Recenzja | Striker (Commodore 64)

Dzisiaj przeniesiemy się na cyfrową murawę poczciwej Komody! Striker to jedna z najlepszych piłkarskich gier na Commodore 64, w której możemy wcielić się w młodego napastnika i pokierować jego karierą. Czy wylądujemy w jakimś Hartlepoolu, rezerwach Sheffield Wednesday, a może w pierwszym składzie Liverpoolu? Jeśli będziemy prawdziwym łowcą bramek – czeka nas transfer za granicę do Realu Madryt albo Barcelony! Dla mnie, swego czasu wielkiego fana ligi angielskiej – Striker to byłaby gra marzenie! Ta symulacja piłkarza przypomina mi trochę moje ulubione Footballer of The Year (Gremlin Graphics 1986 – Atari i C64) w którym spędziłem kilkadziesiąt godzin mojego życia, ubrany w buty młodego napadziora zapatrzonego w Erica Cantonę czy Davida Ginolę… Szkoda, że Strzelca nie znałem za młodu, pograłbym i w niego! To znaczy znałem, ale zupełnie innego… Bardzo średnią, wręcz kiepską piłkę nożną od Rage Software wydaną na Amigę i wiele innych sprzętów. Przez to później omijałem Strikera w wydaniu na Commodore 64… A okazuje się, że to zupełnie inna gra. Poniżej nasz czytelnik – niejaki Żaki-Czan – opisuje przebojową grę od Cult Games z 1989 roku. Proszę nie mylić tych dwóch rożnych pod względem zawartości, a jednakowo nazwanych szpili. Autora recenzji przepraszamy za fakt przetrzymania tego wpisu w szkicowniku przez tak długi okres i chętnie opublikujemy jego kolejne recenzje na naszej witrynie. Zapraszam do wcielenia się w napastnika English Premiership (dzisiaj zwanej Premier League)! Zaraz, zaraz… Najpierw potrenujcie trochę na IV ligowych pastwiskach…  (Borsuk).


STRIKER

CULT GAMES (1989)

SYMULACYJNA / PIŁKA NOŻNA

RECENZJA DOTYCZY WERSJI: COMMODORE 64

Także: ZX Spectrum, Amstrad CPC

Okładka wersji na Commodore 64. Prosta, ale klimatyczna.

Druga połowa ostatniego meczu sezonu nieuchronnie zbliżała się do końca. On, napastnik, najlepszy strzelec swojego zespołu niecierpliwie wyczekiwał na swoją okazję. Gra toczyła się o dużą stawkę. W drugim sezonie występów w pierwszym zespole mógł cieszyć się z awansu do trzeciej ligi angielskiej, o ile w dzisiejszym meczu jego drużyna zdobędzie 3 punkty. Zegar nieubłaganie zbliżał się do 90 minuty, a na tablicy wyników wciąż widniało 0:0. Jego głowę zaprzątały też inne myśli. Był w rozterce. Awans do wyższej klasy rozgrywkowej to krok naprzód w jego karierze, jednakże po udanym sezonie był na liście życzeń zagranicznych topowych klubów. Wiedział, że po meczu musi zdecydować czy zostać, cieszyć się z awansu i małymi krokami pchać swoją karierę naprzód, czy rzucić się od razu na głęboką wodę z ryzykiem, że sobie nie poradzi. Nagle w 89 minucie wyrósł sam na sam przed bramkarzem. Ułamek sekundy, skupienie… strzał… GOOOOOL!!! Stadion wypełnił głośny okrzyk radości kibiców tłumnie zebranych na trybunach. Nadeszła chwila pierwszego ważnego wyboru, który zadecyduje o jego dalszej karierze.

Wersja na ZX Spectrum jest najbardziej oszczędna pod względem oprawy.

Wydawcy gier na C64 nie próżnowali i miłośnicy piłki kopanej mieli w czym wybierać. Począwszy od tytułów, gdzie sterowaliśmy całą drużyną, choćby świetne Microprose Soccer, poprzez managery piłkarskie, w tym polskie (Trener), aż po różne wariacje typu rozgrywki piłki halowej, czy trening rzutów karnych. Była też jedna gra, w której zakochałem się od pierwszego uruchomienia – Striker! Był to tytuł wyjątkowy, gdzie mogliśmy pokierować karierą młodego 18-letniego napastnika, który rozpoczynał swoją przygodę z piłką. Spędziłem przy niej mnóstwo godzin i zawsze była moim pierwszym wyborem, gdy w wolnym czasie odpalałem poczciwą Komodę. Z racji braku możliwości zapisywania stanu gry (była w grze opcja save, aczkolwiek nie działała), najlepszym rozwiązaniem było uruchomienie Strikera z samego rana i gra aż do późnych godzin wieczornych. Po rozpoczęciu rozgrywki wprowadzamy dane początkowe takie jak nazwisko naszego grajka, wybieramy drużynę, w której rozpoczniemy karierę (IV liga angielska), dwu lub trzypunktowy system premiowania wygranych ligowych oraz naszą narodowość.

W grze możemy dumnie reprezentować nasz kraj!

Po skończeniu wprowadzania danych wita nas główny ekran gry. Co ciekawe, do grania nie potrzebujemy joysticka, ani żadnego innego kontrolera. Wszelkie decyzje podejmujemy przy pomocy klawiszy na klawiaturze. W głównym menu możemy podejrzeć nasze dotychczasowe osiągnięcia, poprzednie kluby, statystyki występów i bramek. To tutaj również podglądamy aktualną listę strzelców, tabelę ligową oraz terminarz rozgrywek. Mamy także opcję treningu oraz możemy przejść do rozmowy z naszym agentem, który informuje nas o zainteresowaniu z innych klubów. Możemy też poprosić go o wystawienie naszego gracza przez klub na listę transferową.

Główne menu gry w trakcie rozgrywki. 

Jednym z najważniejszych aspektów gry jest opcja treningu. To tu szlifujemy nasze umiejętności strzeleckie oraz sprawdzamy stan naszej formy, kondycję i morale. To właśnie w menu treningu odbudowujemy naszą kondycję po odniesionej w czasie meczu kontuzji. Trening pozwala nam zapoznać się z tym, jak będą wyglądać nasze sytuacje bramkowe podczas meczu. Nasz zawodnik pojawia się w losowym miejscu na połowie przeciwnika mając przed sobą tylko bramkarza. W lewym dolnym rogu ekranu wyświetla nam się ruchome wahadło wskazujące kierunek strzału i czas odliczany na podjęcie decyzji. Jeśli nie zdecydujemy się na strzał, nasza szansa przepada. W zależności od poziomu ligi prędkość wahadła jest różna i o ile w IV lidze mamy sporo czasu na strzał, o tyle w najwyższych klasach rozgrywkowych prędkość wahadła jest obłędnie szybka, a czasu jest niewiele.

Trening przebiega na luzie. W czasie meczu adrenalina powoduje, że często strzelamy w trybuny bądź bramkarza

Gdy już przejrzymy sobie naszą ligę, czy terminarz, przechodzimy do naszego pierwszego meczu. Tutaj jesteśmy informowani o tym, czy zostaliśmy wystawieni w pierwszym składzie (a gdy często będziemy grać słabo, trener posadzi nas na ławie i zamiast strzelać bramki, będziemy oglądać, jak grają nasi koledzy) oraz oglądamy zestaw par aktualnej kolejki.

Przedmeczowy ekran informacyjny. Wybrano nas do ataku!

Wreszcie wychodzimy na boisko. Gwizdek sędziego, rozpoczyna się mecz, kładziemy palec na klawiszu S (to nim strzelamy nasze gole) i… czekamy na naszą okazję strzelecką. Przez większą część meczu na ekranie obserwujemy puste boisko, wynik i upływający czas. Bramki strzelane przez innych naszych zawodników lub przeciwników ograniczają się do zmiany cyferki na tablicy wyników. Jedyna interakcja z naszej strony to precyzyjny strzał, gdy zostaniemy obdarowani sytuacją strzelecką, a te zdarzają się rzadko. Czasem raz w ciągu meczu, czasem dwa, trzy, a czasem… w ogóle.

Większa część meczu wygląda właśnie tak.

Nuda? Absolutnie nie! Ileż to emocji we mnie buzuje, gdy siedzę z palcem położonym na jedynym prawilnym klawiszu Komodorca i czekam gotowy do strzału, niech mi tylko dadzą choć jedną okazję! 25 lat temu w czasie meczu bawiłem się w lokalnego radiowego komentatora transmitującego spotkanie. Opisywałem sytuację na boisku, emocje na trybunach, opowiadałem ciekawostki o drużynie i naszym napastniku. Na szczęście w myślach, nie na głos, więc nikt z domowników nie musiał martwić się moim zdrowiem psychicznym. Wydaje mi się, że ograniczone możliwości sprzętowe w tamtych czasach były w jakiś sposób wartością dodaną naszego giercowania. Wiele rzeczy trzeba było sobie dopowiedzieć, wyimaginować, co niewątpliwie rozwijało naszą wyobraźnię i kreatywność. Dzisiaj przy przepięknej grafice, grach rozbudowanych do tego stopnia, że koniowi bohatera gry na mrozie kurczą się jaja (Red Dead Redemption 2), nasza inwencja twórcza i wyobraźnia jest brutalnie sprowadzana do parteru, gdyż nie ma na nią miejsca. Wróćmy jednak do naszego napastnika, bo sędzia właśnie odgwizdał koniec meczu.

Panie trenerze, obiecuję, że w następnym meczu będzie lepiej!

Po skończonym meczu jesteśmy informowani w kilku zdaniach przez naszego trenera o jego opinii na temat naszej gry. Jeśli będzie się irytował, a my będziemy grać słabo, możemy być pewni, że następny mecz obejrzymy z ławki. To jedna z możliwości, gdy zamiast kurczowo trzymać palce na klawiaturze możemy chwilę odetchnąć popijając złocisty trunek (herbatka Earl Grey rulez!). Drugą możliwością odstawienia nas od składu jest kontuzja, której nabawiamy się podczas meczu. Wtedy konsekwentnie musimy odbudowywać kondycję na treningach do momentu aż będziemy nadawać się do gry. Oprócz meczów ligowych czekają nas też mecze pucharowe, które  są najsłabszym elementem gry. Po pierwsze, nigdy przed nimi nie jesteśmy informowani, czy jesteśmy wystawieni w pierwszej jedenastce. Po drugie, niezależnie czy gramy u siebie, to w przypadku remisu drużyna przeciwna awansuje do kolejnej fazy pucharowej. Jest też możliwość gry w reprezentacji kraju, gdy będziemy wybijać się w drużynie ligowej. Nikt nas jednak z IV ligi nie powoła, więc warto pod koniec sezonu zastanowić się nad transferem. O ile w przypadku dobrej formy strzeleckiej czasem jest szansa szybkiego przeskoku do najwyższej ligi, o tyle podczas słabej gry – nie mamy co liczyć na jakieś spektakularne ruchy transferowe.

Słaby sezon i dla klubu i dla mnie, więc z transferu nici…

No właśnie, a jakie ligi zostały zaimplementowane do gry? Są to cztery ligi angielskie, liga włoska, hiszpańska, francuska i niemiecka. Ciekawostką jest, że będąc zawodnikiem jednej z drużyn danej ligi, mamy możliwość edycji nazw jej zespołów. Grając jako młodziak w Strikera, zawsze edytowałem skrupulatnie każdą ligę angielską, w której przyszło mi grać na ligę polską. Dzięki temu ileż bardziej swojsko wyglądał mecz Foto-Higiena GaćIskra Samoklęski niż Peterboro – Colchester. Z drugiej jednak strony, gdy znudziła mi się żmudna edycja zespołów, zawiązały mi się jakieś sympatie do klubów, w których występowałem i które później zawsze wybierałem. Nawet dzisiaj z sympatią spoglądam na wyniki Hartlepoolu w lidze angielskiej, a gdy włączyłem grę po latach, to oczywiście ten klub był moim pierwszym wyborem.

A tutaj Striker w wersji na Amstrada CPC. Specyficzna grafika.

Obawiałem się uruchomienia Strikera po tylu latach, by czas brutalnie nie zweryfikował czaru wspomnień… Przecież miodność tej gry była na najwyższym poziomie. Nieśmiało odpaliłem grę, by porobić kilka screenów, rozegrałem kilka spotkań i… wsiąkłem na nowo. Ten tytuł nie stracił absolutnie nic ze swojej grywalności przez te wszystkie lata i nadal potrafi jak magnes przyciągnąć użytkownika do komputera. Z informacji, jakie udało mi się znaleźć w sieci, gra była wydana również na ZX Spectrum i na Amstrada CPC, aczkolwiek wg mojej subiektywnej opinii to na Commodore 64 oprawa graficzna wyglądała najlepiej. O oprawie dźwiękowej można powiedzieć, że… bywa. Ogranicza się ona jedynie do dźwięku sygnalizującego naszą szansę na gola oraz reakcji trybun na bramkę, bądź kiks napastnika. I dobrze! Pamiętam jak wyciszałem do zera telewizor podczas gry w Trenera, gdzie przygrywała krótka zapętlona melodyjka, która nadawała się bardziej do jakiegoś filmu z psychozą, jako wątkiem przewodnim, niż do gry piłkarskiej. Wzbudzała straszną irytację!  A teraz już muszę was zostawić, bo właśnie rozważam propozycję transferową z Juventusu!

RetrometrAutor: Żaki-Czan


PS. Screeny z wersji na Commodore 64 dostarczone od autora. Reszta grafik głównie z Moby Games.