Wszyscy znają porządnego Mario, takiego co ratuje księżniczkę, jest dobrym bratem i walczy ze złem. Mniej ludzi kojarzy jego alter ego – Wario, takiego co dłubie w nosie, drapie się po tyłku, żre czosnek i jest łasy na kasę!
Wario podobnie jak jego alternatywny rywal Marian od generacji występuje w licznych odsłonach i uzupełnia rooster we wszelkich masówkach Nintendo a to jeżdżąc go-cartem, robiąc minigierki w Mario Party itp. Podobnie jednak jak Marian jego główną rolą są autorskie platformery z serii Wario Land (jest ich do dziś 8 wg internetów). Osobiście miałem okazję grać w latach świetności w pierwszą część na GameBoy (Wario Land: Super Mario Land 3) i od razu między nami zatrybiło (może dlatego że też lubię czosnek i dłubanie w nosie), potem spin offy Wario’s Woods (logiczniak na NES) i w końcu cudowny WarioWare: Smooth Moves (szalona party-mini-gierkowa gra z Wii), a na koniec zaliczyłem powrót do korzeni, do skakania po platformach, czyli omawiany dziś tytuł z Wii.
Wario Land: The Shake Dimension to platformer 2D, jaki to gatunek jest każdy wie, w końcu niemal od pradziejów naszego hobby takie gry wychodzą. Czego możecie nie wiedzieć, to tego w jaki cwany sposób zaimplementowano tutaj właściwości wiilota. Trudno to dobrze opisać, ale trzymamy wiilota w poziomie traktując go jako klasycznego pada przez większość czasu, pewne ruchy wymagają jednak machania. Łapiąc beczkę trząchamy nim, rzucając stworka musimy go przechylać, a waląc o ziemię energicznie się zamachnąć. Na przykładzie postanowiłem to pokazać nagrywając dla was film, który automatycznie ląduje na naszym RnG kanale. Jakość obrazu może nie być zbyt dobra, ale nagrywałem TV przy pomocy kamery na statywie po to by właśnie pokazać ruchy wiilota, popatrzcie i zostawcie suba:
Wario się giba, skacze i wiilotem klaszcze
Po seansie? No to dodam ze swojej strony że to machanie jest rewelacyjnie, bardzo odświeża mechanikę platformera 2D, momentami może trochę to machanie z beczkami nużyć, ale generalnie na plus to odnotowałem. Tak od razu zacząłem od mechaniki, a nie zwyczajowo od fabuły bo… nie jest tu istotna łagodnie mówiąc, jakaś księżniczka została porwana i ktoś musi ją uratować. Czy Wario jest tym zainteresowany? Absolutnie nie, ale koleś który ją więzi ma artefakt, który przy trząchaniu wypluwa nieograniczone liczby monet, a to już naszego wąsatego Janusza interesi i to bardzo! By skopać tyłek i wyrwać z rąk niemilca artefakt musimy przemierzyć pięć światów z pięcioma bossami na końcu każdego. Będzie jak to w platformerach sporo skakania, masa znajdziek, trochę niemilców do pobicia i kilka drobnych logicznych zagwozdek z naciskiem na drobnych. Jedyne co mi się nie spodobało to to, że prócz odblokowania kolejnego “świata” musimy dokupić do niego mapę w sklepie. Tanio nie ma, a do ostatniego świata musiałem nieco pogrindować by mieć kasę na mapę. Jeśli nie masterujesz to nie będzie ciebie na nią po prostu stać, choć zbyt dużo farmić nie musiałem, to postanowiłem to odnotować, ot czepialski recenzent.
jest kolorowo, przejrzyście i po prostu ślicznie!
Moim zdaniem to co wyróżnia tego Wario Land od innych tego typu gier to trzy rzeczy, pierwsza czyli wiilot już omówiona, druga to bossowie. Muszę przyznać że studio Good-Feel odpowiedzialne za ten tytuł mi zaimponiło w tej kwestii. Każdy z sześciu bossów jest inny, każdy wykorzystuje trząchanie, jak również jest po prostu bardzo fajnie przemyślany. Potrzeba zręczności i sprytu na tych skurkowańców, pierwsze podejście to właściwie macanie się z nim by wycwancyfikować jak się do niego dobrać. Na wyżej załączonym filmiku macie jednego z nich przedstawionego, walka z nim odbywa się niejako w pionie, a za każdym razem gdy Wario buja się na drążku musicie wiedzieć, że ja machałem wiilotem. Mimo iż początkowi nie są jacyś uber trudni, to ostatni nieco krwi napsuje. Bardzo lubię jak bossowie są zrobieni z należytą starannością, a nie tak jak np. w ostatnio opisywanym Asterix & Obelix XXL.
Trzecia istotna rzecz o której chciałbym wspomnieć jako wyróżnik tej pozycji – piękna grafika i dobra muza! Madoka Yamauchi zajmujący stanowisko game directora uparł się, że styl graficzny będzie ręcznie rysowany. Nie było to przez wszystkich w studiu z początku aprobowane, ale ostatecznie przekonał do swojego pomysłu. Grafika wygląda dzięki temu przepięknie, unikatowe dzieło, które dzięki temu że jest w 2D od razu ma status ponadczasowego, no nie może się ta gra po prostu zestarzeć! Mogliby remastery klepać co generację nieco podbijając rozdziałkę i dalej byłby to świeży i imponujący towar. To samo muzyka, instrumentalne, bujające krągły tyłek nerda melodie rodem z jakiegoś wesołego jazzclubu, gdzie wszyscy się dobrze bawią. Dzięki temu też wydaje mi się sama gra nabiera tępa, jest szybko, dynamicznie, nieskomplikowanie, znasz tą grę i mechanikę nawet jak nigdy w nią nie grałeś, od razu wiesz co i jak, a implementacja wiilota tutaj nie przeszkadza, wszystko jest nadzwyczaj naturalne dla gracza.
możecie zobaczyć jak Warian pełen powagi słucha żali uwięzionej księżniczki, gotów do akcji… dopiero jak się dowie o nagrodzie ;)
Tegoroczne przejście tego tytułu nie było moim pierwszym, lata temu już przeszedłem trzęsącego się Wariana i po latach zaliczając kolejne podejście wrażenia są takie same. Gameplay nie zestarzał się nic a nic, podobnie jak grafika i muzyka, ta gra jest zakonserwowana niczym Włodzimierz L i bynajmniej nie chodzi mi tu o Luigiego. Z początku machanie wiilotem może się wydawać dziwne, ale mi to nie przeszkadzało, fajnie to zaimplementowano i urozmaica granie. Grę ukończyłem w ok. 8 godzin, ale zgrywałem gameplay, kombinowałem z grabberem i nieco lamiłem przy ostatnim bossie (łatwy nie jest, trzeba się nauczyć schematu), więc Wam pewnie zejdzie szybciej. Dla wyciskających ostatnie soki z czosnku jest tu masa wyzwań i ukryte levele więc można kilka godzin podbić do tego wyniku, ja nie masterowałem tej gry i zadowoliłem się zwykłym przejściem. Grę polecam każdemu posiadaczowi Wii, a dla fanów platformerów 2D jest to po prostu must have!
Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: Nintendo Wii/2024
3 słowa do gracza: szybki, intuicyjny, innowacyjny, a jednocześnie klasyczny platformer 2D i must have dla fanów gatunku posiadających Wii
Ciekawostki:
» narysowano ponad 2000 klatek by animować ponad 200 ruchów samego Wario! Kawał roboty i pietyzmu! Ponad 6000 klatek pochłonęły animacje wrogów (wliczając tych, którzy ostatecznie w grze się nie znaleźli).
» poza Europą za wielką wodą gra jest znana pod nazwą Wario Land: Shake It!
» na premierę grę reklamował niesamowity trailer dostępny na youtube, który trząsł ekranem i sprawiał że strona się nam rozsypywała dosłownie przed oczami. Nie wiem jak tego dokonano, ale też niestety nie wiem jak znaleźć tego trailera dziś, nigdzie go nie widzę, akcja zapewne była tymczasowa i już go nie ma. Na szczęście zachował się zapis tego jak to wyglądało, szkoda że w tragicznej jakości obrazu, ale dacie radę zobaczyć o co mi chodziło, wbijajcie tutaj.