Artykuł ten ukazał się w druku, w jednym z ostatnich numerów czasopisma KA Plus (dokładnie w numerze czternastym). Jest to moja mini relacja z wizyty w ciekawym muzeum. Po przeczytaniu, zachęcam Was do odwiedzenia któregoś z podobnych muzeów w Polsce – znajdźcie najbliższe w swojej okolicy i wesprzyjcie je swoją wizytą i zakupem wejściówki. Warto wspierać takie inicjatywy a przy okazji się trochę samemu dowiedzieć i pobawić. Do napisania tego artykułu zabierałem się już kilka miesięcy, ale zawsze były jakieś inne tematy na tapecie. Jednak ostatnio bylem znowu w podroży służbowej na Wyspach Brytyjskich. I kiedy tak siedziałem ze znajomym (Stevem) w indyjskiej restauracji i gadaliśmy o różnych tematach, opowiedział mi anegdotę z jego wystąpienia na targach w Dubaju, w których uczestniczył. Historyjka dotyczyła jego kariery w świecie IT jako inżyniera – opowiadał pewne swoje obserwacje na temat tego, jak technologia w informatyzacji biegnie do przodu – nawiązał przy tym do początków swojej kariery, kiedy to pracował jako inżynier w brytyjskiej firmie Acorn, która była producentem komputerów. Opowiadał o tym, jak to zaczynał tworząc system operacyjny dla komputera Acorn. A teraz, raptem 40 lat później, komputer, dla którego tworzył system, stoi sobie dumnie w muzeum… Muzeum Historii Informatyki znajdującym się w Cambridge. I o tym muzeum chciałem Wam dzisiaj napisać kilka słów. Bo nie wiem jak Wy, ale ja gdziekolwiek się ruszę, szukam miejsc związanych z kulturą retrokomputerów i retrogamingu.
ARM1 – kompletny system komputerowy od Acorna.
Tak było i w 2017 roku, kiedy wybrałem się pierwszy raz w biznesach do UK – siedziba klienta mieści się w Cambridge i klient zaprosił mnie (i mojego kolegę) na warsztaty, które mieliśmy przeprowadzić u nich, aby wesprzeć duży projekt informatyczny. Pojechaliśmy zatem na dwa tygodnie do tego, ładnego skądinąd, miasta i spędziliśmy tam ogromnie dużo czasu w biurze z bardzo wykształconymi i mądrymi inżynierami (notabene jednym z nich był wspomniany na początku Steve, inny facet zaś był fanem Amigi i w swoim mieszkaniu ma ich kilka i wszystkie działające i używane). Jako że zostaliśmy tam na weekend to rozejrzałem się po mapie Google, poszukałem i zasięgnąłem też języka u ludzi z biura, co ciekawego można zobaczyć w tym mieście. W związku z tym, że Uniwersytet już zobaczyliśmy z każdej strony, a ja żądny byłem czegoś związanego z komputerami, na pierwszy ogień poszło zatem wspomniane muzeum. W sobotę raniutko po śniadanku udaliśmy się więc do miejscówki, gdzie jeszcze przed głównym wejściem utwierdziłem się, że muszę koniecznie wejść do środka i spędzić tam kilka godzin. Kasa i sklepik, w którym można zakupić mnóstwo gadżetów związanych z retro, znajduje się w małej sali, w której główną część zajmuje makieta komputera w skali makro. Wszystkie moduły i podzespoły w tej makiecie są zrobione z bramek logicznych połączonych kabelkami. Przy każdej widnieje dioda LED sygnalizująca działanie bramki. Wejściem komputera jest joystick a wyjściem ogromny ekran zbudowany z diod LED. Komputer ma zaprogramowaną grę w Tetrisa i robi ogromne wrażenie kiedy widzisz jak grając, wszystkie układy są angażowane w całość pracy sprzętu.
Wspaniały eksponat – komputer w makroskali – wszystkie układy komputera zbudowane z bramek logicznych i odpowiednich diod LED prezentujących ich działanie. Po lewej widać ekran, na którym wyświetlana była rozgrywka w Tetris’a – a działanie komputera podczas gry było można śledzić wokół siebie.
Na temat działania tego komputera można by napisać osobny artykuł – zerknijcie jednak na zdjęcie a zobaczycie o czym mowa. W tej samej salce stały jeszcze dwa automaty arcade z wieloma grami zainstalowanymi w emulatorach oraz ustawione free to play oraz konsola Xbox One z podłączonym systemem VR. Po zapłaceniu siedmiu funtów wejściówki udaliśmy się na zwiedzanie. Najpierw do małej salki, w której muzeum odwzorowało salę lekcyjną typowej szkoły w Cambridge, w której dzieciaki uczyły się obcowania z komputerem i programowania. Na stolikach stały komputery BBC Micro (również myśl brytyjska, produkowana przez firmę Acorn) oraz leżały podręczniki do nauki programowania. Po przejściu do głównej sali oczom ukazywały się ogromne i świetnie przygotowane ekspozycje odpowiednio ułożone kategoriami. Trudno było się zorientować od czego zacząć, więc rozłączyliśmy się z kolegą i zacząłem krążyć po ekspozycjach. W całej sali były porozstawiane stoliki z rozłożonymi na nich komputerami i konsolami. Każdy ze sprzętów był uruchomiony i gotowy do użycia. W ogromnej hali muzeum ulokowano praktycznie wszystkie wyprodukowane komputery. Poczynając od Timexów, przez Spectrumy, BBC, Acorny, Commodore, Amigi, Apple aż do pecetów. W gablotach poustawianych w wielu miejscach hali wystawione były różne elektroniczne sprzęty – konsole handheld, kalkulatory, gry gamewatch, zegarki elektroniczne i mnóstwo innych gadżetów. Każda ze ścian była ozdobiona ekspozycjami w postaci zdjęć lub przymocowanego sprzętu rożnego rodzaju. Sposób przygotowania ekspozycji i jakość egzemplarzy wskazuje, że właściciele muzeum włożyli w to miejsce ogromnie dużo pracy i serca. Za ścianką działową głównej sali znajdowała się sekcja z konsolami – profesjonalnie przygotowana. Nad każdą konsolą, która była podłączona do własnego TV i miała uruchomioną jakąś grę widniała informacja o producencie i roku produkcji – wszystkie ułożone były chronologicznie, co dawało ciekawy efekt, kiedy się obok nich przechodziło i można było się przyjrzeć, jak ewoluowała grafika i rozwiązania techniczne w danej epoce elektronicznej rozrywki. Umieszczone tam były również oryginalne automaty arcade z najbardziej popularnymi tytułami, oczywiście były ustawione w tryb free to play. Na jednej ze ścian wisiała gablotka, w której opisywano historię najgorszej gry świata – E.T. – a sposób wyeksponowania gablotki i samego cartridge’a z grą nawiązywał do historii mówiącej o zasypaniu prawie całej wyprodukowanej partii kartów na pustyni.
W jednej z gablot leżał sobie zakurzony cart z grą E.T. W ścianie wmontowana była konsola Atari 2600, na której można było ten zacny tytuł ograć.
Na końcu głównej sali wydzielone były pomieszczenia, w których cofaliśmy się w czasie o kilkadziesiąt lat. Jeden z pokoików urządzony był w formie biura inżyniera z lat 70-80, w pokoju tym na meblach z laki stały sprzęty, które nawet obecni pięćdziesięciolatkowie mogą pamiętać jak przez mgłę. Czarno-biały telewizor odtwarzał jakieś wiadomości z tamtej epoki, na biurku leżały wyblakłe notesy i stał uruchomiony komputer SHARP MZ-80K – efekt był niesamowity, kiedy do środka wchodzili ludzie z telefonami w ręku robiąc sobie pamiątkowego selfika na tle sprzętów, które rozpoczęły historię komputeryzacji.
Dobrze, że technologia poszła do przodu. Nie wiem czy odnalazłbym się w takim biurze ;)
Obok mieściła się wydzielona część, która jest nie lada gratką dla wszystkich historyków i interesujących się historią informatyki. Komputery używane w czasach II Wojny Światowej wraz z ich historią opisaną na odpowiednich tablicach. Wyposażone były one w różne peryferia służące do przechowywania danych – zatem można było zobaczyć kasety, streamery, pierwsze dyski twarde a także karty dziurkowane oraz maszynę, która na wąskiej tasiemce zapisywała dane w postaci dziurek. Maszyna została zmodyfikowana tak, aby można było na niej wydrukować dowolny tekst – po wrzuceniu do wrzutnika jednego funta, odblokowywał się terminal komputerowy z softem napisanym w jakimś dosowym narzędziu, do którego należało wprowadzić tekst. Po zatwierdzeniu, tekst dziurkowany był na tasiemce i można było sobie zabrać pamiątkę.
Drukara? Na takiej tasiemce można było sobie wypunktować dowolny tekst – mam jeszcze w domu taką “pamiątkę” :)
W wyeksponowanych miejscach stały stacje Silicon Graphics, na których można było renderować sceny 3D, czy komputer Deep Blue, z którym można było rozegrać partyjkę szachów. Nie lada gratka wisiała na jednej ze ścian – prezentowała historię dysków twardych w postaci oryginalnych i realnych rozmiarów talerzy dysków – robiły piorunujące wrażenie. Aby zobrazować pojemność takiego dysku, pokazane zostało ile egzemplarzy pierwszej części przygód Harry’ego Pottera mieściło się w formie elektronicznej na takiej pamięci. I tak dla przykładu na 39 calowym dysku o grubości prawie 2 cm, który pochodzi z roku 1959 można było zapisać 4MB danych – czyli aż 8 egzemplarzy książki, rok 1972 to już dysk 26 calowy o pojemności 22MB pozwalający zapisać 50 kopii tej książki. Stosunek rozmiaru do pojemności robił niemałe wrażenie – pomyślcie, że teraz na malutkiej kości, która montowana jest w karcie MicroSD, można zapisać nawet 128GB danych!
Wyobrażacie sobie, gdybyśmy nadal poruszali się w takich rozmiarach? Jak wsadzić taki dysk twardy do laptopa?
Na jednym ze stanowisk prezentowana była również ciekawa rzecz – opisany został tam rozwój sieci internet i jej wpływ na bezpieczeństwo danych. Prezentowana była tam również historia ataków hackerskich w formie interaktywnej prezentacji – komputera, który był podłączony do internetu i niezabezpieczony i służył jako laboratorium do badania. Drugi komputer prezentował na żywo jak sprzęt stojący obok jest atakowany i ile razy podlega atakom różnych penetratorów – robi wrażenie i aż mrozi krew w żyłach, kiedy sobie pomyślisz, że to wszystko dzieje się ciągle i Twój komputer ciągle jest narażony na takie ataki. Cała ekspozycja liczyła kilkadziesiąt eksponatów, które były włączone i można było ich dowolnie używać. W przypadku jakichkolwiek problemów, albo sytuacji kiedy nie umiałem obsłużyć sprzętu, pojawiała się osoba z obsługi, która tłumaczyła co to jest za sprzęt, jaka jest jego historia i jak się nim posługiwać. W sobotnie przedpołudnie muzeum odwiedzało mnóstwo ludzi a przedział wiekowy był bardzo duży – od kilkuletnich dzieciaków angażujących się głownie w gry do kilkudziesięcioletnich panów i pań, którzy przychodzili spojrzeć jak powstawała historia i jak ewoluował sprzęt, na którym pracowali w ciągu swojego życia zawodowego. Rozmawiając z jednym panem z obsługi dowiedziałem się, że ponad główną halą jest jeszcze pomieszczenie, w którym przechowują jeszcze więcej eksponatów, które są po prostu powielonymi egzemplarzami z ekspozycji. Każdy z nich próbują uruchomić, aby działał, by w dowolnym momencie móc wymienić ewentualnie uszkodzony przez zwiedzających (lub czas) egzemplarz.
Kawałek historii – w szeregu się ustawił.
Spędziłem w tym muzeum kilka godzin, zapoznając się z ciekawymi informacjami i bawiąc się wieloma egzotycznymi sprzętami, z którymi wcześniej w ogóle nie miałem styczności. Przypomniałem sobie czasy mojego dzieciństwa i automaty arcade grając w wiele tytułów, które mi po prostu wpadły do głowy. Gdyby nie to, że byłem tam z kolegą młodszym ode mnie o prawie 15 lat, to pewnie zostałbym dłużej. Aczkolwiek jego ten klimat nie do końca wkręcił i po zapoznaniu się z wystawami i pograniu w kilka gier chciał już iść na zwiedzanie Cambridge i uniwersytetu (co jest oczywiście równie ciekawą wycieczką i bardzo polecam pospacerować po tym mieście). Po drobnych zakupach w sklepiku, gdzie nabyłem kilka ciekawych gadżetów i książek, opuściliśmy muzeum z uśmiechem na twarzy. Obiecałem sobie, że kiedyś tam na pewno wrócę – no i okazja nadarzyła się kilka miesięcy później. Przyjechałem znowu w biznesach i mogłem zostać przez weekend, więc udałem się tam ponownie. Tym razem zostając na prawie 5 godzin i oddając się czystej zabawie (oczywiście kupiłem kolejne książki i gadżety). Ciekawostką jest to, że w muzeum odbywają się cykliczne imprezy retro i wydarzenia tematyczne – na które opiekunowie muzeum zapraszają ludzi związanych z historią tworzoną w Cambridge – np. jedno z wydarzeń dotyczyło tylko komputerów Acorn i zaproszono główne postaci z tej firmy, które opowiadały o historii powstawania komputera i oprogramowania (niestety mojego kolegi nie zaproszono).
Istnieje również możliwość wynajęcia muzeum na urodziny, imprezę integracyjna lub wycieczkę szkolną. Taka usługa cieszy się ponoć dużą popularnością i w tygodniu często muzeum ma chwilowo niedostępne niektóre ekspozycje ze względu na oprowadzane wycieczki, czy zajęcia prowadzone dla dzieci. Jeśli ktoś jest zainteresowany historią informatyki i chce sobie dotknąć różnego rodzaju sprzętu i spędzić miło czas, a przy okazji jest w Cambridge, to polecam odwiedzić to miejsce. Oczywiście jeśli jesteście tam na dłużej, bo być w Cambridge jeden czy dwa dni i spędzić je w sali wypełnionej starymi komputerami, to jednak przyjemność tylko dla zatwardziałych maniaków – reszta powinna się udać na zwiedzanie miasta ;)
Wspomniany Sharp MZ-80K w akcji.
Żeby nie było, że chwalę cudze a swojego nie znam. W Polsce mamy również kilka muzeów, które otwierają się w coraz to nowych miastach. Jak to jednak bywa bardzo często, im bliżej, tym trudniej się wybrać. I tak, blisko mojego miasta (Gliwice) jest Muzeum Historii Komputerów i Informatyki w Katowicach. Ciut dalej bo we Wrocławiu, znajduje się Muzeum Gry i Komputery Minionej Ery. Oba muzea zawierają kawałek historii – prezentują kolekcje komputerów, konsol a w przypadku tego drugiego, również automaty arcade. Jeśli ktoś jest zorientowany bardziej na granie, to może odwiedzić, znajdujące się w Krakowie, Muzeum Pinballi (flippery i pub) lub w tym samym mieście, otwarte w marcu 2019 roku, Muzeum Gier – wypełnione po brzegi automatami arcade w większości w oryginalnych obudowach. Świat retro bardzo się rozwija, nostalgia przyciąga starszych ludzi, ale również i młodzież chcącą zobaczyć jak to wszystko się zaczynało – zatem warto odwiedzać takie miejsca, póki jeszcze są i póki jeszcze są ludzie, którzy chcą je organizować i nam je prezentować.
P.S. Po wielu latach Steve stanął na czele ruchu otwierającego system operacyjny Acorna i obecnie działa dla RISC OS Open Limited. Udostępnili oni niedawno wersję RISC OS dla Raspberry Pi – warto zaznaczyć, że Raspberry powstało w Cambridge, początkowo jako narzędzie dla szkół, natomiast obecnie jest to bardzo popularny sprzęt wykorzystywany przez domorosłych elektroników-automatyków, ale również poważne firmy. Niedawno otwarto w Cambridge sklep stacjonarny z Raspberry.