Kolejny rok i kolejny krok ku zgłębieniu retro ścieżki życia wybrukowanej pikselami i polygonami.
Jak się okazuje ja te podsumowania pisze od 2014 i co roku są coraz dłuższe, gram więcej i na większej ilości platform, wciągam się w coraz dziwniejsze inicjatywy i coraz bardziej mnie to wszystko jara! Nie kupiłem już PS3 i X360, nie załapałem się na PS4 i Xone, a teraz po zapowiedzi nowych maszyn w sumie dalej mi nie drygnął, za to o kupnie N64 myślę cały czas ;). Mnie się chyba już nie da uleczyć, aaaale my nie o tym, podsumowanie leci:
Początek roku na zakwasie
Rok 2019 czas zacząć, za oknem wyjątkowo jak na nas dużo śniegu to i na sercu trochę cieplej chciałem sobie zrobić odwiedzając Australię w Ty the Tasmanian Tiger 2 na PS2. Niestety tak mnie ta gra rozczarowała, że szkoda o niej pisać. Spieprzyli fajnego platformera próbując robić z niego sandboxa. Ta gra to przynieś, podnieś, pozamiataj + powłócz się bez sensu samochodem po mapie, nie lubię takich gier. Na domiar złego po Ty 2 postanowiłem nadrobić zaległość z grudnia 2018, a dokładniej Portal na Commodore 64. Wiele się spodziewałem po tej grze, oryginał mi się podobał, pomysł na C64 został ładnie przeniesiony od strony technicznej (mechanika, muzyka, grafika) tylko było jedno ale… gra trwa max 20 minut w dodatku jest tak prosta że nie wymaga myślenia, zawiodłem się po raz kolejny, coś start w nowy rok mi nie wyszedł.
C64 wciąż w grze!
Jeszcze w styczniu z chłopakami postanowiliśmy zorganizować pierwszy raz na naszej stronce Galę RnG. Było to wyróżnienie i przegląd najlepszych gier na retro sprzęty jakie wyszły w 2018 roku. A wyszło tego od cholery i to bardzo mocnych produkcji, zaskoczył mnie też pozytywny odzew samych autorów i wydawców tych gier na naszą nagrodę. Spośród 31 gier na 8 systemów w głosowaniu całej naszej centrali wybraliśmy najlepszego szpila, został nim Pains’n’ Aches na Commodore 64,
Po tym podsumowaniu zapodałem sobie świeżynkę na ZX Spectrum od RetroSouls, ledwo co miał premierę Gluf – Tesla Frog, a już się za niego zabrałem. Niby prosta gra logiczno-zręcznościowa jak wcześniej Old Tower tego samego twórcy, ale wyborna i mega miodna. Ponad godzinę zajęło mi przejście tej gry, 25 fajnych plansz z ciekawym pomysłem na gameplay (ładowanie żaby na akumulatorze a potem ładowanie nią platform;). Bardzo płynny scrolling i przemyślane kolory, autor tych gier to mój speccy guru, a właśnie wtedy dowiedziałem się, że robi drugą część Old Tower na Segę Mega Drive, zwiastuny mnie mocno nakręciły. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w tym roku mocno mnie zaatakuje RetroSouls.
Old Tower 11.2018, Gluf 01.2019, Old Towers 03.2019, Misplaced 05.2019, Yazzie 12.2019 – jest tempo!
Niedługo po premierze Old Towers razem z Wojtem ponownie ruszyliśmy do ogrywania nowego narybku od RetroSouls i znów musiałbym w sumie tylko chwalić. Szybka, przemyślana, ładna, grywalna gierka, która wzbogaciła nowoczesną bibliotekę 16bitowca Segi. Niedługo po tym otrzymałem kolejne info… Denis Grachev znów wydaje grę na Mega Drive, tym razem coś zupełnie innego – Misplaced. Zupełnie inne spojrzenie na grę logiczną, znów bardzo fajnie wszystko zostało skomponowane i dodałem kolejny tytuł do worka z napisem “RetroSouls”. Przyszedł grudzień i znów komunikat, RS wydali na ZX Spectrum Yazzie, nie mogę się oprzeć by kolejny raz zagrać w ich produkcję i pewnie lada chwila ogram.
achhh ten Altibahn!
Przełom stycznia i lutego to mocny śnieg za oknem ale i przed ekranem. Mój potężny Xbox w paszczy mielił Amped, czyli snowboard z pretensjami do bycia symulatorem, a nie pociesznym arcade jak np. seria SSX. Klątwa złych gier w 2019 roku znów zadziałała choć nie tak mocno jak przy Ty 2 i Portalu. Amped jest rewelacyjny, skubaniec posiada tak fajne trasy (Altibahn!) i mimo kilku zgrzytów również system tricków, to przyjemność targać z deską po stoku. Ale zamiast brnąć w motyw przewodni, czyli swoboda zjazdu i cieszenie się grą twórcy w ¾ gry wszystko to odrzucają i każą ci być Pro HC graczem. Nagle musisz robić multum zadań na starych trasach, nagle poprzeczka rośnie, nagle musisz być mocnym madafakierem bo inaczej nie pozwolą ci odblokować nowej trasy. Koniec końców po prawie 20 godzinach przeszedłem tego szpila z mieszanymi uczuciami, z jednej strony cieszyłem się jak dziecko grając na swoich zasadach, z drugiej byłem sfrustrowany grając w Pro chellenges, które mi się nie podobały, a musiałem w nie zagrać jak chciałem zaliczyć progres w grze.
Nostalgiczny powrót na Kontynent Mgieł i nowe horyzonty
Końcówka lutego, było kilka dni po premierze Final Fantasy IX na Switch, sporo starych fanów pobrało tytuł i zaczęło łupać na nowo. Dałem się wkręcić i dzięki chatowi na discordzie „przechodziliśmy grę razem”. Ekipa w składzie Gomlin, Zdun, Plabo, Mroku i ja co chwila zdawała relację: jaki masz już level? Gdzie jesteś? Taktyka na smoki? Gonię cie! O kurde obrona Alexandrii pozamiatała! Te i wiele innych komentarzy latały non stop. Pierwszy FFIX skończył Zdun na Switch, ale skubaniec zagrał nieczysto stosując cheat z przyśpieszeniem. Drugi na mecie zameldowałem się ja grając jak bogowie przykazali na PSX, Gomlin grający na Switch w końcówce „poszedł expić” i dłuuugo go nie było, a Mroku i Plabo ponoć też kiedyś dobiją do mety ;). Wielkie dzięki chłopaki za fajne szarpanie razem! Final 9 chyba nigdy mi się nie znudzi, przechodziłem go 3 raz i nadal byłem wniebowzięty, właściwie to już tęsknie za tym finalem… Był to jednak moloch który tylko przy “zwykłym” przejściu zabrał mi ok 45 godzin, od tej pory trochę przystopowałem i grałem w “mniejsze” gry.
już tęsknię…
Choć 14 godzin to nie mało to jednak mniej niż FFIX, którego jak na siebie wręcz katowałem przez cały miesiąc. Te 14 godzin zajęło mi przejście Kya: Dark Lineage na PlayStation 2, i jest to jedno z moich największych odkryć jeżeli chodzi o “ukryte perełki”. Projekt poziomów i system walki zasługują na uznanie, jak dla mnie mocny szpil, szkoda że gdzieś przepadł w dziejach i drugiej części nigdy nie będzie.
cichy killer o którym pamięta 5 ludzi na świecie
W tym czasie miało też miejsce inne wydarzenie, otóż samodzielnie zacząłem odkrywać Nintendo Switch! Do tej pory moja aktywność na tej konsolce ograniczała się do klepania na splicie w MK8 i Smasha, a teraz będąc u brata dosiadłem się do Donkey Kong Country Tropical Freeze. Podobnie jak w części z Wii mamy tu platformera 2D najwyższej próby z przepiękną grafiką, sporym wyzwaniem, rewelacyjnymi pomysłami i toną miodu wypływającego z ekranu. Może trochę zabrakło by pobić odsłonę z Wii, trochę za mało oryginalnych pomysłów i elementów które by mnie zaskoczyły totalnie, ale tu nie ma co narzekać, gra jest cudowna.
Micro przegląd Atari XE/XL
Jak ktoś śledzi RnG to nie da się nie zauważyć że przez tercet Borsuk-Larek-Sikor jest u nas od cholery informacji o grach na Atari. Jakoś moje drogi się nigdy nie przecięły z tymi platformami, ale dorobek sceny na Atari XE/XL jest pokaźny i jest tam kilka gierek dla mnie ciekawych, więc postanowiłem przejść w 2019 roku te bardziej mnie interesujące hity scenowe. Nie ma w moim zestawieniu wielu takich faworytów jak Time Pilot czy Scramble, ale mnie te gry i w dawnych latach nie interesowały, więc dobór gier odbył się czysto subiektywnie. Nie udało mi się znaleźć czasu na wszystkie gry więc w 2020 będzie dogrywka.
– Laura – gra na medal, wszystko mi się podobało, chyba najlepsza 8 bitowa gra logiczno-zręcznościowa w jaką grałem, czerpiąca z tuzów gatunku jak Boulder Dash, Dimo’s Quest i Robbo. Etap w ciemności, z pożarem czy powodzią – mega pomysły! Czas przejścia to jakieś 4:20h więc super, pewnie by było dłużej gdybym 20 poziomów nie przeszedł z Borsem na prapermierze kilka lat wcześniej przez co znałem rozwiązania części komnat. Łącznie 32 etapy pełne dobroci, na carcie są ukryte dodatkowe, ale ja niestety na emulatorze śmigałem.
– Crownland – żółty retrometr, mega a/v, fajnie że jest na końcu boss, choć napisać że jest schematyczny to jak nic nie napisać. Platformer w którym etapy są sztampowe, brak power upów i 2 przespane przez testerów momenty w których można zginąć bo nie da się wyskoczyć z dziury (ekran zasłoni wyjście). Przeciwnik w zasadzie cały czas ten sam (porusza się po wąskim polu w poziomie, różnią się tylko szybkością poruszania). Spędziłem tutaj ok. godziny by przejść ją pierwszy raz, potem widziałem że Wojt z Borsukiem bawią się w speedruny po 10 minut ;)
– Tajemniczy zamek 2 – żółty retrometr. Niby 20 minut, ale bardzo podobała mi się ta tekstówka w klimacie fantasy, tylko 10 batów na gołe dupsko Sikora za to że tak krótko! Ja się dopiero rozkręcałem! Muzyka klimatyczna, grafiki wystarczające, już się wkręciłem… koniec! Jakieś 5 komnat jeszcze by się zdało. A teraz czekam na mega-wypas-rozkurwiator-fantasy-PRL tekstówkę autorstwa Borsuk & Larek, oby premiera w 2020.
– Ridiculous Reality – rewelacyjny pomysł na grę logiczno-zręcznościową, obracając ekranem musimy niczym jakieś misterne puzzle dopasować kilka plansz tak by się połączyły w sposób umożliwiający wejście chłopka do drzwi po uprzednim zebraniu kluczy. Grałem z godzinę może nieco więcej, byłem w 12 etapie, lekko zaczęła mnie już gra nużyć więc postanowiłem zapisać stan gry i wrócić później z świeżym umysłem. Niestety jak się brutalnie dowiedziałem gra nie jest zoptymalizowana pod emulatory i zrobienie save state skutkuje wysypaniem pliku z zapisem. Trzeba by przejść grę “na raz”, a że nie wiem ile tych etapów jest to nie chce mi się na ślepo maratonu robić by ją skończyć bo nie mam po prostu tyle czasu. Pewnie jak Borsuk przejdzie i będę wszystko wiedział to spróbuję ponownie.
Lista do ogrania w 2020:
- Dimo’s Quest
- Yoomp!
- Klony
- Ocean Detox
- Pac-Mad
- The Great Return of the Penguins
- RGB
- Błękitne Nimfy
Wracamy do programu. Ja tam miałem wiecznie pecha z wszelakimi retro zlotami, bo zwykle wtedy kiedy one były organizowane, to nie mogłem jechać. W końcu jednak nadszedł maj i zawitałem na Retronizację! Od razu szczęśliwym trafem udało się zebrać małą gromadkę konsolowców w składzie Nadol, Flaku, Flaber i zapakowani po dach giercowym sprzętem ruszyliśmy. Sprzętem pierwszego wyboru był Dreamcast, na którego przynieśliśmy furę gier i który był odpalony non stop. Sama impreza? Rewelacja! Renton już na progu mnie przywitał hasłem „ja ciebie znam z telewizji!” eheh w końcu poznałem tą gromadkę wesołych retro freaków! Czasu jednak było mało, zorganizowałem sobie ok. 8 godzin na imprezę i wydawało się to dużo, ale nic z tego, 8h to za mało by tam cokolwiek zrobić. Za rok obowiązkowo wracam!
Palma płonie a Hiszpańska Inkwizycja się cieszy
Nadszedł czerwiec, a wraz z nimi sakramencko mocne upały, u mnie na growym poletku susza, w nic się nie grało, dopiero w deszczowym lipcu zaliczyłem reaktywację. Widać pustynnych klimatów było mi mało lub palma mi odbiła przez te temperatury, ale ograłem Prince of Persia: Sands of Time na swoim GameCube. Szczegółowa animacja ruchu bohatera, klimat jak z Księgi tysiąca i jednej nocy, efektowna walka na miecze i nieustannie płynący czas… uwielbiam te sekcje platformowe w tym PoPku i nie miałem ich dosyć! Dla mnie mogliby walkę całkowicie wyrzucić tak dobre były. Odkryłem też w tym czasie Nintendo Switch Online, a dokładnie wirtualną platformę NES i z miejsca przeszedłem Kirby’s Adventure, na dokładkę Wario’s Woods w którego od lipca do grudnia pogrywałem (ultra trudny momentami, ale dałem radę!) i zacząłem buszować po całej dostępnej bibliotece gier – super ficzer! A na jesieni dodali jeszcze hiciory z SNESa i gram w o dziwo wciąż grywalnego Super Mario Kart, więc dla mnie retro konsolki już przestały być interesujące, dawkę 8 i 16 bit jakiej potrzebuję dostarcza mi Switch.
akrobacje w najlepszym możliwym wydaniu
W lato był również kulminacyjny punkt koncertowego roku, do Chorzowa wjechali z pierdolnięciem piromani z Rammstein! Po marcowym koncercie Turisas i czerwcowym Godsmack tego mi właśnie było trzeba! Byłem już drugi raz, ale całkowita zmiana efektów i scenografii sprawiła że czułem się jakbym nigdy wcześniej ich nie widział i byłem tak samo zajarany wszystkim. Koncert na 2:20h na którym jest non stop akcja, takie rzeczy tylko w wykonaniu Rammstein!
Czasem nasze hobby wyprowadza nas poza jego ramy w zupełnie nieoczekiwane rewiry. Ja przez Colina 2.0 przeczytałem autobiografię legendy WRC, dziwne? Niekoniecznie, a pierwsze co po skończeniu lektury zrobiłem to odpaliłem w/w grę na PSX’a z postanowieniem zaliczenia ponownie trybu Championship. Założyłem sobie, że podobnie jak rajdowcy nie będę korzystał z opcji save/load, więc jak wpakuję się w jakąś przykopę, czy walnę dzwona w drzewo to muszę na kolejnych OSach to nadrobić. Oj po takiej lekturze znów miło było pośmigać na OSach.
Słyszał kiedyś ktoś o The Kore Gang na Wii? Pewnie nikt, a ja wam mówię, że w wakacje natrafiłem na kolejną ukrytą perełkę. Co było nadzwyczajne to to że czułem się jakbym oglądał fajną baję z gatunku tych od Pixara i innych Disneyów. Na serio ja te 6:30h w dwa dni ogoliłem grając jak na siebie bardzo dużo, wciągnęło mnie po same pachy! Piękne animacje, szybkie levele, mniejszy poziom trudności, dużo dialogów i fajne postacie sprawiły że miałem poczucie ciągłości i „jeszcze jednego etapu”. Jak ktoś lubi platformery i ma na stanie Wii to polecam już teraz zaopatrzyć się w swój egzemplarz, bo jak za rok jakiś znany zagraniczny jutjuber pokarze tego szpila światu to jego ceny poszybują w górę kilkukrotnie!
Arcade na słodko-kwaśno
Lato trwało nadal a u mnie śnieg za ekranem za sprawą Cool Boarders 2. Kamień milowy w gatunku od UEP Systems dziś nie jest łatwostrawny, sporo rzeczy dziś to mocne archaizmy, ale potraktowałem to jako lekcje historii a po zaakceptowaniu kilku głupot grało się dość fajnie. Później jednak zabrałem się za Cool Boarders 3 od Idol Minds i kompletna zmiana formuły wyszła serii na dobre. CB3 oceniam wyżej od CB2 nie tylko za to że dziś nie trzeba zgrzytać zębami gdy gramy, ale oferuje dużo więcej zawartości i w miarę strawny system tricków. Dwie części Cool Boarders + Amped już zaliczone, ale jak się okazało snowboard w tym roku mi nieźle wchodził i to nie był koniec tej tematyki.
śnieżnej deski był u mnie dostatek
Odpoczynek od wirtualnego stoku zapewnił mi wirtualny tor wyścigowy z TrackMania na Wii. Super arcade pełną gębą gdzie wyścig może trwać ledwie 20 sekund ale jest intensywny na maksa! Nigdy wcześniej w gry z tej serii nie grałem, więc odsłona na Wii to mój debiut. Przypomniały mi się czasy kiedy w dzieciństwie zbierałem i bawiłem się resorakami, bardzo pozytywna gra wyzwalająca same dobre emocje. Nie był to jakiś blockbuster o którym ludzie do dziś wspominają, ale dla mnie to najlepszy racer na Wii.
The Kore Gang okazuje się jednym z moich najlepszych odryć w świecie ukrytych perełek
Mniej więcej w tym czasie padło hasło w redakcji – robimy kolejny turniej! Tym razem nie był to zwyczajny turniej w którym gramy w wybrane gry na małe Atari w domowym zaciszu bo Profesor Larek ogarnął jak robić lajwstrimy! Dzięki za takie wsparcie wszystkim, umówić się na konkretną godzinę i jeszcze aktywnie uczestniczyć nie jest łatwo, a na czacie non stop +40 osób, więc bardzo miło było i jest motywacja pewnie we wszystkich uczestnikach by zrobić replay, niestety nie udało się w 2019, ale mamy cały 2020 na to.
Potem była katastrofa o nazwie ToeJam & Earl III: Mission to Earth na Xbox’a. Nie dość że ex na olbrzyma MS’u to jeszcze platformer, niby super, ale jak się okazało ta gra to totalny gniot. Bezsens, brak pomysłów, chaos w ekwipunku, czerstwy humor, nudne i powtarzalne areny i zadania… szkoda słów, żal mi dupę ściska do dziś że w to grałem.
ryk silnika, boost w opór i tniemy fale!
W październiku popadłem w jakiś letarg po tym gównianym szpilu i nigdzie nie dałem rady zahaczyć się na dłużej, Hobbita od Sierry na Xboxa pograłem z 5 godzin i odłożyłem. Z pomocą przyszedł Dreamcast, wyrywkowe granie w Crazy Taxi, Soul Calibur i inne arcade dobrocie dobrze się sprawdzają gdy nie chce się grać w coś długiego. I tak odkryłem HydroThunder! Rewelacyjny szpil który na DC śmiga aż miło, szybkie łodzie z turbo doładowaniem tną wodę, efektowne trasy, ryk silników, zjawiskowo! Polecam tego szpila jak ktoś ma okazję zagrać, dobry zarówno na szybkie partyjki jak i na kilka godzin ostrego ścigania.
Mario na stoku jeździ rajdówką w amoku
W listopadzie dopadło mnie choróbsko i wylądowałem na przymusowym L4 i to na aż dwa tygodnie, a to oznacza giercowanie! Do łask znów wraca snowboard, tym razem w wydaniu ActiO2, a więc na mechanice serii THPS. Shaun Palmer’s Pro Snowboarder bo o nim mowa, to z jednej strony dokładnie to czego się należało spodziewać po klonie THPS, czyli zarąbisty OST i sprawdzony system tricków i zadań, ale z drugiej strony gra przemyca wiele elementów choć drobnych, ale występujących tylko tutaj. Bawiłem się świetnie i nabrałem ochoty na resztę klonów, MH BMX2 już czeka. Potem w odwiedziny chorego wpadła ekipa i zapuściliśmy Mario Party 9 na Wii i zaczęło się cygańskie solo! Niby Mario i ekipa niezbyt pasują do posiadówy starych chłopów, ale Nintendo wie jak robić gry i ma od lat na to swoje patenty. Ci magicy potrafią ustawić zasady i dowalić dziesiątki konkurencji tak, by bawiły one przez długie godziny. Nawet nie trzeba było się zmiękczać alkoholem by z bananem na ryju okładać się na wymyślnych arenach na setki sposobów.
2 legendy na jednym rajdzie, jest super!
Końcówkę L4 spożytkowałem na Sega Rally 2 w wersji na Dreamcasta. Rady generalnie były takie by sobie darować, bo to nie arcade perfect, bo na DC jest V-Rally… a gówno, do mnie krążek z SR2 przemawiał i wylądował w Makaronie. O ile tryb arcade to rzeczywiście nic specjalnego, tak 10 Year Championship to czyste dobro. Kilkanaście tras, zmienne warunki pogodowe, zmiana ustawień samochodu i ta Lancia Stratos która w tym nierealnym, ale jednak rajcownym modelu jazdy jaki jest w produkcie Segi daje masę satysfakcji z rajdów. Z początku dzielnie walczyłem z żółtym Sejczento, no ale w końcu musiał nadejść czas na Stratosa i nim już grałem do końca. Obiecałem sobie że w 2020 w Krakowskim Muzeum Arcade ogram obie części jak Sega przykazała, mam nadzieję ze uda się naszej ekipie tam pojechać w pełnym składzie na cały dzień.
Jakiś Problem!? Wyskakuj na gołe klaty!
Jakoś tak wyścigi mnie pochłonęły na maxa, miałem zwariowany okres w życiu, dużo się u mnie działo i tak jakoś ta adrenalina z tych szpili pasowała mi do pędzącego świata, nie bez znaczenia było też pewnie kupno nowego samochodu (czarna Toyota C-HR to od teraz mój batmobil!). W grudniu wpadały gry wyścigowe do wora jedna po drugiej! Pierwszy to Mario Kart: Double Dash!! na GameCube gdzie ogoliłem wszystkie turnieje na złoto na dostępnych poziomach 50cc/100cc/150cc. Gram w tego szpila w sumie tylko w multi na splicie, ale postanowiłem że na singlu odblokuje trasy i pojazdy by było gdzie się ścigać i w multi. Lubię tą część ze względu na drobny sznyt taktyczny jakiego nabiera po zastosowaniu 2 zawodników w jednym karcie i specjalnych umiejętności każdego z nich. Kolejny w kolejce był Sled Storm na PSX’a, niby wirtualnego śniegu miałem w tym roku pod dostatkiem, ale Gomlin swoją recenzją ostatecznie przesądził – trzeba to ograć! Ta gra to było jedno wielkie zaskoczenie, rewelacyjne trasy z mnóstwem skrótów, zaskakująco ciekawy tuning i rajcujący model jazdy, szarak rozwijał skrzydła gdy to widział w ruchu! Niestety po ok 3 godzinach okazało się że przeszedłem wszystko co się dało, pozostało sobie trochę pojeździć w single race i koniec, mega niedosyt… szybki rzut oka na półkę a na niej Sled Storm na PS2! Czasem dobrze jest mieć ogromną kupę wstydu ;)
śnieżnych skuterów również było pod dostatkiem ;)
Poszedłem zatem w combo i w tym samym tygodniu zameldowałem się już ze swoim skuterem śnieżnym na linii startu zmagań na czarnulce. Zmiany są widoczne od razu, stylistyka jest bardzo krzykliwa i podobna do SSX, system tricków też poszedł do przodu, cięcia jednak dosięgły tuningu, którego w ogóle właściwie nie ma (wygrywamy lepsze skutery i tyle). Jest coś czego myślałem że już nie pobiją, otóż jest jeszcze więcej skrótów niż w jedynce, teraz każda trasa to właściwie 3 trasy nałożone na siebie! Ma to jednak swoje przykre konsekwencje, bo tych tras jest zaledwie 6 (+1 bonus), mimo to był ogień z dupy i byłem z gry bardzo zadowolony.
ostra jazda! Sled Storm to EA BiG jakie pamiętam i kocham!
Tak już pod koniec roku kombinowałem w co by tu zagrać i padło na Project Gotham Racing. Ten ex pokazujący power drzemiący w pierwszym Xboxie to techniczny majstersztyk pod każdym względem. Pograłem ponad godzinę w jedynkę, potem odpaliłem na 20 minut dwójkę i stwierdziłem że… trzeba je sprzedać. Nie mam tej serii nic do zarzucenia, te gry są piękne, stylowe, dopakowane zawartością i zapewne grywalne. Ja jednak gustuje w odjechanym arcade i posiadam własny samochód którym śmigam po mieście. I w tym był mój problem z PGR bo grając w niego chce się wsiąść w auto i jechać, po co zatem siedzieć przed TV jak ten osioł i udawać że jest się w samochodzie? Moim zdaniem takie gry jak PGR są dla ludzi nie posiadających auta lub posiadających samochód który nie daje im radości. Ja nie należę do tego grona, seria PGR zatem musi szukać szczęścia u kogo innego.
Remedium na niesmak po PGR było agresywne, szybkie, bezkompromisowe i 100% arcade w arcade! Tego mi było trzeba! Outrun 2006 Coast2Coast to totalna szajba! Jazda bokiem, abstrakcyjne tempo, stawianie płynnej gry ponad grafikę i jeden wielki hołd klasycznym racerom arcade. Nie wstydzę się nawet tego że swój profil w tej grze nazwałem “jebac pgr” hłehłe. Ferrari, laska u boku, słonko i gaz do dechy! Ten tytuł do sylwestra wpadnie do zakończonych jak nic [update: Flagman skapitulował! Można powiedzieć że zaliczone ;)].
Spis ukończonych gier wg chronologii przechodzenia:
- Ty the Tasmanian Tiger 2 [PS2]
- Portal [C64]
- Gluf [ZX Spectrum]
- Amped [Xbox]
- Final Fantasy IX [PSX]
- Kya: Dark Lineage [PS2]
- Old Towers [SMD]
- Donkey Kong Country: Tropical Freeze [Switch]
- Crownland [Atari XE/XL]
- Laura [Atari XE/XL]
- Misplaced [SMD]
- Tajemniczy Zamek 2 [Atari XE/XL]
- Kirby’s Adventure [NES/Switch]
- Prince of Persia: Sands of Time [GC]
- The Kore Gang [Wii]
- Colin McRae Rally 2.0 [PSX]
- Cool Boarders 2 [PSX]
- Track Mania [Wii]
- ToeJam & Earl III: Mission to Earth [Xbox]
- Cool Boarders 3 [PSX]
- Hydro Thunder [DC]
- Shaun Palmer’s Pro Snowboarder [PS2]
- Mario Party 9 [Wii]
- Sega Rally 2 [DC]
- Mario Kart: Double Dash!! [GC]
- Sled Storm [PSX]
- Wario’s Woods [NES/Switch]
- Sled Storm [PS2]
- OutRun 2006 Coast2Coast [PS2]
jak na mnie ukończyłem w ciule gier w tym roku! Na fotce brak jedynie cyfrówek
Małe podsumowanko, czyli aneks do ukończonych gier:
- najdłużej grałem (ok 45h): Final Fantasy IX [PSX]
- najwięcej gier przelazłem na: po 5 gier na PSX i PS2
- najmniej grałem na: wszystkie sprzęty pracowały mocno – nie ma pustych przebiegów!
- największe rozczarowanie: ToeJam & Earl III: Mission to Earth – nie oczekiwałem hitu, ale ten syf nawet mnie przerósł; Portal C64 – jak można tak spieprzyć tak dobrze zrobioną grę?!
- największe pozytywne zaskoczenie: Kya: Dark Lineage – fenomenalna grafika, system walki i projekty poziomów; The Kore Gang – ta gra jest jak Hiszpańska Inkwizycja – nikt się jej nie spodziewał!; Sega Rally 2 – bita za brak arcade perfect, ale 10 Year Championship nadrabia wszystko; Sled Storm na PS2 – ostra jazda z pierdolnięciem!
- gry na medal: Final Fantasy IX; Laura; Kirby’s Adventure; Prince of Persia: Sands of Time; Colin McRae Rally 2.0, Wario’s Woods
- Platformery vs reszta świata: 2019:8/21 (2016: 7/7; 2017: 8/4; 2018: 6/11)
- skończone gry w 2019 które ograłem już dawniej vs „nowe”, które ograłem pierwszy raz: 2019: 4/25 (2016: 3/11; 2017: 2/10; 2018: 2/11)
Jakieś podsumowanie podsumowania by się zdało. Ten rok to znów karuzela i mix generacji i sprzętów, jednocześnie znów grałem głownie w moje ulubione szpile: platformery, wyścigi, sporty extreme i logiczno-zręcznościowe, tyle tylko że tym razem platformery nie dominowały (chyba po tylu latach nieco mi się przejadły :P). Jakieś plany na 2020? Żadnych szczególnych, nie widzę przed sobą jakiś wielkich wyzwań w giereczkach. Spodobał mi się The Last Story na Wii i chciałbym go ograć, chciałbym też mocniej przeorać dorobek EA Sports BiG i Activision O2, coś z małego atari nadrobić, zaliczyć Retronizację i Krakowskie Muzeum Arcade, a jak się odkopie nieco to może zakupie w końcu N64, no i trzymam kciuki za tekstówkę Brosuka. Hmm niby żadnych planów a jednak coś się znalazło ;].