Czekałem, czekałem i się doczekałem. Już po pierwszym przeczytaniu Pajęczego Księżyca dowiedziałem się, że na zachodzie wychodzą kolejne książki spod dłuta Knaaka związane z marką Diablo. Niestety w naszym rodzimym języku nie wychodziły, “może na premierę DIII? Wszyscy czekają na nowe Diablo, na bank wydadzą to wtedy…” nie, nie wydadzą. Przyczyn tego, że pierwsza księga trylogii Wojny Grzechu wyszła u nas w 2014 roku, a ostatnia w 2016, podczas gdy anglojęzyczne wersje zostały wydane w latach 2006-2007 niestety nie znam. Podejrzewam, że ma to związek z prawami do marki, bo pierwsze książki wydała u nas ISA, a tą trylogię zaprezentowało nam Insignis. Zajmijmy się jednak daniem właściwym, a nie moimi domysłami…
Wojna Grzechu
Prawo Krwi | Smocze Łuski | Fałszywy Prorok
Świat przedstawiony na tych stronach przez Knaaka dla każdego fana Sanktuarium powinien być nadzwyczaj ciekawy. Nie zdradzę żadnej tajemnicy, gdy napiszę już teraz, że akcja dzieje się na dłuuugo przed wydarzeniami przedstawionymi w grach. O dusze wiernych rywalizują z sobą dwie główne świątynie: Katedra Światłości i Świątynia Trójcy. Mamy okazję poznać ten świat z zupełnie innej perspektywy.
„Misjonarze Katedry Światłości zwykle wędrowali w pojedynkę, ale akolici Trójcy działali wspólnie. Głosili drogę Trzech: Bala, Dialona i Mefisa, duchów przewodnich, które miały czuwać nad śmiertelnikami niczym kochający rodzice, tudzież czuli nauczyciele.”
Prawo Krwi
Jak nietrudno się domyślić obie świątynie są podstawową osią konfliktu w znanym nam z gier uniwersum. Działa to na zasadzie dobry-zły, a może jednak nie? Świątynie i ich najwięksi kapłani, a także stojący za nimi w cieniu prawdziwi władcy tych przybytków to główna scena, ale aktorami są zarówno śmiertelnicy jak i istoty mniej lub bardziej wpływowe spoza tego świata. Jednym z głównych aktorów jest Uldyzjanin, prosty farmer po przejściach z dziury zabitej dechami. Nie wybrał losu który go czeka, jednak wybór własnej drogi w tym konflikcie to luksus na który niewielu stać. Zostaje wplątany w bardzo grubą i wielowarstwową sieć intryg, nie jest jednak bezbronny i nie będzie sam. Jak na Knaaka przystało historię śledzimy z wielu perspektyw, czeka na nas sporo intryg, a i wiele wątków nas zaskoczy. Z punktu widzenia czytelnika to coś pożądanego, nie raz zwroty akcji doprowadzają do sytuacji w której wszystko będzie przewrócone do góry nogami. Już myślisz że masz wszystko poukładane, a tu wchodzi na scenę element zupełnie nieoczekiwany. Często o tym wspominałem opisując poprzednie książki Diablo, no i nie mogę nie wspomnieć o tym i teraz. Richard świetnie radzi sobie z opisywaniem krwawych rytuałów i buduje wokół nich jednorazowy klimat, który w takiej serii wydaje się być elementem bez którego całość nie ma racji bytu.
Pierwsza część, czyli Prawo Krwi to mocno rozbudowany wstęp do całej historii. Niestety mam wrażenie, że zbyt rozbudowany. Przez połowę książki lekko zmuszałem się by brnąć dalej, jest zbyt powierzchowna i „zwyczajna”. Rozumiem, że Blizzard zlecił napisanie trylogii, a taka wymaga odpowiedniego wstępu, szczególnie, że opisuje epokę z którą gracz nie jest zaznajomiony, ale… życie farmera i opis wiejskich zależności + rozwój akcji jest zdecydowanie zbyt powolny. Wiedz jednak, że to długie dojrzewanie w końcu skutkuje ciekawymi wydarzeniami, które już do końca książki będą cały czas gonić jedne za drugimi.
Druga część zatytułowana Smocze Łuski nie bawi się już we wstępy i mozolne budowanie historii. Tu już wszystkich bohaterów mamy przedstawionych, więc autor zabrał się od razu do dzieła serwując nam akcję od samego początku. Startujemy bez ceregieli od akcji i to tempo będzie towarzyszyć nam do końca książki. Ta część z nawiązką wynagradza nam poprzedni, przydługi wstęp. W poprzednich powieściach z tego uniwersum pisanych przez Knaaka można poznać, że polubił szczególnie profesję nekromantów. Tutaj mamy coś, co możemy nazwać narodzinami ruchu bladych czarodziei dążących do równowagi w świecie Sanktuarium. Ulubiona przez autora dziedzina magii i filozofia życia będzie nam towarzyszyć niemal na każdym kroku.
„Równowaga to równomierne rozłożenie sił Światła i Mroku. Jej istota najważniejsza jest dla Sanktuarium, ale też i dla całego stworzenia. Świat rządzony przez Mrok spłonie we własnym ogniu. Świat, którym włada Światłość, podda się stagnacji. Jeśli jedno z nich zdobędzie kontrolę nad Sanktuarium, by zdobyć kontrolę nad drugim, nastąpi koniec wszechrzeczy…”
Smocze Łuski
Całość zamyka Fałszywy Prorok i jak się można domyślić wszystko zamknięte jest z przytupem. Jak zwykle autor będzie żonglował perspektywami z których pokazuje historię i co chwila będziemy mieli zmianę biegu wydarzeń. Do samego końca finał jest niepewny, bo każda z kilku stron ciągnie linę mocno w swą stronę. Podobnie jak w poprzedniej części nie mamy przydługich wstępów tylko akcję, ale miałem już wrażenie lekkiego znużenia, nieco zbyt długo ta historia trwała. Pod koniec już miałem uczucie lekkiego wydłużania na siłę, choć trzeba przyznać, że finał jest oryginalny i nieoczywisty.
„Wojna trwa od zarania dziejów, niepamiętnych czasów. Nie ma wśród nas takiego, który nie czuje się zmęczony… a jednak zawsze odpowiadamy na wezwanie do walki”
Fałszywy Prorok
Najsłabszym punktem prócz pierwszej części jest główny bohater. Niestety Uldyzjanin jak na farmera przystało nie jest finezyjną postacią, z biegiem czasu się zmienia, ale niewiele. Knaak stworzył tyle ciekawych drugo, a nawet trzecioplanowych postaci, że prostota naszego herosa z przypadku naprawdę drażni z czasem coraz bardziej. Mimo wszystko taka podróż w prehistorię świata Sanktuarium bardzo mi odpowiadała. Podobnie jak w przypadku WarCraft: Ostatni Strażnik, chłonąłem nawiązania do gier, których jest cała masa. Trylogia z całą pewnością fanom innych książek Knaaka jak i zatwardziałym łowcą wirtualnego Diablo się spodoba. Niestety cała reszta pewnie odpadnie przy zasiekach stawianych w pierwszej części… bardzo solidnych zasiekach. Kolejne książki nie będą miały sensu jeśli tej pierwszej nie przeczytasz, to już nie będzie to samo. Pamiętajcie jednak, że druga część z nawiązką rekompensuje braki pierwszej. Szkoda, że nie zrobiono z tego dylogii, wyszłoby to moim zdaniem tej opowieści na dobre.
Na pocieszenie dodam, że w odróżnieniu od innych książek jakie tu często opisuję nówki są łatwo dostępne. Długo na te wydanie czekałem i w końcu mogłem je nadrobić bez sięgania po anglojęzyczne oryginały, nie zawiodłem się, ale i zachwytu nie ma. Pora sięgnąć po kolejne czytadła, do kolejnego!
Suche fakty:
Tytuł oryginału: Sin War: Birthright / Scales of the Serpent / The Veiled Prophet
Autor: Richard A. Knaak
Ilość stron: 356/360/364
Rok wydania i wydania PL: 2006/2014, 2007/2015, 2007/2016