Recenzja | BongoBoogie, Jardinains!, Hyperballoid 2: Time Rider, Break Quest

Od wielu dziesięcioleci posiadacze komputerów, konsol oraz urządzeń przenośnych wystawiały swoją szybkość podejmowania decyzji, oraz refleks obserwując, jak mała biała piłeczka odbija się od deseczki, niszcząc różnokolorowe murki. Dziś będzie mowa o grach z gatunku arkanoidów, choć, tak prawdę mówiąc, powszechnie stosowane polskie tłumaczenie jest błędne, dlatego zanim przejdziemy do dania głównego będzie, małe sprostowanie.

Prawie 50 lat temu, w roku 1976 na automatach pojawia się Breakout od Atari, czyli ekipy, która już miała doświadczenie w kulkowatych produkcjach, a mowa oczywiście o grze Pong. Dwa lata później tytuł trafił na konsole. Na fali popularności powstawały produkcje zbliżone do hitu od Atari jak, chociażby wcześniej wspomniany Arkanoid od Taito. Ten powstał 10 lat po pierwowzorze na całą masę urządzeń do grania (między innymi Amiga, Atari 8-bit, Commodore C64, DOS, NES, no i automaty), więc istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że większość polskich graczy miała kontakt z tym konkretnym tytułem, niżeli z oryginałem wydanym pierwotnie tylko na Atari 2600 i dlatego tak nazywany jest u nas block breaker, a nie inaczej. Po tym jakże owocnym wstępie mogę przejść do opisywania gier, które dziś dla Was przygotowałem.


BongoBoogie

Phelios – PC (2002)

Na początek mój pierwszy kontakt z tego rodzaju rozgrywką, dzięki płycie z demami numer 2 dołączonej do Kaczora Donalda. Zamiast anonimowej paletki jest małpka trzymająca deseczkę, a kulka jest kokosem. I właściwie tyle by było na temat różnic w stosunku do klasyki.

Wszystko fajnie, gdyby nie trzy ogromne problemy psujący zabawę: powtarzalność poziomów, które praktycznie niczym się nie różniły, powolność rozgrywki oraz błędy w fizyce gry. Dość często zdarzało się, że kontakt kulki z obiektem nie był uznawany za trafienie, w szczególności, gdy daną skrzynkę trzeba było trafić dwa lub więcej razy. Nawet nie wiecie, jak bardzo potrafiło to irytować. A co do ślamazarności rozgrywki to najlepszym przykładem będzie licznik w rogu ekranu, ukończenie poziomu przed czasem dawało graczowi premię punktową, tylko większości przypadków częściej patrzyliśmy na napis „0” niż ukończyli level w miarę szybkim tempie, no chyba, że nam się poszczęściło i w skrzynkach uchowały się dodatkowe 3 kulki oraz karabin w zestawie. Poza znajdźkami dodatkowo jak na małpy przystało można zbierać banany, które służą jedynie w celach punktowych.

Podsumowując, byłaby z tego całkiem zjadliwa produkcja, gdyby nie wcześniej wspomniane wady. Nie jest aż tak tragicznie, do samego dna jeszcze trochę brakuje, ale i tak

Retrometr


Jardinains!

Magic Chopstick Games – PC (2002)

Krasnale ogrodowe (Gartenzwerg), z pozoru ładnie wyglądające figurki pochodzące z Niemiec, symbolizujące nadejście wiosny, będące nieodłącznym elementem wielu ogródków, ich początek szacowany jest na XVIII wiek. Jednak czy są one na tyle niewinne, by im bezgranicznie ufać? Wystarczy tylko chwila obcowania z grą Jardinains, by móc poznać ich prawdziwe oblicze. Parę sekund po rozpoczęciu każdego z poziomów wychodzą one z cegiełek i rzucają w gracza donicami bezczelnie się przy tym śmiejąc. Kontakt z nimi powoduje utratę paru punktów, a co gorsza tymczasowe unieruchomienie platformy, co nie raz kończy się utratą jednego z żyć. Na szczęście istnieje możliwość strącenia dziada poprzez stuknięcie miejsca, na którym stoją, gdy uda się nam go odbić parę razy wypadnie z niego jeden z wielu powerupów pomagających lub utrudniających rozgrywkę jak chociażby czerwona przekreślona ikonka skracająca długość deski do minimum oraz przyspieszająca piłeczkę do maksimum, chyba nie muszę Wam pisać, jakie jest prawdopodobieństwo nieutracenia życia, prawda?

Jeżeli zaś chodzi o rozgrywkę to ta jest jak najbardziej zbliżona do oryginału z paroma drobniejszymi modyfikacjami jak chociażby wybuchowe bloczki oraz pół niezniszczalne pancerne, których wprawdzie nie musimy rozbijać, by ukończyć poziom, ale nie raz będą stanowić mniejszy lub większy problem, dlatego warto zaopatrzyć się w kule ognia, by pozbyć się tej przeszkadzajki.
W porównaniu do potworka z poprzedniej recenzji tu (oraz w kolejnych następnych) nie uświadczymy błędnej kolizji z obiektem. Ot miły 50 poziomowy reprezentant tego gatunku z fajnym pomysłem urozmaicającym zabawę.

Na chwilę obecną wyszły trzy odsłony: jedynka darmowa oraz komercyjna dwójka z 2007 (jest także dostępna w bezpłatnej wersji Lite z mniejszą ilością poziomów) oraz trójka z 2021 która nazywa się tak samo, jak część pierwsza, to jest bez numerka, choć niestety widać, że jest to port z mobilek.

Retrometr


Hyperballoid 2: Time Rider

S.A.D. Software Vertriebs- und Produktions – PC (2008)

Tytułowy Jeździec Czasu to kolejna wariacja na temat rozbijania murków, tym razem podzielona na cztery tematycznie światy. W starożytnym świecie będziemy niszczyć obiekty wzorowane na historycznych obiektach, na przykład egipski skarabeusz lub wirująca siekiera wikingów. Oryginalny świat to po prostu poziomy klasyczne: ślimak, koło fortuny itp. Trzeci na liście jest kraina planet, czyli zbiór poziomów z głównie okrągłymi obiektami, a w ostatnim futurystycznym świecie będziemy obserwować różnorakie dziwne machinerie. W każdym z dostępnych światów jest po 50 poziomów, co zapewni nam wiele godzin zabawy z klockami w tle.

Dodatkowo gra oferuje całkiem sporą ilość bonusów: kulka podążająca za kursorem, pioruny, wybuchające kule ognia, multikulka czy chociażby taka toksyczna co po kontakcie z cegłą nie odbija się od niej, a leci dalej. Jest tego tak dużo, że nie raz czuć przesyt tymi wszystkimi bonusami i poziom, który normalnie ukończylibyśmy w 3 minuty kończy się po 30 sekundach bo trafiło nam się combo 6 kulek przelatujących przez wszystko co mają na swej drodze, robiąc wszędzie destrukcję. Jeżeli zaś chodzi o rozgrywkę, to gra się w nią przyjemnie, choć czasem jest za łatwo, głównie ze względu na nadmiar bonusów i nierówny poziom trudności. Jeden z lepszych arkanoidów, choć ma swoje minusy.

Retrometr


Break Quest

Nurium Games – PC (2004)

Na koniec zostawiłem tytuł, który w Komputer Świat Gry dostał maksymalną notę 5 na 5, czy słusznie? Przekonajmy się.

Wystarczy dosłownie parę chwil i na dzień dobry już czuć, że ma się do czynienia z porządnie wykonanym tytułem: ładne, kolorowe i animowane menu, przedstawienie fabuły w formie komiksu. Jest to jedna z dwóch znajomych przeze mnie gier, która posiada jakąkolwiek historię, drugą jest BreakOut z 2000 roku. Dobra, dość zachwycania się dodatkami, pora w to zagrać. Widać, że twórcy nie poszli na łatwiznę i zamiast zwyczajnych prostokątnych murków mamy zatrzęsienie kombinacji w zależności od poziomu oraz jej tematyki. Raz belki będą bujać się w górę i w dół, jakby były przywiązane sznurkiem, innym razem będą zmieniać kolor, ulegać zwiększeniu, bądź zmniejszeniu, albo pływać gdzieś bezwładnie po każdym uderzeniu. Poziomy również są warte większej uwagi. Owszem, mógłbym opisać wszystkie sto, jakie gra oferuje, ale nie będę psuł zabawy i tylko wspomnę, że jeden z poziomów jest wyciągnięty wprost ze Space Invaders, a inny nawiązuje do bilarda.

Równie niecodziennym od reszty jest system power upów, wśród których znajdziemy typową klasykę typu: większa / mniejsza paletka, szybsza / wolniejsza piłeczka, jak i całą masę ciekawych i świeżych pomysłów, począwszy od systemu broni, skończywszy na kształcie paletki. Tak, dobrze przeczytaliście, w zależności od kształtu piłka będzie zachowywać się w nieco odmienny sposób, na naszą korzyść, albo wręcz przeciwnie. Domyślną figurą jest lekko wygięty łuk, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by móc odbijać piłeczkę prostokątem, linią prostą lub połówką okręgu.

W tematyce pukawek także nie można zarzucić na nudę. W standardowych produkcjach mamy albo prosty pocisk, albo dwa proste pociski po obu stronach paletki. Także one tu są, lecz twórcy rozbudowali arsenał o trzy rodzaje rakiet: samonaprowadzającą, na lince do korygowania lotu oraz powolnej i zarazem potężnej ze sporym zasięgiem. Ponadto mamy jeszcze słaby, acz czasem przydatny karabinek maszynowy, co łącznie daje nam 6 broni, prawie tyle, co w FPS-ach!

Z całej tej różnorodności jest jeszcze jedna, niezwykle przydatna funkcja, którą wręcz w tej grze uwielbiam: a mianowicie magnes po wciśnięciu prawego klawisza myszy, który lekko modyfikuje tor lotu kulki ułatwiając trafienie ciężko dostępnych bloków. Koniec z jednominutowym odbijaniem pod różnych kątach, by w końcu pozbyć się ostatniego elementy z planszy!
Sami widzicie, gra oferuje świetne poziomy, ciekawy system power upów, czy można czegoś więcej? A no tak, fajowej muzyki, która przygrywa sobie w tle, raz szybko i dynamicznie, innym razem wolniej i spokojniej. Widać, że faktycznie gra zasługuje na tę notę, jaką jej dali w Komputer Świecie, prawdopodobnie jest to najlepszy arkanoid, jaki powstał, naprawdę wciąga jak odkurzacz na pełnej mocy, i co najlepsze od jakiegoś czasu Break Quest został udostępniony za darmo na oficjalnej stronie gry! O tutaj: https://breakquest.com/. No, a jakby komuś było mało, to powstała kontynuacja, lecz niestety tylko na PSP, PlayStation 3 i PS Vitę.

Retrometr


Nie wiem, czy to wina mojego sprzętu, czy po prostu ta nowa wersja gry tak właśnie działa, ale z jakiegoś dziwnego powodu zdaje mi się, że gra działa szybciej niż powinna, to jest nawet na poziomie łatwym piłeczka zasuwa stosunkowo szybko nie dając czasu na złapanie oddechu. Sprzed ładnych paru laty grałem w Break Questa u znajomego na jego XP-ku i z prędkością było w porządku. Z ciekawości obejrzałem filmiki na YouTubie i faktycznie tam też kuleczka leci z właściwym pędem. Rozwiązaniem tego „problemu” u mnie było zmniejszenie prędkości gry o 40% w Cheat Engine. Pierwszy raz z czymś takim się spotykam.

Na koniec nie w sposób nie wspomnieć o Googlowskiej odmianie, zwanej po prostu Block Breaker, którą można aktywować poprzez odpalenie przeglądarki internetowej, wejściu na stronę Google i wpisaniu „breakout Google online” w pasku zapytań. Jak na teoretycznie prostą ciekawostkę na parę chwil tytuł jest naprawdę wyjątkowo dobrze wykonany. Do wyboru mamy mnogość bonusów i antybonusów czających się w różnokolorowych cegiełkach. W zależności od koloru bądź symbolu uzyskamy inny rezultat. Przykładowo po zniszczeniu bloczka z czerwoną kuleczką otrzymamy dodatkową piłeczkę w kolorze czerwonym, plusik da tymczasowe zwiększenie paletki, dodatkową podłogę, a nawet możliwość naprowadzania kulki na konkretny cel.

Dostępna plansza zawsze jest taka sama, czyli klasyczna szachownica, lecz za każdym wyczyszczeniu mapki pojawia się nowy zestaw z nowo wygenerowanymi kolorowymi bloczkami, na innych pozycjach niż poprzednio. Przyznacie, że jak na współczesny darmowy tytuł to aż zadziwiająco dobrze i w dodatku bez mikropłatności i napisu „zostało ci 3 zagrania, zapłać, by móc w to zagrać więcej razy”.

Oczywiście temat arkanoidów nie został w pełni wyczerpany, bo gier jest dosłownie multum. Sam Mobygames wspomina o co najmniej 610 tytułach (a w wśród nich oficjalna kontynuacja BreakOuta z 2000, Time Breaker ze swoimi trójwymiarowymi poziomami wraz z jego gorszym klonem Magic Ball, prosty, acz posiadający ponad dwusetkę poziomów Super DX-Ball lub taki Wizorb mieszający klasyczną formułę z elementami RPG w świecie fantasy). Choć pewnie jest tego znacznie więcej, pomijając fanowskie gierki pokroju Super Mario BreakoutWorms Breakout 2 oraz całej masy flashówek. Jak to się mówi „głową muru nie przebijesz, ale paletką z kuleczką już tak”.

screenshoty by mobygames.com.
Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC