Dawno, dawno temu był sobie czarny jeż, który żył w cieniu innego, błękitnego jeża. A na imię mu było Shadow. Wędrował on gdzieś w przestrzeni galaktycznej na stacji kosmicznej. Tuptał on i tuptał aż w końcu doczekał się. Dostał zaproszenie do udziału w nowej grze od Segi. Oczywiście okazję wykorzystał, głównie po to by zemścić się na Sonicu bo to on miał stać się maskotką serii. Czy to prawda czy nie, tego najstarsze kosmiczne jeże nie pamiętają, jedno jest pewne, legenda o dwóch jeżach nie została zapomniana.
Zbliżała się dziesiąta rocznica serii, a to oznacza że przydałoby zaskoczyć graczy z przytupem, najlepiej jakąś nową odsłoną. Jako że niedawno ukazała się część z podtytułem Adventure, który miał spory potencjał na bycie idealnym hitem, to nie inaczej podjęto decyzję że powstanie kontynuacja. W stosunku do jedynki w SA2 wprowadzono co nieco zmian, w tym przede wszystkim pozbyto się większości zbędnych elementów z poprzedniczki o czym dowiecie się w tej oto recenzji.
Sonic Adventure 2
Sonic Team – Dreamcast (2001)
Platformer
Tym razem nasz niebieski jeż wraz z paczką przyjaciół wpada w nie lada kłopoty, bowiem zostali osądzeni o kradzież oraz zniszczenie mienia i dlatego teraz są głównym celem militarnej jednostki antyterrorystycznej G.U.N. Mało tego, okazuje się że za całe zamieszanie odpowiedzialny jest (jak zwykle zresztą) Doktor Robotnik, tajemnicza kobieta-nietoperz oraz równie tajemniczy czarny jeż. Nie będę spoilerować za bardzo, bo fabuła jest tu całkiem ciekawa i oryginalna… oczywiście jak na platformówkę przystało, nie bez powodu obie części Adventure później stały się podstawą do serialu anime „Sonic X”. Jedynie co od siebie dodam to że znów obiektem zainteresowania będą szmaragdy chaosu oraz pewna broń masowego rażenia, będącą czymś w rodzaju Gwiazdy Śmierci z Gwiezdnych wojen.
Sonic Team zdało sobie sprawę że co za dużo to nie zdrowo, więc teraz zamiast 7 kampanii otrzymujemy dwie plus jedną finalną: Hero Story i Dark Story. Analogicznie w tym pierwszym kierujemy dobrymi, a w drugim przeciwną stroną barykady. Trzon rozgrywki także doczekał się znacznego uproszczenia – no i dobrze. Ci co pamiętają Adventure 1 lub przeczytali co nieco w poprzedniej recenzji to wiedzą że poprzednim razem kierowaliśmy sześcioma postaciami o odmiennych stylach rozgrywki. Teraz razem będziemy grali jedynie trzema (również z odmiennym gameplayem) w mniej więcej w tej samej kolejności. Sonic, jak na super szybkiego jeża przystało pędzi przed siebie i niszczy wrogie roboty. Tails „zapożyczył” kampanię Gammy i teraz kieruje mechem strzelając do wszystkiego dookoła, a Knuckles znowu ma za zadanie szukać zaginionych odłamków diamentu.
No właśnie – poziomy, czym by była warta uwagi platformówka gdyby nie ciekawe sekcje skakane? Tak prawdzie powiedziawszy „dwójka” ma ten sam syndrom co poprzedniczka, raz jest niesamowicie fajowo, by zaraz potem powiać nieco neutralnością. Najlepiej tę kwestię ukazać na przykładzie. Naszą przygodę rozpoczynamy od efektownego filmiku jak to dzielny Sonic wyskakuje z helikoptera mając przy sobie śmigło, które stało się czymś w rodzaju deski snowboardowej. Parę sekund potem zaczyna się pierwszy poziom w którym zjeżdżamy po ulicach miasta rodem z Crazy Taxi, by następnie zeskoczyć z deski, przebiec się nieco po parku zapoznając się ze sterowaniem, by zaraz potem rozpocząć batalię z wrogimi robotami w dynamicznym tempie z okazjonalnym skakaniem po platformach, z emocjonującym finałem pod koniec poziomu – ucieczką przed trzy metrową ciężarówką. Uff, sporo tego, co nie? Mało tego, w tle przygrywa prześwietna nuta, mobilizująca do jak najszybszego pokonywania poziomów. Osobiście uważam że jest to prawdopodobnie najlepszy soundtrack w historii serii, zresztą posłuchajcie jednego z moich czterech faworytów:
No dobra, pierwszy poziom za nami, a co dalej? Średnio ciekawa walka z bossem, 3 minuty cutscenkek wyjaśniających co nieco fabułę, a następnie poziom dla Knucklesa. A tam żmudne i powolne szukanie tych trzech aż za bardzo ukrytych kryształów. Wyobraźcie sobie, że o ile w jedynce nie było to jakimś problemem, bo radar nam sygnalizował jak bardzo zbliżamy się do jednego z trzech elementów do znalezienia, tak tutaj radar wskazuje jedynie pierwszy odłamek z listy. Nie ważne że będziemy w pobliżu trzeciego elementu, dopiero jak złapiemy drugi to tylko wtedy będziemy poinformowani o tym ostatnim. Nawet nie wiecie jak bardzo to niepotrzebnie rozciąga poziomy, które na dokładkę zostały znacznie powiększone, nieraz przybierając postać labiryntu, przez co czasem będziemy się błąkać przez te osiem minut aż w końcu gra pozwoli ruszyć dalej. Jedynym ratunkiem przed dopadnięciem nudy w tychże etapach jest możliwość skorzystania z mało pomocnego systemu podpowiedzi, który to niestety obniża rangę końcową za ukończenie poziomu.
Poziom czerwonego ukończony, to teraz pora na lisa Tailsa, ale najpierw pojedynek z bossem oraz jednominutowa cutscenka. I tu na szczęście nie jest ani źle, ani za bardzo dobrze. Idąc przeważnie przed siebie namierzamy przeciwników trzymając klawisz ataku, po czym go puszczamy by wystrzelić parę samonaprowadzających pocisków (mniej więcej jak w Panzer Dragoon) oraz skaczemy po platformach wymijając wrogie strzały oraz inne przeszkody jak na przykład zapadający się most w jednym z późniejszych poziomów. Poziom czwarty to etap dla Sonica, czyli wesoła ucieczka z więzienia, a potem kolejno: drugi poziom z niebieskim pod rząd w niebezpiecznej dżungli, nieszczęsne szukanie wraz Knucklesem, przemierzanie niebezpiecznych ulic miasta z Tailsem i tak dalej.
Z jednej strony granie wszystkimi na przemian daje nieco odpocząć od szybkiego tempa rozgrywki, z drugiej strony, grając pozostałą dwójką prawie cały czas myślimy, kiedy to znowu pokierujemy jeżem i zaznamy wspaniałości jego poziomów. Dobra nowina jest taka że po ukończeniu danego poziomu możemy do niego się wielokrotnie cofnąć.
Jak wcześniej wspomniałem jest jeszcze druga kampania – trudniejsza, z ciekawszą fabułą, zawartością zawartością zbliżona nieco do poprzedniej. Tym razem głównym obiektem zainteresowania jest tajemniczy Jeż Shadow oraz tajna kosmiczna baza Geralda Robotnika, dziadka wąsatego. Także i tutaj rozgrywka podzielona jest na trzy rodzaje, Eggman kieruje mechem, strzelając do wszystkiego dookoła, „Cień” biega równie szybko co niebieski, a nietoperzyca Rouge przemierza w poszukiwaniu błyskotek. I jak pewnie dobrze się domyśliliście etapy „szukane” są jeszcze większe i jeszcze bardziej zagmatwane, eh. Najgorszym tego typu przykładem jest misja w której Robotnik każe jej obrabować bank w 15 minut, na to ona że w 5 minut da radę i teraz trzeba się mocno pospieszyć z poszukiwaniami. Wspomniałem że po każdym restarcie poziomu rozmieszczenie błyskotek ulega zmianie? Nie? No to teraz już wiecie. A i jak coś to opcjonalna opieka na Chao powraca.
Czy warto się nieco pomęczyć przy gorszych sekcjach oraz czy jest za to nagroda? Oj warto i to bardzo, finalne starcie w Last Story daje niezłego kopa, aż czuć że losy całej PLANETY (a nie jakiegoś miasteczka jak poprzednim razem) zależą od tego czy uda się nam pokonać „ostateczną formę życia”. Jeden z najbardziej emocjonujących pojedynków w historii serii, no i ta muza podczas starcia, no po prostu miód, malina. Z chęcią bym Wam ją podlinkował ale nie chcę zepsuć niespodzianki tym, którzy w SA2 nie grali, a ci co mieli styczność z tym tytułem z pewnością wiedzą o jaki utwór chodzi. Radzę przygotować do ostatniej kampanii, w szczególności zadbać o parę ulepszeń dla każdej z postaci, tych sekretny też, bo bez umiejętności oddychania pod wodą Knucklesa daleko nie zajedziecie.
Graficznie SA2 wygląda wyjątkowo dobrze, czuć wyraźną różnicę pomiędzy tą, a poprzednią odsłoną, najbardziej widać to w animacji postaci. Aż dziw bierze że to tytuł z 2001 roku
Druga przygoda Sonica w Trzy DE byłaby idealna, gdyby nie parę minimalnych zgrzytów. Owszem nie ma niepotrzebnych zapychaczy jak poprzednio (łowieniom ryb w Sonicu mówimy stanowcze nie!), ale niestety czasem nadarzy się jakiś irytujący poziom, rzadko, ale jednak. No i chyba największy minus i plus zarazem: poziomy Sonica – są one tak dobre, że człowiek chciałby więcej, a tu ni ma, bo najpierw trzeba ukończyć 2 – 4 poziomy nie-Sonicowe, które są co najwyżej w porządku, by znów cieszyć się szybką i wartką akcją. To jest tak, jakby do Contry wprowadzono elementy gry wyścigowej – nie ważne jakby ów element był świetny to i tak będziemy wyczekiwać lepszego gameplayu na horyzoncie.
Dla fanów zdobywania 100% gry mam dobrą nowinę – nagroda za wszystkie 180 emblemów jest w miarę warta uwagi… no chyba że jesteś posiadaczem wersji steamowej, wtedy bez DLC za „jedynie” 10zł dodające bzdurną minigierkę się nie obejdzie, bo będzie ci brakować 4 medali. A podobno EA znane jest z takich zagrywek.
I znów pojawił się problem przedobrzenia tytułu, gdyby cała gra składała by się tylko z jeżowych poziomów z miłą chęcią dałbym ocenę na medal, no może bym trochę pomarudził że jest odrobinę za krótka, a tak to będzie „jedynie” zielone.
- Jeż ten, wznowiony został na platformy: PC, PS3, Xbox 360 (2012).
- Jako ciekawostkę dodam że przygody czarnego jeża doczekały się kontynuacji w Shadow The Hedgedog na Playstation 2 oraz GameCuba, niestety podobno nie tak dobre jak gry z niebieskim. Może dlatego że wymuszenie ukończenia gry na 11 różnych sposobów by odkryć te właściwe zakończenie nie jest dobrym pomysłem? A może dlatego że połączenie wesołej platformówki z bronią palną w mrocznych klimatach nie jest najlepszą kombinacją? Kto wie.
- Jak coś, to ostrzegam że pecetowy port na steama nie jest idealny, miewa nieco humory (w szczególności na laptopach z dwoma kartami graficznymi), dlatego też świeżo po zainstalowaniu gry polecam dograć moda SA2’s Mod Loader i zaznaczyć opcję „Borderless”. Jeżeli gra będzie działała dwa razy szybciej niż powinna, wtedy należy wejść w panel zarządzania kartą graficzną i włączyć Vsync. U niektórych może przytrafić się szansa że przy uruchamianiu gra się wykrzaczy zaraz przed intrem, wtedy ustawcie uruchamianie w trybie zgodności z Windowsem 7 lub XP oraz uruchomcie jako administrator.
- Nawet jeżeli wszystko działa bez problemu to i tak polecam instalację tego moda, bo zawiera parę ułatwiaczy ułatwiających rozgrywkę, na przykład ulepszony radar do szukania kryształów działający tak samo jak ten z SADX.
- A no i jeszcze nie zapomnijcie dograć moda Cutscene Revamp (no i oczywiście go aktywować przez Mod Loadera) poprawiający parę smaczków upodabniając się do wersji Dreamcastowej.