Dzisiaj na pełnym spontanie przedstawiamy sześcio i pół kilowego Pana Hoppe! Powiem wam, że jak na mikre rozmiary to całkiem ładna i grywalna atarowska nowość! Witamy bardzo serdecznie w kolejnym odcinku Gramy na Gazie. Okazja do naszego ponownego spotkania jest dosyć skromna, a z drugiej strony całkiem sympatyczna. Niespodziewanie nasz przyjaciel Wojtek Bocianu Bociański, twórca kilku ciekawych gier na Atari (w tym opisywanego u nas Pac-Mada) i jednocześnie utalentowany muzyk – zaatakował Atari XL/XE swoją najnowszą mini produkcją. Dlaczego mini? Uwaga, uwaga – zajmuje ona niecałe 6,5 kilobajtów! Młodsi stażem czytelnicy pewnie nie wiedzą nawet jak mało to jest… Malutko, maciupko, tyle co nic. W związku z tym pewnie grafika w tej grze to tylko kreska i kropka, albo dwie kulki i armatka? Nie ma jej wcale? Nic bardziej mylnego! Oprawa wizualna Mister Hoppe biorąc pod uwagę wielkość kodu – jest po prostu majstersztykiem! Nic dziwnego, gdyż autorowi pomagał tworzyć ją jeden z najzdolniejszych małobitowych grafików – niejaki Piesiu. A do jakiego gatunku należy ten tytuł? No, wiadomo, że w takiej ilości kilobajtów nie dało się zmieścić rozbudowanej mechaniki i Mr Hoppe to gra jednoprzyciskowa. Czyli znany i lubiany z telefonów, a chyba zbytnio nieobecny do tej pory na Małej Atarynie – single button runner. Polegający po prostu na bieganiu, skakaniu i zdobywaniu jak najlepszego wyniku punktowego. Dobra, posłodziliśmy trochę chłopakom, czas przejść do następnego punktu programu, czyli do Pana Hoppe! Kim jest ten młody człowiek i za czym tak biegnie? Chyba za marzeniami… W historyjce poniżej użyłem grafik Piesia, które średnio pasują do historii, ale bardzo mi się podobają. Po prostu chciałem, żebyście je zobaczyli. Fajne, nie? No to jak, biegniemy i skaczemy razem z naszym bohaterem?!
BUJANIE W OBŁOKACH
czyli GDYBY KÓZKA NIE SKAKAŁA…
TYLKO DLA DOROSŁYCH!
Soundtrack do wpisu: Mike Oldfield – Punkadiddle.
Do biegu gotowi ?! Kierownik Pikselandii macha flagą na start! (Papa Jack by Piesiu)
Bumtarara, bumtarara! Zadzwonił jego telefon komórkowy pozostawiony w szatni. Pan Hoppe akurat brał prysznic, po długotrwałym i męczącym treningu. Musicie wiedzieć, że bardzo zdolny był z niego młodzian. Mistrz Pikselandii w skoku wzwyż! Kiedy mył głowę szamponem marki Stop Zakolom i cieszył się z nowego rekordu życiowego, który przed chwilą ustanowił, ktoś klepnął go w ramię. To jego najlepszy przyjaciel Pan Dope. – Panie Hoppe! Zapomniałeś? Czy dzisiaj nie jest ten wyjątkowy dzień, o którym mi opowiadałeś?! Twoja ukochana dzwoni i dzwoni! – Kurdelebele! Racja stary! Już pędzę! – powiedział Mister Hoppe i bieguśkiem wystartował do słuchawki. – Kochanie! Dlaczego nie odbierasz?! Moi rodzice właśnie wyjechali do babci. Nie będzie ich dwie godzinki. Czekam na ciebie, rozgrzana do czerwoności, naguśka i gotowa! I ubrałam tę seksowną bieliznę z wycięciami na pośladki i piersi! Zapomniałeś? Już jesteś spóźniony! Przybywaj mój ogierze… – Pędzę najmilsza! O najpiękniejsza kobieto Pikselandii, okaż trochę cierpliwości! – krzyknął ochoczo do telefonu młodzian, wcisnął się naprędce w swój sportowy dresik i ruszył z kopyta! No, może trochę przesadziłem… Najpierw musiał poczekać, aż opadnie mu wzwód, którego niespodziewanie dostał! Młody był, to zdrowy był… Poprawił ptaszka w majtkach i dopiero rozpoczął szaleńczy bieg…
Ukochana Pana Hoppe to niezła sztunia! (Near by Ripek)
Jej mieszkanie usytuowane było tylko dwa kilometry od stadionu, na którym trenował nasz mistrz. Najszybszą i najkrótszą trasą będzie zdecydowanie droga nad zatoką! Z jego kondycją, spóźni się maksymalnie kilka minut… – Oj, ale się będzie działo! – pomyślał i wyruszył! Przebierał nogami najszybciej jak potrafił. Szybki był, gdyż młody był i mało pił! Wiatr rozwiewał jego niewysuszone włosy, słońce rozgrzewało jego uda dając obietnice przyszłych igraszek… Wtedy zobaczył pierwszą przeszkodę! Ogrodzenie z napisem ROBOTY DROGOWE! – Kurdelebele, motyla noga, los rzuca mi kłody pod nogi! Ale zaraz zaraz! Przecież mój dosiężny jest przepotężny! – Jak pomyślał tak uczynił, rozpędził się do prędkości biegnącego rumaka i skoczył… A kiedy szybował to marzył…
Rodzice jego miłości pojechali do babci na podwieczorek. Ojciec lubił jeść potwory… (Dinner by Piesiu)
Pieścił i ugniatał jej cudowne, jędrne i nagie piersi obiema dłońmi, mocno, coraz mocniej! Tak jak lubiła! I całował namiętnie jej kształtne soczyste usta, z których zsunął się po aksamitnej szyi do sterczących niczym antenki sutków. Zaatakował tego najsłodszego we wszechświecie skittlesa swoimi wargami, ssał niczym noworodek, wibrował językiem, przygryzał. Delikatnie, żeby jej nie zranić. Dokładnie tak jak lubiła! Drugi sutek smyrał czubkiem palca, coraz szybciej i szybciej, aż ten wydłużył się niczym rogi ślimaka! Już miał go wziąć do ust, kiedy… Musiał wylądować! – Cholera, ledwo ustałem! – powiedział z trudem otrzymując równowagę po bardzo długim skoku. Czyżbym znowu pobił swój rekord? Hmmm. – Musze się skupić, bo jeszcze nabawię się tutaj kontuzji! – Biegł rozradowany dalej, tak szybko na ile starczało mu powietrza w płucach! Szybki był, gdyż młody był i nie palił! I wtedy zobaczył kolejną przeszkodę. Jakieś sterty cegieł i pustaków?! Hops…
Diabeł w myślach podsuwał mu lubieżne obrazy! Bidulka, nie mógł się skupić… (Devil by Piesiu)
Klepał ją jedną rękach po młodych, dużych i pełnych pośladkach. Ale nie za dużych, nie przesadzajmy! Takich, że jest za co chwycić i zgrabne są jednocześnie! A drugą dłonią masował po wygiętych plecach, kiedy ona prężyła się na łóżku niczym kotka, puma, lwica! Mruczała! Zassał jej tyłeczek ustami niczym odkurzaczem, i zaczął go mocno ugniatać dwoma rękami. Lizał, całował, wibrował językiem najpiękniejszy tyłek w Pikselandii! Kiedy powoli wsadzał palce pomiędzy jej nogi – ja pierdziu! Zahaczył swoją girachą o jedną z cegieł! Jebudu! Uderzył kolanem o beton i wykrzywił się w grymasie bólu… Szybko rozmasował bolące stawy i zaklął. – Kurrrrczaczek! Żeby tylko skończyło się na sińcach… Pomimo tego, że trochę utykał, nie zwalniał biegu! Twardy był, gdyż młody był, marzenia miał! Przecież to był ten dzień! Jedyny w roku, kiedy rodzice jego nastoletniej, lecz pełnoletniej miłości zostawiają ją w końcu bez opieki. Jak nie dzisiaj to kiedy? Znowu za rok?! Buhahaha, szyderczo zaśmiał się lektor tego opowiadanka w jego myślach… – Dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj! – krzyknął Pan Hoppe próbując przeskoczyć jakieś niesprzątnięte rusztowanie zagradzające mu drogę…
Robotnik pracujący przy rusztowaniu przypominał z wyglądu jaskiniowca… (Fred by Piesiu)
Miał ją całą nagusieńką pod sobą i delektował się jej ponętnymi kształtami, których pragnął bardziej od medali z największych zawodów sportowych. Całował jej całe ciało, od czubka malutkiego idealnego noska do pięknie wystrzyżonej i pachnącej myszki. Kiedy objęła go mocno swoimi zgrabnymi udami i przycisnęła do siebie – zanurzył się w niej bez opamiętania! Skakał, skakał, skakał, niczym na olimpiadzie! Dobrze skakał, gdyż młody był, kondycję miał… Kiedy zmrużył oczy w grymasie rozkoszy i poczuł jak namiot znowu rośnie mu w spodniach, nastąpiło… W pizdu JEBUDU! Jego prawa noga jakimś cudem zahaczyła się o rusztowanie i poleciał głową w dół! Prosto w jakąś cholerną dziurę… Kiedy leżał tak połamany, w tej najcudowniejszy dzień, na który czekał cały rok – podszedł do niego jakiś nieogolony robotnik. W kasku i z petem w gębie. – Panie Hoppe, gdzieś się Pan tak spieszył? Jakieś hardkorowe treningi Pan wyczyniasz? Na stadionie Pan skacz, a nie chłopakom w pracy przeszkadzasz… – Do swojej lubej biegłem. Rozgrzana na mnie czekała, naguśka cała, fajnie… – Na pewno fajnie, Panie Hoppe… – robotnik spojrzał na jego połamane nogi – Gdyby kózka nie skakała, to by dzisiaj zaruchała…
Biednego Pana Hoppe pocieszał w nieszczęściu Pan Dope (Slumber by Piesiu).
ZZA KULIS + CIEKAWOSTKI
Znowu rozpiernicz w stołowym. Oj, profesorku…
SPONTAN. Musimy wam się przyznać, że ten odcinek Gramy na Gazie powstał na pełnym spontanie. Nie planowaliśmy go. Po prosty po nagraniu Xenophobe zostało nam trochę miejsca na karcie pamięci, oraz jeszcze dużo czasu zanim Profesora Larka zhaltuje do domu jego szanowna małżonka. I nagle wpadliśmy na pomysł – może nakręcimy jeszcze krótki metraż o Mr Hoppe? Taka fajna, ładna, malutka jednoprzyciskowa gra? Do tego nowość. Bocianu lubimy fest, to pomyśleliśmy, że chłopina się ucieszy. Dodatkowo to całkiem miodna gra na turnieje, do pobijania wzajemnych rekordów. Jeżeli ktoś nie zna tego gatunku gier – to niech zapozna się z jego przedstawicielami na swoim telefonie komórkowym. Bądź odpali świetnego C64anabalta na Commodore 64. Zasady są proste, bohater zasuwa przed siebie, a my skaczemy przyciskiem fire. Tylko tyle i aż tyle.
CYCEK. W trakcie kręcenia filmu wpadł nam do głowy genialny pomysł, godny nagrody Nobla. Uprzedzamy wszelkich naśladowców, że już zastrzegliśmy go w urzędzie patentowym! Skoro te małe gry, zwane szumnie single button games stają się coraz bardziej popularne na najróżniejszych retro systemach i nawet niektóre firmy produkują do nich specjalne kontrolery – to dlaczego nie moglibyśmy stworzyć własnego? Idealnego, najpiękniejszego, podniecającego, odstresowującego kontrolera – w kształcie kobiecej piersi! Popatrzcie poniżej i sami powiedzcie, że idea jest przednia. Mięciutkie tworzywo, jędrne wypełnienie i sutek zamiast przycisku fire! Ja bym taki kupił i bym na nim grał! Larek mówi, że też. A wy? Niektórzy mogliby przecież naciskać fire nawet ustami!
Wprowadzimy ten kontroler w wielu rozmiarach! Dla każdego coś miłego…
KONKURS 6502. Dobra wróćmy jednak do Mr Hoppe. Ta gra ma specjalnie tak mikre rozmiary, gdyż została ona napisana specjalnie na konkurs 6502 Vol. 2, który zorganizowano na 20-lecie jednej z największych atarowskich stron czyli Atari Area. A skąd nazwa konkursu 6502? To jak atarowcom wiadomo – symbol procesora zamontowanego w Małej Atarynie. Wymogiem stawianym przez organizatorów wszelkim uczestnikom – było zmieszczenie swojej pracy w niecałych 6,5 KB, czyli 6 502 bajtach. Dla tych, którzy nie kumają czaczy zobrazuję to w ten sposób: wielkość programu nie mogła po prostu przekroczyć 6 502 znaków. Ludziska przesyłali najróżniejsze dziełka, głównie graficzki i muzyczki, a Bocianu z Piesiem przygotowali grę. I do tego całkiem miodną. Jakby przedstawić to w formie tekstu to Pan Hoppe zajmuje dokładnie 6 476 znaków, zaś ten mój oszczędny wpis 21 850 liter. Wyobraźcie sobie jaki trzeba mieć łeb, aby w tak małej formie zmieścić grę! Prostą, bo prostą, ale należy to docenić. I stąd całkiem dobrą ocenę tej gry znajdziecie w naszym retrometrze na końcu wpisu. Na początku nawet miała być ona wyższa, ale nie dajmy się zwariować. Niech chłopaki wykażą się w wersji rozszerzonej, którą zapowiedzieli. Niech nie spoczywają na laurach… Organizatorzy konkursu także docenili autorów tego maleństwa i nagrodzili pierwszym miejscem. Pamiętajcie to nie jest produkcja komercyjna, ale naprawdę ma wielki potencjał…
Z BOCIANIEGO PAMIĘTNIKA
Etap I tworzenia gry – skaczący chłopek.
Pomyślałem sobie, że skoro w tym wpisie zabraknie informacji o konwersjach, automatach arcade i innego tego typu ciekawostek – fajnie by było przedstawić wam może kulisy powstawania tej gry? Zawsze to jakaś miła odmiana, nieprawdaż? Nie będę tutaj też opisywał wszystkich atarowskich gier, przy powstawaniu których brał udział Wojtek, gdyż wy już dobrze znacie tego jegomościa. Jeżeli ktoś ma życzenie zapoznać się z dorobkiem autora – zapraszam do wywiadu jaki przeprowadziliśmy z nim w TYM MIEJSCU. Oddajmy więc głos tatuśkowi Pana Hoppe, czyli Bocianu, który opowie nam historię narodzin swojego brzdąca…
Etap II – animacja 5 planów krajobrazu.
Bocianu: Inspiracją do napisania gry był przykład, który napisałem do bibliotek ‘blibs’, który miał pokazywać jak używać grafiki graczy i pocisków, a wyglądał jak na ekranie nazwanym Etap I. Zatem miałem już gotową animacje biegnącego i skaczącego ludzika, który wyglądał trochę jak Shrek. W kolejnym kroku dorobiłem animację 5 planów w trybie znakowym i pokolorowałem tło w przerwaniach DLI (Etap II). Powoli przestałem mieścić się z kodem w założonych 6502 bajtach, a jeszcze trzeba było dodać przeszkody i dźwięki! Zrodził się też ambitny plan, aby zrobić postać gracza kolorową, dodając drugiego duszka, a co za tym idzie dwukrotnie zwiększyć ilość klatek animacji. Na gwałt potrzebowałem miejsca, więc zacząłem optymalizację. Tutaj nieoceniona pomocą wykazał się też znany na atarowskiej scenie – TeBe, który ze swojej strony dodał kilka optymalizacji kompilatora i wspólnymi siłami udało nam się zmniejszyć kod o prawie kilobajt! Zachęcony takim obrotem spraw napisałem posta na forum Atari Online z prośbą o porządną animację bohatera, bo próbowałem zrobić sam kolorowego, ale ten mój wyglądał co najmniej pokracznie (Etap III).
Etap III – pikseolowy heros w wersji Bocianu.
Pierwszy gotową animację przesłał Piesiu. Była świetna! (Etap IV). Wsadziłem nowego ludzika do gry, dodałem pierwsze przeszkody i dźwięki, no i zaczęło to wyglądać o niebo lepiej. Na zrzucie ekranu z Etapu V tworzenia tego tytułu – jest już wersja z nowym ludzikiem, ale jeszcze ciągle moja grafika tła. Wysłałem Piesiowi wersję próbną i zaproponowałem żeby “podrasował” jeszcze grafiki krajobrazu, z chęcią też zgodził się być moim pierwszym testerem, bo gra pomimo prostoty go mocno wciągnęła.
Etap IV – chłopek narysowany przez Piesia.
Piesiu poprawił głównie grafikę wody i motorówki, dodał też animację “urazu” przy zderzeniu z przeszkodą, oraz podsunął świetny pomysł z dodaniem bonusów. I znów była walka żeby je upchnąć, bo zostało mi już wtedy niecałe 100 bajtów miejsca… Ale jakoś się udało. Z ciekawostek technicznych mogę jeszcze dodać, że przeszkody które przeskakujemy, czyli te “beczki” to sprzętowe “pociski” pokolorowane w przerwaniach listy displayowej. Rozszerzyłem jeszcze obraz do widescreena – bo ładniej to wygląda – a udało się to zmieścić (to był pomysł chyba Koali). Ostatnią nierówną walkę toczyłem z miejscem na upchanie wyświetlania rekordu hi-score. I w końcu dostaliśmy wersję konkursową, finalną, w którą możecie grać.
Etap V – postać od Piesia, a w tle horyzont od Bocianu.
Po premierze popularność gry okazała się całkiem spora. Napisało o niej Atari 8 Bit Net oraz Indie Retro News. Na forum Atari Age ktoś zrobił ponad 10 000 punktów i okazało się, że licznik się przekręca, czyli wykryto błąd już po premierze… Mogę jeszcze uchylić rąbka tajemnicy, że jest plan na wersję Deluxe! Bez limitu rozmiaru. Wstępne rozmowy już trwają. Piesiu wyraził zgodę na dalszą współpracę, więc jest spora szansa, że pojawi się wersja z sugerowanymi ulepszeniami, kilkoma poziomami, podwójnym skokiem itp… Ale nie ma się na razie co cieszyć, na wszystko trzeba czasu, a ja mam rozgrzebaną i niedokończoną grę Pop’n’Drop oraz kilka innych zaczętych projektów…Etap VI – wersja końcowa. Zmieniona motorówka i delikatnie woda.
PIESIU
A naprawdę Piotr Radecki, to jeden z najlepszych grafików na 8-bitowej scenie. Nie przesadzam, tylko popatrzcie na jego cudne, narysowane piękną rozpikselizowaną kreską arcydzieła, które umieściłem w rozpoczynającej wpis historyjce. Celem jej upiększenia. Oczywiście wszystkie pochodzą z 8-bitowego Atari. Ma chłopina talent i wyczucie barw! Od dawien, dawna śledziłem różne atarowskie, graficzne konkursy (kompoty), które niejednokrotnie wygrywał w przedbiegach. A czy ten artysta udzielał się dotychczas w jakichś grach na Małe Atari? Trochę rzadziej, ale nasi stali czytelnicy mogą kojarzyć jego fajne obrazki z naprawdę pomysłowej, logicznej gry Cropky (2011). Upiększał także swoją kreską takie tytułu jak: Blah Blah (2011) – ponoć wciągająca zabawa w układanie słów, Miecz Przeznaczenia (2011) – tekstowa gra fantasy oraz Frogs (2011) – synchroniczne skakanie żabami, w klimatach robbopodobnych. Jak dla mnie to zbyt rzadko widać tego geniusza pixelartu w grach na Małą Atarynę. Proszę o więcej!
Frogs – Żaby to gra logiczno zręcznościowa, w którą nie miałem przyjemności zagrać.
MISTER HOPPE
BOCIANU / PIESIU (2019)
JEDNOPRZYCISKÓWKA / ENDLESS RUNNER
FILM DOTYCZY: ATARI XL/XE
Biegnij Hoppe, biegnij! Uważaj! Odbijaj się! Skacz!
OPIS. Jak już wiecie z początku wpisu Mr Hoppe to prosta gra obsługiwana jednym przyciskiem, w której biegniemy i skaczemy. Uściślając to nasz bohater sam zaiwania przed siebie i nie mamy żadnej kontroli nad prędkością jego biegu. Na jego trasie pojawiają się przeszkody w postaci losowo poukładanych kamiennych klocków do przeskoczenia, przyjmijmy, że są to beczki, pustaki czy jakieś cegły…. Musimy przeskakiwać je za pomocą preśnięcia buttona FIRE. Autorzy fajnie zaimplementowali mechanikę skoków, gdyż jest ona dosyć techniczna. Otóż, przytrzymując FIRE – przygotowujemy postać do wyskoku i dopiero jak puścimy przycisk – nasz bohater odbija się od podłoża niczym z trampoliny. Czym dłużej trzymamy klawisz przed skokiem, tym dalej i wyżej będziemy później szybować w przestworzach. Wymaga to zaplanowania naszej akcji jeszcze w trakcie biegu. Każdy kontakt naszego bohatera z pustakami – kończy się dla niego utratą cennej energii. Kiedy spadnie ona do zera – kończymy rozgrywkę. Po drodze możemy także natrafić na losowo rozmieszczone w powietrzu żółte bonusy, które zwiększają nasze cenne zdrowie. Punkty są nam przyznawane tylko w momencie kiedy unosimy się w powietrzu, wiec można je nabić także maleńkimi pląsami pomiędzy przeszkodami. Dzięki temu można stosować w tej prostej gierce różne techniki uzyskiwania lepszych wyników. W przypadku posiadania przez nas pełnego zdrowia – zebranie dodatkowej energii skutkuje uzyskaniem bonusu 250 punktów. Wszystko przedstawione w bardzo ładnych okolicznościach przyrody!
Eee, nie pogadasz! Gostek skacze jak ping pong!
PLUSY. Najważniejszy – oprawa graficzna Mr Hoppe zachwycałaby nawet jeżeli byłby to komercyjny, pełnowymiarowy produkt. A biorąc pod uwagę fakt, że program zajmuje tylko 6,5 KB?! Po prostu miazga! Soczyste kolorki, piękny miejsko – rzeczny krajobraz z efektem paralaksy, nie tak często spotykanym w nowych produkcjach na Małym Atari oraz płynny scrolling. Wszystkie te powyższe zalety powodują, że jest to wyborna podstawa, efektowny silnik pod kapitalną scrollowaną platformówkę, która mogłaby pozamiatać atarowskim rynkiem gier. Podoba mi się także mechanika skakania, wprowadza do rozgrywki element planowania, dzięki czemu wykonywanie susów nabiera technicznego sznytu. Generowane losowo przeszkody to także zaleta tego tytułu, gdyż dzięki temu każda króciutka rozgrywka rożni się trochę od poprzedniej. W Pana Hoppe zagrać może każdy i całkiem dobrze spędzić czas na śrubowaniu rekordów jednakże…
Zbieraj dodatkową energię, dalej pobiegniesz!
MINUSY. … rozgrywka jest wręcz za prosta i przydałoby się tutaj więcej urozmaiceń. Wiadomo, że mikroskopijna objętość gry wymusiła na autorach taką prostotę, jeśli jednak planują oni wydać ten tytuł w wersji DeLuxe – przydałoby się wprowadzić trochę nowych umiejętności dla postaci. Nawet zachowując łatwość obsługi fajnie byłoby wyposażyć bohatera w zdolność wykonywania podwójnych skoków, albo nawet turlania. Można pomyśleć o platformach, po których moglibyśmy skakać, powerupach przyspieszających lub spowalniających naszego biegacza, różnorakich przeszkadzajkach, skoczniach, trampolinach, wyrzutniach… Wiecie, ja nie jestem programistą, ale ten maleńki silnik, który napędza Mr Hoppe rozpala moją wyobraźnię i aż prosi się o wykorzystanie w prawdziwej, scrollowanej platformówce ala Giana Sisters. Przyjemność obcowania z grą trzeba sobie dawkować w krótkich partiach i najlepiej pojedynkować się z przyjacielem. Tak jak my z Larkiem na filmie poniżej. Wiadomo, jeżeli program ten przytyje pod względem kilobajtów przydałaby się w nim jakaś skoczna nuta czy piękna strona tytułowa narysowana przez Piesia.
Hoppe! Chwyć się motorówki! Oszczędzisz nóg.
KIEDYŚ. Jakie kiedyś? Przeca to świeżyzna z tego roku!
TERAZ. Bardzo przyjemnie pojedynkowałem się z Profesorem Larkiem zarówno u mnie na hacjendzie, jak i na późniejszym retro zlocie. Podsumowując nasze szranki – mój kompan okazał się lepszym skoczkiem ode mnie i nawet uzyskał mocny wynik – 8 250 punktów. Nic dziwnego, zawsze na zlotach skacze nam po piwo, czy mineralną… Zachęcam wszystkich chętnych do pobicia rekordu mojego przyjaciela oraz oczywiście do obejrzenia naszych zmagań w Mr Hoppe w najnowszym odcinku naszego edukacyjno rozrywkowego filmidła!
ArSoft CORPORATION i Retro Na Gazie prezentują:
Gramy Na Gazie – MISTER HOPPE (2019) Atari XL/XE
BORSUK: Prosta, przyjemna, mała dobra gra! Sprawdza się jako odskocznia od większych tytułów. Patrząc jednak na objętość programu – mistrzostwo świata! Lepszą ocenę zostawiamy sobie na dalsze przygody Pana Hoppe. Bardziej rozbudowane i różnorodne, z większą ilością atrakcji. Tylko żeby były równie ładne i kolorowe! A ty co się tak cieszysz?
LAREK: Ograłem Borsuka! Ograłem Borsuka! Moja ulubiona gra! Rekord świata mam i ja! Tylko 6,5 kilobajta? Niewiarygodne.
STEROWANIE
Sterowanie? Press cyc to fun and skok.
PS1. Screeny pochodzą od Larka i Bocianu, zaś rysunki Piesia ze strony Fandala.
PS2. Od tego momentu, jeżeli w Gramy na Gazie będzie prezentowana gra z rodowodem z Salonów Gier (albo posiadająca wiele konwersji) – wpis będzie rozbijany na dwa osobne. Cykl Gramy na Gazie wchłonął swego czasu Legendy Salonów Gier, ale teraz wszystko wróci do normy. Przystawką będzie artykuł opisujący automatowy oryginał i najlepsze konwersje. Głównym daniem zaś kolejny odcinek Gramy Na Gazie, w którym znajdziecie filmik, opowiastkę oraz recenzję gry w wersji na Atari XL/XE. Mało kto czytał te wcześniejsze teksty kolosy…
PS3. Dla niewtajemniczonych – nie jestem autorem słowa preśnięcie. Pamiętacie PREŚNIJ BATONA BY ZACZĄĆ? (PRESS BUTTON TO START). Nie pamiętam, kto wymyślił to fajowskie tłumaczenie i w jakim czasopiśmie się ukazało. Ale je uwielbiam!