Recenzje | Nibbly i Nibbly’92 (Atari XL/XE, Commodore 64)

Wszystkie dane już wczytane… Dziś odcinek nienormalny, wręcz specjalny! Jak to, zapytacie – atarowiec opisuje grę na Commodore 64? Ale, ale, co tu się stało? Co jest grane? To niemożliwe… I to kto? Najwierniejszy atarowiec Sikor? Dzisiaj prima aprilis? No raczej nie! Opity sikorówką? Też nie! Zapraszamy na recenzję wężo-podobnego Nibbly w dwóch wcieleniach. Oryginału z Komody z 1992 roku, przetransportowanego przez atarowców na Atari XL/XE w 2006 roku. Będzie się działo!


NIBBLY’92 / NIBBLY

COSMOS DESIGNS (1992) / TOMASZ BIELA I SPÓŁKA (2006)

ZRĘCZNOŚCIOWA / LABIRYNTOWA

RECENZJA DOTYCZY: COMMODORE 64 / ATARI XL/XE

Strona tytułowa Nibbly 92 (Commodore 64) zawierająca piękne jaja!

Nibbly’92 to znany commodorowcom od 1992 roku klon Niblera (1987), czyli połączenie Pacmana z Wężem (Snake). Gra jest prosta do bólu i powstało wiele jej wariacji, ale opisywany dziś tytuł na C64 wyróżniał się z tłumu ładną grafiką i niezłą muzyką. O co w tej grze chodzi? To proste! Jesteś nienażartym robalem składających się z kulek tłuszczu. Zjadasz wszystko, co masz w zasięgu paszczy, jednak jako obca forma życia rośniesz w zastraszającym tempie. Gdy zjesz kilka porcji – to rośnie ci przysłowiowa dupa, eee, zadek, eee, ogon znaczy się! Niestety zamknięto twe cielsko w labiryncie, a właściwie w szesnastu labiryntach, w dodatku wypełnionych smakowitościami. No cóż, nikt na ciebie nie mówi „Tadek Niejadek”, a prędzej wołają za tobą „Turkuć Podjadek”, więc takiej okazji nie przepuścisz! Od razu zabierasz się za konsumpcję i rośniesz w oczach. Labirynt niespodziewanie staje się coraz ciaśniejszy, a to nie jedyne twoje zmartwienie… Pamiętaj, że masz jeszcze dwóch wrogów: czas (ten płynie nieubłaganie) oraz samego siebie. Że jak? No tak! Niestety, w momencie jak się ugryziesz – tracisz życie… Ach, zaprawdę jadowity z ciebie wąż!

Wąż wcina kulki i rośnie na Komodzie.

Mimo prostoty gra potrafi wciągnąć, jej zaletami są: całkiem ładna oprawa oraz niezła muzyka. Spora grywalność i prostota powodują, że chce się grać i grać i pobijać swoje rekordy. Po wszystkich 16-tu poziomach gra się zapętla zwiększając nieco poziom trudności, po prostu nasz bohater szybciej rośnie… albo to labirynt szybciej się kurczy? Hmm… Z kronikarskiego obowiązku dodam, że gra doczekała się kontynuacji na poczciwą Komodę. Dobre przyjęcie programu spowodowało, że ta sama grupa stworzyła jej nowszą wersję zatytułowaną Super Nibbly. Jak wyglądała? Była bardzo podobna, rozbudowana została o atrakcyjne ekrany przerywnikowe, inne plansze oraz pięknie przedstawioną mapę, która ukazywała się pomiędzy etapami i obrazowała naszą wędrówkę po krainie robaków. Wersja ta powstała dwa lata po oryginale, ale zmiany w jej rozgrywce są w sumie kosmetyczne. Przyznam się, że się nie doszukiwałem się ile plansz (czy labiryntów) jest w niej zawarte…

Mapa Nibblandu z Super Nibbly – czyli sequela, który ukazał się na C64 w 1994 roku.

PRZENIESIENIE GRY NA ATARI

Profesor L@rson wraz ze swym asystentem sir Borsuczem udali się w kierunku swego DeLoreana. Na szczęście maszyna czasu dobrze ukryta w zagrodzie przypadkowego posiadacza C64 stała tam nadal… – Ciekawe czy bardzo go będzie bolał czerep? – zapytał profesor – Nieźle go rąbnąłeś! – Przecież wiesz jak to jest z rasowym commodorowcem, ciągle tylko marudził, że atarowca wal z gumowca! A chcieliśmy tylko pograć na dwóch graczy… – odparł Borsucz sadowiąc się za kierownicą. Lubił te chwile, kiedy L@rson ubezpieczał łup z podróży, gdyż pozwalał mu wtedy sterować maszyną czasu – No i straciłeś cierpliwość Borsuczu? Ale cel misji wykonany, zdobyliśmy Nibbly’92! – Dokładnie, profesorze. Wiesz nie chciałem go nokautować. Ale marudził i marudził! Na szczęście miałem pod ręką dżoja od Atari 2600, to walnąłem raz a porządnie! Nieporęczny kawał plastiku, ale jaki wytrzymały! – Fakt, niewygodny, ale trwały, trwalszy od głowy! – Buhehehe. A pamiętasz L@rsonie jak ten wielkolud, jak mu tam? – Sikorex? – wtrącił profesor. – No właśnie, Sikorex, łamał takie dżojstiki na czaszkach commodorowców? Ten to miał pierdolnięcie, szczególnie po sikorówce! Tylko on potrafił rozłupać oryginalnego dżoja od Atari 2600 na czyjejś łepetynie. – Pamiętam Borsuczu. Piękne to były czasy… Wielka wojna Atari kontra Commodore. – wzruszył się L@rson, aż łezka zakręciła mu się w oku…

Wojna Atari kontra Commodore pochłonęła wiele ofiar w latach 80-tych. W niektórych miejscach jeszcze trwa…

– Kurde, Borsucz, tylko dlaczego na koniec jeszcze przełączyłeś dżoja w portach bez wyłączania sprzętu? Pewnie spaliłeś jego Commodore! – Skąd mogłem wiedzieć? W moim Atari przełączam porty przy włączonym kompie i nie mam z tym problemu… – Taa, nie wiedziałeś. Specjalnie to zrobiłeś! – Jasne, że specjalnie profesorku! Chłopina więcej nie pogra, buhahaha! Grunt, że udało nam się zdobyć obraz dyskietki, obraz tej hitowej gry z Komody! Teraz trzeba go szybko dostarczyć do naszych chłopaków, ale nie możemy tego zrobić tak od razu, w najbliższym czasie… Wszystko się wyda i jeszcze commodorowcy oskarżą nas o plagiat… – Ustawiłem DeLoreana na 2006 rok, okolice Poznania? – Może być. Zaraz sprawdzę w naszej bazie danych, kto może zająć się stworzeniem atarowskiej wersji…

Minęło trochę czasu… TeBeusz spał jeszcze, gdy poczuł małe pierdolnięcie w potylicę i ostry ból w mózgownicy. I wtedy było pewne, że trochę jeszcze pośpi… Borsucz jak zwykle nie wykazał się delikatnością… Wraz z L@rsonem szybko rozłożyli przyniesiony sprzęt. Profesor uwijał się jak w ukropie, 14 lat różnicy czasu robi swoje… Obraz gry, którą przywieźli z przeszłości robił się niejasny, przekłamany, przebijała w nim jakaś kakofonia żywcem przeniesiona z 92 roku… Szybko podłączyli urządzenia, uruchomili pomysło-wtryskiwator i śpiący TeBeusz nagle się naprężył! Oczy strasznie mu spuchły, z uszu poszedł dym, a dziwne urządzenie, którym mieli przetransmitować grę do jego mózgu momentalnie wybuchło! TeBeusz zaczął się budzić… – Ciekawe czy się udało? – pomyśleli oboje jednocześnie…

Ciekawe, czy implementacja się uda? Transformacja gry z Commodore na Atari w toku. Mózg TeBeusza odczytuje dane…

– Cholera, znowu podpiąłeś zasilacz od C64! – L@rson zbeształ Borsucza – Zapamiętaj, proszę, 5V wystarczy, 5V! Więcej nie potrzeba! – Gdybyś nie kazał mi się spieszyć wszystko byłoby ok! Po co kazałeś mi dodatkowo przestawiać licznik od razu na 2019 i kierować się na najlepszego kebaba we wsi?! Przeca mogliśmy tam polecieć później… – Dobrze wiesz, Borsucz, że w takich wiekopomnych chwilach robię się głodny… Najgorsze jest to, że w trakcie eksplozji straciliśmy bezpowrotnie obraz gry, a nie wiadomo co się zdążyło przetransferować… No cóż, na tym kończymy zwariowaną opowieść o genezie Nibbly na Atari… Dalsze wydarzenia pokazały, że jednak transfer był udany i wielki! Zamiast szesnastu poziomów wyszło… bzzz…. pstryk… brzdęk…

Uff. Udało się! Strona tytułowa gotowej wersji na Atarynę. TeBeusz i spółka dali radę!

W roku 2006 mogliśmy na łamach atari.area przekonać się, że TeBe i spółka pracują nad nową grą na Małe Atari zatytułowaną Nibbly. Miałem zresztą przyjemność ją wówczas testować. Produkcja ta, jak jej nazwa wskazuje to port Nibbly’ 92 z Commodore 64. Za kodera robił TeBe, grafiką zajął się Vidol, a za nadwornego muzyka posłużyła oryginalna muzyka z Komody. Tak dobrze czytacie, oryginalna – a to za sprawą playera SID2POKEY wymyślonego i zaprogramowanego przez Świętego. Oprócz działalności na scenie Atari, niektórzy mogą znać go ze zlotów FSO, a właściwie bardziej kojarzą jego dopalonego Poloneza EFI… Jednak w pewnym momencie stała się rzecz straszna! Pomimo, że Atari emulowało zacnie SIDa, mimo, iż grafika atarowskiej wersji była ładnie dopieszczona, to… zostało od cholery miejsca w pamięci! Hurrraaa zakrzyknęli wszyscy twórcy i nastała szybka decyzja: dorabiamy plansze! I stało się… Mamy ich w wersji na Atarynie o kilka więcej niż w oryginale, bo równe 100. Jednak aby nie było katorgi związanej z przechodzeniem całości za jednym razem – po przejściu planszy pojawia się kod, więc kiedy się znudzimy (niemożliwe!), nie musimy wszystkiego zaczynać od nowa. Wracamy do gry kiedy zechcemy.

Żarłoczny wąż zajada kulki na Atari XL/XE.

Teraz jeszcze prośba do braci kommodorowców, czy się przełamią i zagrają w wersję na Atari? Ciekawy jestem ich porównania, choć zdaję sobie sprawę, że dźwięki mimo wszystko brzmią nieco inaczej, grafika jest ciut inna… ale przecież chodzi tu o gameplay. Z drugiej strony biorąc pod uwagę wydźwięk tej recenzji, może zakrzykną mi w komentarzach: atarowca wal z gumowca, czy Sikora prosto w wora?! Hmm, w takim razie mam dla nich na rozluźnienie zwieraczy litra sikorówki oraz taką zapomnianą piosenkę Elektrycznych Gitar. Posłuchajmy, ochłońmy, delektujmy się obydwoma wersjami Nibbly i zdecydujmy: która wersja fajniejsza?!

Elektryczne Gitary – “W porównaniu”

Czas na ocenę podsumowującą. Gra właściwie poza ładną grafiką nie wyróżnia się niczym szczególnym z tysięcy innych konwersji tego tytułu. Gra się standardowo, a mimo to przyjemnie i chce się do niej wracać. Myślę, że śmiało ustawiamy retrometr na środek z lekkim zboczeniem w kierunku zielonego. Dodatkowo zaletą wersji atarowskiej jest ogromna liczba etapów.

Retrometr


PS1. Screeny pochodzą z Lemon64, Atarimanii, MobyGames i od Sikora. Grafika Atari vs Commodore pochodzi z Gadżetomanii.PL.

PS2. Zawarta w tym tekście historia powstania Nibbly w wersji na Atari  ponoć jest całkowicie fikcyjna, a wszelkie postacie wymyślone. Ponoć…

Autor: Paweł „Sikor” Sikorski

Sikor to atarowiec z krwi i kości. Miłośnik wszelakiego sprzętu Atari, filmów z Japońskim Godzillą oraz starego SF. Zasadniczo w opisach opiera się wyłącznie o sprzęt Atari, choć czasem nie pogardzi czym innym. Działa głównie na 8-bit, ale konsole nie są mu obce... lubi czasem popykać na maszynach Arcade, ale gry na PC go nie pociągają...