Każdy szanujący się gracz zna gry z serii Diablo. Ich wpływ na gatunek hack’n’slash był i jest ogromny, o czym świadczy masa inspirowanych tym tytułem gier. Blizzardowska trylogia o zabijaniu rogatego demona doczekała się rzeszy klonów – bardziej (Darkstone) i mniej (Titan’s Quest) udanych. Ukuto nawet specjalne określenie dla takich gier – „diablopodobne”. Recenzowany przeze mnie tytuł także czerpie garściami z kamienia milowego hack’n’slash, ale nie zatraca przy tym własnej tożsamości i oryginalnych oraz ciekawych rozwiązań. No i humor, nie mogę pominąć też dużej dawki absurdalnego humoru jakim Nox atakuje gracza. Już sam początek naszej przygody wskazuje na to, że nie powinniśmy oczekiwać zbyt wiele powagi.
Portal do przygody
To miał być zwyczajny, leniwy wieczór przed telewizorem. Tak przynajmniej myślał Jack. No cóż, Jack był w błędzie. Jego plany na przyjemny wieczór zepsuła Hecubah – mistrzyni sztuk nekromantycznych, która odprawiła zakazany rytuał, gdzieś w głębokich pieczarach krainy Nox. Skutkiem ubocznym owego rytuału był ogromny portal łączący oba światy, który pojawił się na ścianie pokoju gościnnego, wciągając weń Jacka. Jedynym sposobem na powrót do domu jest powstrzymanie nekromantki i w tym zadaniu Jackowi pomożemy właśnie my.
Początek gry to standardowe dla gatunku RPG wybranie klasy postaci. Jako dostępne opcje otrzymujemy wojownika, łowcę oraz maga. O ile w wypadku opcji numer 1 oraz 3 sytuacja jest raczej jasna, tak łowca wymaga podania paru słów objaśnienia. W jego przypadku mamy do czynienia z mieszanką klasy przywołującej stwory do pomocy i używającej uroków, dzięki którym wrogowie zmienią stronę konfliktu. Jego główną bronią są łuki (Łowcy z gier opartych o system D&D posiadali podobne umiejętności). Kiedy dokonamy już wyboru klasy czeka nas krótki samouczek wprowadzający i oswajający ze sterowaniem. Zaraz po nim zaczyna się właściwa gra. Każda z klas ma swój indywidualny scenariusz wprowadzający, dlatego warto ukończyć grę całą trójką.
Nox wprowadził szereg ciekawych rozwiązań w kwestii rozgrywki, które były całkiem innowacyjne jak na okres, w którym tytuł ukazał się na rynku (a był to 2000 rok). Przykładowo pomimo faktu, że widok w grze jest ukazany z góry, to na mapie panuje „dynamiczna mgła wojny”. Widzimy tylko to, co bohater może faktycznie ujrzeć za pośrednictwem swoich oczu, a pole rozszerza lub zawęża się w zależności od ustawienia postaci. Nigdy nie wiadomo, co kryje się za najbliższym rogiem lochu, za pobliskim drzewem albo w najbliższym domu (można ujrzeć fragment pomieszczenia zaglądając np. przez okno). Mgła wojny działa niezwykle płynnie i nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności z rozgrywki.
Inną ciekawostką jest całkowita rezygnacja z rozdzielania punktów statystyk w przypadku osiągnięcia wyższego poziomu doświadczenia. Awans gwarantuje automatyczne podniesienie punktów życia lub many (w zależności od klasy). Wojownicy na konkretnych poziomach odblokowują również nowe umiejętności. Rozwijanie umiejętności wygląda trochę inaczej w przypadku postaci czaromiotających, ponieważ zdobywają oni rozsiane po świecie Nox magiczne księgi gwarantujące dostęp do potężniejszych czarów, które wzmacniane są poprzez odnajdywanie kolejnych kopii danego czaru (podobne rozwiązanie zastosowano chociażby w Darkstone).
W Diablo 2 otoczenie było bardzo statyczne, niszczyć mogliśmy jedynie beczki, czy wazony i czasem otworzyć sarkofag, czy inną skrzynię. W przypadku Nox możliwość ingerowania w świat gry jest o wiele bardziej zaawansowana. Możemy przesuwać większość znalezionych przedmiotów (np. zrobić przemeblowanie w karczmie), wykorzystywać beczki z wodą do gaszenia pożarów i tworzyć sobie dzięki temu nowe skróty w lokacjach, czy używać czaru telekinezy do przesuwania niedostępnych kluczy, aby następnie sięgnąć go ręką zza kraty (zamiast biegać na około). Większość lokacji posiada również wiele ukrytych przejść i komnat, które odkrywamy niszcząc ściany. Otoczenie możemy również wykorzystywać do usuwania z drogi wrogów. Sprowadzanie grupy zombiaków na obszar z wysuwającymi się kolcami albo spadającymi kamiennymi dłońmi daje możliwość zaoszczędzenia punktów many albo może uratować nam tyłek w momencie, gdy jest krucho z miksturami leczniczymi. Z zombiakami jest o tyle ciekawie, że nie wystarczy potraktować zgniłka orężem, bo zaraz wstanie i znowu przypuści atak. Trzeba go spalić na popiół (kula ognia rozwiązuje taki problem). W takim wypadku niektóre pułapki również mogą zneutralizować zgniłka „na amen”. Przy okazji chcę uspokoić jednego ze stałych czytelników RnG – w Nox nie zabija się ghuli :)
Ładna siekanina
Stare gry mają to do siebie, że znoszenie próby czasu wypada u nich różnie. Niektóre robią to z klasą, inne straszą wyglądem i trącą myszką. Nox zalicza się do tej pierwszej grupy. Pod względem rozgrywki nie ma się do czego przyczepić, to nadal jeden z najdynamiczniejszych przedstawicieli hack n’ slash jakie się kiedykolwiek ukazały. Przy tej grze tempo rozgrywki Diablo 2 wydaje się powolne, wręcz żółwie. Jednak ma to również swoje wady, zwłaszcza gdy gramy postaciami atakującymi na dystans. Celne miotanie czarami wymaga wyczucia, a w trakcie bitewnej zawieruchy często zdarza się, że nie jest to takie proste. Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z ruchomym celem.
Jeżeli chodzi o kwestię audio-video to gra nieistniejącego już Westwood Studios nie ma się czego wstydzić. Wygląd postaci, potworów i lokacji wypadają przyzwoicie, pomimo że minęło już 16 lat od premiery gry. Animacje również mogą się podobać np. spopielenie zombiaka ognistym czarem, czy pojawiające się gesty rąk połączone z inkantacją w momencie rzucania czarów – fajna sprawa. Dobrze wypadają aktorzy podkładający głosy pod Jacka i bohaterów niezależnych. Jest profesjonalnie i z humorem.
Nox posiada(ł) również tryb multiplayer, ale z racji wieku oczywistym jest, że serwery już dawno zostały zamknięte (pozostaje LAN). Wspominam o nim, ponieważ tryby rozgrywki jakie były udostępnione bardziej pasowałyby do FPS-a, niż do gry diablopodobnej. Co oferowali twórcy? Deathmatch, capture the flag, elimination – taki deathmatch, gdzie gracze mieli ograniczoną ilość odrodzeń.
Na koniec
Jeżeli lubicie gry, gdzie trup ściele się gęsto, czary latają nisko nad głowami, a bohaterowie niezależni raczą gracza kąśliwymi uwagami, często absurdalnymi – jest to tytuł dla Was. To nie jest zwykły klon Diablo. Nox broni się szeregiem udanych rozwiązań w aspekcie rozgrywki, ciekawą i zabawną fabułą oraz charyzmatycznymi postaciami. No i jest cholernie grywalnym oraz dynamicznym hack n’ slashem, a o to w tego typu grach chodzi. Czyż nie?