a na nim ChuChu Rocket! Logiczno-zręcznościowy szpil, takie lubię. Fani Segi niech teraz głęboko oddychają, bo moje stwierdzenie może Was zdegustować. Otórz sympatyczne ChuChu to jak do tej pory najlepsza gra Segi w jaką było mi dane grać, Sonic Adventre, Nights i Shenmue się chowają! O! Aż tak mi się podobało. Po ograniu kosmicznych myszek patrzę w stronę Blinxa… nie, jeszcze nie, odpalam Xboxa, ale w czytniku jest Wallace & Gromit in Project Zoo. Jakoś tak wyszło że znów dopadłem grę na licencji, tym razem dorobku studia Aardman. Może i nie był to rewelacyjny platformer, nie był to też pełen gagów dla koneserów materiał fabularny, ale oba te składniki połączone razem okazały się wystarczająco dobre, by miło spędzić te kilka godzin w towarzystwie tej zakręconej pary.

Szybkie spojrzenie na Blinxa… nie, jeszcze nie, odpalam… PSX’a. Tuż przed świętami na szybko „bo okazja” zakupiłem Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back, włożyłem do czytnika by sprawdzić czy działa… kilka dni później i jest już niemal 100%, magia Crasha udzieliła się w te święta. Szybkie spojrzenie na Blinxa… no to już chyba czas, by przed końcem roku zamknąć wszystkie niezałatwione sprawy. Jestem tuż przed ostatnim bossem, więc głupio byłoby to porzucić.

summa summarum

Małe podsumowanko, rok 2017:

  • najdłuższa gra: Super Mario Sunshine (GC)
  • największe rozczarowanie: Blinx: The Time Sweeper (Xbox)
  • największe pozytywne zaskoczenie: ChuChu Rocket! (DC)
  • gry na medal: niestety, w tym roku nie było
  • najwięcej gier przelazłem na: PSX
  • najmniej grałem na: Nintendo Wii

Rok temu wprowadziłem dwie dodatkowe kategorie do swych podsumowań, pierwsza to platformery vs reszta świata, czyli ile skończonych platformerów przypada w stosunku do innych gatunków. W 2016 było to 7:7, w 2017 to (licząc cholernego Blinxa, który padnie!) 8:4 już na korzyść platformerów, moja choroba się pogłębia. Druga kategoria to konfrontacja z dziwnym hasłem „nie gram w stare gry bo już je wszystkie przeszedłem, więc po co przechodzić drugi raz to samo”. Rok temu 11 z 14 skończonych gier było dla mnie nowych, w 2017 było to 10 z 12, więc coś z tą teorią jest nie tak.

Jakieś growe postanowienia na nowy rok? Żadnych. Gram dalej wg. swoich wytycznych, które mi się sprawdzają od lat i dają mi masę radości. Wychodzi na to, że prócz starych gier polubiłem też dodatkowo „gry na 7”, czyli często od fanów dla fanów i w to mi graj. Ciekawe co przyniesie growy 2018 rok.

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox