Czy kogoś jeszcze interesuje Wiedźmin 3? Jasne, to genialna gra i nie zamierzam tego kwestionować dla taniej prowokacji. Minęła już niemal dekada od jej wydania, Redsi oddali nam Cyberpunk 2077, a teraz karmią wszelkimi newsami o Wiedźminie 4 i Ciri. W tematyce literatury giereczkowej też dostaliśmy całkiem sporo. W książce J. Schreiera Krew, pot i piksele znajdziemy cały rozdział poświęcony rodzimej produkcji, wiele akcentów na temat gier znajdziemy u A. Flammy w jego pozycji Wiedźmin. Historia fenomenu, o całej masie artykułów w czasopismach branżowych i w sieci nie wspominając. Tymczasem nowe dziecko wydawnictwa Gamebook, spłodzone zresztą przez samego wydawcę, także podejmuje wspomniany temat, choć zgodnie z podtytułem ma przedstawić historię powstania gry. Czy jest to zatem książka dla psychofanów uniwersum, czy inni czytelnicy także znajdą w niej coś dla siebie?
Kto z Was przynajmniej raz podczas sesji z ukochanym tytułem krytykował twórców? Grafika nie taka, nieintuicyjne rozwiązanie, dziwne postaci. Standardowo – ja bym to zrobiła lepiej. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy podczas lektury, była właśnie ilość pracowników oraz sekcji, za które odpowiadali. Zdawałam sobie sprawę, że to ogromna produkcja, bez trudu można też znaleźć liczbę zatrudnionych w danym studiu, jednak mamy tu do czynienia z prawdziwą orkiestrą. Każdy nieudany dźwięk odbije się na kompozycji, choćby to było niewłaściwe uderzenie w trójkąt. Społeczność pracująca przy Wiedźminie 3 to ludzie odpowiadający za tę genialną fabułę, ale również graficy, spece od mocapu, niezliczeni testerzy. Podzieleni na mniejsze zespoły musieli mieć w sobie dużo pracowitości, ale i pokory, gdyż ich pomysły musiały zgrywać się z innymi i pasować do całości.
Pływanie i nurkowanie były bardzo trudne do implementacji
W książce Wilczym śladem nie tylko obserwujemy dalsze procesy powstawania superprodukcji, jaką bez wątpienia jest trzecia część przygód Geralta. To przede wszystkim opowieść o twórcach. Bardzo podobało mi się to, że poznajemy ich początki. A te są różne. Niektórzy zaczynali od zupełnie innych dziedzin, nie zawsze związanych z technologią jako taką. Dla niektórych praca w dużym studiu była naturalną koleją rzeczy. Inni z kolei czuli się, jakby złapali Pana Boga za nogi, gdyż niewiele wskazywało na to, że uda im się dotrzeć na szczyt. Czułam się podobnie, gdy czytałam liczne biografie piłkarskie. Należy jednak podkreślić, że choć całość zdecydowanie zachęca do podejmowania walki o spełnienie marzeń, nie brakuje historii trudnych. Zwolnienia, wysokość pensji, odpowiedzialność. Nikt tutaj nie gryzie się w język, przynajmniej jeśli o to chodzi.
Co dwie głowy, to nie jedna. Przysłowia uwzględniającego liczbę twórców Wiedźmina 3 nawet nie będę próbowała stworzyć. Z lektury Z. Jankowskiego dowiadujemy się o tym, że kompetencje miękkie były potrzebne tak samo, jak wybitne umiejętności pisarskie czy programistyczne. Równocześnie jednak twórców traktowano z ogromnym szacunkiem i pozwalano im na kierowanie projektem w taki sposób, jaki im pasował, oczywiście po wcześniejszej konsultacji. Praktycznie każda grywalna postać ma swoje zaplecze, jakąś osobowość. To nie są zwykłe NPC-e, jakich pełno, które powtarzają dwie frazy na przemian. Oznaczało to, że pisarzom naprawdę się nie nudziło, kiedy tworzyli jeden z ważniejszych otwartych światów w historii gier.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, dla kogo z pewnością nie jest ta pozycja. Jeżeli jeszcze nie graliście w Wiedźmina 3 (tak, istnieją takie osoby…), a chcielibyście, czytanie zabierze Wam radość z poznawania opowieści. Naturalnie nie dało się uniknąć licznych spoilerów, ponieważ rodzenie się pomysłów, ich zmiana, która następowała wraz z kolejnymi poprawkami, musiały wybrzmieć na konkretnym materiale. Tymczasem nawet wówczas, gdy nie jesteście z grami za pan brat (tak, wtedy nie odwiedzalibyście naszej strony…), może Wam się bardzo spodobać. Zupełnie inaczej obserwuje się wątek kultowego już Krwawego Barona, gdy można prześledzić krok po kroku jego ewolucję. Czy ma być złą postacią? A może lepiej pewne kwestie wygładzić? W jakim kierunku rozwinie się jego opowieść? Jaki stosunek mają do tej postaci twórcy? Na te pytania znajdziemy bardzo ciekawe odpowiedzi, co z pewnością zachęci do ponownego przejścia gry nawet wiedźmińskich wiarusów.
Podjęcie decyzji o końcowym losie Vesemira było trudne dla twórców
Warto mocno docenić konstrukcję samej opowieści. Najwięcej miejsca poświęcono fabule i tworzeniu zadań, ale swoje pięć minut otrzymali również graficy i muzycy. Opowieść Wilczym śladem równocześnie uporządkowana jest i chronologicznie, i tematycznie. Co ciekawe, okazuje się, że pierwotnie autor po prostu przeprowadził wywiady z poszczególnymi osobami. Chociaż w środku książki znajdziemy masę cytatów, miało się wrażenie, że to cała fabularna konstrukcja, a nie odpytywanie pojedynczych osób. Podkreślam to z tego powodu, że niektórzy autorzy książek o grach idą na łatwiznę i po prostu zamieszczają swoje pogawędki z twórcami znanych franczyz i ich dalsza praca ogranicza się zaledwie do podesłania gotowego tekstu do autoryzacji. Przełożenie obszernych wywiadów na tekst ciągły, okraszony także własnymi badaniami i odkryciami, podnosi wartość publikacji.
Nie wiem, czy twórcy nabierali wody w usta, czy może autor celowo pominął ten temat, ale nie pojawiają się w książce informacje o crunchach. Oczywiście znajdziemy teksty o tym, że trzeba było przekładać terminy, twórcy się stresowali, dużo palili, itp. Mimo to jednak ma się wrażenie, że pracowała tam grupa bardzo kompetentnych pasjonatów, dla których zostawanie po godzinach przypominało kumpelskie pogaduchy. Zdaję sobie sprawę z tego, że stworzenie tak wiekopomnego dzieła na niwie gamingowej mogło im powetować uszczerbki na zdrowiu, jednak odnoszę wrażenie, że z jakiegoś powodu tego tematu uniknięto. Pracowali dużo i długo, ale o morderczych nadgodzinach nie przeczytamy.
Skoro czepiam się tego przy każdej okazji, muszę być konsekwentna. Rozumiem ceny druku, edycji, itp., ale tutaj aż prosiło się o zdjęcia. Nawet jeśli nie miałyby być to screeny z Wiedźmina 3, które też świetnie uzupełniałyby opowieść, nie mam pojęcia, jak wyglądali twórcy. No dobrze, niektórych kojarzę, ale sporą większość musiałam dopiero googlować. Na samym końcu autor wymienia wszystkich swoich rozmówców, przypominając, kim są, więc można było choćby tam rzucić po miniaturce fotografii. Oczami wyobraźni widziałam ekipę nerdowską w luzackich koszulkach, siedzących wśród stosów papierów i pudełek po pizzy. Choć opowieść jest naprawdę ciekawa i pod względem treści, i formą narracji, brakowało jednak pewnego zobrazowania całości.
Twórcy dialogów nie szczypali się w język
Kończąc już powoli tekst, chcę podkreślić jeszcze jeden aspekt omawianej powieści. Kiedy czytałam wspomnianą we wstępie książkę Krew, pot i piksele, czy też inne wspomniane wydawnictwa dotyczące piłkarzy, miałam bardzo silny przypływ motywacji. Jasne, gamedev to trudna ścieżka, ale dzięki talentowi, pracowitości, ambicji i odrobinie szczęścia można osiągnąć sukces. Takie trochę per aspera ad astra. W Wilczym śladem też można poczuć się dobrze z tym, że wiele rzeczy, o których nawet nie marzyliśmy, może być w naszym zasięgu. Sama uśmiechałam się do siebie, kiedy czytałam o twórcach, będących moimi regionalnymi ziomkami. Bieszczady, wypasanie krów, aż poczułam zapach rodzimego podkarpackiego powietrza. Duży plus także za historie niektórych anegdot, w tym mojej ulubionej fraszce dla Lamberta.
Kiedy przyszła do mnie książka Z. Jankowskiego, nie planowałam zabierać się za nią od razu. Lubię czytać różne rzeczy naprzemiennie, ale akurat coś innego miałam na tapecie. Oglądając jednak pozycję, ładnie wydaną i pachnącą, z ciekawości zerknęłam do środka. Był to duży błąd, ponieważ na tyle się wciągnęłam, że postanowiłam odłożyć na moment inne lektury. Wilczym śladem jest książką ciekawą, dobrze opisaną i wymagającą naprawdę długich przygotowań. Autor wspomina o tym, że zebranie całości zajęło mu jakieś 1,5 roku. Czuć to bardzo dobrze w produkcji, którą otrzymujemy. Czytałam na FB narzekania użytkowników, że książkę o Wiedźminie 3 to sobie odpuszczą, jednak sama zachęcam Was, byście po nią sięgnęli. Bez względu na to, czy jara Was Biały Wilk, czy interesujecie się grami jako takimi, na pewno znajdziecie w niej coś dla siebie.