Relacja | Silesian Amiga Classic Party 38, Siemianowice Śląskie

Najnowsza edycja Siemianowickiego Silesian Classic Amiga Party (w skrócie SACP) odbyła się 17 listopada 2018 roku. Party to jest dla mnie szczególną imprezą, bo od tej imprezy zaczęła się moja przygoda ze zlotami.

Kiedy kilka już dobrych lat temu przypomniałem sobie o komputerach z mojego dzieciństwa i zakupiłem pierwszą Amigę 500 po latach (potem poszły inne retrosprzęty) poszukiwałem możliwości zdobycia do niej oprogramowania. Kilka lat temu nie było jeszcze tak popularnych dzisiaj dodatków w postaci HXC czy Goteka. Do Amigi 500 trudno było też przenieść dane przy użyciu karty CF włożonej do ACY – tego sprzętu po prostu jeszcze nie było. Natrafiłem więc na jedyny słuszny portal amigowy (do teraz) – PPA – na którym odnalazłem osobę, która wydawało się na tamte czasy jest najbliżej geograficznie i najłatwiej będzie do niej podjechać by nagrać kilka tytułów na dyskietki. *y (Kamil), bo o nim mowa, okazał się bardzo pomocny i pierwszy zestaw kilkunastu dyskietek wysłał mi pocztą. Potem odwiedziłem go w jego domu, aby podrzucić mu kolejną już Amigę do naprawy (leży u niego jeszcze do dziś). Dobrze nam się gadało i fajnie wspominało czasy świetności naszych maszyn, ale żeby nie nadwyrężać gościnności Kamila, szukałem innej możliwości kontaktu z ludźmi i zdobywania oprogramowania. *y zapodał mi więc temat, żebym przyjechał na zlot, organizowany w Siemianowicach, i tam pogadać z ludźmi i nagrać sobie kilka dyskietek. Pamiętam więc ten pierwszy wyjazd na party, kiedy to rozemocjonowany i trzęsący się ze strachu – rozłożyłem moją A500 i siedziałem cichutko nie wiedząc co się tam w MDKu dzieje. Po kilku godzinach zacząłem się jednak aklimatyzować i poczułem, że jest tam dobry klimat do spędzenia kilku chwil w gronie ciekawych i obeznanych ze sprzętem ludzi. Przez kilka kolejnych edycji poznałem coraz większa zgraję fajnych ludzi – organizatorów: *y, Azzorek, MadMan, Mordimer, Alf; oraz stałych bywalców: Lokaty, Biax, Pekdar, Grisza, Vato, Quad i wielu innych (np. między innym miłościwie nam tu panujących zgredaktorów Borsuka i repipa i ikonę atarowskiego świata – Larka)… Jak się okazało te znajomości pozostają przez lata i z tymi osobami spotykamy się często na różnych zlotach.

Zdjęcie z jednej z pierwszych edycji – SACP 12 – październik 2011 (na zdjęciu od lewej: ja, Mordimer i *y) – zdjęcie pochodzi od kogoś z partowiczów

Jak widać od tego czasu minęło kupę czasu i mnóstwo bajtów przewinęło się przez nasze retromaszynki. Pojechałem na wiele różnych retro imprez – większych party i mniejszych zlotów. A SACP nadal jest i wygląda na to, że ciągle będzie – choć widać, że z edycji na edycję trochę spada frekwencja, ale wierni i starzy weterani ciągle się trzymają i przyjeżdżają. Zatem i na najnowszej edycji nie mogło mnie zabraknąć – a było to tak…

..::Przygotowania::.

Po zapodaniu przez organizatorów terminu zacząłem nabierać ogromną chęć jechać na zlot, żeby zobaczyć znowu starych znajomych, od których się to wszystko zaczęło. Niestety okazało się, że plany mojej żony zweryfikowały życie i w tym dniu miałem zostać w domu, bo inaczej syn musiałby zostać sam w domu – a to nie jest najrozsądniejsze, aby 8-latka pozostawiać na cały dzień bez opieki. Mimo, że na SACP przyjeżdżają dzieci, to jednak mój syn nie gustuje w tego typu imprezach, więc nie byłoby sensu go zabierać, wynudziłby się i po dwóch godzinach trzeba by się zwijać. No cóż, nie tym razem więc, szkoda bo zapowiadało się ciekawie, skoro nawet tak stary dinozaur jak biax miał się pojawić. Z biaxem dawno się nie widzieliśmy, więc była szansa zjeść razem flaczki w parkowej restauracji i pogadać, ale wyglądało na to, że obejdzie się smakiem. Na kilka dni przed terminem okazało się jednak, że nie do końca dogadałem się z małżonką i jej aktywności rozpoczynają się dopiero o 17, więc spokojnie część dnia mogłem wykorzystać na wyjazd. W pracy rozmawiałem z Lokatym, który też nastawiał się na przybycie, Borsuk z Larkiem także się zapowiedzieli. Larek miał przywieźć Atari ST – trochę ryzykowne posunięcie jak na party amigowe, bo *y zapowiadał, że na party odbędzie się grill…, ale Larek wiedział co czyni, zresztą robił to na własną odpowiedzialność. Ja nastawiłem się na wyjazd bez sprzętu by pointegrować się bardziej i pogadać z ludźmi, a podczas rozmów poużywać ich sprzęt. No to jadę – zjem flaczki z biaxem!

Sobotni poranek, godzina wczesna… Wstaję i jem pożywne śniadanko, aby mieć energię aż do flaczkowego obiadu. Wychodzę z domu na lekko (bez sprzętu) i po drodze na parking wpadam do sklepu, by kupić sobie butelkę wody. Woda się zawsze przydaje, bo zasycha w gardle od rozmów. Wsiadam do auta, do odtwarzacza CD wrzucam płytkę Katoda – 7 Cats, i uruchamiam silnik. Jadę i widzę jak świat wokół zaczyna się zmieniać i cofać do lat osiemdziesiątych. Coraz mniej samochodów na ulicach, a każdy z nich jakiś taki z epoki początków motoryzacji w Polsce. Budynki się zmniejszają, znikają biurowce i szklane wieżowce a zaczynają się pojawiać szare blokowiska i peerelowskie zabudowania. Tak to działa – wyjazd na zlot jest podróżą w czasie. W przenośni i dosłownie.

Dojeżdżam na miejsce parę minut przed godziną dziewiątą… i… oczom nie wierzę. Parking przed Domem Kultury jest pusty! Czyżby cofnęło mnie w czasie za daleko? A może za blisko? Nie wpasowałem się w odpowiedni tydzień, datę? Nie, raczej nie, nie zdarza mi się to. Może jestem stary i zramolały, ale pamięć mam jeszcze dobrą. Data nie mogła mi się pomylić. No nic, trzeba obadać sprawę. Idę do sali, w której o tej godzinie powinno być już kilka osób, przynajmniej organizatorzy.
Kurła…
Pusto….
Co jest????
Z sali gimnastycznej obok wychodzi kobieta i pyta czy może mi w czymś pomóc, czy przyszedłem na zajęcia z gimnastyki i tańca. Patrzę do środka a tam kupa małoletnich dziewczynek się wygina i gimnastykuje. Hmmm, ja tu chyba nie na te zajęcia proszę pani przyszedłem – uczestnicy mojego spotkania raczej aż tak młodo nie wyglądają…
Wychodzę przed budynek, drapię się w głowę i zastanawiam się co poszło nie tak. Sprawdzam na moim czasopowstrzymywaczu datę i godzinę – 17 listopad 2018 8:50.
No fak. Wszystko się zgadza (a raczej powinno). Potwierdzam jeszcze datę wydarzenia w Almanachu (na forum PPA) – pasuje. Ale żeby nawet orgów nie było? Gdzie Azor, gdzie *y, Gdzie Alf????
Noszkurła…. Spreparowali wszystko żeby mnie wystawić i zrobić sobie ze mnie jaja? Zaczynam używać wszelkich narzędzi, by potwierdzić, że nie jestem w złym miejscu i w złym czasie. Loguję się do Sordanowego BeBeeSa (Discord/Amiga) i piszę do Madmana. W końcu mam potwierdzenie, że wszystko jest ok, data w porządku, a on sam będzie do godziny.
No to siadam w aucie i czekam bębniąc w kierownice… dumam… słucham dźwięków generowanych przez Katoda… i wtedy nadjeżdża on – wyśniony pojazd z dzieciństwa – DeLorean. Parkuje obok mojego zgrzybiałego auta, wyłącza silniki czasoprzestrzenne i otwierają się drzwi, z których wysiadają uśmiechnięci jak zawsze – profesorek Larek i jego kompan Borsuk.
No to spoko, przynajmniej oni dojchali. Ostatecznie zrobimy party we trzy osoby.
Szybka fajka Borsuka i zabieramy sprzęt Larka do sali. Larek zaczyna rozkładać swój pieczołowicie zafoliowany sprzęt, kiedy do Sali dociera *y z rodzinką i… zasilaniem do Larkowego sprzętu, tzn. grilla.

Komputer Atari, jak wiadomo, zasilany jest węglem… przy poczynaniach Borsuka poszły dwa worki…

…::Partujemy::..

Zaczynają się schodzić kolejni ludzie, najpierw Alf a za chwilę Madman. Dojeżdża Vato, który miał przywieźć biaxa, ale jego z nim nie ma; ponoć nie miał z kim zostawić psa… no trudno, szkoda, bo flaczki będę musiał jeść sam. Z Vatem jest jednak jakiś młodociany, którego Vato wypożyczył z wypożyczalni, żeby obniżyć trochę średni wiek osób w jego samochodzie – inaczej cofnęłoby go pewnie gdzieś do czasów wojny.

Kto jak kto, ale Larek o swój sprzęt dba pieczołowicie – ilość warstw ochronnych ogromna ;)

Zaczynają się standardowe aktywności w postaci odpalania gierek i dyskusji. W pewnym momencie Alf napomina coś o jakichś serwerach, przy których na co dzień pracuje. Ja zaczynam gadać o tym jakie to passe i o tym, że teraz jest wszechobecna chmura i już się nie używa serwerów fizycznych, itp… W pewnym momencie orientuję się, że chyba wkradł się jakiś błąd do Matrixa, przecież jestem w latach osiemdziesiątych, a na stolach są Amigi i Atari a ja nawijam o rzeczach z przyszłości. Przecież mnie tu wezmą za czubka! Wycofuję się z tematu i przestawiam swoje retrozwoje na tematy odpowiednie do okresu, do którego ta impreza nawiązuje :)

Siadam z Larkiem i Borsukiem i oglądam jakie to gry przytaszczyli dzisiaj do sprawdzenia na węglowym sprzęcie. Natrafiamy w pewnym momencie na Robbo, akurat tak się składa, że aktualnie ogrywam je na moim PSP na emulatorze Atari a niedawno wygrałem również solucję do niej (z której nie korzystam przy graniu póki co) na zacnej Retronizacji. Recenzję tej gry (w wersji na PC) napisał w ramach konkursu na Retro Na Gazie – Kacper – dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to wersja taka, śmaka, czy owaka – miodność wystarczy do tego, aby z gry czerpać przyjemność. Widać, że większość uczestników zlotu zna ten tytuł, bo przyglądają się jak przechodzę pierwsze etapy i komentują moje poczynania.

Robbo w wersji Atari ST – początek gry

Potem stery przy joysticku przejmuje Borsuk i odpalają kolejne tytuły. Pewnie Borsuk przyszykuje nam jakiś przegląd tych gier, które tam ogrywał. W międzyczasie sala zaczyna się zapełniać i robi się już gwarno i głośno od dźwięków płynących z monitorów. Większość leci standardem – Lotusy, Dyna Blaster, Mortal Kombat. W międzyczasie *y i Alf mają lekką rozkminę, bo nie ma jeszcze Mordimera, który pełni rolę kasjera na tej imprezie. Coś przebąkują o tym, że go nabiją na pal za zaniedbywanie obowiązków. No ja rozumiem, że to retro, ale czarownice i nabijanie na pal to nie te lata panowie ;) Po szybkim kontakcie z rzeczonym inkasentem okazuje się, że ten… całkiem sobie pomylił daty i myślał, że to za tydzień cala impreza ma się odbywać. Czyli nie jestem sam któremu czas płata figle ;) Okazało się, że Mordimerowi przekopali plac koparką i nie jest w stanie wyjechać autem,  więc Alf wskakuje w swój wehikuł i dowozi go na miejsce.

Mortal Kombat 2 – nieśmiertelny – widać, że rośnie nowa ekipa graczy w ten kultowy już dla Amigi tytuł – foto Borsuk

Pojawia się też w końcu Azzorek, na którego czekałem. Miał przywieźć Commodore 64, do którego mieliśmy zapodać moją kartę SD z demkami z X 2018. Uśmiechnięty podłącza sprzęty i gdy wszystko jest w najznamienitszym porządeczku, zarzuca by dać mu kartę… której oczywiście nie mam ;) Ale że przywiózł ze sobą też jakiś kawałek sprzętu z przyszłości, to szybko zaczęliśmy wspólnie zdobywać produkcje z Pouet.net, po to żeby sprawdzić problem, który u niego się pojawił. Mianowicie niemożliwość odpalenia na jego UK 1541 (emulator stacji dysków do Commodore) najnowszego dema Censor Design – Star Wars (pierwsze miejsce na wspomnianym party scenowym). I rzeczywiście – dupa – i nie działa. Kombinujemy z pobieraniem nowych wersji pliku i nowych wersji firmware dla UK. Nic nie pomaga. Gdy tak siedzimy i pochylamy się nad problemem, wśród wszechobecnych dźwięków dobywających się z monitorów słychać tekst „flaczki przyjechały”… Hmmm, myślę sobie, kto zamawiał tu flaczki o tej porze??? Podnoszę głowę znad Commodorka, a tam uśmiechnięta facjata biaxa w drzwiach. Wow! Wygląda jak dinozaur na wakacjach ;) Okazało się, że jego żona również mogła pozmieniać plany i wróciła wcześniej do domu, więc została opiekunką psa, a biax mógł się udać do nas. Co uczynił niezwłocznie i szybko, ale pewnie dostanie niedługo fotografie pamiątkowe z tego rajdu :)

Zwycięskie demo z X’2018. Nie jest to produkcja amigowa, ale… warto obejrzeć :) 

Czas zaczyna upływać coraz szybciej, jak to bywa na imprezach. Im więcej ludzi, tym szybciej płynie, bo odliczany jest kilkuminotowymi kwantami rozmów z jedną czy drugą osobą przy okazji partyjki w jakąś grę. Tym razem nie używałem sprzętu partowiczów zbyt dużo, bo chciałem nacieszyć się atmosferą i widokiem zadowolonych twarzy, które przyjeżdżają do tego miejsca, by na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Cieszy taki widok, kiedy stare dziadki pochylone nad maszynami sprzed dekad przywracają w swoich wspomnieniach lata dziecinne. Bo czyż nie jesteśmy ciągle dziećmi w środku.

Z moich zapisków (na mojej wewnętrznej karcie pamięci) wynika, że dotknąłem znowu Zerosphere u Madmana, któremu pokazałem tą grę na Amiparty i chyba mu się spodobała, bo widać, że ją katuje. Mi nie szło dobrze, nie mogłem się skupić, więc wygląda na to, że uczeń przerósł mistrza. Na Atari ST chłopaki uraczyli mnie poprawioną wersją Giany Sisters – tą z płynnym scrollingiem. Ta bez scrollingu nie wczytywała się poprawnie, a szkoda, bo chciałem zobaczyć jak wygląda. Jako fan tego tytułu mogę powiedzieć. że ta atarowska wersja nie jest zła. Jedyna uwaga to skok, który nie jest tak dobrze odwzorowany jak w Amidze czy C64. Natomiast graficznie i muzycznie gra prezentuje się dobrze. Zagrałem też w fajny szpil na Amidze 4000 *y’ego, który specjalnie przywiózł taki sprzęt, aby odpalić ten tytuł – T-Zer0. Nie wiem, czy to problem wersji, którą miał *y, czy problem jego komputera, ale nie mogliśmy się nacieszyć długą grą. Po wpisaniu kodu (takiego sprawdzającego legalność gry) po pierwszym etapie, gra się wyłączała. Szkoda, bo to bardzo ciekawy shooterek i pewnie grałbym w nią dłużej.

T-Zer0 w swojej okazałości, ładny shooter, i do tego grywalny. Odpalany był na A4000 *y’ego

..::Finiszujemy::..

Około południa pojawił się klon Vato, czyli _alt i udaliśmy się z nimi (klonami) oraz biaxem na spożycie posiłku do parkowej restauracji. Tam siedziała już, jak zwykle, ta sama ekipa, która chyba wybiera te same terminy co my na swoje zloty. Podstarzałe już chłopaki siedziały przy swoich butelkach szachów i dyskutowali na poważne (a jakże) tematy – taki siemianowicki klimacik. Zamówiliśmy flaczki (jak zwykle pyszne) i pizzę (też daje radę) i spędziliśmy czas na wysłuchiwaniu wspomnień “klonów” z dużych imprez retro, oglądając ich fotki ze słynnymi ludźmi ze świata retro. Po napełnieniu żołądków smacznym jedzeniem a umysłów obrazami i wspomnieniami wróciliśmy na salę, gdzie pojawiły się nowe twarze. Szarywilk siedział i rozkminiał Amosa – widziałem jak dopieszczał swoją grę wpisując najważniejsze linie kodu programu – komentarze z informacjami o autorach dzieła.

Jak widać nawet na takim małym zlocie ktoś koduje, tu Szarywilk tworzy w Amosie nową megaprodukcję :)

Borsuk z Larkiem nadal ogrywali exclusivy (ponoć ostatecznie liczba ogranych tytułów sięgnęła setki – to bardzo dobry wynik). Mój czas na imprezie powoli dobiegał końca – musiałem zdążyć na czas do domu, więc koniecznie trzeba było wyjechać o 15 z Siemianowic. Nie lubię tego momentu kiedy muszę wychodzić z imprezy kiedy ta trwa w najlepsze, ale kiedy mam wybór by być i wyjść wcześniej albo nie być w ogóle, to wybieram to pierwsze. Bo zawsze jest mi przez kilka dni po zlocie czy party jakoś tak lepiej na duszy, jak sobie przypomnę te błogie chwile, kiedy przez te kilka godzin można się cofnąć w czasie i nie myśleć o poważnych sprawach i nie podejmować ważnych decyzji. No może poza tym, którą grę odpalić albo w którą stronę w danej grze pójść. To pozwala też przeskoczyć jeszcze dalej w czasie, kiedy to byliśmy całkiem młodzi (albo i mali) i nie martwiliśmy się dniem jutrzejszym, tylko dzisiejszym, bo resztę ogarniali nasi rodzice ;) Ja dzięki temu mam teraz takie samo podejście do mojego dziecka – zapewniam mu spokój i możliwości do tego, żeby realizował swoje dziecięce marzenia i fantazje i miał czas dla siebie, aby po wielu latach mógł się cofać w czasie i miło to wspominać, tak jak ja.

Sala wypełniona, skupienie na twarzach graczy, czyli standard w klimacie retro

Mimo, że frekwencja na tej edycji nie była porażająca, to i tak warto było tam być dla tych kilku chwil. Klimat MDK i ci ludzie, którzy się tam pojawiają, jest dla mnie tym w temacie retrozlotów, co pewnie dla wszystkich uczestników tego typu imprez używanie retrosprzętów. Powrotem do korzeni – dla mnie SACP to początek imprez retro, bo to tam nabywałem pierwszego doświadczenia z tym tematem. Podziękowania należą się zatem dla organizatorów za to, że te cztery razy w doku organizują to spotkanie. No i oczywiście podziękowania dla ludzi, którzy się tam pojawiają. Do następnego…

Wsiadłem do mojej maszyny czasu równo o 15:23 i odpaliłem silnik. Ruszyłem w kierunku Gliwic i widziałem tylko jak w szybach mija świat. Zmurszałe i szare budynki lat osiemdziesiątych zaczynają się zamieniać na powrót w nowoczesne bloki i wieżowce oraz szklane biurowce. Mijały mnie nowoczesne samochody ludzi pędzących nie wiadomo dokąd i nie wiadomo po co. Świat znowu zaczął gnać przed siebie z prędkością mierzoną w tygodniach a nie minutach i godzinach. Kiedy wysiadłem na parkingu uśmiechnąłem się tylko do siebie, że to tylko na chwile będzie tak. Że przecież za chwilę już znowu jakieś party czy zlot będzie organizowany. I znowu cofnę się w czasie i przeżyję to samo… choć na tych parę godzin…

P.S. Ostatecznie nie rozwiązaliśmy problemu demka Star Wars u Azzorka. Nie był on do rozwiązania na tamtą chwilę. Po kilku dniach skontaktowałem się z Kisielem – producentem UK 1541 – bo u mnie również to demo nie działało, choć u nekroskopa ono działa. Okazało się, że mamy inny układ w swoim sprzęcie, który powoduje, że nie jest on w 100% kompatybilny z tą produkcją. Mój UK pojechał więc do Kisiela w celu wymiany scalaka – czekam właśnie na przesyłkę zwrotną i potwierdzenie, że teraz u mnie to demko zadziała.

Informatyk z krwi i kości, z komputerami ma styczność od dziecka - najpierw z automatami arcade a potem już z prawilnymi komputerami. Od początku zafascynowany grami następnie przesiadł się na programowanie i tak już przez długi czas zostało aż przestał również programować :). Teraz gracz okazjonalny, głównie retro gry oraz nowe na retro sprzęty. Ulubione gatunki: platformery, shmupy, przygodowe, logiczne, salonówki. Posiadane platformy: po zlikwidowaniu kolekcji, gry ogrywa na różnych emulatorach przy użyciu PC lub Steam Decka Chciałby mieć w domu automat arcade...