Pora na ciąg dalszy mojej samobójczej misji – namówić retro graczy do gier z rodzaju sporty-extreme opisując wybrane przypadki.
Trudną mam misję, prócz kilku wyjątków większość graczy dziś już tego gatunku nie pamięta, często w ogóle nawet w latach ich świetności w nie nie grała, lub myśleli że nic poza serią Tony Hawk’s Pro Skater nie wyszło. Nie pozwolę Wam jednak tkwić w tej niewiedzy! Kocham ten gatunek i chciałbym się swą miłością z Wami podzielić. Dziś kolejny szpil na tapecie, tym razem jest to tytuł na wyłączność na pierwszego Xboxa, który miał pokazać pazur i moc tego bydlaka. Amped: Freestyle Snowboarding, którego w dalszej części tekstu będziemy po prostu nazywać „Amped” jest nietuzinkowy z kilku względów, a dla fanów gatunku powinien być szczególnie interesujący.
hey come take a ride with me
Trochę gier o snowboardzie już opisałem, większość z nich różni się od deskorolek i BMXów tym, że są nastawione na wyścig, a nie wykonywanie zadań. Chodzi w nich najczęściej o to by jak najszybciej zjechać z górki. W Amped będziemy mieli jeszcze inny wariant, który wymyka się tej formule. Nie będzie wyścigu i nie będzie karkołomnych zadań, będzie za to masa tricków i zjazdów. W odróżnieniu od najpopularniejszej serii snowboardowej tamtych czasów lub historii gier w ogóle, czyli SSX, gdzie nacisk jest kładziony na efekciarstwo, szybkość i spektakularność, Amped stara się iść w coś co można nazwać symulacją. Symulacją rozumianą oczywiście z przymrużeniem oka, bo to wciąż ma być przede wszystkim grywalna gra. Będziemy robić w miarę realne tricki, a nie jakieś korkociągi w powietrzu, łatwiej będzie o wyrąbanie się przy złym lądowaniu lub nieuważnym zjeżdżaniu. Od sponsorów dostaniemy markowe ciuchy w jakich noszą się ludzie w schronisku, do dyspozycji z jednym wyjątkiem dostaniemy autentyczne stoki jakie są do dyspozycji tych „prawdziwych” snowboardzistów, będziemy piąć się po szczeblach kariery starając się zainteresować sobą media i lądując w branżowych periodykach.
Nie będzie korkociągów i fajerwerków, pora na solidne przygotowanie deski i kciuków
Nie masz ograniczeń czasowych, tyle ile będziesz zjeżdżał tyle będziesz, kropka. Dodatkowo dana góra z której pomykasz ma często kilka(naście!) odnóg, prócz wyboru punktu startowego, który determinuje trasę nic nie stoi na przeszkodzie by przebić się przez kawałek lasku i wskoczyć w połowie drogi na sąsiedni stok lub jakiś dziki odłam! Sam stok nie jest też martwy, są branżowi fotografowie, kolejka linowa wciąż kursuje, ludzie coś krzyczą, mijasz schroniska, a po stoku prócz ciebie ślizgają się również inni co może doprowadzić do zderzenia. No dobra, ale to wciąż gra, wypadałoby coś zrobić, a skoro nie ma zadań i wyścigu to co mamy? Każdy z 11 poziomów ma te same wyzwania, a są to:
- High Score – klasyk, osiągnij na stoku określoną ilość punktów nieistotne jak, gdzie i czym (łącznie jest ich 27)
- Media – zdobądź określoną ilość punktów podczas przejazdu, ale liczą się tylko punkty zdobyte w wyznaczonych miejscach z czerwoną ikonką, zawsze w pobliżu jest też fotograf (łącznie jest ich 27)
- Sponsor – każdy sponsor będzie chciał innego rodzaju tricków, musisz zatem zjechać ze stoku robiąc dokładnie takie tricki jakie lubi, dzięki czemu będziesz nabijać pasek “Amped” (z j. angielskiego: nabuzowany, nakręcony), musisz ukończyć przejazd mając go nabity na full. Upadki i złe tricki zmniejszają ci poziom Amped, zmniejsza się on też ciągle z czasem, więc musisz cały czas robić ewolucje by podtrzymać poziom satysfakcji sponsorów (łącznie jest ich 27)
- Pro – jeden z kilku pro snowboardzistów rzuci ci wyzwanie, musisz jechać za nim i w tym samym miejscu co on zrobić trick o większej punktacji. Możesz 3x się pomylić, jeśli skujesz się większą ilość razy od razu wypadasz (łącznie jest ich 33)
- Explore – w każdej z 11 plansz jest poukrywane 8 bałwanów, trzeba je wszystkie znaleźć i przewrócić (dają łącznie 11 punktów)
Tak więc jak widać to nie jest tak, że nic nie robimy, jednak prócz jednego wyjątku jakim jest Pro, każde wyzwanie daje ci swobodę. Masz np. taki Media, niby musisz robić to w ograniczonych punktach, ale tych punktów jest tak wiele i w tak różnych miejscach, że masz pełną swobodę mimo tego pozornego ograniczenia. Sporą satysfakcję dają też Sponsorzy, walczysz cały czas o utrzymanie paska Amped aż do samej mety, ale tricki robisz gdzie chcesz, nic nie stoi na przeszkodzie by większość ramp po prostu ominąć i nadrobić wszystko efektownym trickiem za 50,000 punktów, który podbije mocno pasek. Swoboda, ogrom możliwości i poczucie wolności – oto Amped.
Media – najlepsi paparazzi mają już nas na muszce
Punktem kulminacyjnym jest jednak moment w którym odblokujesz trasę o nazwie Altibahn. To fikcyjna góra, która pewnie miała się kojarzyć z Austriackimi Alpami. Tutaj po prostu odjechałem, zachłystnąłem się tym widokiem! Nie jesteś na stoku, jesteś na olbrzymiej, dzikiej górze. Widok poraża, widzisz na wręcz setki kilometrów do przodu, w tle majaczą inne góry i wiesz co jest najlepsze? Niemal wszystko co widzisz jest do zwiedzenia, ta odległa góra to też naszpikowany muldami i połamanymi drzewami park rozrywki. Pomiędzy górami ciągnie się lodowa rozpadlina w której mkniesz na złamanie karku, achhh pięknie jest!
Na tym nie koniec oryginalności, inne podejście do tematu sterowania również tutaj mamy. Tricki po wyskoku z rampy (A) robimy w dwojaki sposób, albo dajemy kierunki na lewym analogu + przyciski X oraz Y, albo załatwiamy wszystko analogami. Kierunki na lewym analogu, tricki na prawym, sprawdza się to w praniu, choć wymaga przyzwyczajenia bo przywykłem do odpalania ewolucji na przyciskach. Zupełnie inne są też grindy (tu noszące nazwę jibs), chwytamy się krawędzi przyciskiem B a potem lewym analogiem zmieniamy położenie deski zmieniające trick, ale analogiem nie sterujemy równowagą! Od równowagi są oba triggery na padzie, nie ma wskaźnika więc jedziemy „na czuja” patrząc na wychylenie zawodnika. Doprowadza to do tego, że jednocześnie innymi przyciskami zmieniamy na raz trick i balansujemy na krawędziach co z początku jest problematyczne, ale jak już ogarniesz to uznasz to za zaletę. I to właściwie tyle, więcej do dodania nie ma w kwestii sterowania.
man I thought we supposed to ride together
Tak tu słodzę i rzeczywiście ta gra wywarła na mnie mega pozytywne wrażanie, jest jednak jeden moment, w którym ktoś głupimi decyzjami zabił całą przyjemność z gry. Po ok. 6 godzinach byłem gdzieś w ¾ gry i hasałem sobie z bananem na ryju przez szlaki, gdy nagle gra postanowiła mi dać z buta w ryj. Nagle przestawia się coś twórcom we łbie i postanawiają sztucznie wydłużyć rozgrywkę, blokują dalszy postęp w grze dopóki nie zdobędziesz odpowiedniej ilości punktów w rankingu światowym. W World Rank pniesz się w górę robiąc wszystkie zadania, każde zadanie to 1 punkt, a startujesz z pułapu 125 miejsca w WR, zatem sporo roboty przed Tobą, tym bardziej że musisz być 28 by odblokować ostatni etap.
Pro – idziemy jak po sznurku…
Zrobienie wszystkich High Score, Media i Sponsorów, czyli tych które z racji dawania swobody najbardziej mi pasowały nie wystarczy. Nawet robiąc je wszystkie będziesz mieć za mało punktów i dochodzisz do momentu w którym musisz robić Pro wyzwania. One są w zasadzie zaprzeczeniem tego co w Amped dobre, masz narzucony wycinek stoku, narzucone jest miejsce tricku i kolejność, w dodatku są one dość trudne. Pierwsze wyzwania to niby lajt, ale szybko moje umiejętności przestały wystarczać by piąć się w górę. Jesteś zatem w ¾ gry, chciałbyś iść dalej, ale nagle dostajesz zatwardzenia, gra nie przewiduje ścieżki dla swobodnego gracza. Trochę to wyglądało tak jakby mi chcieli powiedzieć: wiesz repip, fajnie sobie tu śmigasz itp. ale teraz musisz być pro graczem, jak nie będziesz miał wysokich umiejętności to wypieprzaj nam stąd nie chcemy tutaj graczy niedzielnych. Musisz szlifować swojego skilla tak długo, aż w końcu wejdziesz na wyższy poziom wtajemniczenia, oba kciuki mnie cholernie bolały, mijały kolejne godziny na bardzo powolnym progresie, narastała frustracja…
come back tomorrow, we will try this again
jedno trzymało mnie przy grze – przedostatni poziom jaki był do odblokowania nazywał się Altibahn 2, chciałem go widzieć w ruchu, nie chciałem tego tak zostawić i autentycznie była w nim moc! Po dojściu do Altibahn 2 już spokojnie sobie dałem radę do końca, miałem już widać odpowiedni poziom wiedzy i umiejętności by sobie poradzić. Zaliczając wyzwanie sponsora w ostatniej planszy i mając World Rank 25 otrzymałem gratulacje, skończyłem grę i odblokowałem trzeci poziom zadań Pro, podziękowałem jednak za taką nagrodę. I teraz to co najbardziej mierzi w tym wszystkim i powód słabego retrometru – pomiędzy 6h na liczniku w jakim zaczęły się moje kłopoty, a skończeniem gry minęło kilka godzin. Te 1/3 tras tak długo odblokowywałem walcząc o każdą kępkę stoku, mając ogólnie około 20 godzin na liczniku. By pomóc potomnym w wykonywaniu mojej misji propagowania gier ze stajni sportów-extreme przygotowałem garść porad, które Wam pomogą w tym zadaniu:
Pro tip:
- w statystykach pakuj spin, rail i jump, olej speed i switch, szkoda statystyk na to, zbyt duży speed może wręcz przeszkadzać przy precyzyjnych grindach, a switchem się nie przejmuj, triggerami zmieniasz ułożenie deski na takie które masz lepsze
- podczas ewolucji możesz robić tricki prawym analogiem lub przyciskami, postaraj się od razu uczyć na analogu bo łatwiej w ten sposób robić combo
- gdy już będziesz robić w/w ewolucje pamiętaj o lądowaniu, nie wystarczy po prostu wylądować, im bliżej ziemi skończysz robić trick tym lepiej będzie punktowany, jeśli zbyt szybko skończysz robić ewolucję zostaniesz wręcz ukarany mniejszą punktacją
- jeśli brakuje ci kilku punktów w World Rank do odblokowania kolejnego zjazdu, a pro challenges wykończyły ciebie nerwowo, weź porób kilka bałwanów, komplet śnieżnych ludków daje tylko 1 punkt w World Rank, ale potrafi odstresować ;)
- w kilku ostatnich planszach musimy zdobyć olbrzymie ilości punktów (nawet 400,000), najłatwiej jest to osiągnąć poprzez wykorzystanie lin wyciągu narciarskiego. Combo wyskok z rampy grabem + dłuuugi grind + zeskok z grabem może dać nawet 200,000 za trick, a jak przy tym jest ikonka mediów to od razu za jednym zamachem masz 2 komplety wyzwań
No! Trochę z siebie żółci wylałem, ale w gruncie rzeczy nie robiłem tego z przyjemnością bo gra sama w sobie jest piękna. Trasy są rewelacyjne, posiadają mnóstwo rozgałęzień, są naszpikowane atrakcjami a Altibahn to wręcz poezja. Technicznie to tutaj wszystko jest pozamiatane, jedyny konkurent dla trasy Altibahn 2 jakiego widzę to ostatnia, finałowa stacja w SSX3, gdzie jedziemy nawet i 20 minut w dół całej góry którą do tej pory zdobywaliśmy kawałek po kawałku. Jedynie czego mogę tutaj chcieć więcej to zmiennych warunków pogodowych lub pór dnia. Mocne słońce wręcz oślepiające przez biel śniegu lub sztuczne oświetlenie długim zimowym wieczorem wydaje się tutaj być pożądane. Mamy tylko “zwykły” dzień do dyspozycji i trasę w szarej unoszącej się zawiesinie z puchu wieczorową porą.
Alibahn 2, bajka
Ale i tutaj mam ale, zdecydowanie źle rozwiązano sprawę grindów, moim zdaniem zbyt surowo podeszli do tego. Jest tutaj masa długich rur, lin, krawędzi i skrzyń po których możemy się ślizgać, część z nich się fajnie łączy pozwalając na mega combosy. Problem z nimi jest taki, że są dość wysoko jak na możliwości skoku naszej postaci i mają jeden góra dwa momenty w których można na nie wskoczyć. Doprowadza to do sytuacji w której nie wyjdzie ci skok w ułamku sekundy i przez najbliższe 30 metrów jedziesz obok rury co najwyżej waląc łbem o nią (oczywiście nie przyznają za to punktów). Szczególnie na początku gry, kiedy masz niskie statystyki i nie skaczesz zbyt wysoko jest to frustrujące (bierz pod uwagę, że uczysz się też sterowania), bardzo trudno jest na początku sensownie grindować, nawet pod koniec gry nie jest aż tak łatwo jak w innych grach, nikt nie wybacza tutaj błędów. Nie do końca też obczaiłem wyskoki, czasem idealnie trafisz i unosisz się wysoko, a czasem ledwo odbijesz się od ziemi, nie jestem do końca pewien jak to funkcjonuje.
you still have a lot of work to do
Prócz tego napomknę, że gra działa płynnie i bez zająknięcia, bardzo szybko się przemieszczamy po menusach, wczytywanie niemal nie istnieje. Przy wczytywaniu chciałbym zahaczyć również o muzykę. Bo tutaj w bardzo ciekawy sposób współgrało się to z poczuciem swobody i ciągłości jaki wyróżnia tą grę. Muzyka nie urywa się wraz z końcem etapu, ona nadal trwa i idzie z Tobą przez menu, wczytujesz szybko kolejny poziom a ona nadal gra, nie ma przerw, nie ma zmiany kawałka, co się zaczęło to się i skończy, chyba że samemu (nawet podczas loadingu!) białym przyciskiem na padzie zmienisz kawałek na następny. A OST jest mocarny, niedawno opisywałem Dave Mirra Freestyle BMX 2, gdzie chwaliłem dobór kawałków. Było ich ledwie kilka, ale świetnie dopasowanych i bardzo popularnych. Ekipa z Microsoftu stojąca za Amped poszła znów inną ścieżką. Wgranych do posłuchania mamy łącznie -uwaga- 227 utworów! Możesz jeździć godzinami i nie usłyszysz 2x tej samej muzyki, mix gatunkowy jest również spory rock, punk, ska, chillout, rapsy, mała techniawka, znajdziecie tu wszystko. Oczywiście budżet by nie wytrzymał gdyby byli tu topowi artyści, postawiono na mniej znanych z których ja szczerze mówiąc chyba nikogo nie znałem. Czy to źle? Moim zdaniem dobrze, to że muzyka nie jest popularna nie znaczy że gorsza, byłem tak samo zadowolony z gigantycznej listy w Amped jak z “mało a dobrze” w Dave Mirra 2.
Sponsor chciał raile, to będzie miał raile, aż Amped wybije wskaźnik!
Mam strasznie twardy orzech do zgryzienia przy ocenie tego tytułu. Nowatorskie pomysły, cudowne wykonanie, pełne licencje, poczucie wolności, olbrzymi OST i ten kapitalny Altibahn sprawiają, że mógłbym przyznać medal. Z drugiej strony te sztuczne pompowanie poziomu trudności i przedłużanie czasu gry + zbyt surowe traktowanie gracza przez system tricków sprawia, że nie jest to gra dla wszystkich (swoją drogą zabawnie jest teraz oglądać jakieś 90% youtubowych graczy, którzy lamią niesamowicie i nawet trybu kariery nie odpalają bo nic tam nie zdziałają z takim skillem). To nie efekciarski SSX, który się przyjmie u każdego, tutaj trzeba gustować w tych klimatach i dać sobie mały wycisk by nieco poboksować się z grą. Dlatego mogę ten tytuł polecić tylko fanom gatunku, szczególnie tym którzy chcieliby spróbować czegoś nowego, Amped Was nie zawiedzie… ale czasem podniesie w sposób pozytywny jak i negatywny ciśnienie. Reszta graczy niestety pewnie nie będzie miała tyle wytrwałości by podziwiać Altibahn 2 i czerpać z tego przyjemność, a szkoda, oj wielka szkoda dla gry jak i graczy. Napisałem wcześniej, że skończyłem grę na 25 miejscu World Ranking i podziękowałem za dodatkowe wyzwania, nie był to jednak dla mnie koniec gry. Musiałem zrobić rundkę honorową po wszystkich stokach, ciesząc się raz jeszcze widokiem i ewolucjami… taka właśnie miała być ta gra, w pełni swobodna. No cóż, słyszałem że 2 część sporo naprawia jednocześnie nie niszcząc tego co było dobre w jedynce, będzie trzeba spróbować.
Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: Xbox/2019
3 słowa do gracza: Techniczny majstersztyk z innowacyjnym sterowaniem i podejściem do tematu. Niestety cierpi przez głupie decyzje twórców, którzy nie dają się bawić tytułem w pełni swobodnie
Ciekawostki:
» gra była tytułem ekskluzywnym na Xbox’a, ale dziś w ramach wstecznej kompatybilności zagracie w nią także na Xboxie 360, niestety nie widzę jej w tej chwili na liście wstecznych gier na XboxieOne (za to jest SSX3, MS coś się nie postarał lub olał markę całkowicie), może z czasem ją dodadzą, może…
» Amped: Freestyle Snowboarding był tytułem startowym Xboxa w Europie, musiał robić świetne wrażenie. Na start Xboxa w Europie dostaliśmy również Dave Mirra Freestyle BMX 2, THPS3 czy Jet Set Radio Future – istna orgia dla fanów gatunku, ale też i spora konkurencja, szczególnie dla nowego gracza jakim był Amped.
» na szczęście marka została przyjęta na tyle dobrze, że została kontynuowana, Amped 2 wyszedł też na Xboxa i podobno jest jeszcze lepszy od pierwowzoru co mam zamiar osobiście sprawdzić. Trzecia część wyszła już na Xboxa 360 i niestety była podobno mocnym spadkiem formy, zmieniono formułę i nie wyszło to najlepiej, po tym ciosie seria się już nie pozbierała i do dziś nic w tym temacie nie wyszło
» powróćmy do OST, mimo tego że jest olbrzymi, gra korzystała z dodatkowej możliwości jaką spośród konsol dawał wtedy tylko Xbox. Otóż można było na dysk twardy wgrać własną muzykę i odtwarzać podczas gry w miejsce tej oficjalnej
» za mało znaną muzykę płaci się mniejsze rachunki, ale to nie znaczy że są za free. Jeden z członków grupy Ink & Dagger pozwał Microsoft za to, że użył w grze więcej utworów niż było w umowie