Udało się kolejny rok z rzędu, w dniu 23.07.2022 rodzina RnG, GnG i Retro Borsuk TV spotkała się na wspólnym graniu w Kraków Arcade Museum.
Dziękujemy za tak liczne przybycie mimo upałów i okresu urlopowego. Nim przejdziemy do indywidualnych wrażeń naszych zgredów z centrali gazowniczej chciałbym podziękować wszystkim przybyłym oraz samej ekipie muzeum, która nam i przed i w trakcie zlotu pomagała, miejmy nadzieję że za rok będzie równie dobrze. Poniżej zamieszczam jedną fotkę zbiorczą, a na końcu materiału kolejną (są drobne zmiany w obsadzie robiącej zdjęcia i pozującej;).
zlot A.D. 2022 zaliczył mocny progres względem poprzedniego
Fotka zbiorcza to oczywiście nie jedyne wydarzenie jakie planowaliśmy, poniżej zamieszczam także wyniki naszych arkejd miszczów w arcade pięcioboju! Rywalizowaliśmy na 5 maszynach, udział mógł wziąć każdy, wygrać tylko najlepsi ;). Wojt i Borsuk mocno się pocili, ale tym razem musieli uznać wyższość innych zawodników:
WYNIKI ARCADE PIĘCIOBOJU
- Centipade – 26769 punktów – Jacek Filarski
- Donkey Kong 3 – 157200 punktów – AlfikStar
- Ice Cold Beer – 5 dziura wbita i 250 punktów – AlfikStar
- Sega Rally 2 (Desert) – czas 00.56.10 – repip
- Tempest – 71240 punktów – XTD
Jeszcze raz gratuluję wszystkim, rywalizacja była spora! Ja sam grałem na wszystkich automatach próbując się sprawdzić, ale moje 50 tysięcy w DK3, czy 13 tysi w Tempeście nie zrobiło furory ;). Dobrze że na ostatniej prostej jeszcze Maciejza nie wybił mnie w Sega Rally 2 bo miał wynik 57 sekund i było blisko ;). Myślę że za rok również taki pieciobój będzie miał miejsce bo był mega pozytywny. Do tego postaramy się dołożyć turniej w jakąś bijatykę (byle nie Tekken:), by Marcin W nie musiał na partyzanta czegoś organizować eheh.
repip
W tym roku postanowiłem nie nawalić, nie tylko przyjąłem na klatę część organizacji, ale i nie zamierzałem się spóźnić! Termin zlotu wybrany, program z grubsza ogarnięty, opaski zrobione, pomysł na arcade pieciobój opracowany, koszulki dla wygranych są… tylko ekipa mi się kruszy. Z przyczyn niezależnych odpadł na ostatniej prostej Ślepy i Roland, zostałem ja i Keczup z którym się lata nie widziałem. Bodajże 2 dni przed imprezą Wojt zgłosił że mu się też uszczupliło i jedzie sam i tak oto z dwóch aut zabraliśmy się jednym, ale na szczęście frekwencja u innych dopisała!
Na miejscu byliśmy przed otwarciem, szybkie piątki, rozdanie opasek, fajka Borsuka i nieco wcześniej otwarli nam przybytek retro rozpusty! Chciałoby się grać i grać, ale dopadły mnie obowiązki “organizatora”. Opaski w plecaku co chwila trzeba było wydawać (w tym roku wszyscy byli jakby śmielsi i lepiej zgrani, wielu kojarzyłem też z ostatniego zlotu, a opaski sprawdziły się przy identyfikacji – super!), Marcin W pseudonim “menago w deszczu nago” duuużo pomógł przy ogarnianiu turniejów (załatwił “tablicę” wyników i robił za wzorcowego naganiacza), na szybko sklecił też jakieś potyczki w bijatyki (Mortal, Street Fighter i jakiś mało znany tytuł – Tekken 3;). Byłem już drugi raz w tym muzeum więc nie miałem już takiego parcia na spróbowanie wszystkiego, skupiłem się na turniejowych maszynach (największe odkrycie to słusznie doradzane nam Ice Cold Beer), na tych których nie widziałem wcześniej i na ogarnianiu tego co ogarnąć wypadało ;).
full pro tablica wyników i arkejd miszcze!
W trakcie były i planowe “atrakcje” (turniej, zbiorcza fotka, koronacja a raczej koszulcyzacja arkejd miszczów) jak i spontany m.in. “deszczowa piosenka” (kto wie ten wie, tego się nie da odzobaczyć;), siłownie na rękę (nadgarstek mnie do dziś boli ćwiczyć nie mogę dziady!) oraz pomoc w wniesieniu pół tonowego automatu z Luigi’s Manshion. Nie wiem jakby to dwoje ziomków z obsługi miało wnieść, ale od czego była ekipa ok. 50 chłopów na gazie! Raz dwa wnieśliśmy i następnym razem będę na poważnie grał na tym cudeńku! Najciekawsze gry które tym razem odkryłem: Ice Cold Beer + automat “bębenki” które nie wiem jak się nazywają, ale łupałem co-op z Keczupem i było super.
Bardzo chwyciło mnie za serducho przybycie liczne zgredów, o ile Wojt, Larek, Borsuk czy nawet Sikor pojawiają się dość często, tak widok jeszcze w tym towarzystwie Keczupa którego wcześniej widziałem tylko raz w życiu i Czarnego Ivo którego widziałem pierwszy raz to coś co mnie uraczyło. Stara ekipa RnG która jest tutaj od początku istnienia i której dalej zależy, zbudowaliśmy coś bardzo unikatowego i solidnego Panowie! Za rok chciałbym widzieć też świeżaków: LukegaX, Prezesowa, Valooo i KSH, ludzie o Was pytali!
akcja wnoszenia półtonowego automatu ;)
Ludzi była masa, wszyscy sprawiali wrażenie zgranej ekipy, choć kusi mnie wypisywać ksywki to tego zaniecham, było Was zbyt wielu i pewnie bym kogoś pominął. Nie wszystkie nicki też zapamiętałem dokładnie, choć Wasze twarze i charyzmę z pewnością! Za rok się widzimy ekipa! Oby jeszcze liczniej i przaśniej! Spałem jak zabity po tym maratonie (upał+wrażenia+gadanie cały czas do utraty głosu+harmider maszyn), ale było zajebiście i pisząc te słowa mam cały czas uśmiech na facjacie i łezkę w oku.
Kilka anegdotek w pigule: opowieści kolejkowe głosiły że przy kiblach w rogu muzeum jest spory wiatrak i najlepiej tam grać ;). Podczas przenosin maszyny arcade uznaliśmy że trzeba czymś ją przeciwważyć… zaproponowano że stanie tam keczup ;). Początkowo wyśmiano nas (ja i Borsuk) że gramy w Ice Cold Beer siedząc na stołku – jak się okazało tak jest trudniej. Podczas gry w Tempest ktoś tak się wkręcił, że wykręcił gałę z automatu, była przerwa techniczna na przyklejenie jej, nie była to jedyna kontuzja automatu turniejowego, w Sega Rally 2 jedno z dwóch stanowisk straciło kierownicę. Tego dnia podłączono automat z Guitar Hero, który w istocie jest obudowanym PC’tem. Matek76Buciol skopał dupsko Marcinowi w Tekkena! Razem z Keczupem przeszliśmy Darius Burst w co-op, mimo iż dopiero na minutę przed napisami końcowymi dowiedzieliśmy się jak się ładuje laser! Niestety Daytona USA i Alpine Racer były nieczynne ;/
RetroBorsuk
Hejka chłopaki i dziewczyny! Fajowo, fajowsko, zajefajnie było na naszym zlocie w Cracow Arcade Museum, rzekłbym brutalnie, że wręcz zajebiście! To już była moja trzecia wizyta w tym przybytku elektronicznej rozpusty i po raz kolejny bawiłem się świetnie! Zacznijmy od początku. Około 9:00 wyruszyliśmy z Sosno City wraz z dwoma wirtuozami Tekkena, czyli Wojtkiem i Marcinem W (aka Grubym) do Krakowa i pomimo upału podróż minęła szybciutko. Wszystko dzięki Marcinowi, który trajkotał jak katarynka przez całą drogę! Masakra jakaś, uszy mi zwiędły i nie mogłem się skupić na drodze, ale na szczęście dojechaliśmy jakimś cudem bezkolizyjnie…. Na miejscu poznałem (w końcu!) masę osób, których kojarzyłem dotychczas jedynie z nicków na youtubowym czacie, a teraz będę mógł do tych pseudonimów przypisać w końcu twarze! Pozdrawiam: Arka Malinę i Lidkę (długo minęło nim się skapnąłem, iż to są oni!); Maciejzę, który uraczył mnie pysznymi kabanosami; zabawnego Pana W; budującego mnie na duchu Matka76Buciola; ostro wymiatających w arcadówy Alfikstara i xtdpiotra (ten ostatni okazał się fajniejszy niźli na Discordzie :-)). Poza tym spotkałem ponownie dobrych moich znajomych, między innymi: Larka, Repipa (oraz całą ekipę Retro na Gazie), Fankę, Andrzeja, Smakosza Piłata, Wojta, Kubę Słonkę, Artura Obermana z żoną Kasią, Crazy Zdzicha i wielu innych miłośników retro giercowania. Pogadaliśmy, poprzybijaliśmy piątki, pożarliśmy i popiliśmy! W moim przypadku tylko kawę mrożoną i soczki buhehehe…
Matek76Buciol i ja / Ekipa RnG / Wojtek i Soul Calibur / X-Men / Drummania / Top Skater i AirTrix
Co do grania na automatach arcade to najabrdziej ambicję wszedł mi Crazy Zdzichu, który pobił moją życiówkę w Kung Fu Master i kurde bele, chyba ze 3 godziny mi zeszło na tym automacie, zanim zrobiłem rekord salonu (pobiłem Zdzicha!), zaś mój nowy najlepszy wynik to 353 000! Później o dziwo wkręciłem się mocno w klasykę od Atari, czyli Centipede, gdzie królowali xtdpiotr oraz Jacek Filarski i przez prawie cały wieczór nie mogłem ich pokonać! Jasna morda, do jucha Wacława! Dopiero pod wieczór udało mi się w końcu trzepnąć najlepszy wynik w salonie na tej pieprzonej Stonodze! Było to około 29 000 (fota poniżej), a samo Centipede (które lubiłem za młodu, ale nie aż tak bardzo…) okazało się tak wspaniałym automatem, że teraz mam chcicę by posiadać takowy w domu! Nie miałem czasu grać zbytnio na innych maszynach, bo na tych dwóch spociłem się jak świnia w wędzarni! Znowu nie było klimatyzacji wewnątrz tego wspaniałego muzeum i to chyba największa wada naszego zlotu. No, próbowałem jeszcze chyba przez kolejne dwie godziny trzepnąć rekord Andrzeja w Galadze, ale poległem tutaj i niestety ugrałem tylko drugie miejsce…
Ściana Motorów / Wspaniały Darius Burst / Mój wynik w Kung Fu Master / Tokyo Wars / ściana Gwiezdnych Wojen / mój rekord w Centipede
Największym zaskoczeniem dla mnie był przezajebisty automat mechaniczny Ice Cold Beer, który zrobił furorę u wszystkich retro ziomów, polegający na doprowadzeniu metalowej kulki w odpowiednie dziury na pionowej ścianie. Zasad wam nie będę tłumaczył, ale zabawa była przednia i pokonała mnie tam dopiero 6 dziura, która okazała się zabójcza dla wszystkich grających tego dnia! Drugą niespodzianką był fantastyczny, czteroosobowy, trzyekranowy, masakrycznie zajebisty automat ze shmupem zwanym Darius Burst! Powiem tak, szczerze to nie jestem fanem żadnych części Dariuszów, podobają mi się tam tylko bossowie (grałem w wiele gier z tej serii na różnych maszynach), ale ten automat zmienił moje postrzeganie tej serii strzelanin! Niesamowita grafika na wielkich ekranach, wycurwiście epicka muzyka z chórami w tle, gargantuiczni bossowie i pot na twarzy mojej, Wojta i Marcina W! Tak, w trójkę skończyliśmy tego killera wybierając jedną z dostępnych dróg przelotu, tą najłatwiejszą! Nastąpiła masakra i anihilacja przeprowadzona na mojej głowie – ta gra w emulacji traci z 50% swojego powera! Podsumowując było świetnie, jednakże cały dzień to stanowczo zbyt mało czasu, żeby pograć na wszystkich maszynach, na których człowiek zapragnie… Dziękuje wszystkim za spotkanie i świetną zabawę. Pozdrawiam Was wszystkich moje najlepsze retro ziomale kochane!
Wojt
Ojjj… jak było dobrze.
Po pierwszej edycji byłem bardzo pozytywnie nastawiony do pomysłu cykliczności tego spotkania. Takiej liczby ludzi zakręconych na punkcie retro gier i naszych “obozów radochy” z dzieciństwa, to nie łatwo szukać w jednym miejscu. Dlatego kiedy repip zapodał pomysł, by w tym roku zorganizować ponownie zlot i to w tym samym miejscu… od razu miałem pewność, że będę. Trochę się termin przesuwał i mało brakowało, abym jednak nie dotarł – bo się nałożył na mój urlop. Ale to już była końcówka urlopu, więc tym bardziej ostatecznie się pojawiłem – jako pozytywne zakończenie urlopu.
Moje plany wyjazdu w tym dniu się zmieniały jak w kalejdoskopie. Początkowo miałem zabrać mojego stałego kompana Lokatego (który zapowiadał, że mnie złoi w pinballe), ale w dzień przed wyjazdem Lokaty się “wysypał”. Myślałem, że w takim razie dołączę do Kuby Słonki, by z nim się zabrać, ale widziałem też, że Repip zbiera ekipę wyjazdową. Ostatecznie zmontowałem ekipę z Repipem i Keczupem i razem umówiliśmy się na podróż moim autem. Zgarnąłem ich z Zabrza i już ok 9:30 cisnęliśmy autostradką do Krakowa. Szybko zleciało – gadał głównie Repip, a Keczup siedział z tyłu i już myślał gdzie się zaszyć w muzeum i na czym grać :)
Na miejscu, kiedy dotarliśmy, było już kilka osób, które sobie radośnie gaworzyły i zajadały ciasto upieczone przez Fankę i Lidkę (żonę Arka Maliny, którego w końcu udało się poznać na żywo). Był już na miejscu nasz reporter – Larek – i kręcił swoją kamerą na korbkę, więc … czekam na film poskładany, bo to będzie super produkcja!
Do 11 zjechała się duża część naszej umówionej grupy i otworzyły się drzwi … i się zaczęło. Co tu dużo mówić, zdjęcia (i film) oddają wszystko. Po prostu festiwal grania i dobrej zabawy i super klimatu wytworzonego przez ludzi, którzy się zjechali. Czego tam nie było – turnieje oficjalne, turnieje (a raczej konkurowanie ze sobą) nieoficjalne. Hektolitry miodu wylewającego się z lokalu, który był mieszanką światła i dźwięków wydobywających się z automatów a także dźwięków wydawanych przez grających i… różnego rodzaju zapachów wydobywających się z ludzi, bo mimo, że lokal klimatyzowany, to jednak temperatura panująca w tym dniu na zewnątrz (jakieś +50 stopni) powodowała, że wszyscy byliśmy przegrzani, tak jak automaty, które okupowaliśmy.
Michał – z obsługi Muzeum – informował od początku, by się nawadniać, bo jest w środku ciepło… więc każdy nawadniał się jak mógł…
Zaczynając od gier, to dla mnie królem imprezy był automat (mechaniczny) Ice Cold Beer, który był okupowany przez stałą grupę chętnych do zmierzenia się ze swoją zręcznością. Sam kilkadziesiąt minut przy nim spędziłem i był to bardzo miło spędzony czas – ciekaw jestem, ile potrzebowalibyśmy czasu, by dojść do 10-tego otworka. Kolejną ciekawą pozycją był wybrany przeze mnie do turnieju – Donkey Kong 3. Bardzo podoba mi się ta gra na automacie – ciekawa mechanika i ciekawe strategie, ale gra trudna i nie wybacza. Dlatego od razu ukłony dla AlfikStara za bardzo dobry wynik. Ostatecznie musiałem mu oddać zwycięstwo, choć nie chciałem odpuścić – bynajmniej nie ze względu na nagrodę, bo tą bym mu i tak oddał, ale dlatego, że chciałem tej grze pokazać, że potrafię :P. Prawdopodobnie XTDPiotr ma rację, temperatura w środku mocno ograniczała nasze możliwości (choć roboty gamingowe w postaci RetroBorsuka i tak pobijały swoje życiówki – Kung Fu Master :)).
Grałem jeszcze w kilka moich sztandarowych gier, które zawsze ogrywam w tym przybydku – Gyruss (pierwszy wynik, pokonałem XTDPiotra, ale do Ceru jeszcze trochę brakło – nie wysilałem się :P), R-Type – z biegu przeszedłem do piątego poziomu i zrobiłem rekord maszyny w tym dniu, Kung Fu Masters – choć wynik dobry, to do Borsuka i tak daleko. Siadłem też do Sega Rally, ale z Repipem to nie ma szans, choć kilkanaście okrążeń przejechałem i miałem z tego fun. Pograłem trochę w pinballa z Retrekiem i w X-Men z dość dużą ekipą, z której pamiętam tylko xywę “Roksa” (nota bene, tej ekipy nie ma na zdjęciu grupowym) :).
różne pozycje grania w Ice Cold Beer ;)
Ale na zlot jedzie się po to, żeby spotkać się z żywymi ludźmi. A tych tam nie brakowało! Dopisali! Super ekipa! Niektórych znałem już z liveów Borsuka, albo z poprzedniej edycji zlotu, a niektórzy to były nowe osobistości i to bardzo cieszy. Pozytywnie nastawieni ludzie, mający dużo fun-u z tego co się dzieje wokół naszej pasji. Trudno wymienić tutaj wszystkich (bo i tak imion/xyw nie spamiętałem) ale serdeczne (i zakręcone) pozdrowienia lecą do (w kolejności przypadkowej – bez żadnego promowania): Fanka – jak zawsze spokojna i uśmiechnięta; Larek – nasz wierny dokumentator (czekam na film!); Borsuk – szef wszystkich szefów; Repip i Keczup – moi kompani podróży, zniknęli i grali i pojawili się na koniec. Arek Malina – bardzo pozytywny człowiek; Lidka (żona Arka) – super babka i pyszne ciasto upiekła; XTDPiotr – pozytywnie zakręcony człowiek, bardzo dobry gracz; AlfikStar – mój czarny koń, super zaskoczył wysokimi wynikami; Jacek Filarski – nieodłącznie z plecaczkiem/torbą i dobrymi wynikami na TOP; Retrek – lokals, z którym się umówiłem, że kiedy będę w KRK to się spikniemy sami w Muzeum; Sikor – ze swoim synkiem, bardzo pozytywnie bo rodzinnie, szacun za takie wdrażanie dzieciaka; Inni zlotowicze z dziećmi – bardzo pozytywne hobby im pokazujecie i zachęcacie do spotkań na żywo; Maciejza – miło było spotkać na żywo i pogadać; Marcin W – Tekken to nie jest, ale i tak daje radę; Kuba Słonka – szkoda, że znowu tak krótko, czekam aż pojawi się u Borsuka ze swoimi konsolami; Piotr Mall i Smakosz Piłat – wierni towarzysze Gramy na Gazie; i cała reszta ludzi których imion i xyw zapomniałem.
Na koniec – bardzo dobrym pomysłem były opaski przygotowane przez Repipa. Rzut oka na rękę osoby i już było wiadomo czy jest “od nas”. Również dobrze, że mieliśmy na tarasie stoliki, przy których można było sobie usiąść i pogadać w niższej niż w środku temperaturze. Stoliki były ciągle oblegane i wiele osób się tam kręciło – co tylko pokazuje, jak ważne są takie zloty do utrzymania znajomości i kontaktów społecznych.
Pyszne jedzonko – Curry z fasolką szparagową i ziemniakami. Bardzo smaczne i posiliło na dalszą część dnia.
Dodatkowy bonus dla lokalizacji (to już pewnie nie jest celowe, a może jest), że są obok tej fajnej knajpki, w której można napić się czegoś dobrego oraz zjeść coś dobrego, bez konieczności ganiania po mieście, lub zamawiania pizzy :)
Kolejny zlot? Jak najbardziej i koniecznie. Może jednak trzeba zmienić termin, by nie pakować się do tego przybytku w takie upały. Wiosna lub jesień powinny być ok na tego typu imprezę w tym miejscu. A czy się odbędzie – według mnie koniecznie (podkreślam drugi raz) i zrobię wszystko by na nim być :). Dziękuję wszystkim za super czas i super dzień, który się szybko skończył, jak to na zlotach bywa. I dzięki współpodróżnikom, których odstawiłem ok 21 do Zabrza – czyli w momencie kiedy Borsuk pobijał rekord w Centipede :P
Czarny Ivo
Niedosyt. To pierwsze co mi przychodzi do głowy gdy wspominam tegoroczny zlot. Niestety niedosyt przede wszystkim z własnej winy. Ale po kolei. W Muzeum zawitałem parę(naście?) minut po oficjalnym rozpoczęciu więc pewnie ominęły mnie uroczyste uściski dłoni i wręczane kwiaty. Szybko zapuściłem się w ciemnościach jaskini graczy i rozpocząłem poszukiwania znajomych twarzy. Po krótkim czasie w końcu odnalazłem samego repipa! Po tylu latach współpracy pierwszy raz na żywo! A zaraz potem dołączył do nas Keczup! Naprawdę super przeżycie. Bardzo wesołe chłopaki! Później przyszedł czas na Borsuka ale do niego ciężej było się dostać bo wiecznie był otoczony gromadką fanów! Chłop był tak zakręcony, że witał się ze mną dwa razy!
silna ekipa RnG wciąż na chodzie (no, młody Sikor lekko zmęczony;) ! Tylko Wojta na fotce nie ma, przy barze zapomnieliśmy szukać!
Potem jak już wkręciłem się w wir grania to czas leciał jak z bicza. Na szczęście udało mi się jeszcze złapać Keczupa na partyjkę ratowania świata przed Imperatorem hejterem ludzkości w The House of the Dead 2. Poznałem jeszcze parę osób jak Retrek, gdzieś mi mignął WojT bacznie obserwujący czy jego rekord w Zimnym Piwku nie jest zagrożony i oczywiście Larek z kamerą. Tylko kurde jakoś czas mi strasznie szybko zleciał i ostatecznie nie za bardzo pogadałem z kimkolwiek. Moim transportem był pociąg i coś słabo czas wycyrklowałem bo już o 15:30 musiałem się zwijać. Nawet się piwka nie napiłem co by się z gazem gierkami zająć. Kilka udało się przejść, ale kurde następnym razem muszę sobie cały dzień zarezerwować bo klimat i społeczność mamy z*jebistą! Za rok na pewno znów wpadnę! I jeszcze jaki rekord wykręcę!
Sikor
Tym razem miało być nieco inaczej, ale życie czasem krzyżuje plany. Do Krakowa udałem się tylko z synem, za to nie udało się wziąć ze sobą żony. Zatankowaliśmy o 7:12 i już o 11:02 byliśmy na miejscu, na szczęście tym razem bez przygód (ostatnim razem się okazało, że złapaliśmy kichę). Chłopaki już byli w środku, więc my się też tam udaliśmy, szybki zakup biletu, co uwiecznił Larek z Fanką u boku i voilà – jesteśmy.
Z chłopakami znaleźliśmy się dość szybko, wcześniej niż zapowiadał zjawił się też Kroll, co mnie bardzo ucieszyło (on Wie dlaczego ;P). Zrobiliśmy z Piotrkiem (moim synem) małe rozeznanie w automatach i pograliśmy tu i ówdzie. Od Repipa wydębiłem opaski, aby się wyróżniać z tłumu – a co, nie można? W pewnym momencie zwolniły się flipery z tyłu muzeum, więc postanowiłem pokazać synkowi, jak się w nie gra – co widziałem bardzo mu się spodobało (idzie w ślady taty). Nie omieszkałem też zagrać kilka rundek z Krollem.
Mniej więcej w porze obiadowej (nie pamiętam czy tuż przed, czy tuż po) dostałem info o konkursie. Z bijatyk od razu zrezygnowałem (raz, żem kiepski, a dwa – przede wszystkim – z siedmiolatkiem sobie za dużo nie pogram, co opiszę dalej…). Miałem chrapkę na drugi konkurs, ale nieco się to odwlekało. Wreszcie dobrałem się do Tempesta – XTD wykręcił bardzo dobry wynik, nieco ponad 72000. Ponieważ mój rekord w Tempesta na automatach wynosi coś koło 110-120 tysięcy, postanowiłem spróbować. Dość szybko wyszedłem na drugie miejsce (nieco ponad 34 000), tym niemniej synek za bardzo nie dał pograć, bo chciał pograć z tatą w inne gry (jak ja go rozumiem ;)). Suma suma rum, odpuściłem konkurs. Po prostu okupowałem z synem różne inne automaty.
Ostatecznie – wypad uważam za niezwykle udany, graliśmy do oporu, potem nocleg w Krakowie i następnego dnia wypad do Chabówki (polecam). Do mojego komentarza dodaję zdjęcie robiących zdjęcia, bo się nie uwiecznili razem z nami. Z mojej strony – takie spotkanie powinno być minimum raz w roku, niekoniecznie cały czas w tym samym miejscu, ale jak dla mnie muzeum w Krakowie jest super ;) Szkoda, że nie wszystkie automaty były sprawne – ale wiek maszyn i zdolności grających robią swoje…
Keczup
Wypad na zlot w moim przypadku był impulsem, któremu wtórowała myśl „ a czemu by nie?” Początkowo miałem wybrać się sam, ale parę dni przed deadlinem wyszła inicjatywa bym zabrał się razem z Repipem. Chłopem, którego dobrze znam zza internetowych, portalowych kulis, a którego w życiu spotkałem tylko raz. I to siedem lat temu! Po przybyciu na umówione miejsce zbiórki od razu poznałem typka – uścisk prezesa, a potem luźna gadka wypełniły czas w oczekiwaniu na Wojta, robiącego szybkie zakupy w pobliskim sklepie. To właśnie ten sympatyczny jegomość, od którego buchała aura spokoju niczym od mistrza zen (takie odniosłem odczucie:)), przywiózł naszą trójkę do zlotowej mekki. Pierwsze wrażenie? Toż to jakaś pipidówa!!! Ale wystarczyło wejść do środka, by na widok trajkotającej masy kolorowo świecących automatów oczy powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówki.
Na rozgrzewkę palców poleciały wszelkiej maści Pinballe – choć część nie działała albo działała wadliwie, to i tak było w czym wybierać, zaś najwięcej uśmiechu dostarczył mi flipper South Parku za sprawą charakterystycznego humoru. Przechadzając się dalej alejkami od razu w oczy rzucił mi się bodaj automat The Ultimate 11: SNK Football Championship. Z racji, że lubię gierkową piłkę kopaną (królów jest tylko dwóch – PES 3 i PES 5, hłe, hłe) musiałem sprawdzić co to takiego. Arcadeowa wersja piłeczki, gdzie przeciwnika można soczyście podciąć wślizgiem lub zdzielić bezpardonowo z bara dość mocno mnie wessała i kilkanaście meczyków pękło na tworzeniu akcji, gdzie po efektownej przewrotce piłka lądowała w siatce oponenta. W pewnym momencie zapragnąłem sobie postrzelać do zgniłych zombiaczków – House of the Dead 2 zrobił robotę (na jedynce jeden z pistoletów nie do końca dobrze się sprawował) toteż sporo headshocików pękało, oczywiście z przyjemnością dla oczu. Nawet i w duecie, bo szpila udało nam się przejść z… niejakim Czarnym Ivo. Jak to powiedział Repip, każdy o nim słyszał, ale nikt nie widział i oto się pojawił on:) Fajnie było Cię poznać stary, mam nadzieję, że na kolejnym zlocie również się pojawisz i pykniemy jeszcze w niejedną giereczkę.
przeszkoda w postaci natury technicznej to znaczy mojego wzrostu nie pozwoliła mi w pełni się pobawić, bowiem celowanie ze snajperki na palcach do wygodnych nie należy:)
Czas na próbowaniu kolejnych automatów bardzo szybko mijał, duchota oblewała ciało potem, ale nie przeszkadzała też w rywalizacji. Z Repciem zdołaliśmy pobawić się na tym rytmicznym machaniu łapami, co to trzeba było trafić w te różowe i niebieskie okręgi czy na „bębenkach”, gdzie zdecydowanie górą był naczelny:). Nie zmienia to faktu, że frajda była spora, a współpraca przy napierdzielaniu do bandziorów w Lucky & Wild dawała równie dużą radochę. No i ten R-Typowy automat witający nas krzaczkami. Jak to ukończyliśmy bez znajomości japońskiego, a co za tym idzie zasad? Nie wiem. Na koniec zabrałem się jeszcze za Silent Scope, ale przeszkoda w postaci natury technicznej to znaczy mojego wzrostu nie pozwoliła mi w pełni się pobawić, bowiem celowanie ze snajperki na palcach do wygodnych nie należy:) Aha, no i szkoda, że nie udało się złożyć świeżo co sprowadzonego Luigi’s Mansion.
Zlot bardzo mi się podobał, ale najbardziej na pochwałę zasługuje społeczność jaka wytworzyła się wokół całej rodziny Na Gazie. Masa ludzi, zwiększająca się z godziny na godzinę – co chwilę migały mi oczojebne opaski na nadgarstkach, i mimo, że moje ślepia znaczną część towarzystwa widziały po raz pierwszy to i tak ksywy świtały mi w głowie za sprawą live’ów Borsuka czy Discorda.
Larek znów wszedł na wyższy level jeżeli chodzi o materiał video. Pół godziny przepięknej relacji ze zlotu, ja już drugi raz oglądam ;) Dzięki wszystkim i zapraszamy w przyszłym roku!
We wszystkie fotki należy kliknąć by je powiększyć, wszystkie zebraliśmy z naszego discorda i są zrobione przez uczestników.
Zachęcamy wszystkich do podzielenia się własnymi wrażeniami, ewentualnie sugestiami co zrobić/poprawić za rok.
A co za rok? Jakieś plany? Tak jak rozmawialiśmy na zlocie: spotkamy się raczej wiosną lub jesienią by uniknąć upałów i podejmiemy próbę wynajęcia lokalu dla nas w formie wyłączności na całą noc!