Recenzja Konkursowa | Cropky (Atari XL/XE, Amiga)

Myślę, że najwyższa pora zacząć przedstawiać naszym czytelnikom podesłane nam recenzje konkursowe gier logicznych. Pamiętacie nudne lekcje w szkole? Zapewne było ich wiele… Jak zabijaliście czas? Kolega z ławki jako przeciwnik, uzbrojeni w dwa długopisy oraz kartkę z zeszytu w kratkę (zapewne z matematyki) rozpoczynaliście bitwę w KROPKI! Czy to polegającą na zamknięciu przeciwnika swoimi kropami, czy wariację gdzie liczył się zajęty przez nas obszar, a nawet zdarzały się wersje tej gry w wydaniu footballowym. Tak, tak – zaciekłe mecze piłkarskie prowadzone przez dwóch małolatów za pomocą kropek i kresek na kratkowanej kartce. Normalnie, aż mi się łezka zakręciła w oku – jaki to szmat czasu upłynął od mojej podstawówki… No, jedna rzecz się nie zmieniła! Ciągle gram na Atari i dzięki niemu znów mogę zagrać w kropki! Dlatego o tym napomknąłem, gdyż dzisiaj przedstawię wam recenzję atarowskiej gry Cropky – podesłaną także przez Atarowca, naszego wiernego czytelnika Sikora zwanego kiedyś Sikorsoftem. W czasach kiedy to wydawał jeszcze gry na Małą Atarynę. Zaskoczyła mnie ta recenzja, gdyż pojawia się w niej uwaga, uwaga – Pilot Czasu w wieku szkolnym! A to ci heca?! Jestem zaciekawiony zarówno samą grą jak i perypetiami naszego superbohatera w dzieciństwie… Zapraszam do lektury! (Borsuk)


Z PAMIĘTNIKA PILOTA CZASU *

Siedziałem z mym druhem w trzeciej ławce. Lekcja dłużyła się niemiłosiernie – jakieś wzory skróconego mnożenia, dzielenie przez zero, potęgowanie… To nie nasza bajka…

Ale, ale… Mamy matematykę, zeszyt W KRATKĘ! Tak, to jest to… Nie zważając na okoliczności przyrody wzięliśmy długopisy w dłoń. Raz ja, raz mój towarzysz… Na zmianę. Który więcej, który wygra. Kartka zapełniała się kropkami i liniami je otaczającymi. Ja wygram… Nie, nie, nie zamykaj mojego obszaru…

– Kowalski**, o czym mówiłem przed chwilą? – doszedł mnie ostry głos nauczyciela

– Siedemnaście… – wydukałem ilość zamkniętych kropek. Cała klasa ryknęła śmiechem… A wiecie jak to wtedy było…

Jest rok 2011. Zasiadam do mego wysłużonego Atari. Właśnie ściągnąłem nową grę na mój ulubiony sprzęt (lata treningów przydały się w późniejszych misjach). Uruchamiam program i moim oczom ukazuje się przyjemny rysunek z dwoma chłopakami… Ale, ale… Czy to nie ja z kumplem w ławce… Cholera, więc wszystko się wydało po latach…

CROPKY

ATARI ONLINE.PL (2011)

(XEEN, KAZ, PIESIU, CARUSO)

GRA LOGICZNA

RECENZJA DOTYCZY: ATARI XL/XE

TAKŻE NA: AMIGA (C&A Fan 2013)

Baba z chemii zanudza! Jedziemy z kropami!

Po chwili (spacja) ukazują mi się autorzy programu (patrz wyżej), aby za moment ukazało się przyjemne dla oka menu główne przy akompaniamencie klimatycznej muzyki z lat 80-tych. Mamy tam następujące opcje:

– gracz kontra Atari – czyli gra z komputerem jako przeciwnikiem,

– gracz kontra gracz – czyli ulubiona wersja tygrysów wszelkiej maści, mająca tylko jedną wadę – bo do tanga trzeba dwoj… Tfu, do gry trzeba dwóch graczy .

– tourney – tryb gry turniejowej, dziewięć pojedynków,

– single match – czyli pojedynczy pojedynek,

– music/sfx/mute – wybór dźwięków, odpowiednio: muzyka/efekty/cisza,

– start cropky – czyli ulubiona funkcja graczy, uruchamiająca odpowiednią opcję gry.

Dobra, zagramy turniej, bo do przerwy jeszcze pół godziny!

Całość menu jest intuicyjna i obsługiwana joystickiem. Myślę, że nikt nie będzie miał najmniejszych problemów z obsługą. Trzeba przyznać, że oprawa graficzna robi tu wielką robotę i trzeba się mocno przyjrzeć, że mamy tu tylko kilka kolorów. Teraz o samej grze – gra turniejowa to nic innego, jak przejście wszystkich dostępnych plansz (jest ich dziewięć) – w walce z przeciwnikiem sterowanym przez sztuczną inteligencję. Pojedyncza walka dotyczy zaś tylko wybranej planszy, wybieranej przed rozgrywką. Zasady gry nieco się różnią od oryginału, mamy na planszy postawione kropki, które należy połączyć ze sobą, ale w taki sposób, aby linie się nie krzyżowały. Sprawa wydaje się prosta, jednakże komputer ma dość dobry algorytm wykonywania ruchów, więc trzeba go rozpracować (jest do zrobienia, chociaż nigdy nie pokonałem go do zera). Ruchy wykonuje się w następujący sposób: wybieramy kierunek (łącznie ze skosami) i naciskamy fire. O ile ruch jest możliwy – zostanie wykonany. Celem gry jest zablokowanie przeciwnika.

Ładna plansza gry. Od naszej białej kropki kreślimy linię do sąsiedniej kropy bez przecinania innych linii – wtedy wykonujemy prawidłowy ruch.

Pokrótce opiszę pole gry: jak to na matematyce, kartka papieru w kratkę, ołówek, linijka, obowiązkowe wskazanie ulubionego komputera w rogu kartki, kilka kropek stanowiących pole walki oraz dwie ikonki wskazujące aktualnego gracza – ja i Atari lub ja i drugi ja z inną czupryną… Eeee, Borsuk? Larek? Nieważne, drugi gracz… Aktualny gracz jest wskazywany malutką kropeczką. Pojedynek kończy się wtedy, kiedy komputer nie ma ruchu (grafika poniżej) – wygrywamy – nasza ulubiona opcja! Kiedy gramy z żywym graczem to wiadomo, że zwyciężamy gdy przeciwnik na przykład Chewbacca znaczy Larek zostaje zablokowany… Porażka jest wtedy, kiedy my nie mamy możliwości wykonania ruchu (oj, to boli…). Game Over następuje też w momencie kiedy skończą nam się dostępne na planszy kropki, co także oznacza przegraną którejś ze stron (tej, która nie ma możliwości ruchu…). Tylko tyle i aż tyle…

Zostaliśmy zablokowani! Ruch do najbliższej kropki spowoduje przecięcie linii…

ZALETY:

– naprawdę super grafika,

– dobra muzyka,

– możliwość gry na dwie osoby,

–  niezły algorytm komputera,

– logo Atari na kartce!

WADY:

– tylko dziewięć poziomów (aż prosi się o dedykowany edytor),

– po kilku grach można rozpracować komputer, mimo niezłego algorytmu, nie uczy się na błędach (chyba),

– pełna powtarzalność układu kropek (po kolei) w trybie turniejowym,

Teraz po Borsuczemu:

KIEDYŚ:

– grało się, oj grało, ale analogowo czyli na żywca!

– duuuużo godzin spędzonych przy niezliczonych pojedynkach.

– kropki nie były tak ładne, a linie tak proste.

TERAZ:

– gra się od czasu do czasu,

–  nieco zmienione zasady, ale miodne nadal,

– podoba mi się oprawa graficzna i muzyczna.

Cropky w wydaniu na Przyjaciółkę. A to co? Kto tu zamalował atarowskie logo amigowym? Hę? Skandal! :-)

Tytułem podsumowania napiszę, że gra jest zaprawdę dobra i śmiało można ją polecić, szczególnie na długie posiadówki z kilkoma przyjaciółmi – turnieje nie są długie i każdy może zagrać z każdym, a śmiechu przy tym co niemiara. Jest to kolejny (prawie) ekslusive na małe Atari – gra doczekała się remake-u na… Amigę (dwa lata później). W pracach nad nim brała udział część osób z wersji oryginalnej (głównie Piesiu). Pozwoliłem sobie obejrzeć rozgrywkę na youtube i opis w RGCD.  Jest to praktycznie żywcem przeniesiona gra z Atari, tylko komputer zamieniony na Amisię i jakoś to dziwne przyjaciółkowe logo mi tu zupełnie nie pasuje… Wolę atarowskie! Dla niezdecydowanych dodam tylko, że po wygranych/przegranych mamy bardzo ładne animacje (co prawda tylko trzy), ale warto je wszystkie obejrzeć. Dają kopa – jak je ujrzycie będziecie wiedzieć o czym piszę!

Moja ocena na retrometrze? Zastanawiając się i łamiąc się pomiędzy żółtym a zielonym światłem jednak kieruję się w stronę żółtego…

Autorzy gry w wersji na Małe Atari.

CROPKY

(ATARI XL/XE , AMIGA)

Retrometr

Kilka spraw należałoby poprawić, choć są to detale…

Szczególnie przyjemna dla dwóch graczy!


*o przygodach Pilota Czasu z głównego nurtu poczytajcie w recenzjach RetroBorsuka.

**prawdziwa tożsamość Pilota Czasu jest nadal nieznana (pracujemy nad tym), nazwisko wybrane randomowo z Wielkiej Księgi Pilotów.

PS. Kurdelebele, myślałem, że chociaż Pilot czasu zdezintegruje jakąś facetkę od chemii czy matmy – laserem z linijki, albo chociaż cyrklem… (Borsuk).

Autor: Paweł „Sikor” Sikorski

RECENZJA NADESŁANA NA:

KONKURS NA NAJLEPSZĄ RECENZJĘ GRY LOGICZNEJ,

KTÓRY PRZEDŁUŻAMY DO KOŃCA LISTOPADA 2018

Sikor to atarowiec z krwi i kości. Miłośnik wszelakiego sprzętu Atari, filmów z Japońskim Godzillą oraz starego SF. Zasadniczo w opisach opiera się wyłącznie o sprzęt Atari, choć czasem nie pogardzi czym innym. Działa głównie na 8-bit, ale konsole nie są mu obce... lubi czasem popykać na maszynach Arcade, ale gry na PC go nie pociągają...