Ostatni rok nie był dla mnie łaskawy, jeśli idzie o możliwość pogrania sobie, czy spotkań ze znajomymi ze sceny Atari. W ogóle to był dziwny rok, ale nie zaśmiecajmy tematu. Tym niemniej na początku grudnia pojawiła się wreszcie możliwość odwiedzenia lokalu – Warsaw Arcade Museum. Okazją były Mikołajki, choć sama wizyta odbyła się kilka dni po nich (hmm, dwa?). Do przybytku udałem się wraz z moim synem, co jest chyba oczywiste. Nie dość, że sam miałem okazję poznać nowy lokal dla tetryków (hmm, Borsuków, Repipów i innych maniaków klasycznych gier automatowych), to jeszcze i Sikor junior mógł się pobawić, a lubi takie klimaty. Ponoć niedaleko pada jabłko od jabłoni, czy jakoś tak…
Na początek ustalmy (dla niewtajemniczonych, o ile tacy jeszcze są) – czym jest Warsaw Arcade Museum. Jest to nic innego, jak sporej wielkości hala z oryginalnymi (w większości) automatami arcade z epoki. Można powiedzieć, że jest to oddział Kraków Arcade Museum – na co wskazuje nawet możliwość zakupienia wspólnego karnetu (i bardzo dobrze, takie akcje trzeba promować). Oba przybytki są prawdziwą gratką dla miłośników gier, w obu wszystkie automaty są ustawione w tryb “free play“, czyli możliwość grania wyłącznie na podstawie zakupionych wejściówek, czyli nie trzeba tracić garści monet aby sobie pograć, ale o tym poczytacie sobie na stronach związanych z lokalizacjami (linki są w artykule).
Jak większość z Was wie, byłem kilkukrotnie w muzeum w Krakowie. Długo czekaliśmy na warszawską odsłonę, termin otwarcia był kilkukrotnie przekładany, ale wreszcie się doczekałem. Na początek kilka uwag co do dojazdu – na stronie jest podana lokalizacja (Al. Jerozolimskie 200), oraz wskazany jest autobus… jeden. W dodatku tylko z Centrum. Budynek jest dużym biurowcem (dawne zakłady MERA w Warszawie) i trafić do muzeum nie jest prosto (dla kogoś spoza Warszawy) – ale o tym za chwile. Na terenie jest zamykany parking, przypuszczam, że płatny (są szlabany), ale do końca nie wiem. Warto by taką informację dla przyjezdnych zawrzeć na stronie internetowej. Tym bardziej, że jadąc trasą można prawie bezpośrednio z niej zjechać w okolice muzeum (dogodny dojazd z kierunków: Łódź, Poznań, Gdańsk, Siedlce, Kraków, Katowice, itp). Na miejscu właściciela zadbałbym o opis dojazdu samochodem – z trasy można łącznicą zjechać bezpośrednio w Al. Jerozolimskie, w dodatku w pobliżu muzeum (jakiś kilometr od zjazdu z trasy).
Dojazd komunikacją miejską jako alternatywa – jest kilka opcji, wskazany autobus nie jest najlepszy (no chyba, że bezpośrednio spod Dworca Centralnego, ale jako mieszkaniec Warszawy dla przyjezdnych proponowałbym przesiadkę na Dworcu Zachodnim, choć obecnie jest w przebudowie). Na ten sam przystanek dojeżdżają autobusy (na obecną chwilę): 187, 189, 401, 517 (przystanek na Krańcowej), bezpośrednio przy budynku przystanek mają jeszcze 717 i 817. A dla lubiących spacery i takich, co nie chcą czekać w korku w Al. Jerozolimskich, czy na Łopuszańskiej – polecam WKD i stację Warszawa-Raków, jakieś 800-900 metrów do przejścia. Myślę, że te poprawki zwiększyłyby frekwencję.
Jak jesteśmy już na miejscu – stając przodem do budynku, przy rondzie z Łopuszańską musimy iść dokładnie w przeciwny róg budynku (hmm, 150-200 metrów spacerku) i natrafimy na małe drzwi z napisem Warsaw Arcade Museum. Tam króciutki wąski korytarzyk i na końcu po prawej stronie wejście do muzeum, a w środku… raj dla graczy – Ci co byli w Warszawie, czy Krakowie już czują ten klimat. Automatów jest około 120-tu (na obecną chwilę), a ich spis znajduje się na stronie (większości nie będę opisywał, bo każdy zna i wie co i jak, poza tym – można posiłkować się stroną). Po prostu postaram się opisać pierwsze wrażenia (no dobra, byłem z synem, więc musiałem trochę i z nim pograć, to były jego mikołajki w końcu).
Muzeum zajmuje sporą halę, jednak wydaje mi się, że jest nieco mniejsze od swojego odpowiednika w Krakowie. Tym niemniej jest dobrze wyposażone, w tym w automaty spod stajni Atari, co mi nie umknęło. Na duży plus zaliczyć należy jakość większości automatów – subiektywnie wydaje mi się, że ich stan w większości jest lepszy od tych w Krakowie, choć wpływać na to może po prostu czas otwarcia – w Warszawie oddział został otwarty w 2024 roku, termin otwarcia był kilkukrotnie przekładany, więc być może po prostu było więcej czasu na regulację i naprawy. Choć zdarzył się jeden, duży zonk – heh, Defender od Williamsa… na nim w tym muzeum nie da się grać – monitor jest tak ciemny, że prawie nic na nim nie widać (jako jedyny automat w muzeum, jak pobieżnie zauważyłem – piszę o jasności, nie grałem na wszystkich). I według mnie niekoniecznie jest to wypalenie (akurat w tym przypadku), bo artefaktów nie widać. Być może pomogłaby regulacja cewek lub wymiana trafopowielacza. Mam nadzieję, że na kolejną wizytę ten stan zostanie poprawiony.
Oprócz różnej maści starszych i nowszych gier arcade nie zabrakło też fliperów, a te – jak Wiecie – także lubię. Ogólnie to wsiąkłem z młodym przy jednym na dłużej – ale sami pomyślcie, jak fan Godzilli by mógł przejść obok flipera z Godzillą w salonie spokojnie… ale sam automat jest tożsamy z tym opisanym w artykule z wizyty w Pinballstation, więc nie będę się powtarzał. Reasumując, przednia zabawa na cały dzień.
Czy są jakieś mankamenty (oprócz opisu dojazdu na stronie)? No cóż… Minusem może być mała łazienka, co przy dużej rotacji może być problemem. No i brak w najbliższej okolicy jakiegoś szybkiego jedzonka (na terenie Mery jest grill bar, ale drogi) – z młodym musieliśmy podjechać autobusem dalej. Obecnie jakiś kilometr dalej jest otwarty nowy kebab (przy ul. Jutrzenki), który ponoć jest niezły (jeszcze nie próbowałem). Alternatywnie w dni handlowe w podobnej odległości jest eLeclerc (również przy ul. Jutrzenki, ale w drugą stronę) lub KFC (koło Makro w Al. Jerozolimskich), więc niby tragedii nie ma.
Ogólnie – polecam, mam nadzieję, że ekipa Retro na Gazie wreszcie zrobi spotkanie w Warszawie. Miałbym bliżej, niewiele bliżej (plus-minus jakieś 300km), ale zawsze :). No i przepraszam za “jakoś” (jakością tego nie nazwę) zdjęć, ale mój telefon nie potrafi ich robić, a jak już jest ciemno to szkoda gadać… no a lampy raczej nie wypadało uruchamiać w tłumie ;)
Czy mógłbym jakoś podsumować swój wpis? Mógłbym, ale w sumie mam taki postulat, aby teraz spotkanie wiary z Retro na Gazie zrobić w Warszawie, dojazd dobry z całej Polski, wspomoglibyśmy muzeum, a jednocześnie można też zahaczyć o Pinballstation na Kolejowej. Przy dobrych wiatrach można by także zorganizować jakieś after-party, może w Warszawskim Muzeum Komputerów i Gier? Co prawda nie znam osobiście właściciela (chyba), ale skądinąd wiem, że jest to możliwe. No i można “wyjść do ludu”, jak to się mówi… Co do spraw w muzeum (arcade) – Repip ma wtyki w Krakowie, ale jak trzeba – podpytam w Warszawie. Tylko… Czy są chętni na takie spotkanie w tym miejscu?
PS.
Muzeum znajduje się w dzielnicy Warszawa-Włochy, jeśli parking na miejscu jest płatny – można w sumie poszukać w obrębie 1km czegoś innego. Tu parkowanie póki co jest darmowe…