Recenzje | Mappy (Atari 2600) oraz Montana (Atari XL/XE)

Dzisiaj nasz najstarszy wiekiem i stażem retrogracz czyli Sikor przedstawi wam dwie małe ciekawe gry na dwa sprzęty Atari. Zaskakująca kombinacja – stareńki hit od Namco plus zapomniany przed wiekami pasjans! Jak to ugryźć? Najlepiej za pomocą którejś z maszynek firmy Atari i popić sikorówką! Pierwszym przedstawianym dzisiaj tytułem będzie konwersja hitu z automatów arcade czyli Mappy – prosta zręcznościówka z elementami platformowymi, którą możecie kojarzyć, że świetnej edycji na NESa / Pegasusa. Jeżeli dobrze pamiętam, to zagrywało się w nią z wypiekami na twarzy wiele polskich dzieciaków. Druga gra zatytułowana Montana – to dla mnie totalne zaskoczenie i zupełnie nieznana mi pozycja. Nie dziwota, gdyż nawet na Atarimanii ciężko znaleźć jakieś sensowne informacje o tej karciance. Na pierwszy rzut oka wygląda na udanego pasjansa. Zapraszam do lektury (Borsuk).


MAPPY

NAMCO (1983) / ATARI AGE (2018)

ZRĘCZNOŚCIOWO – PLATFORMOWA

RECENZJA DOTYCZY WERSJI: ATARI 2600 / 7800

TAKŻE: Automaty Arcade, NES, MSX, GBC, GBA, PSX i inne

Słodziuchne i pluszowe wręcz plakaty i reklamy Mappy można było znaleźć w prasie growej. Midway był wydawcą gry na rynek amerykański.

Ach, te cholerne koty włamywacze. Miałeś iść na zasłużoną emeryturkę, gdy nagle okazało się, że znowu zrabowali ci ten cholerny sprzęt. Ich łupem padły telewizory, monitory, kasy fiskalne – i co najważniejsze – obraz „Upadłej madonny z wielkim cycem” Van Kloppa… Heh, gdyby nie ten obraz – dałbyś sobie spokój… A tak Wiesz, że burmistrz będzie ci suszył uszy, jak obraz zaginie… Kocia banda, kocia banda… Jak to z nimi było? Szybkie złodziejaszki i ich szef – Goro, nieco ospały… O ile kontakt z tymi szybkimi włamywaczami jest zabójczy, o tyle ich szef jest tak ospały, że daje się złapać przy fantach… Gdzie to oni ostatnio przebywali. Aha, w Kociej Alei w opuszczonych budynkach… Pewnie tam ukryli łupy – czas nagli! Muszę się tylko zaopatrzyć w odpowiednie buty, gdyż o ile pamiętam w tych ruinach nie ma schodów, zostały usunięte przez kocią bandę. Wszak nie chcą oni, aby tam się kręcił ktoś obcy… A już szczególnie policjant, czyli ich wróg, na dokładkę w mysiej skórze… Ich niedoczekanie! Ruszam do akcji!

Gameplay z wersji automatowej. Ekran był tam ustawiony pionowo.

Oryginalna gra powstała na automaty w roku 1983. Wyprodukowała ją firma Namco na sprzęcie służącym wcześniej do obsługi PAC-MAN-a. Gra o mysim policjancie szybko wkradła się w serca graczy – proste zasady, szybka akcja, nietuzinkowy pomysł przekuł się momentalnie na jej sukces. Gracz wciela się tu w mysiego policjanta, który ma za zadanie odzyskać skradzione przez kocią bandę przedmioty. Są one ukryte w starych budynkach pozbawionych schodów – aby się dostać na wyższe piętra (zawsze pięć) należy używać trampolin, ale… Jest jeden problem, trampolina oprócz wyrzutni jest dodatkowo pułapką – po czwartym skoku jej lina pęka i wpadamy w przepaść. Trzeba więc kombinować, aby z niej za często nie korzystać. Na szczęście podczas skoku nie mogą nas dorwać koci złoczyńcy, w powietrzu i na trampolinie jesteśmy nietykalni i bezpieczni. Trzeba zauważyć, że lina od skoczni po dłuższej chwili się regeneruje, dając nam możliwość dalszego skakania, jeśli na nią powrócimy. Podczas naszej penetracji budynków trafiamy także na zamknięte drzwi – otwierają się one zawsze w kierunku klamki. Dodatkowo niektóre drzwi są wyposażone w system obronny – mikrofale, które na chwilę dezaktywują kocich przeciwników. Drzwi otwieramy za pomocą przycisku fire.

Na Atari 2600 ekran ustawiony poziomo – to jedna z ładniejszych gier na tę skromną maszynkę.

Jak dobry był to tytuł wskazuje liczba konwersji na różne systemy, ich ilość jest ogromna (choć nie widzę ani Atari, ani Commodore 64, ani nawet ZX Spectrum – przynajmniej oficjalnych). Ludzie po prostu pokochali mysiego policjanta! Pokusiłem się o znalezienie filmu porównującego różne wersje i wiecie co? Wersja na Atari 2600 naprawdę daje radę, ba, nawet przebija niektóre inne porty! Nie wierzycie? Porównajcie sobie na przykład wersję z MSX-a czy Fujitsu FM-7 z tą, którą ja wam dzisiaj przedstawiam. Zaraz, zaraz – powiecie – ale tam nie ma pokazanej edycji z Atari 2600? Zachęcam więc do zagrania choćby na emulatorze, a zbytnio leniwi czytelnicy mogą zerknąć na ten filmik z rozgrywki Mappy na pierwszej konsoli Atari. Prawda, że jak na możliwości tego systemu jest to całkiem fajna produkcja? Sama gra jest zrobiona w trybie interlejsowanym (przeplot co drugi ekran, lekkie migotanie) – co daje wrażenie większej rozdzielczości niż jest w rzeczywistości. Z ciekawostek  dodam, że ten sam trick został zastosowany także w grze RoboMechanik, o której pisałem już na Retro Na Gazie.

Etapy bonusowe także zawarto w tej konwersji.

Teraz o samej grze. Gra pozwala za pomocą joysticka wybrać jeden z trzech poziomów, które nieco różnią się rozgrywką. Przy pomocy klawisza COLOR/BW (pause w Atari 7800) zatrzymujemy na chwilę grę, klawisz reset to powrót do tytułu. Cała punktacja i sterowanie jest dokładnie opisane w instrukcji, więc nie będę się tu rozpisywał. Oryginalna gra zapętla się po 256 poziomie, wersja na Atari 2600 jest skromniejsza, ale myślę, że 99 poziomów też da wiele radości wszystkim miłośnikom przygód mysiego policjanta (włącznie z poziomami bonusowymi). Z tego co zauważyłem (porównywałem do bodajże szóstego poziomu) – są one analogiczne z wersją NES-ową, która opiera się na wersji automatowej (włącznie z możliwością wpadnięcia na strych). Dodam tylko, że gra się przednio, a po zakończeniu każdego z trybów gry możemy się dopisać do listy pięciu najlepszych wyników (oczywiście można ją przywrócić do ustawień fabrycznych). Ciekawostką jest możliwość zapisania wyniku na specjalnym urządzeniu wpinanym do drugiego portu joysticka, tak zwanym AtariVox lub SaveKey. Super sprawa dla wielbicieli bicia rekordów. Jeśli drogi retro graczu, zaciekawiłem cię tą grą – mam dla jeszcze jedną dobrą wiadomość. Mappy można legalnie kupić w fizycznej wersji za pośrednictwem Atari Age. Niestety, to nie jest tania zabawa na naszą skromną kieszeń: 50 dolarów, plus wysyłka i ewentualne cło. I mimo, że fizycznie prezentuje się ładnie (patrz obrazek na końcu artykułu) – to zawartość pudełka chyba jest zbyt skromna w tej cenie…

Zawartość fizycznego wydania recenzowanej wersji.

Czas na podsumowanie. O ile z automatem mogłem się kiedyś spotkać (nie jestem pewien), o tyle w inne wersje tej gry nie grałem wcześniej. Wersja na Atari 2600 wciągnęła mnie tak mocno, że musiałem mocno pograć, potem powtórzyć tę czynność, i jeszcze raz, i do nocy! No cóż, RetroBorsuk i Repip znowu mnie skrzyczą, że za łatwa, że za wysoko oceniam, ale… muszę dać medal! Opiszcie poniżej jak się gra w inne odsłony – szczególnie interesuje mnie wersja NES’owa (czy też Pegasusowa), którą bym chętnie ograł przy jakiejś okazji. Z tego co wiem była ona bardzo popularna w Polsce, gdyż była umieszczona na kartridżu dodawanym do każdego zakupionego Pegaza. Jeżeli się mylę to mnie poprawcie…

MAPPY (ATARI 2600 / 7800)

Retrometr


MONTANA (MONTANA SOLITAIRE)

BLINDSQUILLER SOFTWARE (1991)

AUTOR: STEVE BUDRYS

KARCIANA / LOGICZNA

RECENZJA DOTYCZY WERSJI: ATARI XL/XE

Dzisiejsza recenzja będzie dość nietypowa. Zajmiemy się jedną z odmian gry karcianej zwanej pasjansem. Wbrew pozorom w przyrodzie występuje wiele typów tej gry, ale dzisiaj opiszę konkretnie jedną: Montana Początkowo zamierzałem do moich szortów opisać kilka tego typu gier (czego nie omieszkam w bliżej nieokreślonej przyszłości zrobić), ale ta wersja mnie na tyle zaintrygowała, że postanowiłem opisać ją oddzielnie. Dlaczego? O tym będzie poniżej…

Hamerykańskie kolorki na ekranie – w wersji PAL niestety nie jest już tak czytelnie, gdyż gra używa artefaktów.

Z pamiętnika Pilota Czasu*

Kiedy w akademii mój mentor mi wspominał – Naucz się zabijać czas, bądź cierpliwy! – nie mogłem pojąć, do czego zmierza. Zauważyłem, ze zawsze miał ze sobą pudełeczko domino. – Nieważne gdzie, nieważne jak, ale naucz się z tego korzystać! W przestrzeni czas płynie inaczej. – powtarzał jak mantrę. Do domino nigdy się nie przekonałem, ale dusza hazardzisty kazała mi zakupić talię kart przed wylotem. Kiedy trzeci tydzień dryfowałem w samotnym patrolu na początku służby byłem pewien, że oszaleję!  Nudy, nudy, jeszcze raz nudy… Wtedy przypomniałem sobie o kartach. Co prawda miały służyć do hazardu, ale… Nie było wyjścia, próba rozrywki na komputerze pokładowym od razu jest odnotowana, a sami wiecie, jakie konsekwencje może ponieść młody pilot na początku służby… Tak, trzeba jakoś zabić ten czas…

– Zabijać czas.. – przypomniałem słowa mego mentora. Ha! Już od młodego uczono mnie zabijać… Początkowo mi nie szło, nie mogłem wymyślić nic sensownego… Chyba byłem zbyt niecierpliwy, nie było z kim grać, gdyż droid pokładowy nie rozróżniał kolorów kart…  Ale coś trzeba zacząć robić! No cóż, przejrzałem spis gier karcianych dla jednej osoby (zdobywanie wszelakich informacji nie było tępione, przynajmniej taką miałem nadzieję) i po kilku dniach sprawdzania kolejnych wersji wybrałem sobie jedną z nich. W sumie muszę przyznać, że chyba nauczyła mnie odrobiny cierpliwości i chłodnej kalkulacji, co później wielokrotnie uratowało mi tyłek. Ale o tym innym razem…

W cywilizowanej Europie cieszymy się takim obrazem.

Czas na opis gry. W krótkim wstępie napisałem, że ta gra mnie szczególnie zaintrygowała. Prosta karcianka, ale… Znalazłem ją pod nazwą “Montana test#7”, w wersji gry jest wyraźnie napisane Montana 0.9, a na Atarimanii brak tej gry całkowicie, za to jest oznaczona jako Montana Solitaire. Co więcej – gra nie była nigdy fizycznie wydana, za to była dystrybuowana za pomocą BBS-u. Dla młodszych czytelników informacja za wikipedią: BulletinBoard System, w skrócie BBS – usługa komputerowa polegająca na udostępnianiu na maszynie jego właściciela miejsca, gdzie można umieszczać i czytać ogłoszenia, obsługiwać własną skrzynkę pocztową, dokonywać transferu plików itp. U nas usługa dość nieznana i archaiczna, swego czasu bardzo popularna w USA i Europie Zachodniej. Dla nas jest interesujący fakt, że za jej pomocą przy pomocy modemu – dystrybuowano wiele programów, w tym wspomnianą grę.

Przyznać muszę, że nie znam ówczesnego statusu gry (public domain, freeware, shareware) ale od razu rzuciła mi się w oczy jej przyjemna szata graficzna i to pomimo braku artefaktów PAL.  Nie za bardzo wiedząc o co chodzi – zacząłem rozgryzać zasady. Całość obsługujemy joystickiem, więc jest łatwo i przyjemnie. Kartę wybieramy okienkiem, a po wybraniu odpowiedniej przechodzi na puste miejsce. Mimo tego, iż początkowo nie wiedziałem o co chodzi (nigdy wcześniej nie grałem w ten typ pasjansa), tym niemniej zauważyłem, że joystickiem można zjechać także niżej i wybrać różne opcje (które zaraz opiszę). Dodatkowo zaintrygował mnie napis Help, który po podświetleniu pokazał mi… a jakże, dość obszerną instrukcję.

Wow, ile gier ma tak dokładną instrukcję w sobie?

Pokrótce, jak należy grać? Pasjans Montana polega na ułożeniu kart w czterech rzędach rosnąco od najmniejszej do największej. Z potasowanej talii po rozłożeniu na cztery rzędy – usuwane są wszystkie Asy, a w puste miejsca przekładamy karty według pewnej zasady. Kładziemy karty tylko z prawej strony od karty przy wolnym miejscu, przy czym kładziona karta musi mieć ten sam kolor oraz o jedno oczko więcej niż karta leżąca po lewej (na przykład czwórka pik może być położona przy trójce pik i niczym innym). W wersji Atari brak jest jeszcze dwójek, czyli zaczynamy od trójek, przy czym trójki są kartami specjalnymi, które lądują przy lewej krawędzi stołu (o ile jest tam miejsce). Naszym zadaniem jest ułożenie wszystkich rzędów, za co dostajemy odpowiednią ilość punktów: maksymalnie 444, ale punktacja nie jest dla mnie zrozumiała w tej wersji do końca.

Jak wygląda pole naszej gry w wersji na Atari? U góry mamy pole informacyjne, które mówi nam: o ilości ruchów, która to jest gra z kolei, jaka jest średnia ilość punktów na grę oraz aktualny stan punktów. Niektóre z tych elementów podczas gry wyświetlają nam dodatkowe informacje. Środek stanowi nasze główne pole gry, czyli nasz stół. To tam przekładamy karty, aby uzyskać satysfakcjonujący nas wynik. Muszę przyznać, że mimo braku artefaktów w PAL (w stosunku do NTSC) – wszystko jest jasne i czytelne i nie sprawia kłopotów w identyfikacji kart.

Na dole mamy dodatkowe opcje, czyli:

– Shuffle – czyli przetasowanie, tasowane są wszystkie karty nieułożone od lewego boku (taką pomoc możemy wykonać raz na grę).

– Back – cofnięcie nieprzemyślanego ruchu (można używać wielokrotnie).

– Forward – przeciwieństwo cofnięcia, przywraca nasze ruchy.

– Stats – statystyki naszej gry, czyli jak nam się powodzi wraz z upływem czasu.

– Help – czyli wspomniana wcześniej instrukcja, naprawdę rozbudowana.

– Save/Load – odpowiednio zapis/odczyt gry, przy czym wszystkie ruchy z bieżącej rozgrywki są zapamiętywanie (oczywiście gdy uruchomimy wersję całodyskową).

– New – rozpoczęcie nowej partii i rezygnacja z bieżącej rozgrywki.

– Movie – odtworzenie naszej rozgrywki (w logicznej grze na Atari z 1991 roku!) w formie szybkiego filmiku.

– Speed – ustawienie parametrów kursora (czyli naszego okienka) – szybkość przesuwania i czas reakcji na ruch joysticka.

– Quit – wyjście gry wraz z zapisem parametrów i bieżących statystyk (gra po uruchomieniu wznawia się od tego momentu).

Wszędzie podążają za nami obliczenia i statystyki…

PODSUMOWANIE

Plusy: gra przyjemnie zrobiona, czytelna, z przemyślanymi opcjami i wciągającą grywalnością. Oczywiście jeżeli lubisz pobawić się kartami. Mimo prostoty szaty graficznej – niejedna komercyjnie wydana produkcja mogłaby się od niej uczyć, jak należy wykonać dobrego cyfrowego pasjansa.

Minusy: kilkukrotnie podczas testów po przetasowaniu udało mi się „zawiesić” rozgrywkę – jedna z kart wchodziła na górną lewą kartę i już nie chciała dać się zdjąć. Nie zdarza się to często, ale jednak, co może psuć statystyki i zdenerwować gracza. Przypuszczam drobny błąd w algorytmie sortowania i stąd wersja 0.9 tego tytułu.

Jak bym grę ocenił? Grało mi się naprawdę przyjemnie i mogę ją polecić wszystkim, którzy lubią wszelkiego typu pasjanse. Gra nie męczy, dźwięki są stonowane i nie przeszkadzają w grze. Wahając się między żółtym a zielonym światełkiem retrometru daję żółte, ze względu na czasowo występujące błędy.

MONTANA (ATARI XL/XE)

Retrometr

Autor: Paweł „Sikor” Sikorski


PS1. Screeny i grafiki pochodzą przede wszystkim z: International Arcade Museum, MobyGamesAtari Age oraz zostały przygotowane przez autora.

PS2. O perypetiach głównego herosa Retro Na Gazie czyli Pilota Czasu przeczytacie w następujących artykułach RetroBorsuka i nie tylko.

Sikor to atarowiec z krwi i kości. Miłośnik wszelakiego sprzętu Atari, filmów z Japońskim Godzillą oraz starego SF. Zasadniczo w opisach opiera się wyłącznie o sprzęt Atari, choć czasem nie pogardzi czym innym. Działa głównie na 8-bit, ale konsole nie są mu obce... lubi czasem popykać na maszynach Arcade, ale gry na PC go nie pociągają...