Dziś mniej poważnie, ale może za to odważnie, publicystyka w której nic nie styka, gorzkie żale nieco ospale i hapi end maj frend!
Gdy byłem małym chłopcem śliniłem się do witryny sklepu z zabawkami w Zabrzu na ulicy Wolności z dwóch powodów. Jednym z nich były wypasione zestawy klocków LEGO, drugim pudełka z konsolkami GameBoy i GameBoy Color. Miałem wtedy C64 i lada chwila przechodziłem na Pegasusa, to co potrafili GrajChłopcy i to w formie przenośnej bez telewizora mi imponowało. Nie było jednak rodziców stać na te zabawki toteż musiałem się obejść smakiem i zadowolić wersją GB dla ubogich – BrickGame opartego na tetrisie. Nie żeby Tetris i jego klony (czołgi, wyścigi!) był zły, grało się godzinami, ale wiecie rozumiecie, to nie to samo. Na przestrzeni lat 90’tych to tu to tam łapałem każdą okazję by zagrać na GB lub GBC, a to patrzyłem kumplowi przez ramię jak pożyczył od kogoś na kilka dni konsolę, a to sam na dzień lub dwa wyprosiłem u kogoś, może nawet łącznie przez tydzień miałem to cudo hehe. Potem kupiłem PSX’a i o graniu przenośnym zapomniałem na wiele lat, aż do pewnej chwili…
Ładnych parę lat temu, niedługo przed powstaniem RnG na swojej ścieżce gracza spotkałem człowieka znanego w necie jako Daaku, prócz tego że uwielbiał giereczki to wręcz specjalizował się w konsolkach przenośnych. Podczas kilku zlotów w Warszawie miałem okazję zobaczyć GB Micro (on przeszedł na tym FFVI, że mu oczu nie wypaliło!), czy N-Gage (idealny port pierwszego THPS, byłem zadziwiony). Później dołączył do naszej ekipy i od samego początku na RnG wspierał nas tekstami i nie tylko, założył również mini-cykl “RetroKieszeń“. W nim opisywał kolejne gry przenośne, jak i kolejne egzotyczne konsolki z WonderSwan Color na czele (do dziś pamiętam jak z Borsukiem w Norze podziwialiśmy konstrukcję pozwalającą jej być konsolką poziomą, ale i pionową w shmupach!). Na Zlocie w Siemianowicach Śląskich miałem też okazję zobaczyć Atari Lynxa i przekonać się, że świetnie leży w łapach. Była też okazja pomacać SEGA Game Gear, ale w sumie wrażenia z tego czynu mam zerowe. Mimo tej egzotyki nie ciągnęło mnie do zakupu tych sprzętów, gdyż granie przenośne olewałem ciepłym moczem traktując jako ciekawostkę. Fajnie do zabawy na kilka minut i tyle.
WSC to ciekawa konstrukcja, szkoda że niemal nic nie zwojowała
Granie przenośne nie pasowało do mojego stylu życia. Podróż? Jeżdżę jako kierowca, odpada. Plener? Ludzie ja w lasy i góry z aparatem wyruszam i znikam dla świata, gdzie tam czas na granie! Przenośniak zamiast stacjonarki? Po co? Mały ekranik, baterie, a ja mam TV i kolekcję gier w szafie. Miałem co prawda PSP w domu, które przez pewien czas służyło bratu, ja grałem na nim przez kilka lat dosłownie godzinę, aż tak mnie to jarało. Nie układało nam się z handheldami, nie pasowaliśmy do siebie.
Daaku niestety z czasem opuścił RnG, ale ta strona ma to do siebie, że zawsze kogoś ciekawego tu przywieje, tym razem była to Prezesowa. Zaczęła opisywać gierki na PSP, co mnie zainteresowało, dwie rzeczy się wtedy wydarzyły, które były momentem przełomowym. Pierwszym kamyczkiem była recenzja Ape Escape na PSX autorstwa Prezesowej, jako maniak platformerów 3D byłem zainteresowany tym poniekąd “historycznym” szpilem, jak się okazało wyszedł remake tej gry na PSP i co więcej dzięki Borsukowi mam go w domu! I jeszcze pasowałby mi do kafla w bingo, no kurde wchodzę w to!
nieoczekiwany przełom
Ale zaraz zaraz, nie tak szybko, jak się okazało moja ignorancja dot. przenośniaków miała się mścić. Kto by przez te lata pamiętał że PSP trzeba ładować, trzymać w uśpieniu, podtrzymywać baterię przy życiu? No na pewno nie facet który wpieprzył je 8 lat temu do pudła i o nim zapomniał. Wyciągam uradowany PSP z niemal fabrycznie nowego kartonika i widzę że klapka została w środku, ki czort? Bateria “była wybuchnęła” i tyle z niej było, szybka akcja poszukiwawcza na alledrogo, ufff zamienników jest od groma, zamawiam. Przyszedł zamiennik i dupa, nie działa, odsyłam w ramach reklamacji i czekam na kolejną sztukę. Czytam na necie że te zamienniki to loteria, z czego większość na ich niekorzyść, przyszedł zwrot… nie działa. Żądałem zwrotu kasy i olałem zamienniki, można przecież grać po kablu z zasilaczem wpiętym w konsolkę, też mi granie przenośne, ale w sumie jest ok, nie mam łatwo z kieszonsolkami.
W takich okolicznościach przyrody zacząłem przygodę z PSP i zagrałem w w/w Ape Escape P, znów jak się okazało falstart. Na PSX Ucieczka Małp to de facto reklama wchodzącego na rynek DualShocka i wykorzystanie w grze dwóch gałek analoga, które miały pokazać, że maszynka Sony ma lepsze pady niż Nintendo 64, a ta gra miała prezentować te możliwości. Jak zapewne wiecie PSP ma “pół” analoga i port ten był mocno niefortunny, zmieniono nieco sterowanie, ale nie do końca wszystko wyszło. Znowu nie pykło.
Vineta K + muzyka CoLD SToRAGE – Onyx, mamy to!
Wcześniej pisałem o dwóch rzeczach, które mnie ostatecznie pchnęły w szpony przenośnego grania, tą drugą jest WipEout purE. Tutaj mamy do czynienia z tytułem startowym od prawdziwych fachowców, który do dziś robi wrażenie i został zaprojektowany z myślą o przenośnym graniu. Po przekombinowanym i nieudanym Fusion na PS2 otrzymaliśmy esencję wipeoutów, czystą radość z grania. Brak długaśnych turniejów, niepotrzebnego tuningu, masy zbędnych broni i udziwnionych tras. Od samego początku między nami “klikało”, okładka stylizowana na trylogii z PSX, zawrotne intro i pierwsza trasa Vineta K + muzyka CoLD SToRAGE – Onyx. Łooooo to był ten moment! Jazdaaaa! W końcu coś z tymi handheldami mi się udało! Nareszcie coś mnie pochłonęło i sprawiło że nie mogłem się oderwać! Palce drętwiały, kręgosłup pobolewał, 3 godziny grania non stop na PSP to już nie na moje zdrowie, ale sesyjki 1,5h zauważyłem że są ok ;).
Po tym zdarzeniu poszło lawinowo, nagle granie na PSP było fajne, gierki wchodziły jak złoto, a skromna kolekcja zaczęła puchnąć. Do wzrostu populacji nośników UMD w moich zbiorach przyczyniła się wyprzedaż kolekcji w Borsuczej Norze. Miałem zabrać kilka szpili na PSX i popatrzeć jak Ślepy się zadłuża wynosząc w reklamówkach setki gier. Tak sobie przeglądałem to i owo, odkładałem na kupkę, to w sumie fajne, to w sumie mam w planach, a to wygląda ciekawie… nagle jeb ciul dup i sam z reklamówką wyszedłem. Pewnie widzieliście już na instagramie czy innym bingo moje zakupy, wiec dziś po prostu mała fotka tego co mam na PSP ;).
tak przypadkiem się nazbierało…
Okazuje się że PSP jest dla mnie zbawienne ze względu na… posiadanie rodziny ;). Małe rączki zagłady uniemożliwiają granie w dzień, już widzę jakby się dorwały do pada, konsoli, kabli… no do hiscore alley z pewnością bym kręcił wyniki eheh. Pozostaje granie po 22.00 kiedy to nie licząc lata wszyscy moi domownicy idą spać lub śpią, odpalenie w tym momencie takiej konsoli jak np. Dreamcast (kto miał ten wie jaka sieczkarnia wydobywa się z tego pudełka) powoduje alarm bo wszyscy się budzą. PSP + słuchawki i już mogę sobie bez zakłócania spokoju innych szpilać w kolejne łajpałty delektując się muzą i klimatem. Do tego teraz mając okres remontowo-przeprowadzkowy i gry z konsolami popakowane w kartonach nadal mogę sobie grać do woli. Jeszcze muszę dokupić z lombardu byle jakie PSP, byle miało sprawną baterię i do daczy nad jeziorem też zawlokę z sobą wirtualne światy.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, niespełnione marzenie o GameBoy Color, myślę że zakupię sobie jakąś sprawną sztukę i kupię jakiś cart z ali z pierdyliardem gier. Tak wiem, GB SP byłoby lepsze bo masz od razu GBA i lepszy ekranik, ale jakoś tak GBC to był mój obiekt westchnień z dzieciństwa. Jak ktoś ma jakieś argumenty za GBA SP to chętnie posłucham ;). Jak GBA weszło na rynek lałem już na to i nie interesowały mnie gry przenośne… do dziś, po wielu perypetiach w końcu i ja gram na handheldach ;).