Recenzja | Deluxe Ski Jump 2 (PC)

Recenzja | Deluxe Ski Jump 2Skoki narciarskie, ulubiony sport wielu Polaków na przełomie wieków, głównie za sprawą sukcesów Adama Małysza i jego bułek z bananem. Nic więc dziwnego że zaraz potem powstało parę gier o tym niebezpiecznym sporcie. Początek XXI wieku to także czas aktywnego grania na informatyce w szkołach, dlatego dziś będzie o pewnej małej niepozornej dwuwymiarowej gierce z 2001, wydanej na MS-DOSa w czasach w których królowały tytuły w 3D. Jednak najpierw króciutkie opowiadanko (no może nieco dłuższe niż „króciutkie”).

Witamy Państwa na tysiąc dwieście dwudziestych trzecich zawodach w skokach narciarskich w Zakopanem. Po kilkudniowej przerwie spowodowanej zwalczaniem najazdu kosmitów ze skoczni możemy kontynuować zawody. Teraz przed Państwem będzie skakał reprezentant Polski Piotr Kowalsky, znany z tego że potrafi nieźle polatać, oj potrafi. W chwili obecnej macha ręką swoim fanom, którzy życzą mu szczęścia, a będzie mu potrzebne, gdyż dzieli go maleńki włos do zdobycia Pucharu, musi tylko uplasować się na drugiej pozycji – trzymamy kciuki.

Jeszcze tylko trochę i przekonamy się czy naszemu rodakowi uda się spełnić swe marzenie. Widzę, że sędzia daje sygnał że można już skakać. Na szczęście wiatr jest jak najbardziej korzystny, oj coś czuję że będzie to niezapomniany skok. Nasz zawodnik odbił się od belki i z pełnym impetem ruszył. Pędzi, pędzi, pędzi i… skok! Co za wybicie! Leć Adaś, leć! Yyyy.. przepraszam, to z przyzwyczajenia. Uda ci się PK! Nasz zawodnik dosłownie jakby frunął i nie przejmował się prawami grawitacji. Niewiarygodne, proszę Państwa, udało mu się przeskoczyć trybuny i dalej leci! Pora przełączyć się kamerę umieszczoną na kasku zawodnika i przypatrzenia się jego podniebnym zmaganiom. Jeszcze tylko chwilka, trwa łączenie… o już mamy sygnał! Co za emocje! Właśnie w tej chwili mija granicę niemiecką. Już jest w Wielkiej Brytanii, musi tylko pamiętać by nie uderzyć w Big Bena, gdyż kontakt z nim mając 700 km/h na liczniku z pewnością będzie musiał zaboleć! Proszę Państwa, dosłownie w ostatniej chwili minął problematyczną wieżę i dalej leci. Teraz będzie czekać na niego najgorszy odcinek – Ocean Atlantycki, nie raz zawodnicy wpadali w sam środek oceanu i trzeba było ich szukać.

Minęła już pierwsza godzina skoku, a Kowalsky nadal leci z pełną prędkością. Kto wie, może zdobędzie nowy rekord skoczni? Zobaczymy… o właśnie dotarł do Nowego Jorku i wymija wszelakie wieżowce. Co za gracja, co za styl, jak on pięknie omija te wszelakie budynki! Gdzie on teraz jest? Niech no sprawdzę.. o już mam, jest w samym centrum Denver w stanie Kolorado. Powoli zbliża się do San Francisco… i już jest! Kolejny checkopoint minięty i kolejny ocean do przeskoczenia. Niech was jego nazwa nie zmyli, bo on Spokojny to taki nie jest. Nie raz zawodnicy borykali się z wyskakującym na 50 metrów wzwyż nowomarsjańskim Krakenem sprowadzonym przez turystów z planety Aqua XI. Na razie jest w miarę spokojnie, a to znaczy że tym razem zawodnik wróci do nas żywy. Teraz małe zwiedzanie Hawaii, a to znaczy że nasz zawodnik powoli zbliża się do granic Azji. Co za emocje! Na trybunach jak zwykle podział na tych co skaczą z radości oraz na tych, którzy są śmiertelnie wynudzeni oglądaniem ponad dwugodzinnej wycieczki dookoła świata z perspektywy skoczka narciarskiego.

My tu gadu gadu, a nasz zawodnik o mało co by się nie rozbił o ogon Godzilli w Japonii. A nie raz federacja skoków narciarskich im mówiła żeby nie wypuszczali na spacer swego stwora jak zawodnicy skaczą, raz zdarzyła się sytuacja że o mało co jeden ze skoczków nie został zjedzony żywcem przez tego przerośniętego stwora. Moje wskaźniki pokazują że Piotr powoli zaczyna tracić swą niesamowitą prędkość, teraz leci jedynie 400 kilometrów na godzinę, powinien dolecieć do punktu K w Zakopanym. Właśnie minął Chiny i zbliża się do Kazachstanu, a nie jednak nie! Podmuch wiatru zepchnął naszego zawodnika do Indii, będzie musiał ostro wykręcić żeby wrócić do punktu startowego. Jeszcze tylko trochę, dajesz Piotrze, uda ci się! Niesamowite! Jednak mu się udało, właśnie minął Turcję i kieruje się do naszej ukochanej Europy. Jeżeli uda mu się wylądować telemarkiem to ma szansę na zwycięstwo. Fani z Ukrainy witają, wiwatują i wymachują Kowalskiemu, co za piękny gest. Powoli zbliżamy się do końca skoku… o właśnie widzę naszego zawodnika, nie wiecie Państwo jaki on szczęśliwy że wróci ze złotym Pucharem.

Już szykuje się do lądowania, ale zaraz, zaraz, czemu nie hamuje? Przy prędkości 200 km/h nie uda mu się wylądować. Chyba szykuje się twarde lądowanie awaryjne. Jeszcze tylko chwilka i stało się coś niesamowitego! On nie zamierzał wylądować po prostu leci dalej! W tej chwili czeka go drugie okrążenie wokół Ziemi, ale najpierw przerwa na reklamę.

„Narty z turbodoładowaniem Skok-TN VI to najefektywniejszy sposób na podróżowanie gdzie chcesz i kiedy chcesz (usługa dostępna tylko w wybranych krajach), zakładasz narty, ustawiasz miejsce docelowe z apce i po chwili pojawiasz się w miejscu przeznaczenia! I to wszystko w wyjątkowo korzystnym abonamencie 4,99 galakzłotych za każdą minutę lotu! Nie czekaj, kup już dziś a dostaniesz breloczek przyspieszający podróż o nawet 15 sekund na każdą godzinę! Miłych lotów między państwowych życzy Lot-NarT – jak zapłacisz to z nami polecisz daleko!”

Recenzja | Deluxe Ski Jump 2

Wracamy po reklamie, przypomnę że w tej chwili skacze Piotr Kowalsky z Polski i właśnie mija końcówka piątej godziny skoku. Łączymy się z nadajnikiem wskazującym jego położenie i tak, znowu udało mu się ominąć Big Bena! Co za emocje! Znowu lot nad oceanem, widać że wiatry mu sprzyjają, dzięki czemu przyspieszył do 500 na godzinę. Naszemu zawodnikowi zaczyna dopadać znużenie i zmęczenie, jednak jakoś daje radę, byleby nie zasnął. Właśnie przeleciał nad Miami i kieruje się ku Meksykowi. Coś za mocno zboczył z kursu. Czy uda mu się ostro wykręcić tak jak ostatnim razem parę godzin temu?  Szczerzę wątpię, mało który zawodnik leciał dłużej niż 4 godziny, a przypominam że mamy już równo szóstą godzinę tych niesamowitych wrażeń. Na trybunach mało kto został, widać że nie potrafią docenić sztuki tego wspaniałego sportu!

Kowalski coraz bardziej zbacza z trasy lotu, właśnie minął Australię i powoli zbliża się do końca drugiego okrążenia, jednak gwałtownie stracił pęd jaki przez wiele godzin osiągnął. Cóż za wypadek! Narta zawodnika zahaczyła się o piramidę w Egipcie i awaryjnie wylądował w piaskach pustyni, a był to taki piękny lot, już wysyłamy po niego helikopter. Podsumujmy ten wspaniały i nie zapomniany sześć i pół godzinny skok. Jeszcze tylko chwila, a przekonamy jaki dystans Piotr przebył. Mamy już wyniki, Proszę Państwa nowy rekord skoczni został osiągnięty! Równo 22 935 kilometrów! Pozostała dwudziestka na trybunach skacze z radości! Udało się! Polska wygrała!

Dziękuję Państwu za wysłuchanie tej wspaniałej transmisji, a już jutro przekonamy się czy zawodnik numer sześć Johny Smallmouse przebije ten niesamowity wynik! A już za miesiąc podsumowanie wszystkich wyników i szykowanie się na nadchodzący się nowy sezon i nowe cztery emocjonujące skocznie pełne pułapek czekające na zawodników. Wiadomość z ostatniej chwili! Jeszcze tylko trzy lata dzielą nas do ukończenia budowy pierwszej między planetarnej skoczni narciarskiej Ziemia-Jowisz! Do usłyszenia!

 

Deluxe Ski Jump 2

Mediamond – PC (2001)

Pierwsza odsłona serii ukazała się w roku 1999,  jednak dopiero w 2001 podczas początków  Małyszomanii kiedy to Adam Małysz wygrał 49. Turniej Czterech Skoczni seria stała się rozpoznawalna wśród polskich graczy. I w tym właśnie okresie powstała druga część gry, która jest tematem dzisiejszej recenzji.

Drugie DSJ to nic innego jak usprawniona wersja poprzedniczki, naprawiająca parę pomniejszych błędów oraz dodającą nowe 16 skoczni. Zasady gry praktycznie niczym się nie różnią od tych które możemy podziwiać na ekranie telewizorów. Naszym zadaniem jest przebyć jak najdłuższy dystans skoczkiem i gdy to możliwe wylądować w jak najefektywniejszy sposób, najlepiej telemarkiem, czyli najpierw jedną nogą, a potem drugą.

Do uzyskania pełni doświadczeń z tym tytułem potrzebna nam będzie jedynie myszka komputerowa i włączony komputer, gdyż wymagania komputerowe są na tyle niskie że praktycznie każda możliwa konfiguracja je spełniała. Wystarczy tylko posiadać procesor klasy Pentium 166 MHz, 470 kB RAM, kartę graficzną obsługującą tryb VGA i DOS w wersji 5.0, dzięki czemu posiadacze dowolnego Windowsa od 95 wzwyż mogą zagrać. Nic więc dziwnego że tytuł ten był hitem na szkolnych komputerach, mimo że nie była to pozycja darmowa. Rok później, w 2002 roku w czasopiśmie Komputer Świat Extra: Twój Niezbędnik ukazała się specjalna wersja w polskiej wersji językowej oznaczona numerkiem 2.1P , która dodała parę dodatkowych polskich skoczni.

W gdzie możemy rozegrać trening, puchar świata, puchar drużynowy oraz obejrzeć listę najlepszych wyników oraz obejrzeć wcześniej nagrane powtórki. Po wybraniu jednego z wybranych trybów gry wybieramy jednego z wcześniej stworzonych zawodników lub tworzymy nowego. Kreator postaci może i daleki od tych z gier RPG ale i tak możliwość wyboru koloru części ubrań oraz nart naszego zawodnika daje sporo frajdy.

Kluczem do osiągnięcia sukcesu jak i dalekich skoków jest odpowiednie operowanie myszką. Prawym klawiszem wybijamy się z belki, następnie w odpowiednim czasie naciskamy oba klawisze aby się wybić, staramy się ustawić skoczka tak aby dolna narta była równo w poziomie, a na koniec naciskamy jeden klawisz myszy by wykonać wyżej punktowane lądowanie telemarkiem lub oba przyciski myszy by spróbować bezpieczniejszego rozwiązania. Tym właśnie sposobem opisałem Wam WSZYSTKIE zasady gry, tylko tyle i aż tyle by móc konkurować ze znajomymi lub z komputerem.

Oprawa muzyczna praktycznie nie istnieje, ot parę brzdąknięć i nic poza tym, a graficznie może nie powala, ale ma swój specyficzny urok zbliżony nieco formą w stylu przypominający nieco gry na Atari XE.

Pora na podsumowanko, bo jeszcze trochę i śnieg z monitora się wsypie do domu. DSJ2 nie bez powodu jest tytułem kultowym, a to głównie za sprawą połączenia prostego sterowania, jasnych zasad rozgrywki oraz możliwości pogrania na zarówno 5 jak i 50 minut. Nic więc dziwnego że  w 2020 doczekał się wydania mobilnego, a także dwóch kontynuacji o których zaraz co nieco napiszę.

Retrometr

Po ogromnym sukcesie jakim była wcześniej recenzowana dwójka Jussi Koskela – autor tej serii postanowi wznieść rozgrywkę na wyższy poziom. Tak oto w roku 2004 powstała odsłona z numerkiem trzy. Co nowego? A no trójwymiarowa grafika, lekko zmieniona fizyka gry i większe wymagania sprzętowe oraz możliwość odbycia zawodów letnich. Teraz do uruchomienia potrzeba było procesora 400 MHz, 128 MB RAMu oraz kartę graficzną wspierającą akcelerator 3D, a no i oczywiście myszkę. Za dużo nie grałem w tą i następną odsłonę, dlatego będzie w telegraficznym skrócie. Nie wiem czemu ale w moim osobistym odczuciu jest nieco gorzej niż ostatnio. Sam nie jestem pewien czy to za sprawą gumowej fizyki gry, czy z powodu braku nostalgii z tym tytułem. Źle nie jest ale i tak dwójka najlepsza.

Po lewej trójka, po prawej czwórka – całkiem do siebie podobne, nieprawdaż?

Zaś jeżeli chodzi o czwórkę z 2011 aktualizowaną do dziś (w chwili pisania recenzji najnowsza wersja jest z listopada 2021) to już w ogóle inna para kaloszy. Graficznie w porównaniu do trójki bez zmian, jedyną, bardzo zauważalną różnicą jest zmiana fizyki gry oraz znacznie wyższy poziom trudności podczas wykonywania skoków oraz wbudowany edytor poziomów. Teraz istnieje możliwość upadku podczas lotu, niezbyt to dobry pomysł moim zdaniem. Czy doczekamy się piątej odsłony oraz czy dorówna kultowej dwójce? Czas pokaże.

Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC