Zapraszamy na kolejną transmisję LIVE programu Gramy na Gazie! Dzisiaj w niedzielę 26 kwietnia o godzinie 12:00 kontynuujemy nasz przegląd ulubionych tytułów z Salonów Gier! Pamiętacie barakowozy pełne automatów arcade, gdzieniegdzie zwane Wozami Drzymały, albo na szybko postawione blaszaki wypełnione po brzegi gawiedzią nastolatków wpatrzonych w kolorowe monitory z najbardziej przebojowymi grami z lat 80-tych, czy 90-tych zeszłego stulecia? No jak nie, jak tak! Gry z automatów arcade wytyczały nowe szlaki, definiowały nowe gatunki gier video, wprowadzały nowe tryby wyświetlania grafiki, czy niespotykane wcześniej sposoby sterowania. Piękne, wspaniałe i pionierskie to były czasy pełne najbardziej miodnych gier w historii naszego hobby! Strzelaniny, run and guny, logiczne, chodzone bijatyki, bijatyki jeden na jednego, wyścigi, arkanoidy, platformery, zbieracze kropek… W tamtych czasach można było spotkać także większe salony gier pobudowane na Dworcach PKP, gdzie można było zobaczyć oryginalne kolorowe budy (czytaj automaty), które już swoim niesamowitym wyglądem (ach te ozdobne grafiki, albo siedziska prawdziwych motorów czy samochodów!) rozpalały wyobraźnie dzieciaków w szarych czasach PRL-u.
W poprzednim jedenastogodzinnym odcinku naszego przeglądu dotarliśmy wraz z Profesorem Larkiem do 1985 roku, do zacnej strzelaniny helikopterem zwanej Tiger Heli. Przedstawiliśmy wam Moon Patrol, (Borsuk grubo zaszalał na księżycu!), Kung-Fu Master, Phoenix, Asteroids, Ghosts’n Goblins, Ponga, Pole Position, Galagę i masę innych kultowych szpili z waszej i naszej młodości! W dzisiejszym odcinku Gramy na Gazie mamy zamiar przedrzeć się przez lata 1985 – 1990, a może i dalej… Co pewnikiem zobaczymy dziś w akcji? Takie killery jak: Double Dragon, Flying Shark, Trojan, Wonder Boy, Contra, Black Dragon, Shinobi, R-Type, Raiden, Golden Axe i wiele innych… Naprawdę zacne to towarzystwo i kogo jak kogo, ale was na pewno nie może tam zabraknąć! Celem narobienia wam apetytu na dzisiejszy odcinek może przedstawię bliżej paru z powyższych debeściaków? Zresztą pewnikiem znacie ich bardzo dobrze, gdyż opisywałem już kiedyś swoje ulubione gry na automaty w tym wpisie. Przypomnijmy jednak dla tych co nie czytali:
BLACK TIGER / BLACK DRAGON (Capcom – 1987). Wielki wojownik wyrusza na krucjatę celem zabicia olbrzymich smoków zagrażających królestwu. Widok z boku, platformer połączony z naparzanką, cecha szczególna – występowanie pionowych platform, po których można się wspinać. Rozgrywka to jakby automatowa Castlevania, z wielką ilością sekretów, sklepów, przeciwników oraz wielkimi smokami do ubicia! To moja ulubiona gra na automaty arcade, w latach 80-tych zagrywałem się w wersję japońską (Dragon) w salonie gier, teraz wolę edycję zrozumiałą (Tiger) ze świetnych składanek Capcomu. Mój kumpel Michał także był wielkim zwolennikiem tego tytułu. Polecam zaopatrzyć się w Capcom Arcade Cabinet na PS3 (wersja cyfrowa) gdzie znajdziecie masę fajowych gier tej firmy w idealnych wersjach.
Szykujcie się na zwiedzanie lochów i zarzynanie smoków w Black Dragon / Black Tiger!
CABAL (TAD Corporation – 1988). Powstała na fali popularności filmów Rambo i Commando wyborna kooperacyjna strzelanina! Dosyć nowatorska pod względem połączenia sterowania naszymi postaciami i celownikiem jednocześnie. Najlepsza jest oczywiście wersja arcade, ale spędziłem także dużo czasu w konwersji na Commodore 64, grając z kuzynem Gałasem.
CONTRA / GRYZOR (Konami – 1987). Kolejna nieśmiertelna klasyka, tym razem prekursor wszelkich platformowych run and gunów z widokiem z profilu. Dynamiczna rozgrywka, świetne giwery, naprawdę pomysłowo zaprojektowani bossowie oraz wyborna kooperacja. Kręcił mnie bardzo klimat: połączenie wietnamskiej rozpierduchy z inwazją z kosmosu. Pierwsze nasze spotkanie – pod kryptonimem Gryzor! Niejednokrotnie próbowaliśmy z Michałem przechodzić Gryzora, ale nie ukrywajmy – wtedy to była dla nas trudna gra.
DOUBLE DRAGON (Technos/Taito – 1987). Pierwsza chodzona bijatyka w historii? Kung Fu Master i Renegade wyszły wcześniej, ale to właśnie Drouble Dragon zdefiniowało ten rodzaj rozgrywki i dodało kooperację dla dwóch graczy jednocześnie. Podwójny Smok dał podwaliny pod mechanikę mordoklepek jaką znacie po dziś dzień. Świetna gra, chociaż trochę zbyt łatwa w momencie kiedy opanowaliśmy niesamowicie skuteczny cios łokciem.
A ta kobitka też będzie? Ni chu chu! Zamiast niej Arnie i Sly w kultowej Contrze!
FLYING SHARK (Toaplan/Taito – 1987). W moich stronach absolutna legenda, kult, niezapomniany szpil pośród strzelanek wertykalnych. Niebieski dwupłatowiec kontra wszystkie pojazdy świata, co było wówczas sporym urozmaiceniem, gdyż w grze oprócz samolotów pojawiały się także statki oraz czołgi w najróżniejszych wielkościach oraz modelach. Jest to 1942 na wielkich sterydach, ale zachowujący klasyczne podejście do shmupowej rozgrywki, przy okazji niestety będący cholernie ciężkim wyzwaniem. Chyba najbardziej wielbiona przeze mnie i Michała strzelanka, jednakże nie przechodziliśmy jej.
GOLDEN AXE (Sega – 1989). Pierwsza chodzona bijatyka w klimacie fantasy, która była bardzo popularna w Polsce (i pewnikiem na świecie). Co z tego, że za łatwa i ze zbyt prostym systemem walki? Nie pamiętacie wrażenia jakie zrobiły na was: wybór postaci (krasnolud, wojownik i amazonka), ujeżdżanie bestii i smoków oraz mijane po drodze krajobrazy? Na premierę Golden Axe zachwycało każdego, wtedy nie było lepszej chodzonej jatki. Władca Pierścieni na automatach! Strasznie z kumplami przeżywaliśmy pierwsze spotkanie z tym tytułem i szybko go wymasterowaliśmy.
R-TYPE (Irem – 1987). Horyzontalny kultowy shmup czerpiący garściami z filmów s-f o Obcym. Bossowie oraz niektórzy wrogowie ewidentnie na nim wzorowani. Szczególnym novum jest tutaj ochraniająca nas kula, którą możemy przyczepiać zarówno z przodu kadłuba naszego statku, jak i z tyłu. Fajną sprawą jest także możliwość posłania jej w bój, a także ładowania naszego działa i strzelania większymi, bardziej niszczycielskimi salwami. Nigdy nie byłem w to dobry. Za to nasz redakcyjny kolega Wojt nieźle wymiata.
Jeżeli tylko dotrzemy do roku 1990 to na pewno polatamy w Raidenie!
RAIDEN (Seibu Kaihatsu/Tecmo – 1990). A oto mój król wszelakich strzelanin samolotowych. Kapitalnie przemyślany pod względem rozgrywki i mechaniki shmup, osadzony w trakcie inwazji najeźdźców z kosmosu na Ziemię. Spokojna jednak emocjonująca akcja, świetne walki z bossami i subbossami, przemyślany system power upów, w którym każda broń jest przydatna i efektowna. Wybitny soundtrack! Dla mnie to jakby ulepszony Flying Shark przeniesiony w realia space opery. Przejuch!
ROBOCOP (Data East – 1988). Alex Murphy po śmierci wkracza do akcji, czyli RoboCop mści się na swoich oprawcach. Dosyć prosty i klasyczny run and gun, z widokiem z profilu i możliwością strzelania w każdym kierunku oraz walki wręcz. Wyborny filmowy motyw muzyczny możemy tu także zanucić. Dla mnie – wielkiego fana pierwszego filmu o mechanicznym glinie – była to gra marzenie.
SPLATTER HOUSE (Namco – 1988). Jedyna w swoim rodzaju podróż na granicy szaleństwa, w stylistyce rodem z najbardziej chorych filmów grozy. Nawet miłośnicy gore znajdą tu coś dla siebie – czyli flaki, krew, odcięte kończyny, wnętrzności, śluz, fekalia i robactwo… A wszystko to przyprawione nutą satanizmu… Naprawdę smakowicie! Ta świetna gra akcji połączona z bijatyką obfituje w koszmarne monstra, niepokojącą muzykę, brutalne w działaniu narzędzia zagłady (dwururka, topór), a także w niesamowite zwroty akcji. Ha, bossowie to wyższy poziom maestrii twórców – nawiedzony pokój, opętany odwrócony krzyż albo macica rodząca młodych obcych – robiły wrażenie…
TROJAN (Capcom – 1986). Świat postapo, samotny bohater uzbrojony w miecz i tarczę, którą może się osłaniać przed ciosami. Naprzeciw niego bandy nieprzyjaciół, rycerzy, nożowników, ludzi żółwi, mechanicznych pająków. Trojan pod względem rozgrywki przypomina bardzo Kung-Fu Master, tylko walczymy tutaj bronią białą zamiast uskuteczniać rękoczyny. W niektórych etapach mamy możliwość wskoczenia na wyższy plan akcji – na przykład balkon – za pomocą trampoliny. Ciekawym motywem (jak na tak wczesną grę) był fakt, iż wrogowie mogli nam wytrącić oręż. Wraz z Michałem ostro młóciliśmy w tego szpila i sikaliśmy wręcz po nogach na jego widok – tak nam się podobał! Trudne.
Odwiedzimy także odległe planety w Xain’D Sleena!
XAIN’D SLEENA / SOLAR WARRIOR (Technos/Taito – 1986). Galaktyczny łowca nagród rusza w eskapadę po układzie gwiezdnym w poszukiwaniu kosmicznych złoczyńców. Wyprawę po pięciu różnorodnych planetach, do których musi najpierw dotrzeć swoim statkiem kosmicznym walcząc w przestworzach (mini etap shmupowy). Na powierzchni każdego ze światów gra zamienia się w run and guna z widokiem z boku, gdzie strzelamy się z nieprzyjaciółmi, skaczemy po podestach oraz pojedynkujemy się z wielkim kreaturami. Wszystko w całkiem zacnych pejzażach (jak na rok powstania gry). Jedna z pierwszych gier z wyborem światów / plansz do eksploracji. Dla mnie i Michała ta produkcja była straszliwie nowatorska, kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy ten tytuł w akcji – nie mogliśmy spać… Trudne w cholerę!
Jeżeli chcecie wrócić pamięcią do tych wspaniałych gier (i wielu równie świetnych, o których tu nie napomknęlismy) to zapraszamy na najnowszy odcinek Gramy na Gazie LIVE, który wystartuje dzisiaj o godzinie 12:00. Będzie w nim morze hitów, gdyż zarówno profesor Larek, jak i sierściuch Borsuk mają wiele ulubionych gier, które spotkali po raz pierwszy na automatach arcade. W trakcie programu będziemy używać komputera PC z zainstalowanym najlepszym emulatorem automatów arcade zwanym M.A.M.E. Nie będziemy pokazywać żadnych konwersji tylko najlepsze, oryginalne wersje największych debeściaków! Do zobaczyska i poczytania na czacie! Szykujcie ocean czasu, smakowite przekąski i zabijające pragnienie przepitki – startujemy w samo południe!