Gramy na Gazie | Ghost Chaser – Video (recenzja, przejście gry, ciekawostki)

Lubicie filmy o łowcach duchów, upiorów, zjaw? A może o nieustraszonych egzorcystach walczących z demonami i diabłami? Jeżeli tak to zapraszamy na dzisiejszy straszny, przerażający, pełen krwi, bluźnierstw, obrazoburczy odcinek Gramy na Gazie! No, troszkę przesadziłem, ale na pewno znajdziecie w nim różnego rodzaju eteryczne byty i inne istoty nadprzyrodzone. No i oczywiście nawiedzony dom pełen pułapek, do którego wnętrza wejdą nasi nieustraszeni pogromcy potworów, czyli Larek i Borsuk! Chipsy i cola są? Jeżeli nie ma to nie trudźcie się i nie lećcie do sklepu na zakupy, bo możecie przegapić cały seans. Będzie krótko, ale z przytupem! Zapraszam do oglądania i czytania!


EMERYTOWANY EGZORCYSTA!

Emerytowany egzorcysta wiódł spokojny żywot, zapomniany przez czas i większość ludzi…

Był mocno zdziwiony, kiedy zadzwonił telefon. Od kilku lat nie miał żadnych zleceń, przecież oficjalnie wycofał się z zawodu wieki temu! Emeryturę miał słabą to fakt, na koncie mu się nie przelewało, ale jakoś dawał radę. Nie narzekał, namiętnie grywał wieczorami na swoim Atari, słuchał muzyki z lat 80-tych, palił szlugi i chodził po okolicznych burdelach. Niestety w jego wieku już tylko popatrzeć, takie wesołe życie staruszka… – A kogo diabli niosą? – podrapał się po mocno przerzedzonej czuprynie i podniósł słuchawkę. – Słucham? – Harry? Chciałbym rozmawiać z Harrym Badgerem! – usłyszał w słuchawce znajomy głos należący do pewnego lekko szurniętego tetryka. – Przy telefonie, kto mówi? – udał wariata, chociaż chyba nie musiał, wielu ludzi mało go za takiego, głównie z racji opowieści, które snuł o swoich przeżyciach… – To ja! Larry Keral! Nie poznajesz mnie druhu? Kopę lat! – Nawet dwie kopy ciulu, jasne że cię poznaję! Chociaż zaskoczyłeś mnie, nie powiem! Co tam u ciebie profesorku? Dalej kręcisz Gramy na Gazie? – Nie oglądasz telewizji Harry? – A po chuj?! Same bzdury nadają, przerzuciłem się na NetEighties, non stop puszczają filmidła z lat 80-tych! – Dobry stuff! Też mam. Zerknij jednak nieraz na The History Channel, uruchomili dodatkowy program o grach video! – No i? – Gramy na Gazie leci tam cztery godziny dziennie, przez siedem dni w tygodniu! – Ooo, widzę Larry, że ci się w końcu poszczęściło! Ja nie miałem do tego tyle cierpliwości. Z kim to prowadzisz? – A z tą fanką co do nas pisała trzydzieści lat temu! Niezła sztunia! Pamiętasz ją jeszcze? – Taa, coś kojarzę. Pewnie stary pryku to dzięki jej urokowi osobistemu dostałeś ten angaż w History…

Samotnie popijał poranną kawą pierwszego papierosa, kiedy zadzwonił telefon…

– Weź nie pierdol Harry! Chyba nie jesteś zazdrosny? Przecież sam do cholery odszedłeś! Wolałeś polować na demony, buhahaha! – Ale śmieszne Larry, co przeżyłem i widziałem to moje! Po kiego wała dzwonisz łachudro, ponabijać się ze mnie? – Przepraszam Harry, nie chciałem. Wiesz zakupiliśmy z fanką dom, wielki wspaniały dwór, w Farpoint, mówię ci, przepiękny! – Na stare lata kupiłeś sobie dupną chawirę? Kot ci będzie ją sprzątał, czy kto? Lumbago dostaniesz! I do tego w Farpoint? W Ohio? Kurwa, na drugi koniec Stanów cię wywiało? Przeca tam psy dupami szczękają, a diabeł nie tylko mówi dobranoc, ale też cześć i czołem! – No właśnie Harry i w tym jest problem, hmm, jakby to powiedzieć… – Jakby to powiedzieć i nie przyznać mi racji po latach, co nie profesorku?  – Przepraszam Harry, że się z ciebie śmiałem! One istnieją! Duchy naprawdę istnieją! W mojej wspaniałej willi straszy jak jasna cholera! – No co ty gadasz! Widziałeś jakieś manifestacje? – Tak, wczoraj w łazience moją żonę, to znaczy fankę, oblazły małe duszki, kurduplowate jak kropelki! – Na pewno nic nie łykasz Larry? Odstawiłeś już tego Johnny Walkera? – Harry, prawdę ci mówię, jak bym cyk, cyk! A wczoraj kiedy nadawałem na żywo odcinek Gramy na Gazie, to widzowie mi donieśli, że w kadrze pojawił się jakiś straszny upiór! – Jak wyglądał? – Taki wielki biały duch z ogromnymi zębiskami! Jak przeglądałem nagranie, to się zląkłem jak jasna cholera! Myślałem, że mi się Atari popsuło, a to ten ciul naciskał potajemnie klawisze! Prawie poszczałem się w gacie!  – Fantom z Dworu Fairpoint! – Co? Znasz to straszydło? – Po taniźnie pewnie wyrwałeś tę ruderę? – Jaką ruderę! Wypraszam sobie! Dwór jak malowany! – Srany nie malowany! Mąż zabił tam żonę, a później dzieciaki. Ona manifestuje się jako Biała Dama, a dzieciątka jako krople… – Jasny gwint, nie wiedziałem! W imię Ojca… – Nawiedzone to dworzyszcze od czterdziestu lat! Jakbyś bywał na forach dla egzorcystów, to byś wiedział debilu! – Proszę Harry, pomóż mi jakoś! Dasz radę? – Hmm, ciężko powiedzieć, na wiosnę stuknęła mi siedemdziesiątka, kondycja już nie ta co kiedyś. A Fantom to poważny przeciwnik! – Trzydzieści tysięcy płatne z góry Harry! Podaj numer konta! – Widzę, że ci się pięknie powodzi panie profesorku! W takim razie zadzieram gacie i lecę! Bookuj mi samolot, kupuj ekwipunek i prowiant, pusty jestem w ryj…

Czy Nawiedzony Dwór w Fairpoint będzie jego grobem?

Długi lot do Ohio upłynął mu całkiem spokojnie, z jednym małym wyjątkiem. Jedną ze stewardess na pokładzie opętał demon lubieżności! Wycieńczyła kapitana samolotu i o mało się nie rozbili. Najstraszniej się zrobiło kiedy siadła na drążek sterowy, niesamowite turbulencje! Na szczęście na pokładzie był on – Harry Badger, emerytowany egzorcysta! Złapał ją bez pardonu za kudły, zaciągnął do toalety, po czym uderzył mocno głową o sedes. Jebudu! Wielokrotnie, dopóki nie polała jej się krew z nosa i nie straciła przytomności… Naprawdę twarda demonica w niej siedziała, uparte bydle! Nawet gdy uderzał jej łbem o kibel, to nie przestawała masować jego sflaczałego członka! Pewnie liczyła na to, że odpuści egzorcyzmy i przejdzie do igraszek… – Starość nie radość! – uśmiechnął się tylko Harry, po czym wylał jej się na głowę… Ups, przepraszam! Wylał jej na głowę kilka litrów święconej wody, wetknął krzyżyk w usta i odprawił modły. Biedne dziewczę po całym zajściu długo dochodziło do siebie… Nie pamiętało ostatnich sześciu miesięcy swego żywota… No cóż, długotrwałe opętania potrafią być wyniszczające…

Harry przeżegnał się i wskoczył do środka przez okno!

W podzięce linie lotnicze zwróciły mu pieniądze za bilet i dały mu darmowy roczny karnet! – Hmm, czyżby to jakiś omen? Czyżby to był znak, że mam wrócić do zawodu? Niech ta nawiedzona posiadłość będzie testem, czy się jeszcze nadaję… – pomyślał Harry Badger, kiedy wysiadł z taksówki tuż przed Dworem w Fairpoint. Popatrzył na opuszczone dworzyszcze z uznaniem w oczach. Majestatyczny, piękny i straszny! Tak jak opisywali go inni demonolodzy! Nagle okiennica na piętrze zaskrzypiała przeraźliwie i już wiedział, że Fantom go obserwuje… Przez dziurę w spodniach podrapał się po owłosionym tyłku, później po głowie, przeliczył ilość poświęconych kamieni w kieszeniach i ucałował krzyżyk na szczęście. Bał się? Na pewno, ale w jego wieku umrzeć ze strachu to pewnikiem lepsze niźli ze starości… Mozolnie wspiął się po starej drabinie na pierwsze piętro, ostatnie okno po lewej było otwarte, tak jak zostawił je Larry Keral, jego przyjaciel z młodości. Aktualny właściciel tej rudery. Wziął długi rozbieg po czym z impetem wskoczył do środka! Ups, prawie pierdolnął zahaczając girachami o parapet, ale nie stracił równowagi! Rozejrzał się po przedpokoju, podskórnie wyczuwał, że  w mroku czai się zło! Zacisnął w gotowości palce na dwóch kamykach, które trzymał w kieszeniach, przeżegnał się w myślach i ruszył pewnie przed siebie. Nie taki diabeł straszny, większe trudności pokonywał lata temu w Gramy na Gazie…


ZZA KULIS I CIEKAWOSTKI

Atari 800XL zabiera nas na straszny dwór!

GRA Z MŁODOŚCI. Zanim naciśniecie przycisk PLAY na filmowym debiucie profesora Larka w gatunku kina grozy, to musicie wiedzieć, że ciągle puszczamy wam odcinki nagrane przez nas na naszym urlopie. Były tam zarówno długaśne behemoty, jak i krótsze metrażem filmiki, które służyły nam jako oddech przed poważniejszymi wyzwaniami. Dlaczego padło na Ghost Chaser? Po pierwsze – wielu z was domagało się tej gry w komentarzach, mając z nią bardzo miłe wspomnienia. Nie dziwota był to wielce popularny w Polsce tytuł zarówno na Małe Atari, jak i na Commodore 64. Po drugie – warto przedstawić sylwetkę autora tej produkcji, niejakiego Franka Cohena, którego gry moim zdaniem to całkiem przyjemna porcja rozrywki. Poczytacie o nim poniżej. Po trzecie – Łowca Duchów był jedną z pierwszych gier, które Borsuk zobaczył, zachwycił się i ukończył w młodości. Tak, dokładnie tak, był to jeden z moich ulubionych tytułów, co zresztą zobaczycie na filmie. Nieskromnie powiem, że sobie trochę w niego wymiatam, buhehehe… Larek aż taką miłością do Prześladowcy Duchów nie pałał, ale po seansie docenił ten znany i lubiany tytuł.

Prawdziwa gorączka złota! U.S. Gold wydawał naprawdę świetne gry zarówno na Atarynę, jak i Komodę!

U.S. GOLD. Na rynek europejski gra została wydana przez zasłużonego brytyjskiego wydawcę U.S.Gold, którego działalność polegała głównie na wydawaniu amerykańskich przebojów na rynek Wielkiej Brytanii. Bardzo długo można by wymieniać morze hitów, które dostarczało graczom Amerykańskie Złoto, więc może przypomnijmy kilka. Wszelkie hity naszego ulubionego developera, czyli firmy Datasoft: Zorro, Bruce Lee, The Goonies; symulatory lotu: F15 Strike Eagle, Solo Flight, Silent Service, czy Aces of Aces; rozbudowana gra 3D zwana Alternate Reality; świetne konwersje z automatów arcade: Zaxxon, Super Zaxxon, Tapper, Pole Position i wiele, wiele innych, naprawdę zacnych szpili. Trzeba przyznać, że starannie dobierali swoją grotękę i rzadko pośród wydawanych przez nich tytułów można znaleźć było jakiś szrot. W 1998 roku U.S.Gold zostało uhonorowane Złotym Dżojstikiem dla najlepszego wydawcy roku. W 1996 roku wchłonął ich inny gigant – Eidos Interactive.

ARTWORX. Na rynek amerykański gra została wydana przez mniej znanego dystrybutora (i developera jednocześnie), czyli firmę Artworx, powstałą w 1982 roku na Florydzie. Z czego zasłynęli? Przede wszystkim z gier karcianych, różnego rodzaju brydże i pokery z naciskiem na… rozbierane pokery! Któż ze starszych czytelników nie kojarzy takiej serii jak Strip Poker? To te gagatki stoją za tym wielkim hiciorem, w którym to ogrywane przez nas w karty piękne laseczki odsłaniały swoje wdzięki. Mniam, mniam, narysowane było one mocno średnio, wiecie, piksele, rozumiecie, ale wyobraźnia działała! Jako ciekawostkę dodam, że zdarzyło im się także wypuścić wersję Strip Pokera dla kobiet, w której rozbierają się faceci! Normalnie jaja, zaczynamy grę, a tu Ken wyskakuje z garnituru do majtek, albo i do gołej dupy! Dobrze, że za młodu trafiały w moje ręce tylko edycje tego szpila z pięknymi paniami w rolach głównych…

Rycerz na Motorze to brzmi i wygląda przezajebiście! Przynajmniej na okładce…

Oprócz tego wypuścili na rynek całe mrowie dziwnych kitów, szitów i parę naprawdę ciekawych produkcji. Te pierwsze nie są warte mojego i waszego czasu, a o tych interesujących wartałoby jednak napomknąć. Przede wszystkim Cycle Knight (1986), czyli Rycerz na Motorze! Sami przyznajcie, że już sam tytuł brzmi zacnie! Nigdy nie grałem w tego szpila, ale na screenach zaciekawia fest: izometryczna grafika, mikroskopijne postacie, nasz bohater na stalowym rumaku, uzbrojony w miecz walczy ze smokami i nieumarłymi, wszystko przyprawione statystykami niczym z gier RPG. Kurdelebele, będę musiał kiedyś to sprawdzić! I jaka okładka, rzekłbym przezajebista! Warta wypłaty górnika w sklepie górniczym, chociaż pewnikiem gier tej firmy nie można było tam kupić… A co powiecie na rozbudowane Hotel Alien (1985), grę przygodowo – zręcznościową, w której nasz bohater zostaje ugoszczony w pięknym hotelu, który prowadzą kosmici! Możemy tu odwiedzić bar, restaurację, pograć na automatach… Miał ktoś przyjemność obcowania z tym tytułem? Jeżeli tak, to dawać recenzję na Retro na Gazie ino migiem, albo chociaż wspomnijcie o tym w komentarzach. Ciekawą produkcją może być także Gwendolyn (1983), czyli czarno biała (może narysowana z użyciem artefaktów?) przygodówka graficzno – tekstowa, z którą także nie miałem przyjemności spółkować… Przejdźmy jednak do najważniejszego dzisiejszego gościa, czyli autora Ghost Chaser, a jest nim…

Chyba najlepsze gry Artworx, od lewej góry: Cycle Knight, Gwendolyn, Hotel Alien, no i oczywiście kultowy Strip Poker (Atari).

FRANK COHEN ukrywający się pod kryptonimem FANDA (nazwa firmy), który jest kolejnym człowiekiem orkiestrą, odpowiedzialnym za wszystko w tej produkcji: od grafiki, poprzez muzykę, jak i programowanie. Kolejny przykład sypialnianego, albo garażowego developera jednoosobowego, który próbował na początku lat 80-tych zawojować mikrokomputerowy rynek gier video. Można powiedzieć, że to mu się udało, skoro jego gry były bardzo popularne nawet w naszym pięknym kraju, chociaż pewnikiem tantiem za ich sprzedaż nie otrzymał… Sprawdźmy zatem dorobek tego wówczas nastoletniego mistrzunia! Na pewno wielu z was zauważy w jego grotece tytuły dobrze znane z dzieciństwa, jednakże zanim do nich przejdziemy chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt. Wszystkie te gry charakteryzują się specyficzną i rozpoznawalną (w sumie całkiem ładną) oprawą graficzną i podobnym poruszaniem się postaci. Przeważnie jego produkcje to dwuwymiarowe platformówki (lub wariacje Pac-mana z ludźmi w rolach głównych), jednak najciekawszy jest fakt, że całe otoczenie w grach Franka, wszystkie obiekty są przedstawione jakby z izometrycznego punktu widzenia. Nawet jeżeli akcja rozgrywa się tylko w dwóch wymiarach, to wszystkie platformy, półki, czy chodniki mają odzwierciedloną zarówno szerokość, długość, jak i grubość (wysokość). Pomysłowe i niespotykane podejście do tematu i zdecydowanie jest to cecha charakterystyczna gier Fandy i jakby nie patrzeć duża dbałość o szczegóły. Podobnie poruszają się także bohaterowie w większości gier Pana Cohena, mają przeważnie szeroki zakres ruchów, pewną bezwładność (jakby wagę i ciężar) oraz mało klatek animacji, na szczęście szybko przebierają nóżkami! Ooo, widzę, że ktoś z was mówi sprawdzam? No to zobaczmy…

Mniej znane gry Franka Cohena, od lewej góry: Clowns and Baloons, Sands of Egypt, M.A.S.H., Cohen’s Tower (Atari).

Początki twórczości Franka Cohena, to jeszcze nie czas zachwytu platformówkami / pacmanówkami, tylko najprawdopodobniej zwykła robota na zlecenie. W 1982 roku dla Datasoftu tworzy dwie gry: prostą zręcznościówkę Clowns and Baloons, a następnie przygodówkę tekstową Sands of Egypt. Dopiero jego kolejny tytuł, średnio udane Cohen’s Tower (1983) dla Datamost, jest jakby przetarciem szlaków w platformerach. Widać tu już pierwsze charakterystyczne cechy, które występują w jego przyszłych grach: specyficzny bohater, jego animacja, pseudoizometryczne chodniki i zbieranie kluczy. Wieże Cohena są niestety mało przystępną dla gracza produkcją, po prostu trudną i najsłabszą graficznie spośród jego flagowych tytułów. Najwidoczniej grafika izometryczna tak bardzo spodobała się Frankowi, że jego następna gra opiera się na niej całkowicie. The Scrolls of Abaddon (1984) to nietypowe wcielenie Pacmana, czyli naszym bohaterem zbieramy wszystkie kropki na planszy, unikamy potworów, nie możemy wracać po swoich śladach i nieraz używamy nawet czarów (zapisanych na tytułowych scrollach). Ciekawa to była produkcja, całkiem grywalna, przykuwała do ekranu pomysłową tematyką oraz oczywiście izometrycznym polem akcji. Grałem ja, grało w nią pewnie wielu atarowców. Następnie w 1984 roku nasz uzdolniony programista tworzy chyba swoje opus magnum, czyli opisywanego dzisiaj Ghost Chasera, by później powrócić do izometrycznego zbierania kropek w grze Scooter (1985). Znowu charakterystyczny dla gier firmy Fanda człowieczek zasuwa po rozległych etapach, zbiera kropki, pije eliksiry, załatwia roboty, unika różnorodnych przeszkód (taśmociągi, rury strzelające pociskami), a nawet potrafi skakać. Naprawdę przyjemny tytuł, może nie bardzo dobry, ale całkiem, całkiem grywalny.

Flagowe produkcje Franka Cohena, lewa góra: The Scrolls of Abaddon, Scooter, Ollie’s Follies, Beer Belly Burt in Brew Biz (Atari).

W 1986 roku (chociaż tu są różne dane) pojawiają się Szaleństwa Olka, czyli Ollie’s Follies – niezły single screen platformer wzorowany na produkcjach innego speca od jednoekranowych gier skakanych, niejakiego Rona Rosena. Wydaje mi się, że autorzy ze sobą ściśle współpracowali, lub bezczelnie się kopiowali, gdyż Ollie’s Follies jest mocno oparte na kultowym Mr. Robot (zasady i mechanika), zaś inną grę Rona zwaną Nuclear Nick przypominają niczym brat bliźniak! Nie zmienia to faktu, że ja te trzy przyjemne platformówki katowałem za młodu wszystkie, dopóki ich nie ukończyłem! Chyba największą i najtrudniejszą grą Franka Cohena pozostaje jego kolejna platformówka, czyli Beer Belly Burt in Brew Bizz (1986), gdzie grubym piwoszem zwiedzamy wielki browar, będący naprawdę niebezpiecznym miejscem! Ogromna ilość komnat wypełnionych pułapkami, platformami, wrogami, ruchomych taśmami, kluczami do zbierania. I dziwny bohater z ogorzałą od chlania twarzą, którego za młodu brałem za włamywacza! Ja durny myślałem, iż to bandzior z pończochą na ryju… Należy wspomnieć jeszcze jeden tytuł, który to nasz płodny autor stworzył dla 20th Century Fox, żeby całkowicie zamknąć jego grotekę. Uwaga, uwaga jest nim adaptacja wybitnego komediowego serialu o perypetiach lekarzy w trakcie wojny w Korei, czyli M.A.S.H. Powiem szczerze, że nigdy nie grałem w tę grę, nawet nie spotkałem jej za młodu, możliwe, że była ona dostępna tylko na dyskietkach, a ja dysponowałem zaledwie kaseciakiem. Po tym co widziałem na screenach myślę, iż może to być udany, różnorodny i zabawny szpil. Informacja dla multisystemowców: większość gier autorstwa Pana Cohena jest dostępnych także na Commodore 64, a konwertował je on sam! Mówiłem, że zdolny chłopina?! Dobra koniec pitolenia, bo już usypiacie, ale zaprawdę powiadam wam, nie śpijcie mi tu, bo jeszcze was jaka zmora w drzemce do cna opierdoli! Pakujemy do kieszeni kamienie maczane w święconej wodzie, bierzemy krzyż na drogę i idziemy w końcu zapolować na te przebrzydłe nadprzyrodzone byty!

Ghost Chaser w wydaniu na Commodore 64. Praktycznie różni się tylko kolorystyką.

KONWERSJE. Aha, zapomniałbym o konwersjach. Na szczęście nie muszę się tutaj rozpisywać, gdyż oprócz Ataryny gra zagościła dodatkowo tylko na Commodore 64. Przyznaję bez bicia, że wersja na Komcia jest praktycznie identyczna, różni się tylko barwami (moim zdaniem mniej atrakcyjnymi i bardziej wypranymi) i minimalnie odmiennymi odgłosami dźwiękowymi. Zarówno filmik z przejściem przez nas całej gry, jak i recenzję bezproblemowo możecie zastosować także do wersji na Komodę.


GHOST CHASER

U.S. GOLD / ARTWORX / FANDA (1984)

PLATFORMÓWKA / KOMNATÓWKA

FILM I RECENZJA DOTYCZĄ: ATARI XL/XE

PRAKTYCZNIE IDENTYCZNA WERSJA NA: COMMODORE 64

Harry Łapacz Duchów! Ponoć wcześniej grał w baseball! Abo w ganianego… Okładka przednia.

OPIS. W grze wcielamy się w doświadczonego, lecz mocno podstarzałego łowcę duchów imieniem Harry, który najwidoczniej jest na życiowym zakręcie. O jego problemach świadczą fryzura ala zaniedbany Einstein (lub podstarzały Kajko) oraz dziurawe gacie na tyłku. Na szczęście dostaliśmy kolejne zlecenie, więc trochę podreperujemy stan swojego konta i w końcu pójdziemy do porządnego fryzjera, a jeszcze lepiej seksownej fryzjerki… Nasz stary przyjaciel (historyjka na początku wpisu) zakupił opuszczony Dwór w Farpoint, w Ohio, lecz niestety okazało się, że to przepiękne miejsce jest nawiedzone przez duchy! Nie tylko jednego niemilca, lecz przez całe ich stada, którym przewodzi straszliwy Fantom i jego równie jędzowata małżonka zwana Białą Damą. Naszym zadaniem w grze jest przede wszystkim pozostanie przy życiu, a dopiero później zebranie wszystkich kluczy, które otworzą nam drzwi do innych komnat. W trakcie naszej wędrówki przez kilkanaście różnorodnych pomieszczeń, musimy dostać się do lochów tej strasznej willi, gdzie znajduje się legowisko Fantoma. Jeżeli po drodze znajdziemy wszystkie klucze, będziemy mogli uwięzić tę przebrzydłą kreaturę w wielkiej klatce i w ten sposób pokonać klątwę ciążącą nad tym strarym dworem!

Harry to spryciula, wspina się nawet po rurach.

Zapowiada się mrożąca krew w żyłach przygoda! Musicie jednak wiedzieć, że nasz biedny Harry nie ma nic wspólnego z filmowymi Łowcami Duchów (Ghostbusters) i będzie on walczył z upiorami za pomocą tradycyjnych środków perswazji, a nie najnowszych zdobyczy techniki. Kamienie maczane w święconej wodzie (możliwe, że i w spirytusie…) muszą nam wystarczyć… Akcję w Ghost Chaser obserwujemy z profilu, a rozgrywka polega głównie na umiejętnym skakaniu po platformach, zbieraniu kluczy, rzucaniu święconymi kamieniami w duchy, oraz zwiedzaniu dworzyszcza. Po prostu jest to platformówka połączona z komnatówką. Na szczęście autorzy nie oddali nam do dyspozycji od razu całej nawiedzonej willi, tylko mamy dostęp do jej kilku pierwszych komnat. W miarę naszego postępu w grze (wspomnianego kolekcjonowania kluczyków), otwierają się zamknięte wcześniej wrota i możemy zapuszczać się coraz bardziej w głąb przerażającej posiadłości. Więc..

Skrzynie na strychu robią za trampoliny.

PLUSY. O pierwszej zalecie gry przeczytaliście powyżej, po prostu raczej nie zgubimy się w tej dupnej chałupie. Gra prowadzi nas jakby za rączkę, co według mnie jest plusem tej produkcji. Z jednej strony nie mamy od razu dostępu do całości mapy, z drugiej wiele fajowych i ogromnych obszarowo komnatówek z lat 80-tych potrafiło zrazić graczy gargantuicznym obszarem rozgrywki. Człowiek był rzucony w środek wydarzeń, do zwiedzenia było pincet ekranów, podpowiedzi zbytnio nie dostawaliśmy i bądź tu mądry gdzie iść? Oczywiście klasyczne komnatówki mają fachowy klimat i grono zwolenników, jednakże w dzisiejszych czasach, z mniejszą ilością wolnego czasu – preferuję podejście takie, jakie zaserwował nam Frank Cohen. Największym atutem Ghost Chaser wydaje mi się być szeroki zakres ruchów naszego egzorcysty, oczywiście jak na wczesną produkcję 8-bitową. Tradycyjnie dla platformówek potrafi on biegać i skakać, oraz oczywiście schylać się, a także schodzić i wchodzić po schodach i drabinach. Dodatkowo potrafi wspinać się po różnych gzymsach i linkach zawieszonych w powietrzu, a nawet podkurczać na nich nogi! Nie śmiejcie się – takie umiejętności pośród herosów 8-bitowych to naprawdę rzadkość. Rzucanie kamieniami we wprawnych rękach także daje frajdę, gdyż możemy nimi ciskać w każde z 8 kierunków wychylenia dżoja. Podoba mi się fakt, że nasz Harry, pomimo swojego wieku nie jest stetryczałym dziadem i nawet szybko zasuwa po wszystkich komnatach. Sterowanie nim uznaje także za udane, jednakże specyficzne, charakterystyczne dla gier tego autora i najzwyczajniej w świecie trzeba się do niego przyzwyczaić…

Eee, w wannie nie ma jakiejś dzierlatki? Szkoda!

Jak na 1984 rok produkcji grafika jest całkiem ładna, wszystkie pomieszczenia są od razu rozpoznawalne i nie pomylimy kuchni z przedpokojem, strychu z salonem, czy lochów z łazienką. Podoba mi się wspomniana już przeze mnie pseudo izometryczność wszelkich elementów wystroju oraz dbałość autora o szczegóły, na przykład wzrok pewnego obrazu podąża ciągle za naszym herosem. Fajnie i straszno zarazem! Otwarcie przyznam, że w młodości projekt większości komnat i ich zobrazowanie podobały mi się fest! Głównie dzięki przyjemnej kolorystyce, no może lochy trochę odrzucają jednolitymi, zielono-sraczkowatymi barwami, ale profesorowi Larkowi one chyba najbardziej przypadły do gustu… Czyżby był on jakimś Nosferatu? Hmm, muszę się bliżej przyjrzeć jego kłom! Efekty dźwiękowe są w porządku, spełniają swoją rolę i są bardzo podobne do dźwięków użytych w innych grach Fandy. Maszerowanie, skakanie, odgłos zgonu, wszystko brzmi jak należy. Co do muzycznego motywu przewodniego na stronie tytułowej to powiem tylko tyle: jest on krótki w ciul, ale potrafię go zanucić o każdej porze dnia i nocy! Lepiej krótko, ale trwale zapisać się w pamięci gracza.

Ten dziadyga na obrazie chyba na mnie zerka?

MINUSY. Właśnie, a jak jest z poziomem trudności? Jak popatrzycie na film, to pewnikiem powiecie, że gra jest zbyt łatwa, gdyż Borsuk w niej wymiata. Tylko, że ja w młodości ostro rżnąłem w Ghost Chaser! Z drugiej strony mój przyjaciel Larek wyzionął ducha dosyć szybko, zaledwie po kilku komnatach i jego dusza od tej pory nawiedza Straszny Dwór w Fairpoint… Czyli jak w końcu jest? Zbyt łatwo, czy za trudno? Powiem tak – do sterowania trzeba przywyknąć i ono nastręcza najwięcej problemów na początku, ale jeżeli już je opanujecie – to niestety szybko skończycie przygody egzorcysty Harry’ego. W grze zabija nas upadek z dużej wysokości (tak będziemy głównie ginąć) oraz kontakt ze wszelkimi zjawami. Na szczęście w tym drugim przypadku nasz dziadek ma mocne serducho (Biovital?) i dostaje zawału dopiero w przypadku kilkukrotnego dotknięcia przez ducha. Dodatkowo musi zostać przestraszony w krótkich odstępach czasu, żeby wyciągnąć kopyta. Sporym ułatwieniem jest także fakt, że da się przewidzieć kierunek lotu największych zjaw, czyli Fantoma i Białej Damy, i zapewniam was, że będziecie pruć do nich kamieniami niczym do kaczek. Gdybym ja był twórcą tej produkcji to zostawiłbym ten poziom trudności, tylko znacznie rozbudowałbym nawiedzony dwór, zdecydowanie zwiększyłbym ilość pomieszczeń do zwiedzenia. Wydaje mi się, że krótkość rozgrywki wynika głównie z faktu, że jest ich tylko kilkanaście…

Eee, zielono wszędzie w tych lochach! Chyba trafiłem na plantację jakiegoś zielska, a może to ektoplazma?

Profesor Larek na filmie narzekał na wygląd przeciwników, szczególnie malutkich kropelkowych duszków. Mi tam one się podobają, nawet bardzo, no może są zbyt sympatyczne, jak na tematykę gry. Trzeba jednak zauważyć, ze wszelkie duchy w tej grze to jednokolorowe duszki. Eee, że co ja tam napisałem? Chwila! Wszelcy przeciwnicy w Ghost Chaser to jednokolorowe “sprite’y”. No, tak lepiej… Gatunków zjaw też mogłoby być zdecydowanie więcej, jednak jak na 1984 rok to i tak jest dobrze. Najczęściej spotykamy eteryczne i przerażające małżeństwo, niebieskie duchy krople, opętane filiżanki, jakieś ptaszyska w lochach (a może to nietoperze?), przez chwilę kościotrupy na cmentarzu. Fakt, wszystkie one mogłyby być lepiej narysowane, ale wybaczmy Frankowi Cohenowi! Przecież on to wszystko zrobił sam… Szkoda także, że gra po przejściu nie zapętla się z wyższym poziomem trudności. Sympatycznie byłoby przemierzyć znowu dworzyszcze, w którym straszyłyby jakieś nowe duszyska, albo większa ich ilość. Fajnie byłoby wtedy pobijać rekordy, a tak to widzimy tylko ekran końcowy z zamkniętym w klatce Fantomem i dostajemy … Game Over!

Latające dziecięce szkielety? Ukryte groby w lochach? Czyżbym w mojej historyjce napisał prawdę o wydarzeniach w tym miejscu… Straszne!

KIEDYŚ. Zakupiłem Ghost Chasera w Składnicy Harcerskiej, gdyż spodobała mi się jego nazwa. Pędem pobiegłem do domu, wczytywałem przez kilkanaście minut, po czym z wypiekami na twarzy oddałem się klimatycznej rozgrywce! – Ja ciebie nie pierniczę, ale ten chłopek dużo potrafi! Nawet chodzi po linach i podkurcza nogi, no i rzuca kamieniami! Oooo, w każdym kierunku! Zręczny dziadek! Po trzech dniach intensywnego grania i nauczenia się mechaniki – ukończyłem Łowcę Duchów i trochę rozczarowałem się jego długością. Chciałem więcej, chciałem dłużej, znaczy się, że mi się podobało! Zdarzyło mi się jednak kilkakrotnie wrócić do przygód Harry’ego Egzorcysty…

TERAZ. To ja zaproponowałem Larkowi przejście Ghost Chaser, ze względu na prośby w komentarzach dotyczące jego pojawienia się w Gramy na Gazie. Larek trochę pokręcił nosem, ale w końcu dał się przekonać. Zdziwił się nawet, że w tej grze jest tyle fajnych komnat, których wcześniej nie widział… Słaby z ciebie duchołap herbatniku Larek! Buhehehe. Dla mnie ta przygoda powinna być dłuższa (chciałbym nawet jej sequel), gdyż w trakcie treningu ukończyłem ją za pierwszym razem… Jednakże nie żałuję! Przyjemne nostalgiczne wspomnienia wróciły, bawiłem się naprawdę dobrze, poczułem się prawie jak w domu! Klimatycznym, całkiem ładnym, zrobionym z pomysłem, przydałoby się jednak, żeby budowniczy Dworu w Fairpoint stworzył go z większym rozmachem!


Gramy na Gazie slider

ArSoft CORPORATION i Retro na Gazie prezentują:

Gramy na Gazie – GHOST CHASER (1984) – ATARI XL/XE

LAREK / BORSUK

– Może zagrajmy Larku w Ghost Chaser? – Eee, to takie sobie jest, średniak. – Fajny jest, nie znasz się! Przynajmniej nie będę musiał trenować! – No dobra Borsuk, skoro nalegasz. – Chcesz zacząć pierwszy profesorku? – Dobra! Pokażę ci jak się łapie duchy! JEBUDU! – Ładnie żeś pierdolnął! Upadek z wysokości zabija, pamiętaj o tym. Na razie to widzę, że łapiesz ino zające… – Jakie zające Borsuku?! – No orła wywinąłeś! – Jakiego zaś orła, tu nie ma przecież żadnych zwierząt! – Żebyś ino pawia Larku nie puścił jak zobaczysz Białą Damę… – Pawia to ja puszczam jak widzę te duszki kropelki! JEBUDU! – Lepsze byś narysował profesorku? – Jak nie, jak tak! GAME OVER! – Buhaha, ale łajza… Dawaj to tetryku, pokażę ci, że ten dziadek egzorcysta jest jeszcze całkiem żwawy i zręczny! – Ooo, kurde, ale fajne pokoje Borsuku, nawet nie wiedziałem, że w tej grze są jakieś lochy! – Dziki też są, później kopulują… – Co ty mi tu pierniczysz Borsuk! – Jaja se robię, lochy są, nawet śmiertelne  pułapki mają! Chwila, chwilunia, zaraz złapiemy tego wrednego Fantoma! Ooo, jest! Mam cię upiorze! – Powiem ci, żeś Borsuk pozamiatał na tym Dworze! – No, trochę pajęczyn trzeba by jeszcze ogarnąć, ale przynajmniej problem duchów jakby rozwiązany…

GHOST CHASER (ATARI XL/XE, C64)

Retrometr


STEROWANIE

SELECT – rozgrywka dla 1 lub 2 graczy (grają na przemian), START – rozpoczęcie gry. DŻOJ – poruszanie się bohaterem. GÓRA i skosy górne – skoki, DÓŁ i skosy dolne – kucanie. Jeżeli stoimy przy drabinie GÓRA/DÓŁ – wchodzenie/schodzenie po niej. Gdy wisimy na gzymsie: GÓRA – podkurczenie nóg. FIRE + kierunek na dżoju – rzut kamieniem święconym.

KODY DLA LESZCZY: wpisujemy z klawiatury w trakcie gry. FRANK: uzupełnia liczbę istnień do czterech. FANDA: przenosi do kominka, który jest zejściem do lochów.


PS1. Screeny z wersji na Atari przygotował Larek, pozostałe materiały pochodzą głównie z Atarimanii oraz MobyGames i Lemon64.

PS2. Grafiki użyte do opowiadanka są autorstwa niejakiego Toadsmoothy2 i noszą nazwy: Taken, Morning Coffee i Haunted Manor. Żródło: DeviantArt.

O RetroBorsuk 229 artykułów
Zastępca Naczelnego, czyli prawie Nacz.Os. (właściciel Nory). Ulubione gatunki: wszystkie dobre gry! Z naciskiem na: akcja-przygoda, platformery, rpg, shmupy, run’n gun, salonówki. Posiadane platformy: Atari 800xl, C64, Amiga CD32, SNES, SMD, Jaguar, PSX, PS2, PS3, PS4, PSP, XboX, X360, WiiU, GC, DC, GBA, Game Gear.