Rozpoczynamy eksperyment z nowym minicyklem, gdzie w redakcyjnym gronie będziemy maglować tematy związane z naszym hobby. Na pierwszy ogień temat: Retrokolekcje – sport dla bogatych, dziwnych, czy kombinujących? Otwieramy flaszkę i zaczynamy rozkminy.
Repip: Znacie zapewne ten problem, retro drożeje, kasy w portfelu na hobby drastycznie jakoś nie przybywa, a dewiacje należy zaspokoić. Tu pojawia się pewna mądrość internetowa – olać polskie serwisy, pakuj się człowieku na zagraniczne, tam jest eldorado i normalnie darmoszka, a jak pojedziesz na pchli targ to nawet ci malucha dorzucą. Jakie są wasze doświadczenia? Czy zagraniczne serwisy to rzeczywiście taka różnica? Ja muszę przyznać, że i tak i nie. Część gier idzie wyrwać taniej, dużo jednak jest w tych samych cenach, a czasem bywa nawet drożej (koszty przesyłki bywają kosmiczne). A jak z jarmarkami staroci? Byłem gościnnie raz w Niemczech akurat jak był okoliczny jarmark i muszę Wam powiedzieć, że szału nie ma, by nie powiedzieć, że znalazłem jedynie śmieci. Ale szczerze mówiąc nie mam tu wielkiego doświadczenia.
Keczup: Szczerze, to jeszcze nigdy nie korzystałem z zagranicznych serwisów, a jedynie z naszych rodzimych. Częściej zaglądam na ten z ogłoszeniami lokalnymi i nie powiem udało mi się kilkukrotnie wyrwać ciekawe perełki, nawet w zjadliwych cenach, aczkolwiek większość tytułów leży po zaporowej cenie. Mimo, że bywa iż, nie są jej warte. Problemem jest raczej słaba dostępność tych gier u nas w kraju. Swego czasu byłem przez kilka miechów w Szkocji. Co niedziele ludzie przyjeżdżali swoimi wozami i wystawiali z bagażnika swoje klamory, w tym właśnie gry i konsole. Dało się znaleźć fajne tytuły, ale trzeba było po prostu wnikliwie szukać. A jak tam się czego nie znalazło, to nawet w małym miasteczku był sklep, gdzie dało się wyrwać poszukiwane gry, co prawda używki. Oczywiście w bardzo przystępnych cenach. Było to parę lat temu, ale widać było wówczas znaczną różnicę w tym biznesie patrząc przez pryzmat naszego poletka.
Czarny Ivo: Rzadko korzystam z zagranicznych serwisów. Sporadycznie mi się zdarzy kupić coś na ebayu. Jeśli już, to głównie z uwagi na dostępność tytułów, które na allegro się nie pojawiają lub na tyle rzadko, że cen przewyższa te zachodnie. Znam gości co szukają najróżniejszych kontaktów za granicą, aby coś kupić np. regularne wyjazdy do Japonii wynikające z zawodu albo jacyś znajomi gdzieś tam. Ja chyba nie jestem na tyle pochłonięty kolekcjonowaniem żeby jakoś niebywale starać się o nowe zdobycze. Owszem jak przechodzę obok jakiegoś targu, lumpeksu, czy czasem lombardu to zajrzę, a nóż coś się trafi, ale jeszcze nigdy mi się tak nic nie udało nabyć. Ograniczam się raczej do allegro lub do jakiś znajomości na forach, że ktoś coś załatwi. Inna sprawa, że moje oczko w głowie – gry 8 i 16 bitowe – osiągają absurdalne ceny i zarówno ja jak i mój portfel zaczynamy się wypalać. Myślę, że obszar “wczesnego retro” czyli właśnie pierwszych konsolek Nintendo i Segi staje się coraz bardziej popularny co przyciąga uwagę handlarzy i bogatych gości, którzy chcą być fajni.
RetroBorsuk: ja chyba dysponuję tutaj niestety największą kolekcją retrozłomu, więc dobrze byłoby się wypowiedzieć. Niestety, gdyż kolekcja przyjmuje zbyt duże rozmiary i zaczyna mnie przerażać – kiedy ja to ogram? Może nigdy, może na emeryturze, a może za 10 lat? Dobra, a jak to jest z tym kolekcjonowaniem i gdzie szukać? Może wymienię te miejsca gdzie ja zdobywam nowe starocie:
allegro – do niedawna jeszcze mekka świetnych tytułów na ps1/ps2, czy xboxa klocka. Niestety niektóre polskie retro sklepy wywindowały strasznie ceny i ciężko jest je teraz przełknąć. Unikaty na ps1 osiągają chore wartości, nie mówiąc o rzadszych cartridgach 16-bitowych (tu lepiej zainwestować w everdrive i kartę sd niż dawać za Super Turricana 2 prawie 500 papiera). Allegro dalej sprawdza się jako dostarczyciel dobrych i w miarę tanich gier na PS2 (Shinobi za 25 zł, Contra Shattered Soldier za 70 zł,), ale trzeba działać bo niedługo ceny pójdą w górę. Świetne ceny mają exclusivy na pierwszego xboxa (Galleon 12 zł czy Jade Empire za 30) – tu można jeszcze poszaleć. Aha ostatnio wysyp japońskich wydań gier na różne systemy i dosyć tanich (w porównaniu z drogim jak skurczysyn PALem)
ebay – szukasz naprawdę rarytasów – powinieneś tutaj zajrzeć. Oczywiście jak najpierw nie zabiją Cie ceny. Dobrze poszukasz – znajdziesz wszystko – z naciskiem na Dreamcastowe, GameCubowe, czy Wii-owe smakołyki. Klonoa na Wii za 130 – uda się, Baten Kaitos już trzeba dać 200 papiera. Szalej dusza – piekła nie ma – tylko portfel leci naprawdę szybko bo koszty wysyłki są drogie.
playasia – mekka dla Dreamcastowych nowości wydawanych region free. Niestety cło od zakupu (pow. 150 zł) powoduje, że portal sprawdza się przy drobiazgach. Limitka Sturmwinda za 70 ojro – jeb dolicz cło 100 zł i kop grób! Ale za te nowości na Dreama można się pokroić! SturmWind, Gunlord (nowy Turrican) – czy Ghost Blade albo Redux Dark Matters – niebo dla wielbicieli shmupów. Uwaga na cło!
Warto sprawdzać też witryny producentów gier (tych oczywiście co jeszcze wydają coś na 8 czy 16 bitów):
psytronik.net – raj dla miłośników Commodore’a. Pamiętacie te piękne wydania nowych i starych gier na C64? To właśnie stąd.
rgcd.co.uk – a tutaj portal RETRO GAMER’a CD – pisma dla miłośników retro wydawanego na CD, na którego stronie jest cała baza danych nowych scenowych produkcji na C64 oraz inne sprzęty retro. Warto śledzić – jakakolwiek nowa gra retro i jej wydanie fizyczne, czy cyfrowe nie umkną RGCD! Można znaleźć wydawane w limitowanych egzemplarzach nowości na przykład na cartridgach, można znaleźć darmowe wersje większości nowych produkcji. Ghosts’n Goblins Arcade 2015 – znalazłem właśnie tutaj!
atari age store – nowości dla miłośników starych konsol Atari. Nowe gry na 2600? Jak najbardziej. StarCastle, LadyBug w nowej wersji, czy Space Raid wydane na cartridgach w bardzo ładny sposób kuszą mnie ostro hehe.
atari online – tutaj także polecam sprawdzać, gdyż jeżeli jakaś nowa polska gra na Atari Xl/XE wychodzi w formie fizycznej bądź cyfrowej – nasi ukochani rodzimi atarowcy zawsze o tym wspominają. Plus na premierę nowych cartridgy możemy załapać się na ich limitowaną liczbę i nabyć jakiś hicior za przystępną cenę – jak na premierę Yoompa. Teraz nie wiem, czy nie trzeba dać za oryginał z 1000 papiera!
Ode mnie to tyle.
Repip: łoo Borsuk jak zwykle dodał do pieca. Historie z cłem, gdy się sprowadza spoza UE są zgrozą, choć nie wiem czy nie gorsze jest to jak celnicy potrafią rozpieprzyć towar i nic im nie zrobisz, więc warto się 2x zastanowić jak się sprowadza coś drogiego. No właśnie drogiego… rok 2015 to w moim mniemaniu czarny rok dla zbieraczy gier na PSX i GC w Polsce. Ceny potrafiły nawet o 100% polecieć w górę. Pamiętam jak kupowałem Crashe, Spyrosy i Finale od 60 do 80 zeta, teraz bez 120 ciężko podejść. Na GC w ogóle się zaczyna szaleństwo, ciężko znaną grę poniżej 100 zeta znaleźć, trzeba szukać. Do dziś ceny Luigi’s Mansion mnie zaskakują i nie rozumiem przyczyny tych kwot. No właśnie przyczyny? Jakieś teorie? ja mam dwie i obie są z sobą powiązane – handlarze i programy w TV o lombardowych gwiazdach. Głupotą byłoby pisać, że dawniej nie było handlarzy tym sprzętem, ale chyba nie było to na taką skalę. Ludzie się naoglądali jak znajdując figurkę z guana zarobić 10 tysięcy dolców i teraz postanowili robić „biznesy“. Patrzą do swych garaży/strychów/piwnic i nagle jeb! Ty Czesiek patrz ten kompjuter stary i jakieś gry, tera to będzie warte! Wchodzą na aukcje by wycenić, a tam akurat zorganizowana akcja kilku znanych handlarzy na allegro i ceny typu 300 zeta za Crash Bandicoota 2, czy 800 za Shenmue II. No i potem lawinowo – kolejni wpadają w ten wir widząc, że przecież to jest tyle teraz warte to głupi by dał po taniemu – i niestety mają rację.
I jeszcze jedno pytanko w eter do Was – Dlaczego to zawsze PAL jest taki cholera drogi, a nie NTSC US? Tak na chłopski rozum to właśnie NTSC powinien być droższy, cło, celnicy – no zza oceanu trzeba to przywieźć. Może popularność garażowych wyprzedaży? Też chyba nie, bo jak Keczup napisał, Europa zachodnia też ma to od dawna spopularyzowane. Mam taką dziką teorię (bo ja do wszystkiego mam teorię), że to przez blok wschodni. Nie mieliśmy dostępu do SNESów, MegaDriveów i całej reszty. Graliśmy sobie na pirackich Atarynach/Komodach/Amigach/Pegasusach i po wejściu do UE, kiedy przepływ ludności i towarów się upłynnił, zaczęliśmy zwozić te owoce dawniej zakazane i pompować je w rynek wiecznie nienasycony, bo tego wcześniej pozbawiony. Towaru po prostu było za mało by nasycić i zachód i wschód, bo planowany był jedynie na jedną część. Ale to jak mówiłem moja dość dziwna teoria, wy jakie macie?
Czarny Ivo: Co do wzrostu cen retro rzeczy to myślę że jest kilka powodów. Po pierwsze jakby nie było tych gier już się nie produkuje. Mają ograniczony nakład, część mogła zostać zniszczona przez użytkownika lub przez ząb czasu. Inne leżą na śmietnikach lub zapomniane w piwnicach. Naturalne, że z czasem zaczyna ich braknąć na rynku, tym bardziej, że wyprzedaż kolekcji przez kolekcjonerów to raczej rzadkość. Z drugiej zaś strony przybywa kolekcjonerów. Retro staje się coraz bardziej popularne. Coraz więcej osób dorasta i chce wrócić do gier z młodości. Myślę, że właśnie teraz zaczyna przybywać ludzi, którzy wychowali się na 5/6 generacji więc zaczyna coraz bardziej wzrastać popyt. Z drugiej strony, jak już pisałem z racji, że retro staje się popularne, wielu ludzi zaczyna węszyć biznes, więc pojawiają się handlarze, którzy czasem sztucznie podbijają absurdalnie ceny, a potem już wszystko toczy się dalej na zasadzie kuli śniegowej.
Co do drogich gier w PAL to chyba bym skłaniał się do twoje teorii. Ameryka duża, Europa mała, a w czasie, gdy wychodziły gry 8 i 16 bitowe, była zmniejszona jeszcze o połowę.
RetroBorsuk: Właśnie nigdy się nie zastanawiałem dlaczego PAL jest droższy przyjąłem to za standard hehe. Faktem jest, że ceny potrafią być zdecydowanie wyższe! Contry na ps2 to różnica około 100 zł na sztuce przy cenie za NTSC poniżej setki, a PALOWSKIE nieraz po 170… Kolejne przykłady? Gry na WII: Lost in Shadow NTSC – 70 z Kanady, wersja PALowska pod tytułem A Shadow’s Tale – 300 papiera!
Z czego to się bierze? Pewnie tak jak pisał Ivo – mniejszej ilości egzemplarzy danej gry w PALu? Mniej znane tytuły na PS2/Wii to najlepiej w PALu tylko z licytacji…
Repip: Ceny bywają z dupy, ale są też jeszcze ostoje starszych gier, które wciąż są w miarę rozsądne cenowo. Swego czasu pisałem, że jest teraz ostatni dzwonek na kupowanie po taniemu gier na PS2, to samo dotyczy gier z DC. Można wielkie hity w folii poniżej 5 dyszek dorwać. Widać, że DC zmarł nagle i wiele stuffu jeszcze zalegało w magazynach. Paradoksalnie to dziś plus bo towaru jest więcej na rynku.
Przejdźmy może do… zboczenia. Macie jakieś fanaberie przy kupowaniu? Ja np. muszę mieć premierówkę gry, nie interesują mnie wszelkie wydania platinium, select, classics itp. Mam świadomość tego, że te wydania są parę złoty droższe, ale chrzanić, aż tak dużej różnicy znowu nie ma. Musi być to premierówka i to najlepiej 3xA. Z języków jednak skutecznie wyleczyło mnie Nintendo, znam niemiecki, więc kupuję często tańsze gry Big N w dojczowym wydaniu, które język w grze i tak mają angielski, a okładkę po niemiecku to sobie spokojnie przeczytam. Owszem, część gier w niemcowni została ocenzurowana, ale mam ciekawą stronę gdzie sobie mogę spokojnie sprawdzić, czy była cenzura, czy nie i jaki autentycznie jest język w grze, więc to ryzyko eliminuję do zera.
Czego jednak nie rozumiem to pociągu do kupowania konsol/sprzętu w pudełkach. Jak masz box to od razu 30% więcej na cenie. Po co ten box? Żeby leżakował w piwnicy, albo zbierał kurz na szafie? Aż takim fanatykiem nie jestem, konsola może przyjść i w reklamówce z biedry byle działała, bo karton i tak mi do niczego nie potrzebny. Wystarczy, że moje planszówki zajmują sporo miejsca.
RetroBorsuk: Ja celuje w większości przypadków w 3xANG i premierówkę. Ale życie bywa okrutne i jeżeli mam wziąć grę po angielsku lecz we francuskim opakowaniu i oszczędzić na tym 50 jak nie więcej zeta – to czemu nie? R-Type i Gradius V z okładkami po francusku – cena startowa 25 zł, przy większych innych zakupach wyszły mnie za free. Tak jak pisał Repip – w przypadku kiedy wersja angielska osiąga niebotyczne ceny, warto nieraz poszukać pudełka w innym języku, tylko trzeba się upewnić czy sama gra ma do wyboru angielski.
Pudełka – mi to obojętne, wiele starszych sprzętów mam w boxach, ale nie były moim celem przy zakupie. Box to tylko łechtaczka dla kolekcjonera – co by fapał do pudła hehe. Na pewno jest to rajcujące, ale w przypadku, kiedy na sprzęcie się gra – samo trzymanie go w pudle nie jest wygodne.
W przypadku kiedy sprzęt ino leży to niech sobie robią maniacy z nim co chcą. Mogą wystawiać w pudle, w akwarium jak i na ścianie…
Keczup: Jeśli chodzi o kwestię wizualną pudełek gier to nigdy nie zwracałem na to uwagi – nie ważne dla mnie jest czy mam do czynienia z premierówką, wersją Platinum, czy jeszcze inną. Aż takim purystą estetycznym nie jestem. W przypadku używek istotne jest by gra działała i posiadała jak najmniej rys. I głównie na to zwracam uwagę przy ich kupnie, toteż moją półkę zdobią także boxy powiedzmy tego drugiego rzędu:). Parę razy pochodziłem po lombardach i jakoś już tam nie mam ochoty wracać, bo zazwyczaj trafiałem na płyty w przykrym stanie.
To samo tyczy się okładek i książeczek, nie obchodzi mnie w jakim języku są wydrukowane, może to być nawet w Suahili, byle by sama gra zawierała angielski. Choć tylko raz trafiła mi się wersja po francusku. Ostatnio także zauważyłem, że nawet nie przejmuje się brakiem instrukcji w pudełku, czy jakichś bonusów pod postacią pocztówek (jeśli taki przypadek się nadarzy). Kiedyś owszem, pozostawał niesmak i często nie brałem szpila, czekając na okazję z “pełnym wyposażeniem”. Obecnie olewam to ciepłym sikiem.
Czarny Ivo: No ja też mam to skrzywienie estetyczne i kupuję tylko premierówki. No źle by to wyglądało jakby jakaś gra mi odstawała od reszty swoim wyglądem. Są nieco droższe, ale to silniejsze ode mnie. Nawet przy takim 3DSie jest Zelda w wersji Classic za 75 i premierówka za ok 110, no kurna nie dam rady i kupię tę droższą. Co do języka to najważniejsze żeby sama gra była po angielsku. Okładka i instrukcja lepiej jak są po angielsku, ale jak będą w jakimkolwiek innym języku nie będę wariował. W gruncie rzeczy i tak tego nie czytam… to tylko ma być… no bo jak tak bez książeczki?
Co do pudełek i folii to całkiem to zlewam. Rozumiem, że fajnie byłoby mieć chociaż jedno pudełko danego rodzaju dla jakiegoś waloru historycznego, żeby namacalnie można było sobie sprawdzić jak to wyglądało kiedyś itp itd. Ale polowanie wyłącznie na pudła albo jakieś zachwycanie się pudełkowymi zdobyczami to dla mnie bzdura. Wydaje mi się, że to już zabawa wyłącznie dla bogatych snobów albo baranów co myślą, że zdobędą tym chwilowy, ulotny szacunek na jakimś forum. Gry są przede wszystkim do grania… no ale ja zbieram premierówki. Jeszcze bardziej debilne jest dla mnie zbieranie gier w folii. No tego już chyba nie muszę komentować. To jest wtedy zwykłe zbieranie eksponatów i masturbacja w oparach fanaberii.
Ja mam takie podsumowanie, że retro – zbieractwo staje się coraz bardziej elitarne. To już coraz mniej zbieranie ukochanych staroci tylko zacięta walka na aukcjach i ceny z dupy. Cała ta zabawa staje się zbyt modna i nakręcana przez Youtuberów. Mam wrażenie, że coraz więcej pcha się do tego ludzi z kasą niż z pasją, a liczbą zbiorów mierzy się czyjeś zaangażowanie. Pojawiają się młode łebki co się urodzili na przełomie wieków i się masturbują pudełkami i foliami wydając na graty więcej tygodniowo niż nie jedna polska rodzina miesięcznie na życie. Taka jedna pinda z drugą powie Ci w jakim nakładzie wyszła dana gra i jaki jest skład tektury, którą kupił, a nie ma pojęcia czy grając biega się w lewo, czy prawo. Ja się powoli wypalam, bo jestem biedak, ale chęć do grania nie maleje. Taki malkontent ze mnie.
RetroBorsuk: Ja dodam tylko, że kończyć flaszkę i do domu oraz popieram Czarnego Iva. Dobranoc Państwu!
Repip: No to kończymy flaszkę, Ivo wyrzuca śmieci bo ma po drodze hasiok, Keczup ponoć zostaje na noc bo mu bus spieprzył to śpi w nogach, a ty Borsuk już kończ tą faje! Retrokolekcje – sport dla bogatych, dziwnych, czy kombinujących? Dla wszystkich po trochu. Nara