Recenzja | de Blob 2

dbminiKonformizm to wiecznie aktualna sprawa, za pomocą różnych narzędzi i dla różnych celów wpływowi ludzie starają się przerobić jednostkę w posłuszną masę, która zagra tak jak im zagrają. A jakby ten problem zobrazować za pomocą barw? Dostalibyśmy szarą niczym polskie blokowiska w ubiegłym wieku rzeczywistość w której nie ma miejsca na „żywe” kolory. Wyobraźcie sobie teraz, że w tym świecie jest grupa która ma zamiar pokolorować pasy na jezdni w kolorach tęczy, psie kupy na osiedlu będą się świecić niczym lampki na choince, a bloki będą pstrokato pomalowane bez jakiegokolwiek ładu i składu…  to ostatnie akurat już znamy.

„INKT will erase all of your worries, cares and independent thoughts”

Z takim właśnie światem i bohaterami będziemy mieli do czynienia w de Blob 2. Zły dyktator i dowódca atramentowych ludków wszelkimi sposobami chce zmienić krajobraz w szarą przestrzeń, mieszkańców odziewa się w jednakowe skafandry, wybory są fałszowane, a telewizja jest kontrolowana. Zadbano nawet o takie szczegóły jak przyozdobienie książeczki dodawanej do gry w stosowne hasła propagandowe (This year’s fashions unveiled: gray is the new black). Nam przyjdzie się wcielić w znanego z pierwowzoru tytułowego Bloba, członka kolorowego ruchu oporu. Comrade Black jest znów w akcji, tym razem obierając za cel Prisma City i trzeba mu oczywiście pokrzyżować plany. Cała otoczka jest przedstawiona w sposób prześmiewczy i kreskówkowy, nic nie jest powiedziane wprost, ale to fabularne „drugie dno” należy niewątpliwie zanotować na plus tej produkcji.

db1

Nasz Blob jest glutem, który wchłania ciecze szybciej niż pracownicy na delegacji. Potrafi nasiąkać farbą przez co zmienia kolory, podatny jest również na atrament i wodę. Jako ważna figura w szeregach kolorowych rewolucjonistów będziesz  wykorzystywać przez cały czas zbiorniki z farbą, woda działa jak rozpuszczalnik, a atrament nam szkodzi. Tutaj dochodzimy do sedna gry. Należy za pomocą zdolności naszego bohatera pokolorować całe połacie miasta i tym samym wyzwolić jego mieszkańców. Tereny jakie przyjdzie nam zwiedzić są dość sporych rozmiarów, jeden level mnie wręcz momentami przytłaczał co nieczęsto mi się zdarza. Należy tutaj zaznaczyć, że zabarwić można absolutnie wszystko prócz wody. Dlatego roboty jest sporo, struktury budynków bywają wielopoziomowe, posiadają po kilka różnych bloków i detale takie jak billboard, które maluje się osobno. Tutaj zostałem naprawdę miło zaskoczony, wielkość poziomów i ilość elementów do pomalowania robi wrażenie. Sam proces malowania do wymyślnych nie należy, budynek ma być czerwony? Nabierz czerwonej cieczy glutkiem i go dotknij, ot cała filozofia. Założenia są proste, więc twórcy musieli wszystko jakoś urozmaicić…

„Citizents are reminded to report any suspicious people or beans”

Szkoda, że to zauważyli dopiero po kilku etapach, pierwsze plansze potrafią nieźle wynudzić, są proste i monotonne. Trzeba przebrnąć przez 1/3 gry by się wszystko rozkręciło i grało jak należy. W moim przypadku urozmaicenie przyszło w porę, bo już zaczynałem ziewać, co więc takiego czeka na nas? W całym tym beztroskim farbowaniu będzie nam przeszkadzać gwardia Comrade Black’a. Niektóre jednostki będą nas tylko atakować, inne pluć w nas atramentem odbarwiając przy okazji wszystko co pomalowaliśmy, a jeszcze inne będą bombardować wszystko na lewo i prawo w hurtowych ilościach. Dochodzą też wyzwania takie jak pomalowanie budynków w odpowiedniej kombinacji kolorów. Podstawowymi barwami są: czerwony, żółty i niebieski. Często jednak wymagać będą od nas zielonego, fioletowego, czy brązowego i tu zaczyna się zabawa. Farby nie zawsze jest pod dostatkiem, a często należy pomieszać ich kilka z sobą, a potem dostać się z punktu A do punktu B niszcząc wrogów i malując jakiś obiekt. Każda akcja zużywa ilość cieczy jaką w sobie mamy, musimy zatem dbać nie tylko o odpowiednią barwę, ale i o to by się nam nie skończyła. Bloba można rozbudować tak jak w uproszczonym rpg. Za znalezione i zdobyte punkty inspiracji zwiększymy ilość jednostek farby którą wchłaniamy, zwiększamy ilość żyć itp. Z czasem dostaniemy dostęp do różnych czasowych power up’ów, elementy platformowe zaczynają być ciekawiej skonstruowane, przeciwnicy trudniejsi do wyeliminowania, a poziom rudności podskoczy nieco w górę. Zaznamy też takiego elementu jak “boss” o którym zapomniano w pierwszych levelach i kompletnie nie rozumiem dlaczego, bo ci którzy są (choć ich ilość jest skandalicznie niska) są bardzo fajnie zrealizowani. Reasumując – warto przebrnąć przez nudny początek bo później jest zdecydowanie ciekawiej.

db2

Całość gry to platformer 3D, nieco nietypowy bo skakanie po platformach tutaj nie dominuje, ale jednak platformer. Jest mały wyjątek w którym Blob przeskakuje w dwa wymiary. Niektóre strategicznie ważne budynki jak np. posterunek policji są czarne i nie da się ich malować, wtedy należy wejść do wnętrza. Struktura takiego budynku jest tutaj przedstawiona właśnie w 2D, po wykonaniu kilku mini zagadek i załatwieniu kilku atramentowych ludków przemieniamy budynek i kończymy zadanie. Takie levele są na ogół krótkie i nie ma ich przesadnie dużo, dla mnie są jednak ciekawym elementem i urozmaicają całą grę. Co niekoniecznie urozmaica rozgrywkę to zadania poboczne. Przez całą grę są te same: pomaluj wszystkie billboardy/drzewa/budynki/zniewolonych tubylców i zniszcz wszystko co należy do INKT. Za to wszystko dostajemy punkty inspiracji i lepsze noty na koniec levelu, ale szczerze mówiąc marna to nagroda za robienie w kółko tego samego.

Pierwszy de Blob był ex’em na Wii, jego następca natomiast wyszedł już na wszystko co się da. Ja kontynuację ograłem na konsoli Big N, a jako że żadna recenzja gry na Wii nie obejdzie się bez kilku słów o sterowaniu to lecimy z koksem. Wiilot oczywiście został wykorzystany, jednak nic nadzwyczajnego tutaj nie uświadczymy – standardowe „trząchnij w odpowiednim momencie” (gdy jesteśmy już przy sterowaniu – praca kamery często zawodzi  i trzeba ją korygować). Drugi gracz skorzysta z niego częściej bo w trybie co-op używa pilota sterując nim jak kursorem. Niewielu jednak się tym nacieszy bo ten tryb jest wrzucony na siłę. Podobnie jak w Super Mario Galaxy drugi gracz jest naszym pomagierem, a nie samodzielną postacią. W odróżnieniu od SMG w de Blob 2 ma on jeszcze mniej do roboty i się zwyczajnie wynudzi olewając wspólne granie po kilku minutach (testowałem osobiście). Jest jeszcze opcja gry na splicie na specjalnych planszach na których dwa glutki wykonują zadania, jest lepiej niż w co-opie ale należy zaznaczyć, że de Blob 2 to gra dla pojedynczego gracza, a multi jest wrzucone na zasadzie „nie zaszkodzi”.

db3

Pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu przygód Bloba to ciekawy design na który mamy spory wpływ. Grafika jak na Wii jest bardziej niż przyzwoita (szczególnie gdy już wszystko pomalujemy), dużym plusem są również filmiki pomiędzy poszczególnymi etapami. Wykonane są bardzo ciekawie i autentycznie śmieszą. Nie są to suche żarty, ale przemyślane i  luźne wstawki, które mimowolnie rzucają uśmiech na twarz i przemycają „drugie dno” o którym wspomniałem na wstępie. Gorzej jest z stroną audio. Ścieżka dźwiękowa jest wesoła i dobrze spełnia swoją rolę jako uzupełnienie gameplay’u, ale nie wpadł mi w ucho absolutnie żaden kawałek (jedynie ten z intro daje rade), jest tylko i aż dobrze. Postacie nic nie mówią, a jedynie standardowo popiskują i mówią „bla bla ble blob”, w filmikach potrafi to mieć swój urok, ale w grze właściwej gdy non stop ktoś blabla to tylko irytuje gracza.

„Have a gray day”

Ciężko mi jednoznacznie ocenić de Blob 2. Z jednej strony ciekawa stylistyka, rozbudowana opcja malowania i niebanalna fabuła. Druga strona medalu to nudny początek (tja początek… 1/3 gry), słaba praca kamery i multi którego mogłoby nie być. Poziom trudności też mógłby być większy bo ekranu z napisem game over nie uświadczyłem, a po Donkey Kong Country Returns wydaje mi się to co najmniej podejrzane (z drugiej strony zgony w Mushroom Men: Spore Wars miałem częściej, ale odradzałem się tam gdzie poległem co było chyba jeszcze dziwniejsze). Mimo wszystko po skończeniu gry miałem w głowie tylko pozytywy, nie codziennie widuje się pozycję z bardzo ciekawym pomysłem na siebie. Cena gry nie jest wysoka, a sam tytuł powinien przypaść do gustu fanom gatunku i produkcji nietuzinkowych. Do takich właśnie osób jest nasz wielobarwny glutek kierowany i chyba tyko do nich, fani strzelanin i akcji nie wytrzymają kilkunastu godzin do napisów końcowych. Ja daje żółte bo po prostu lubię, gdy ktoś stara się zrobić coś oryginalnego.

RetrometrY


Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: Nintendo Wii / 2014

3 słowa do gracza: Bardzo oryginalna gra, która nie do każdego trafi.


Ciekawostki:

» W zależności od platformy na którą jest gra Blob ma inny kolor na okładce. X360 dostał zielonego glutka, Wii niebieskiego, a PS3 czerwonego.

» Po bankructwie THQ, pod którym tworzyło m.in. Blue Tongue Entertainment, studio zostało rozwiązane i kolejnej kolorowej żelatyny już raczej nie zobaczymy na ekranach.


Do posłuchania w trakcie lektury:

de Blob 2 – Theme Song

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox