Recenzja | E.V.O.: The Search for Eden

evominiW 2008 r. Will Wright spróbował podbić pecetowy rynek grą Spore – swoistym symulatorem życia, w którym można było pokierować ewolucją własnego żyjątka, aż do założenia przez nie własnej cywilizacji. Niestety rynek szybko zweryfikował sukces Spore‘a – wydający tytuł Electronic Arts sprzedawał wyciętą z gry zawartość jako DLC, a sama baza użytkowników prześcigała się w tworzeniu kreatur przypominających fallusy lub wręcz kopulujących same ze sobą. Jeżeli jednak wciąż chcielibyście zobaczyć rozwój życia na przestrzeni miliardów lat, Enix do spółki z Almanic mają dla Was ciekawą ofertę…

Dawno, dawno (6.4 mld lat) temu…

Pewnie trudno w to uwierzyć, ale właśnie tak dawno rozpoczęła się Nasza historia. Wtedy to Słońce wydało na świat dziewięcioro mniejszych gwiazd, a jedną z nich – trzecią sobie najbliższą – nazwało Gają. Od tej pory, co miliard lat to Gaja mogła rodzić własne dzieci zwane Życiem. W każdej erze powinnością jednego z nich, poprzez walkę o przetrwanie i pnięcie się w górę przez szczeble łańcucha pokarmowego, było wejście na szczyt ewolucyjnej drabiny i ustalenie nowego porządku świata. Wszystko w myśl towarzyszącej nam od zawsze myśli: “Przeżyje tylko najsilniejszy“. Oczom najwytrwalszego miało ukazać się wejście do Edenuevo2

1. “Walcz o przeżycie i o jedzenie”

E.V.O: The Search of Eden to z założenia gra przygodowa, której mechanice bliżej do platformówki, a rozwojowi głównego bohatera – do RPG. Choć “bohater” wydaje się tu być określeniem na wyrost – każdą erę rozpoczynamy pod postacią najniższego ewolucyjnie organizmu (ryby, płaza, gryzonia), którym jak najszybciej musimy rozpocząć polowanie na innych przedstawicieli fauny i flory. Wszystko to w celu zdobycia EP – Punktów Ewolucyjnych, za które możemy “wykupić” naszemu chucherku coraz to lepsze rozwiązania ewolucyjne. Przypomina to trochę zbrojenie się w sklepie kuśnierskim w erpegach – efekt każdego ulepszenia jest natychmiastowy, a za niewielką pulę punktów możliwy jest powrót do poprzednich stadiów. Interesujące nas zestawy możemy także zapisywać w Dzienniku Ewolucyjnym, aby potem w razie napotkanych trudności lub upierdliwego bossa do nich wrócić.

 2. “Podążaj zawsze do przodu, nigdy się nie cofaj”

Podczas naszej wędrówki odwiedzimy pięć odmiennych okresów historycznych naszej planety – życia pod wodą (500-450 mln lat temu), wyjścia na ląd (350-230 mln lat temu), prehistorii (200-65 mln lat temu), epoki lodowcowej (65-36 mln lat temu) oraz początków człowieka (26-3 mln lat temu). W każdym z nich rozwijać będziemy od podstaw inną formę życia, inne też będą nasze cele, o których zawsze informuje nas Gaja. Raz będzie to pokonanie rasy rekinów strzegących podwodnego wulkanu, aby erupcja doprowadziła do ocieplenia wód, innym razem dojście do tego, czemu owady masowo żerują na florze, uniemożliwiając rozwój roślinożercom. Często wykonanie misji wiązać się będzie z pokonaniem jakiegoś bossa – a są to naprawdę twarde sztuki, potrafiące położyć nas dwoma-trzema atakami. Nie pomaga także fakt, że każdy kontakt z przeciwnikiem powoduje nie tylko obrażenia, ale także przerwanie naszych ataków. Pewnym rozwiązaniem jest więc bycie w ciągłym ruchu i wyuczenie się ich schematów poruszania się. Mimo wzrastającego podczas walki z bossami poziomu trudności konsekwencje nie są aż tak dotkliwe – możemy próbować do skutku, licząc się z każdorazową redukcją puli naszych EP. Wspomniany wcześniej Dziennik Ewolucyjny także nieraz uratuje naszą skórę.

evo1

3. “Rozwijaj się i stań się silny”

Każda era kładzie nacisk na inne stworzenia, nigdy więc nasze możliwości ewolucji nie będą takie same. Docelowo Życie może atakować inne stworzenia szczękami, kopnięciami, z naskoku lub bodąc rogami, jednak nie zawsze będziemy mieli do dyspozycji pełen wachlarz ruchów. Ryba nie wykształci szyi i nie potrafi kopać, płazowi znacznie lepiej wychodzą skoki, a dinozaury specjalizują się w mocnych zębach. Na rozwój czeka w sumie 8 kategorii – szczęki, rogi, szyja, ciało (jego rozmiar oraz okrycie), kończyny, płetwa, ogon i tył głowy. Niektóre z nich będą dla nas w danym okresie zablokowane lub niespecjalnie potrzebne, ale warto rozwijać każdą część ciała, bo poza podniesieniem HP otrzymamy także inne bonusy. Wytrzymalsze rogi pozwolą na więcej szarży (choć i one w końcu pękną), dłuższa szyja równa się atakowaniu z bezpieczniejszego dystansu, większe lub pokryte łuskami ciało zredukuje otrzymywane obrażenia, choć może nas spowolnić, z dłuższego ogona wyżej się wybijemy… Zależności jest sporo i to od nas zależy, jaki postanowimy obrać styl gry. Ale na tym nasza zabawa się nie kończy – eksplorując kolejne miejscówki, będziemy mogli odkryć ukryte głęboko kryształy zawierające egzotyczne formy ewolucyjne pokroju zwinnej płaszczki, potrafiącego latać archeopteryksa, czy powolnego, ale potężnego słonia. Formy te często staną się naszym asem w rękawie podczas potyczek z bossami i choć nie zostaniemy w nich na długo – warto zapisać je w Dzienniku na czarną godzinę.

evo

Bez trzymanki po drabinie Darwina

E.V.O.: The Search for Eden nie jest grą wybitną. Detekcja kolizji często psuje przyjemność z łowów, a coraz droższe etapy ewolucji nieraz potrafią zmusić do nudnego grindu przy nudnej, zapętlonej muzyce w tle. Warto jednak dać jej szansę ze względu na podejmowaną przez nią tematykę. Jak widać, można pokazać stopniowy rozwój życia w luźniejszym, platformówkowym stylu, bez konieczności uciekania się do gatunków strategii czy simów. Pomysł Willa Wrighta miał spory potencjał, a dziełko Enix-Almanic na swój sposób także ma w sobie nieco nowatorstwa. Jeśli chcesz – przekonaj się o tym sam.

RetrometrY

Beznadziejnie zakochany w konsolach przenośnych. Posiadane handheldy: GBC, PSP, NDS, PSV, 3DS, WonderSwan, Game Gear, N-Gage