Recenzja | ”Niezapomniane historie” – o Trylogii Fumito Uedy słów kilka

Witam serdecznie wszystkich czytelników Retro na Gazie. Z tej strony Krzysiek (w niektórych kręgach znany jako Krzychu007) chciałbym wam przedstawić tekst o trzech specyficznych grach, które pomimo nieco topornego sterowania, zawładnęły moim sercem. Zainteresowanych zapraszam do lektury.

Zanim przejdziemy do opisów tych trzech niesamowitych gier, chciałbym w kilku słowach przedstawić tego oto Pana:

Trylogia Uedy

Fumito Ueda to deweloper oraz projektant gier wideo, który urodził się w mieście Tatsuno (Prefektura Hyougo, Japonia) 16 września 1970 roku. W 1993 roku ukończył naukę w Akademii Sztuki w Osace, natomiast w 1995 roku postanowił spróbować swoich sił w przemyśle gier komputerowych. Na początku pracował jako osoba odpowiedzialna za animację w studiu deweloperskim WARP, gdzie pod nadzorem Kenji Eno brał udział w stworzeniu dwóch produkcji na konsolę Sega Saturn: D oraz Enemy Zero (ta pierwsza pojawiła się również na 3DO, PlayStation i PC; druga natomiast miała port tylko na PC).

W 1997 roku rozpoczęła się prawdziwa kariera pana Uedy. Jako deweloper gier first-party w Sony Computer Entertainment, rozpoczął prace nad swoim pierwszym oficjalnym dziełem, zwanym ICO (2001). Wpierw tytuł miał się pojawić na konsolę PlayStation, jednakże z powodu zbyt małej siły sprzętu, został on przeniesiony na jego następcę, czyli PlayStation 2. Gra została pozytywnie przyjęta przez graczy oraz recenzentów, więc autor postanowił pójść za ciosem, i stworzył kolejne dwie produkcje w tym samym uniwersum: Shadow of the Colossus (2005, PlayStation 2) oraz The Last Guardian (2016, PlayStation 4).

Wszystkie trzy ostatnie dzieła pana Uedy charakteryzuje specyficzna oprawa graficzna, obecność fikcyjnego języka, mała ilość dialogów i postaci; oraz bardzo miła dla ucha muzyka, którą można usłyszeć w odpowiednich momentach tych pięknych i wzruszających historii.

W tym miejscu przerywam skróconą historię kariery tegoż wybitnego twórcy, a teraz zapraszam do dania głównego, czyli opisu samej trylogii:

ICO (2001 – PlayStation 2; 2011 – PlayStation 3)

Trylogia Uedy

Dawno, dawno temu, w pewnej krainie żył sobie chłopiec, któremu na głowie wyrosła para rogów. W jego wiosce był to znak nieszczęścia, więc nie było innego wyjścia jak zamknięcie go w kamiennej trumnie w jednej z krypt zamku, otoczonego z każdej strony wodą. Po pewnym czasie następuje wstrząs, dzięki któremu młodzieńcowi udaje się wydostać z sarkofagu. Wędrując po pustej fortecy, zauważa wiszącą klatkę, a w niej piękną dziewczynę. Chłopak uwalnia nieznajomą (mówiącą nota bene w niezrozumiałym dla niego języku), jednakże w tym samym momencie pojawiają się cieniopodobne stwory, próbujące ją porwać. Podnosząc drewniany kij z ziemi, nasz dzielny bohater odgania złe duchy (będące duszami innych rogatych dzieci złożonych w ofierze w tym właśnie miejscu), ratując przy tym jego nową przyjaciółkę. Trzymając się za ręce, dwójka naszych protagonistów poszukuje wyjścia z tejże twierdzy, w której roi się od wszelakich przeszkód…

Grając jako Ico (imię rogatego chłopca), naszym zadaniem jest odnalezienie wyjścia z zamku, rozwiązując przy tym dość podchwytliwe zagadki oraz chroniąc Yordę (imię tajemniczej dziewczyny, uwięzionej w wiszącej klatce) przed złymi demonami. System walki nie należy do zbytnio skomplikowanych – używając kija bądź miecza (zdobywa się go w późniejszym momencie gry) odpędzamy złe duchy, nie pozwalając im porwać naszej przyjaciółki. Pojedynek kończy się dla nas tragicznie, gdy nie zdążymy wyciągnąć Yordy z czarnego wiru, utworzonego przez naszych przeciwników. Mimo że chłopak też jest czasem atakowany, to nigdy od tych uderzeń nie zginie (co najwyżej zostanie wywrócony).

Jeśli chodzi o zagadki, to w głównej mierze polegają one na utworzeniu drogi dla Yordy (dziewczyna nie potrafi daleko skakać czy pchać ciężkich bloków), która otwiera nam drzwi do kolejnych miejsc, bądź pomieszczeń w zamku. Czynności te mogą być dosyć proste (np. wciągnięcie jej na wyższą półkę) bądź bardziej skomplikowane (np. odpowiednie przekształcenie środowiska gry, aby dziewczę mogło samo przejść przez dużą przepaść). Ciekawą rzeczą jest tutaj to, że nasza przyjaciółka czasem nam podpowiada gdzie mamy iść dalej (przyznam, że wygląda to dość sympatycznie). Jeśli kogoś interesuje informacja czy w sekcjach platformowo-przygodowych można zginąć, to jest taka możliwość – wystarczy spaść w przepaść.

Poza specyficzną rozgrywką, moją uwagę zwróciły dwa aspekty. Pierwszy z nich to sposób zapisu gry – nasz progres zachowujemy poprzez skalną ławkę, na której muszą usiąść zarówno Ico, jak i Yorda. Raz mnie rozbawił moment, gdy dziewczyna strasznie powoli podchodziła do tejże ławeczki. Może się wstydziła bądź coś innego jej wtedy chodziło po główce?

Drugi natomiast (który można w sumie podzielić na dwa) to dialogi oraz muzyka. Ilość kwestii wymawianych przez poszczególne postacie (poza dwójką naszych bohaterów jest jeszcze Królowa oraz strażnicy, którzy przyprowadzili chłopca do zamku) jest strasznie mała, a muzyki tu prawie w ogóle nie uświadczymy (możną ją usłyszeć tylko w niektórych momentach, np. podczas starć z cieniami). Trochę to podkreśla uczucie samotności, które towarzyszy Ico oraz Yordzie podczas wędrówki po fortecy. Niemniej jednak ma to swój pewnego rodzaju urok.

Pomimo niezbyt długiej rozgrywki (starcza tak na 4-8 godzin) oraz początkowych problemów z sterowaniem, ICO zauroczyło mnie swoim wyjątkowym klimatem, tajemniczą fabułą (która ostatecznie pozostawiła mnie z większą ilością pytań niż odpowiedzi), specyficzną oprawą graficzną oraz niesamowitą więzią dwójki bohaterów, którzy razem chcieli uciec z olbrzymiego zamku. Gdy raz ukończy się tą piękną historię, to można ją przejść raz jeszcze z drugim graczem (osoba nam towarzysząca przejmuje kontrolę nad Yordą), by poznać jej dodatkowe zakończenie.

Retrometr

Shadow of the Colossus (2005 – PlayStation 2; 2011/Remake – PlayStation 3; 2018 – PlayStation 4)

Trylogia Uedy

Akcja tej powieści dzieje się na odciętym od świata półwyspie, zwanym Forbidden Land. Na ów obszar przybywa tajemniczy młodzieniec (Wander), który poszukuje niejakiego Dormina, posiadającego moc wskrzeszania zmarłych. W wielkiej świątyni zwanej „Shrine of Worship” (znajdującej się w centrum półwyspu) dowiaduje się, że jeśli chce ożywić swą ukochaną Mono), to musi wpierw pokonać szesnaście potężnych istot, zwanych Colossi. Mając do swojej dyspozycji miecz, łuk oraz konia Agro, protagonista przemierza bezkresną krainę w poszukiwaniu Colossi…

Rozgrywka w Shadow of the Colossus polega głównie na dwóch rzeczach, a mianowicie na poszukiwaniu oraz walce z Colossi, które zamieszkują różne rejony Forbidden Land. Po pokonaniu pierwszego z nich zostajemy przeniesieni z powrotem do świątyni, gdzie Dormin mówi nam w formie zagadki o lokalizacji kolejnej potężnej istoty (i tak w kółko do szesnastego Kolosa). W odnajdywaniu olbrzymów niezbędny jest miecz dzierżony przez głównego bohatera (świeci pokazując właściwą drogę) i nasza wierna towarzyszka Agro, dzięki której znacznie szybciej możemy się przemieszczać po niemałym, otwartym świecie.

Jeśli chodzi o same pojedynki z Kolosami, to są one najmocniejszą stroną tejże gry. Polegają one na znalezieniu ich słabych punktów (dzięki odbitemu światłu przez miecz, widzimy je na ciele olbrzyma jako specyficzne symbole) oraz dostaniu się do nich, często wykorzystując do tego otaczające nas środowisko (np. gejzery, tunele). Każdy oponent jest pokryty sierścią bądź wystającymi półkami skalnymi, które są przydatne do wspinaczki po ich częściach ciała.

Podczas zadawania obrażeń naszym przeciwnikom (dźganie mieczem we wspomniane wcześniej znaki na ciele), trzeba pamiętać o tym, by nie zostać zrzuconym na ziemię – gdy tylko Kolos zaczyna się gwałtownie ruszać, to należy się czegoś przytrzymać, by z niego nie spaść. W tej sytuacji (i w ogóle podczas walki) kluczowe jest „kółko” staminy, które maleje gdy się czegoś trzymamy czy strzelamy z łuku; oraz pasek życia, który zmniejsza się przy upadku z wysokości bądź w momencie, gdy trafi w nas atak olbrzyma.

Jak wspomniałem wcześniej w tekście, w Shadow of the Colossus poruszamy się po niemałym, otwartym świecie, który charakteryzuje się minimalizmem – poza głównym bohaterem, Agro, Kolosami, jastrzębiami i jaszczurkami nie ma w nim ani jednej żywej duszy. Ten pusty obszar wydaje się być trochę smutny, jednakże ma on swoje zalety – można w nim zobaczyć piękne krajobrazy. Płaskie równiny, góry, lasy, pustynie, jaskinie, morze, ruiny… Mówiąc krótko, otoczenie robi wielkie wrażenie. W nim możemy również podwyższyć poziom staminy (poprzez zbieranie ogonów specyficznych jaszczurek), wzmocnić pasek życia (poprzez zbieranie owoców, które bardzo ciężko znaleźć) oraz zapisać progres naszej przygody, podchodząc do małych kapliczek. Grę można zachować też po pokonaniu Kolosa.

Podobnie jak w ICO, liczba dialogów jest znikoma (praktycznie są to tylko kwestie Dormina, który nam mówi o lokalizacji kolejnego olbrzyma), a muzykę usłyszymy tylko w niektórych momentach naszej przygody (w tym przypadku są to epickie starcia z Kolosami). Ciekawe jest jeszcze to, że w grze można zauważyć kilka nawiązań do historii o rogatym chłopcu i tajemniczej dziewczynie, chociażby obecność cieni, które pojawiają się w świątyni zaraz po pokonaniu jednej z szesnastu potężnych istot.

Piękny i cichy otwarty świat. Silna więź Wandera z Agro. Wzruszające poświęcenie głównego bohatera dla osoby, którą kocha z całego serca. Epickie pojedynki z Colossi oraz niesamowita muzyka podczas ich trwania. Tymi czteroma zdaniami mogę opisać w skrócie tą niezapomnianą historię, z którą spędziłem 10-15 godzin. Może mnie aż tak nie wzruszyła jak ta o rogatym chłopcu i tajemniczej dziewczynie, ale mimo to uważam ją za jedną z najlepszych w grach wideo, w jakie miałem okazję zagrać. Po pierwszym jej ukończeniu dostaje się dostęp do wyższego poziomu trudności oraz do trybu Time Attack, gdzie musimy pokonać olbrzymy w określonym przez twórców czasie. W tej drugiej opcji można zdobywać różne przedmioty, m.in. miecz Królowej z ICO.

Trylogia Uedy

W 2018 roku światło dzienne ujrzał remake Colossów, wykonany przez studio BluePoint Games (ten sam zespół, który odpowiadał za The Ico & Shadow of the Colossus Collection na PlayStation 3). Poza ulepszoną grafiką oraz przełączaniem się między klasycznym a nowoczesnym sterowaniem (jako osoba grająca wcześniej w starszą wersję gry, preferuję pierwotną klawiszologię), nowinkami względem oryginału są jeszcze: nowy typ znajdziek (monety – za zebranie ich wszystkich otrzymuje się dodatkową broń), pewien ukryty Easter Egg związany z The Last Guardian, nowy poziom trudności (Easy), Galeria (każdy art można odblokować poprzez wykonanie jakieś czynności w grze, np. pokonaj trzeciego Kolosa na Normalu), oraz pewne zmiany w trybie Time Attack (m.in. inna kolejność zdobywania bonusowych przedmiotów) i New Game+ (wszystko co zdobyliśmy na danym poziomie trudności, można bez problemu przenieść na inny poziom trudności – w wersji na PlayStation 2/PlayStation 3 wszystkie zdobyte rzeczy/ulepszenia zostawały tylko na Normalu bądź Hardzie). Największą bolączką tej wersji gry jest według mnie brak kilku nowych Colossi – twórcy spokojnie mogli dodać z dwóch-trzech dodatkowych olbrzymów, chociażby z tych ostatecznie niewykorzystanych w pierwowzorze (o tym w późniejszej części tekstu).

Retrometr

The Last Guardian (2016 – PlayStation 4)

Trylogia Uedy

Podobnie jak w ICO czy Shadow of the Colossus, historia ta ma miejsce w tajemniczej krainie. Pewnego dnia, w ruinach zamku znajdującego się w dolinie zwanej Gniazdem (Nest), budzi się mały chłopiec. Obok niego leży ranne, olbrzymie stworzenie, które jest połączeniem kilku zwierząt, m.in. psa, kota i ptaka. Mały człowieczek postanawia mu pomóc, wyciągając wbite w niego włócznie, karmiąc go kilkoma beczkami z pożywieniem, oraz uwalniając go z łańcucha przymocowanego do jego szyi. W ten oto sposób rodzi się przyjaźń między młodzieńcem, a Trico (imię tegoż stworzenia), która jest kluczem do odnalezienia wyjścia z ruin, kryjących w sobie wiele niebezpieczeństw…

Rozgrywka w The Last Guadian przypomina tą z ICO, czyli mamy tu do czynienia z eksploracją zwiedzanych przez nas miejsc oraz z rozwiązywaniem niby prostych, ale też i podchwytliwych zagadek (w głównej mierze polegają one na dostaniu się do dźwigni, która umożliwia nam dalszy progres przygody). W grze wcielamy się w małego chłopca, który potrafi się wspinać, przeskakiwać małe odstępy między platformami, przenosić niektóre obiekty czy obsługiwać wspomniane przed chwilą dźwignie. Brzmi niby znajomo, prawda? Jednakże w odróżnieniu od przygody o rogatym chłopcu, tutaj pojawia się zasadnicza różnica, a mianowicie obecność naszego olbrzymiego towarzysza, dzięki któremu możemy dostać się tam, gdzie normalnie byśmy nie potrafili.

Skoro jesteśmy już przy Trico, to należałoby coś o nim napisać. Tak jak wspomniałem przed chwilą, dzięki temu pierzastemu przyjacielowi możemy się dostać do miejsc dla nas nieosiągalnych (np. poprzez wspinaczkę po jego ciele, budzącą pewne skojarzenia z spektakularnymi potyczkami w Shadow of the Colossus) oraz wejść z nim w interakcję – możemy go pogłaskać, dać znalezione podczas wyprawy beczki z pożywieniem, wyciągnąć włócznie po niebezpiecznej walce (o nich za chwilę) czy dawać mu komendy (np. skok w odpowiednie miejsce), które są niezbędne w dalszej części przygody. Na początku stworzenie może jest nieposłuszne i robi to co chce, ale z czasem wystarczy jedno słowo, a zrobi to, o co go poprosimy. Warto tu jeszcze wspomnieć o tym, że w niektórych przypadkach Trico może nam podpowiedzieć co mamy robić dalej (np. spojrzy w jakiś konkretny punkt czy będzie dotykał łapą jakiś obiekt).

Jeśli chodzi o system walki, to również jest on zbliżony do tego z ICO, jednakże ma on pewne różnice. Naszymi przeciwnikami są zbroje, które za wszelką cenę będą chciały porwać chłopca. Jedynie kto może je powstrzymać to Trico, który szarżą bądź pacnięciem łapy pokonuje delikwentów w trymiga. Możemy też pomóc stworzeniu poprzez popchnięcie przeciwnika, ściągnięcie mu hełmu (dość trudna sztuka, ale wykonalna) czy użyciu specjalnej tarczy (znajdujemy ją w trakcie rozgrywki), dzięki której pierzasty przyjaciel wystrzeliwuje z ogona błyskawice (są też one przydatne podczas niektórych łamigłówek). Pojedynki kończą się dla nas tragicznie, gdy nie uda się nam wyrwać z uścisku oponenta. W późniejszej części gry pojawia się znacznie większe niebezpieczeństwo niż opancerzone duchy, ale nie mam zamiaru tego tutaj spoilerować. Tutaj odsyłam was do OST z tejże produkcji, które jak w poprzednich dwóch tytułach jest również na bardzo wysokim poziomie.

Na zakończenie tego podrozdziału chciałbym wspomnieć o trzech rzeczach. Pierwszą z nich jest forma zapisu gry – spodziewałem się patentu podobnego do ICO czy Shadow of the Colossus (np. jakaś kapliczka), ale niestety nic z tych rzeczy. Gra zapisuje się automatycznie w niektórych momentach, a w których konkretnie, ciężko stwierdzić. Aspekt ten oczywiście nie psuje odbioru tejże produkcji, ale pewien niesmak i tak pozostał. Drugą natomiast jest narracja – przedstawiona tutaj historia jest tak jakby wspomnieniem dorosłego mieszkańca pewnej wioski, który jako mały chłopiec przeżył niezapomnianą przygodę w towarzystwie Trico. Jego słowa są czasem podpowiedziami do rozwiązania trapiących nas zagadek. Co do ostatniej kwestii, to dotyczy ona samego zwierzaka – wraz z progresem gry możemy zauważyć regenerację jego skrzydeł czy rogów.

Premiera The Last Guardian odbyła się dziesięć lat po premierze Shadow of the Colossus (a miała ona być jeszcze w czasach panowania siódmej generacji konsol)Czy warto było czekać tyle czasu na najnowsze dzieło Fumito Uedy? Na to pytanie najlepiej odpowiedzieć samemu sięgając po grę, ale według mnie jest ona warta uwagi, choć ja swoją przygodę z tą trylogią rozpocząłem w czerwcu-lipcu 2016 roku (dzięki wersjom HD), więc mogę to odczuwać w zupełnie inny sposób niż osoby, które grały w ICO czy Kolosy w dniu premiery. Specyficzna oprawa graficzna, klimatyczna muzyka, tajemnicza fabuła (mająca kilka wzruszających momentów), zachowanie Trico czy jego więź z chłopcem potrafią zatuszować pewne niedociągnięcia tejże produkcji (chociażby świrującą kamerę w niektórych momentach rozgrywki).

Retrometr

W sumie w tym miejscu mógłbym zakończyć niniejszy tekst, jednakże postanowiłem dorzucić jeszcze sześć ciekawostek związanych z powyższymi grami (a konkretniej z ICOShadow of the Colossus):

Język Run

Trylogia Uedy

Podczas grania w ICO, Shadow of the Colossus czy The Last Guardian bardzo szybko zauważymy, że wypowiadane w nich kwestie są w języku „fikcyjnym”, stworzonym przez Team Ico. Ten patent jest ciekawie przedstawiony w pierwszej ich grze, ponieważ każdy z dwójki bohaterów mówi w zupełnie innym języku, przez co musieli porozumiewać się między sobą bardzo prostymi wyrażeniami czy gestami. W tym podrozdziale skupimy się na mowie Yordy, która zostaje dla nas przetłumaczona w tzw. New Game + (tylko w wersji PAL).

Stworzony przez Kei Kuwabarę język przypomina hieroglify, gdzie jeden symbol oznacza jedną literę alfabetu łacińskiego (są one pierwszą literą słów z języka angielskiego). Poniżej umieszczam tabelkę ze znakami, odpowiadającymi im literami oraz ich znaczenie:

* – wyjątek od reguły

**- wyjątek od reguły (język japoński)

***- posążek bóstwa z drewna, pochodzący z Starożytnej Grecji

Okay, objaśnienie symboli mamy, ale jak przetłumaczyć słowa mówione przez Yordę? Zasada jest następująca (jako przykład weźmy ten oto obrazek):

Trylogia Uedy

– powyższe, przykładowe symbole przekształcamy na litery łacińskie. Otrzymujemy coś takiego: ESAD AHTN OKD AR ETI ON.

– następnie przekładamy kolejność liter w poszczególnych słowach. Efekt powinien wyjść taki: DASE NTHA DKO RA ITE NO.

– i tu dochodzimy do najcięższej części tejże zagadki. Te słowa powinny przedstawiać wyrażenia w Roumaji (zapis języka japońskiego za pomocą alfabetu łacińskiego), jednakże brakuje kilku liter, bądź część z nich trzeba zamienić. Znając choć trochę mowę Japończyków, naszym zadaniem jest odgadnięcie brakujących liter. Rozwiązanie powinno brzmieć tak: DARE ANATA DOKO KARA HAITTE NO (KITA).

– w języku angielskim zdanie to mniej więcej oznacza (w tym miejscu przydaje się słownik): Who are you? How did you get here? (czyli, „Kim jesteś? Jak się tutaj dostałeś?”).

Przyznam szczerze, że całkiem fajne zagadki słowne można by było tworzyć za pomocą tego języka. Gdybym tylko lepiej umiał język japoński, bo kilka prostych słówek raczej nie wystarczy…

ICO: Castle in the Mist

Trylogia Uedy

ICO doczekało się wersji książkowej, napisanej przez Miyuki Miyabe. Jej rozdziały były pierwotnie wydawane w japońskim magazynie Shuukan Gendai w latach 2002-2003. W 2008 roku doczekała się ona „odświeżonego” wydania, natomiast w 2011 roku Alexander O. Smith przetłumaczył ją na język angielski.

Miyuki Miyabe poprzez tą książkę przedstawia swoją interpretację historii o rogatym chłopcu i jego towarzyszce. Jest ona podzielona na cztery kilkurozdziałowe sekcje oraz dość krótki epilog. Na jej ostatnich stronach autorka umieściła podziękowania dla twórców gry za możliwość napisania jej własnej wersji tej niezwykłej opowieści.

Przyznam szczerze, że jak natrafi się jakaś okazja, to może się skuszę na angielskie wydanie tegoż dzieła.

Shadow of the Colossus: The Movie

W kwietniu 2009 roku ogłoszono prace nad filmową adaptacją Shadow of the Colossus. Producentem filmowym miał zostać Kevin Misher (odpowiedzialny m.in. za Króla Skorpiona), natomiast reżyserem Josh Trank (znany m.in. z filmu Kronika). W projekcie miał również brać udział sam Fumito Ueda. We wrześniu 2014 roku Andrés Muschietti (Mama; To) zastąpił Tranka w roli reżysera, ponieważ Josh chciał pracować nad jednym z filmów w uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Do dziś nie wiadomo jak idą prace nad filmową wersją Kolosów. Bardzo możliwe, że projekt trafił do kosza. Może to i dobrze…?

NICO

Trylogia Uedy

Japończycy, którzy zamówili przedpremierowo Shadow of the Colossus, otrzymali w bonusie płytę DVD zwaną NICO. Ów płytka zawiera kilka zwiastunów Kolosa; rysunków Colossi czy scenerii; reklam telewizyjnych ICO; oraz filmik przedstawiający pierwotną wersję gry, której tytuł miał brzmieć właśnie NICO (połączenie japońskiego słowa „Ni” (po polsku – dwa) z „ICO”). Niniejszy materiał można znaleźć w materiale poniżej:

Alternatywne zakończenie Shadow of the Colossus

Twórcy planowali dorzucić do gry alternatywną wersję zakończenia dla tych, którzy na swojej karcie pamięci posiadali zapis gry z ich poprzedniego dzieła, czyli ICO. Ostatecznie jednak pomysł ten anulowano, ponieważ mogłoby to być trochę nie fair dla osób niezaznajomionych z historią o rogatym chłopcu, a możliwość ujrzenia tejże sceny poprzez spełnienie jakiś tam kryteriów wiązałoby się z takim przemodelowaniem produkcji, które zbytnio nie odpowiadało autorom.

Niewykorzystane Colossi

Trylogia Uedy

Jak wspomniałem w podrozdziale o Shadow of the Colossus, w grze pierwotnie miało się znaleźć znacznie więcej Colossi. Ich ilość miała wynosić czterdzieści osiem (!!!), jednakże była to sfera marzeń Uedy oraz jego zespołu, która była niemożliwa do zrealizowania (przynajmniej jak na czasy, w których gra powstawała). Postanowiono więc zredukować niniejszą liczbę o połowę (dwadzieścia cztery), by po pewnym czasie zmniejszyć ją jeszcze bardziej, czyli do znanych nam szesnastu. Niewykorzystana ósemka (a nawet i dziesiątka) ostatecznie znalazła się tylko i wyłącznie w „Shadow of the Colossus Official Artbook and Guidebook” (oczywiście niedostępny poza granicami Japonii). Powodów nieobecności tych Kolosów w samej grze jest kilka, chociażby brak czasu/budżetu czy problemy techniczne (czyt. realizacja sposobu walki). Ich imiona możecie przeczytać na powyższym zdjęciu.

I tak oto dochodzimy do zakończenia tejże notki. Zanim wam podziękuję za poświęcony mi czas, odpowiem na takie pewne pytanie – „Którą z tych trzech gier wspominasz najbardziej?”. Mówiąc szczerze, wszystkie trzy mnie tak samo zachwyciły, choć największe brawa należą się ICO, bo specyficzny klimat oraz formuła tegoż tytułu zachęciła mnie do zapoznania się z kolejną dwójką, czyli Shadow of the Colossus oraz The Last Guardian. Mam nadzieję, że kolejne dzieło Uedy (o ile powstanie) będzie tak samo niesamowite jak historia o rogatym chłopcu i tajemniczej dziewczynie uciekających z objęć złowieszczej Królowej; wędrowcu walczącym z Colossi o życie swojej ukochanej; czy pierzastym stworzeniu pilnującego małego chłopca przed niebezpieczeństwem…

To tyle ode, i do przeczytania za pewien czas.
~ Krzychu007