Z racji tego, że tegoroczne walentynki były wyjątkowe podwójnie – wróciła Liga Mistrzów i wydano remaster trylogii Tomb Raider – ciągle mówi się o powrocie na salony jednej z najważniejszych bohaterek w historii gier wideo. I choć ten opis może wpisywać się w temat odnowionej wersji oraz debiutującej w Polsce za sprawą Openbeta książki o Larze Croft, ja sięgam pamięcią głębiej. Wśród pierwszego rzutu gier na szaraka, jakie kiedykolwiek trzymałam w rękach, znalazły się dwie platynowe edycje przygód słynnej archeolog. Część trzecia i czwarta, choć wydawały mi się horrendalnie trudne, na zawsze zapadły mi w pamięć.
Tomb Raider 3: Adventures of Lara Croft
Jak się okazało, podjęcie decyzji o stworzeniu silnej kobiecej protagonistki nie było błędem. Eidos, widząc wyniki sprzedaży, spokojnie mógł myśleć o kolejnych przygodach pani archeolog. Tak naprawdę należało się przede wszystkim zastanowić nad tym, jaki kierunek obrać tym razem, wszak główna bohaterka, Lara Croft, zwiedziła już kawał świata i niejednokrotnie unikała śmierci o włos. Wybór sceny na której miała się pojawić bohaterka, to nie jedyne co spędzało twórcom sen z powiek. Pragnęli, by ich gra stała się jeszcze trudniejsza, a przygody protagonistki coraz niebezpieczniejsze. Już po ograniu pierwszego levelu można jednoznacznie stwierdzić, że im się to udało.
Nie ma się co oszukiwać, historia nie ma najmniejszego znaczenia. Ot, na Antarktydzie przebywa korporacja, która bada kontynent po upadku meteorytu. Jak to zwykle bywa, odnajduje zdecydowanie więcej, niż powinna. Sprawa staje się interesująca dla Lary, która w tym samym momencie sama ma smak na kosztowności. Po zdobyciu artefaktu w Indiach, postanawia zainteresować się projektem na Antarktydzie i docelowo dotrzeć do tej mroźnej krainy. Powiedzieć, że będzie to niesamowicie trudne, to nic nie powiedzieć! Choć recenzenci zarzucali Tomb Raider III wtórność względem poprzedniczek, gra jest dużo bardziej rozbudowana, mimo że w istocie polega na tym samym.
Sul sul!
A będzie co zwiedzać! Pisząc o rozbudowaniu, miałam na myśli nie tyle ilość leveli, co ich złożoność. Prócz standardowych znajdziek i sekretów łapiemy też kryształy do save’owania, nieco przypominające te w Simsach. Choć jak to zwykle w serii, niemal wszystko chce nas zabić, pojawiają się zwierzęta, które nie robią nam krzywdy. Mogą za to narobić sporo kłopotów, gdyż jeśli odpowiednio szybko nie zareagujemy i nie sięgniemy po apteczkę, może nam ją podebrać małpka! Wspominając o zwierzyńcu, tego też jest więcej niż w poprzedniczkach, co z perspektywy bohaterki wcale nie jest dobrą wiadomością. Zwłaszcza, że jej podstawowa broń jest tak anemiczna, jakby kupiła ją na kramach po odpuście parafialnym. Naprawdę, nie chce mi się wierzyć, że choćby i niedźwiedź lub tygrys tak długo żyli po przyjęciu ogromnej dawki ołowiu.
Więcej także będzie do znalezienia sekretów i przedmiotów wykraczających poza nasze standardowe wyposażenie. Różne figurki i innej maści nadbagaż będziemy czasem nawet łączyć. Poza tym pamiętajmy, że to nie gra detektywistyczna. Nie tylko liczy się szukanie i podziwianie nowych miejsc, ale przede wszystkim dotarcie do nich. A przy sterowaniu, jakie znamy, jest to kolejne iście diablo trudne zadanie. Jasne, Lara jest zwinna i potrafi przeskakiwać spore przepaście oraz wspinać się po niebezpiecznych ścianach. Ale wystarczy, że wciśniecie X lub przycisk na klawiaturze nieco za późno, a możecie pożegnać się z życiem protagonistki lub użyć sporej ilości apteczek, by doprowadzić ją do porządku. Bez względu na to, czy przeszkodą będą kolce, czy żywy przeciwnik, utrzymanie paska życia w całości wymaga ogromnej zręczności, ale i przyzwyczajenia się do sterowania.
Jeśli jednak czujemy się niepewnie i chcielibyśmy nieco potrenować, ewentualnie właśnie ta część jest pierwszą, z którą mamy do czynienia, warto skorzystać z bardzo rozbudowanego samouczka. Podobnie jak w poprzedniczce, dostajemy do dyspozycji posiadłość Lary. Niech Wam nikt nie wmówi, że archeologia nie jest przyszłościowym kierunkiem… Prócz wielu pomieszczeń, urządzonych w dobrym guście, panna Croft ma także obok domu tor przeszkód. Na nim można ćwiczyć skoki na różną odległość, chwytanie się krawędzi, pływanie czy wspinanie do góry.
Dom, słodki dom
A na deser jedna z najfajniejszych aktywności, czyli zamykanie Winstona w zamrażarce! Ów jegomość to lokaj rodziny, który ma dziwny nawyk chodzenia krok w krok za bohaterką. Z dobrego serca pragnie zaoferować jej wodę, co jest o tyle dziwne, że nawet nie istnieje interakcja, by móc skorzystać z pomocy mężczyzny. Za to niejeden gracz ma na sumieniu zwabianie go do najzimniejszego pomieszczenia w domu, przeskoczenia fikołkiem i wciśnięcia klawisza odpowiadającego za zablokowanie drzwi. Wspomniałam na początku akapitu jego imię, natomiast wśród moich znajomych miał on ksywkę “mu”, ponieważ mniej więcej taki dźwięk wydawał, a przynajmniej tak go rozumieliśmy. Nadal jednak uważam, że chodzenie za bohaterką i sapanie nad nią jest strasznie cringe’owe.
Dzisiaj grafika Tomb Raider III, czyli kanciaste poligony, budzą uśmiech politowania, ale doskonale pamiętam, jakie wrażenie na mnie robiła lata temu. Co więcej, widać rozwój względem poprzedniczek. Barwy są bardziej różnorodne i intensywne. Warto docenić też to, że poza okazjonalną zmianą stroju nasza bohaterka pomyka w tym samym ubraniu, dzięki czemu łatwiej ją z nim skojarzyć. Muzyki w grze nie było za wiele, ale to nie świadczyło negatywnie o produkcie. Wręcz przeciwnie, w sytuacji, gdy zagrożenie czyha za rogiem, trzeba mieć oczy i uszy dookoła głowy, a choćby i przyjemna muzyczka mogłaby nam to utrudnić.
Ciężko mi dobrze ocenić tę grę, ponieważ obecnie wydaje się dość nieprzystępna i niewiele oferuje. Natomiast lata temu faktycznie wydawała się być bardzo rozbudowana, zwłaszcza wśród gier powstałych na Szaraka. Szczególnie fascynowały te sekrety. O ile większość gier była liniowa, ta zresztą też, szukanie coraz to nowych miejsc i zakamarków, polegające często na lizaniu ścian, było mega ekscytujące. W tamtych czasach niewiele równało się z satysfakcją, jaką budziło trafienie na coś takiego. Myślę, że miała jednak wkład w moją giereczkową historię, dlatego zamiast żółtego plus postawię zielone minus.
Tomb Raider 4: The Last Revelation
Wiele wskazywało na to, że zgodnie z podtytułem Ostatnie Objawienia będzie zamykać cykl gier na PSX-a. Ostatecznie Chronicles także pojawiło się na starszej konsolce, jednak znów mieliśmy do czynienia z twórcami, którzy postanowili udoskonalić formułę i ponownie ją opchnąć, z korzyścią dla swoich kieszeni. Nie wiem jak Wam, ale mnie archeologia kojarzy się właśnie z Egiptem. Może to efekt oglądania Mumii, czy czytania o słynnej klątwie Tutenchamona. W każdym razie zmierzam do tego, że akcja czwartej części osadzona została właśnie w kraju położonym nad Nilem.
Ruszamy zatem do Afryki. Tym razem nie startujemy w naszej pięknej posiadłości, ponieważ wracamy do lat młodości Lary. Dziewczyna jest młodą poszukiwaczką przygód, co zostało podkreślone przez jej fryzurę, a do Egiptu podróżuje razem z Wernerem von Croyem, jej opiekunem. Nie będzie spoilerem, jeśli powiem, że jegomość ją później zdradzi – tak się do tej pory kończyła jakakolwiek współpraca archeolożki z innymi ludźmi, więc sorry, i tak byście się domyślili. Początkowo jednak było bardzo sielsko i para odkrywców mogła wspólnie ekscytować się eksploracją grobowców w sąsiedztwie Sfinksa.
Lara może łapać się lian, ale także wspinać się po linie
Ponownie jak w poprzednich częściach, tak i tu czeka na nas masa aktywności. Lara znów będzie przeskakiwać spore odległości. Największy problem sprawiało mi łapanie się liany i umiejętne wskakiwanie na platformę, na którą zamierzałam. Sporo tu także spacerów do wajch. Ciekawe, że o ile sporo tu realiów i gry wyglądającej legitnie, tak nie wyobrażam sobie grobowców faraonów otoczonych właśnie wajchami, których przesunięcie spowoduje otwarcie się jakichś drzwi. Niemniej ponownie szybkość i zręczność będą wiodły prym. Warto przy okazji wspomnieć o “wspaniałej” pracy kamery. Odwróci się dokładnie wtedy, kiedy będziecie w największych opałach. Nie zliczę, ile razy biegłam przed siebie, by zupełnie stracić rezon, oglądając przednią część Lary.
Faktycznie, mamy tu nieco więcej możliwości. Lara korzysta z latarki i ma bardziej pokaźny arsenał. Jej podstawowe pistolety jak zawsze służą jedynie za postrach, a prawdziwa zabawa zaczyna się w momencie, gdy mamy do czynienia ze strzelbą. Warto zatem dokładnie przeczesywać wszystko, kto wie, może niektórych faraonów chowano z pistoletami. Zbawienne jak zawsze okażą się apteczki. Przydadzą się w trudnych chwilach, których nie będzie nam brakowało. Panna Croft ponownie bowiem stawać będzie w szranki z dzikimi zwierzętami, zamieszkującymi tamtejsze tereny.
Znacząco poprawiono grafikę. Jasne, polygony nadal rządzą i dzielą, ale jednak widoczki są dużo wyraźniejsze i sympatyczniejsze, bliższe PSX-owym realiom. Na pececie natomiast, zwłaszcza sceny przerywnikowe, wyglądały obłędnie. Levele są nieco bardziej przejrzyste i nie mają charakteru liniowego, co jest sporym atutem. Ostatecznie i tak musimy dojść do określonego miejsca, ale w dowolnej kolejności. Jako że gra nie prowadzi za rączkę, można się czasem zamotać. Czasem i węziej, tym ciężej cokolwiek zobaczyć. Muzyka, tym razem zmiana kompozytora, ale na jej temat można powiedzieć to samo, co o utworach z poprzedniczki.
Bohaterka razem ze swoim mentorem
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że jeśli dla kogoś przygody Lary były zbyt trudne, a chciał zobaczyć, co ta gra ma jeszcze do zaoferowania, można było skorzystać z cheatów. Ileż przy tym było naginania się! Jakieś dziwne ruchy, w odpowiedniej konfiguracji, umożliwiały zmianę leveli lub choćby wyposażenie bohaterki w dużo lepsze giwery. Warto podkreślić, że ponadto można było miejscami korzystać z pojazdów, co – powtórzę się – jak na tamte czasy było niesamowicie rajcujące. Pod podobnym wrażeniem byłam wówczas, gdy odkryłam, że w Driverze można wyjść z auta. O szoku po styczności z GTA nie będę wspominać.
Ogólnie czwarta część podobała mi się nieco bardziej, choć tu mogła też decydować fascynacja Egiptem. Mam takie przebłyski, że była minimalnie prostsza, ale gdy teraz do nich zasiadam, nadal są dla mnie ultra trudne. Szkoda, że nie pokuszono się o dołączenie jej do remastera, ewentualnie wrzucenie wszystkich części z PSX-a, żeby już mieć komplet. Lara do dziś jest jedną z najważniejszych postaci w historii gier wideo, niezależnie od jej płci. Polecam wrócić do korzeni i sięgnąć po którąś ze starszych części, bo może i nowa Lara wygląda jak człowiek i jest ciągle coraz to młodsza, niczym Krzysztof Ibisz, to właśnie znana nam sprzed lat protagonistka ma swój urok. Zaparzcie meliskę, ostrzeżcie sąsiadów przed ewentualnym napadem wulgaryzmów lub dźwiękiem rozbijanego pada i zasiadajcie do gry!