O grach deskorolkowych z udziałem Tony’ego Hawka praktycznie każdy słyszał, a nawet i grał. Neversoft stworzył jedną z najlepszych rzeczy jakie mogło się trafić graczom na całym świecie, czyli kwintesencję arcade w domowym zaciszu na konsolach i pecetach. Tym razem przyjrzymy się trzeciej odsłonie tej kultowej serii.
Tony Hawk’s Pro Skater 3
Neversoft – PC, GameCube, Nintendo 64, PlayStation, PlayStation 2, Xbox (2001)
Jako że początek XXI wieku był czasem, gdy szósta generacja konsol miała podbić serca graczy, wiadome było, że trzecia odsłona zawodowego deskorolkarza musiała doczekać się nowej oprawy graficznej oraz większej dynamiki. Po ujrzeniu wspaniałego intra składającego się z efektownej kompilacji pokazującej jakie cuda da się wykonać na z pozoru zwykłym kawałku deski z czterema kółkami w rytmach kultowego „Ace of Spades” od Motörhead trafiamy do bardzo klimatycznego menu. Ot stoimy sobie w skejtshopie, sprzedawca (zwany Rastapopolousem) się na nas patrzy, wybieramy jeden z dostępnych trybów, następnie wybieramy mapkę i jedziem na maxa!
A mamy do wyboru karierę, będącym głównym trybem zabawy, trening na czas oraz Free skate w którym bez jakichkolwiek limitów zwiedzamy odblokowane miejscówki, okrywając rozmieszczenie obiektów. Jest jeszcze kreator postaci oraz narzędzie do tworzenia własnych, wymarzonych miejscówek, które to potem możemy ograć w pojedynczej sesji lub przetestować ją po sieci. A właściwie mówiąc to z tym trybem sieciowy należy użyć czas przeszłego, ponieważ usługę Game Spy zamknięto i teraz możemy tylko hulać w samotności (ewentualnie pozostaje opcja bawienia się zewnętrznymi programami).
Główną osią rozgrywki jest podobnie jak w poprzednich częściach wykonywanie szeregu zadań, za które odblokowujemy kolejne poziomy. Ci co grali w poprzednie części będą wiedzieć o co chodzi: rekord punktowy, ukryta taśma, zebranie literek S-K-A-T-E oraz parę innych zadań wart szerszego omówienia, bowiem są one na tyle oryginalne i ciekawe że wręcz zachęcają do główkowania co należy zrobić by je wykonać. A te niestandardowe misje można podzielić na dwie kategorie: łatwe i trudne. Te pierwsze to na przykład wrzucenie gościa do wody, pomoc staruszkowi w dostaniu się do jego chałupy dając mu siekierę, ściganie przestępców na lotnisku przejeżdżając ich, czy chociażby uratowanie biednego gościa który dowiedział się że połączenie język, niska temperatura oraz metalowy słup nie należą do najbłyskotniejszych pomysłów. Zaś jeżeli chodzi o questy z kategorii trudniejszych to te wymagające nie lada zręczności oraz znajomości paru tricków które pomogą zaliczyć dane zadanie – zajmiemy się zrzucaniem gałęzi z linii wysokiego napięcia, zrywaniem wysoko umiejscowionych flag czy zrzuceniem auta wiszącego na moście, jak tylko się tam dostaniemy. Sami więc widzicie że będzie zarówno lekko jak i ciężko, dlatego też twórcy zdali z tego sprawę i nie kazali wykonać ich wszystkich, tylko określoną liczbę. Oczywiście im dalej, tym ciężej, dlatego też jak Wam zabranie odrobinę do następnego etapu polecam spróbować swych sił w tych pierwszych.
To co trzeba wyjątkowo pochwalić w przygodach Tomka Trzeciego to przede wszystkim miejscówki po których raczej na co dzień skejci nie jeżdżą. No bo powiedźcie sami czy widzieliście kiedykolwiek grupkę kolesi na deskorolce co śmigali w odlewni, na lotnisku czy na statku wycieczkowym? Poza tym odwiedzimy śnieżną Kanadę, haloweenowe miasteczko, Los Angeles oraz wyspę skejtów, a także trójkę poziomów specjalnych na zasadzie mistrzostw świata w których nie będziemy wykonywać konkretnych misji, ale za to naszym głównym zadaniem będzie wywijać co raz to większe rekordy punktowe by być w top trzech najlepszych zawodników.
W prawie każdej części serii twórcy serwują parę nowych tricków, użyteczniejszych i tych mniej. W trzeciej części jedną z nowości jest Revert służący do wydłużenia combo w momencie gdy lądujemy z rampy na ziemię. Przyznam że często z tego dobrodziejstwa nie korzystałem, bo przecież możemy wykonać prawie to samo zwykłym manualem, a w kolejnych częściach można w locie zmieniać grindy tworząc długaśne łańcuchy. No właśnie, w tej części jeszcze trzeba nieco zapamiętać parę lokacji wartych odwiedzenia na których będziemy ciągli w nieskończoność swe deskowe ewolucje… dopóki nie zaliczymy gleby lub będziemy wiedzieli w którym momencie zakończyć kombinację. Tutaj jeszcze trzeba się nieco namęczyć być zdobyć te milion punktów, co jak najbardziej wpływa na miodność tego tytułu.
Nawet nie wiecie jak dodanie paska balansu podczas wykonywania grindów czy lipów ułatwia człowiekowi granie. W takiej drugiej odsłonie podczas „szurania po rurkach” musieliśmy na czuja balansować postacią. Teraz jedynie „wystarczy” pilnować by bujający się wskaźnik nie przechylił się za bardzo w prawą, bądź lewą stronę, niby mały bajer, a jak bardzo przydatny. Wspomniałbym jeszcze o nowym rodzajów tricków zwanych Hidden combo, no ale są one owiane tajemnicą ;)
Jeszcze dodam że trzecim Tony Hawku mamy prawdopodobnie największą liczbę bonusowych postaci do wyboru*: od Dartha Maula z Gwiezdnych Wojen I, po Wolverine, demonicę, gigantyczne oczko, legendarny Ollie the Magic Bum oraz nie kto inny jak Doom Guy, którego jedynie najwięksi fani Dooma zdołają go odblokować. Pozostałych niecodziennych skejterów, bonusowe poziomy oraz kody otrzymujemy za każdorazowe ukończenie kampanii… tak ze 22 razy (!). Oczywiście można posłużyć się kodami, no ale wiadomo że frajdy z tego prawie że nie ma. A warto się z co najmniej parę razy ujrzeć napisy końcowe, bowiem za każdy finisz „zwykłą” postacią dostaniemy bonusowy filmik. Tak wiem że co niektórzy powiedzą że można je pewnie obejrzeć na YouTube ale pamiętajcie że to jeden z pierwszych kroków do Ciemnej Strony Mocy gracza zwaną lenistwem ;)
Ci co grali w legendarną dwójeczkę pamiętają poukrywane w wszelakich zakamarkach dolary, które służyły do ulepszania statystyk naszego rycerza… znaczy skejtera. Tym razem jest nieco inaczej, pieniążki zniknęły, ale za to pojawiły się lewitujące loga THPS3, za które rozwijamy współczynniki. Co ciekawe rozmieszczenie tych ikonek jest inne dla każdej postaci, więc nie będzie łatwo i będzie trzeba pozwiedzać mapki.
Czym by był Tomek Jastrząb bez arcygenialnego soundtracku? Podczas wykonywania dzikich ewolucji posłuchamy takich hitów jak wcześniej wspominane Ace of Spades oraz perełki takie jak: I’m Destroying the World, Not the Same, The Boy Who Destroyed the World, What’s the Matter Man, Amoeba, i wiele, wiele innych, w sumie tak ze 20 kawałków.
Suma sumarum trójka udoskonaliła i tak już idealną część drugą, pokazując że jednak da się zrobić jeszcze lepiej, dynamiczniej i efektowniej. Niestety od każdej kolejnej części zaczynał się stopniowy spadek formy, (a może przejedzenie materiału?) co oznacza że lepszej gry o skejterach niż Tomek Jastrząb Trzy nie znajdziecie.
*Sporą część z nich możemy odblokować w kreatorze skejtera nadając mu specyficzne imię.
Ciekawostka:
Dla tych, dla których 12 poziomów to za mało mam dobrą wiadomość, otóż z pomocą moda o nazwie LevelMod będziemy mogli śmigać po dodatkowych poziomach z pierwszych czterech odsłon (w tym nawet z 2X będącym ekslusivem na Xboxa Classic) zwiększając ich liczbę do tak mniej więcej 40! Szkoda tylko że fanom nie udało zaimportować tamtejszych kampanii, wtedy to dopiero by była ostra jazda!