Legendy Salonów Gier | Shinobi (Arcade, C64, Amiga, Atari ST)

Powitajmy Joe Musashiego! Już samo imię i nazwisko naszego następnego bohatera powoduje gęsią skórkę u jego wrogów, a jeżeli dodamy oczywistą oczywistość, że Musashi jest ninją (Shinobi to w starojapońskim po prostu ninja) to wszelcy jego antagoniści mogą zacząć masowo popełniać seppuku… Jednak żeby nie było za łatwo – to nie kto inny, tylko Musashi, musi uratować honor Klanu Oboro i własnoręcznie wyrżnąć wszelkich bandziorów z kryminalnej organizacji ZEED, która w każdej części przygód naszych bohaterów próbuje przejąć władzę nad światem. No i najgorsze w tym wszystkim jest to, że pieprzony ZEED porywa dzieciaki z klanu naszego bohatera! Seria Shinobi była prawdziwą dojną krową dla Segi w końcówce lat 80-tych oraz początku lat 90-tych ubiegłego stulecia, zaś sam wojownik stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci gier z ich logiem, obok takich tuzów jak Jeż Sonic czy Alexx the Kidd. Boom na ninjów rozkwitał, zaś skośnoocy zacierali ręce wydając kolejne bardzo dobre odsłony gry, ale to zupełnie inna historia i może kiedyś wam o niej opowiem…


SHINOBI

SEGA: ARCADE (1987)

VIRGIN GAMES: COMMODORE 64, AMIGA, ATARI ST i INNE (1989)

RUN AND GUN / PLATFORMOWA

Trochę plakatów z Shinobiego. U góry automatowe, po lewej na dole z konwersji na kompy. No i oczywiście automacik.

Wróćmy do pierwszej odsłony serii – Shinobi debiutował na automatach w 1987 roku – nie należy więc od niego wymagać, aby był symulatorem ninji z prawdziwego zdarzenia. Jest to po prostu najzwyklejszy run’n gun (co nie znaczy, że słaby…) – czyli połączenie platformówki z ciągłą wymianą ognia. Tylko, że zamiast strzelać z pistoletu nasz bohater rzuca gwiazdkami (po upgradzie strzela też pociskami), a w zwarciu pomaga sobie zarówno kopniakiem (w czasie kucania), jak i ostrym jak brzytwa mieczem (na stojąco). Niektórzy recenzenci klasyfikują ten tytuł jako chodzona bitka, albo hack’n slash (że niby co?), ale prawda jest taka, że cięcie mieczem, czy kopniak jest tu tylko ostatecznością, ostatnim ratunkiem przed śmiercią, a cała rozgrywka opiera się na skakaniu i “strzelaniu” shurikenami. Poziomy, które będziemy zwiedzać opierają się głównie na zasadzie – ciągle w prawo, a my musimy wytłuc wszystkich na swojej drodze, ratując nielicznych zakładników (dzieciaki) i zbierając rozrzucone po kątach pomocne dopałki i znajdźki. Oczywiście na końcu każdej misji (kilka etapów) zmierzymy się z wielgachnym i paskudnym  bossem, na którego przyda się odpowiedni sposób, czy fortel. Aha zapomniałbym, nasz obrońca ciemiężonych potrafi także zadać ogromne obrażenia wszystkim wrogom na planszy – używając do tego Śmiertelnej Magii Ninjutsu – specjalnego ataku działającego niczym bombka w automatowych strzelaninach.

Shinobi na automaty arcade prezentuje się całkiem ładnie. Troszkę gorzej jest z animacją Musashi’ego i wrogów.

Mój pierwszy kontakt z Shinobim nastąpił oczywiście w salonie gier, pobudowanym blisko mojego bloku, tam gdzie teraz stoi pieprzony Lidl. Wraz z kumplem Cerem młóciliśmy ostro w przygody Musashi’ego i powiem wam szczerze, że Rafał naprawdę wymiatał i kończył go całego na jednej blaszce! Mi się to niestety nigdy nie udało, głownie z powodu faktu, że rozgrywka w tej grze jest bardzo pamięciowa. Pojawiający się z dupy, ups przepraszam, znikąd niewidzialni ninjowie w dalszych etapach napsuli mi mnóstwo krwi, a raczej upuścili jej hektolitry… Bardzo pomysłowym i fajnym motywem były etapy przerywnikowe ukazane z oczu bohatera, w których naperniczał on gwiazdkami (z prędkością karabinu maszynowego) do skaczących ninjasów. Robiło to wówczas na nas niesamowite wrażenie! Jak zestarzał się Musashi, czy godnie? Hmm, będę z wami szczery – nie do końca. Pomimo mojego dużego sentymentu do tego tytułu to jednak dzisiaj gra się w niego trochę sztywno i topornie. Rozgrywka jest bardzo powtarzalna (ciągle w prawo i skaczemy), dosyć powolna jak na grę akcji, brakuje jej przede wszystkim dynamiki, rzucać gwiazdkami możemy tylko w poziomie, a same etapy nie są wielce zróżnicowane pod względem architektury. Po prostu mechanika tej gry jest o wiele bardziej prosta od np. Contry, a akcja nie rozpala tak jak kiedyś. No i przede wszystkim – to nie jest jakaś wielce ładna i kolorowa produkcja, nawet jak na 1987 rok.

Shinobi to ciągle jednak tytuł co najmniej dobry i taką ocenę dostaje ode mnie po latach i jestem pewien, że wielu retro graczy podejdzie do niego w sposób bardziej sentymentalny ode mnie dając mu wyższą notę. Zdecydowanie bardziej preferuję kontynuację Shinobiego na automaty arcade, czyli grę Shadow Dancer, w której do pomocy naszemu ninji (według niektórych źródeł to jego syn Hayate) powierzono ogromnego psiaka, którego możemy wysyłać na bandziorów. Ta produkcja jest o wiele bardziej kolorowa i ładniejsza graficznie, psiak dodaje większej głębi rozgrywce, chociaż wszystkie zasady są tu bardzo podobne. Nie będę jednak tutaj rozpisywał się o sequelu, kto wie – może kiedyś opiszę go wam na łamach Retro na Gazie? Zobaczmy jak udały się konwersje Shinobiego na komputery domowe, gdyż za młodu tylko z takimi wersjami tego szpila miałem do czynienia…

Shinobi na Commodore 64. O dziwo całkiem fajny i wierny!

Zacznijmy od edycji na Commodore 64, która jak na komputerek 8-bitowy jest całkiem zacna. Postacie co prawda są o wiele bardziej rozpikselizowane, ale rozgrywka jest płynna, mechanika znana z automatów ma tutaj zastosowanie, zaś sama rozgrywka jest całkiem wiernie przeniesiona. Zasuwamy Shinobim, rzucamy gwiazdkami, nieraz wydzielimy komuś kopa, skaczemy pomiędzy platformami i ratujemy zakładników. W tle brakuje oczywiście paralaksy i widzimy głównie błękitne niebo, kolory są równie mocno stonowane jak w oryginale i niestety w trakcie jatki nie przygrywa nam żadna muzyka. Z drugiej strony są tutaj obecni bossowie oraz etapy przerywnikowe z oczu bohatera. Powiem tak – Shinobi na C64 dupy nie urywa, ale to naprawdę dobra konwersja jak na możliwości tego sprzętu. Oceny w ówczesnej prasie growej: Zzap! – 86% i 90%, Commodore Force – 80%, Commodore Format – 82%, Commodore User – 76%. A jak się ma wersja na 16-bitowe komputery? Na Amigę i Atari ST?

SHINOBI (AUTOMATY ARCADE / C64)

Retrometr


WERSJE NA KOMPUTERY AMIGA I ATARI ST

Górny rząd Shinobi na Amidze, dolny na Atari ST. Na statycznych screenach to jeszcze nieźle wygląda.

Zacytuję może lepiej siebie z przeszłości, żeby się nie denerwować! Z konwersją tego hitu w wydaniu na Amigę miałem w młodości złe doświadczenia, ale zawsze myślałem, że jest ona troszkę lepsza od słabej wersji na Atari ST. Pamiętałem, że była kiepska i zajmowała jedną dyskietkę, odpaliłem ją ostatnio i … Będę z wami szczery, troszeczkę lepsza od eSTekowej to ona może i jest, ale obydwa te porty to strasznie śmierdzące sandały! Twórcom i wydawcom nie było wstyd wypuszczać taaaaakich, kurwa jego mać, adaptacji na komputery 16-bitowe? Naprawdę chałturnicze, zrobione na szybko gry, za które autorzy powinni dostać ninjowską gwiazdką w jaja! Tragiczna kolorystyka, dławiący się i powolny scrolling ekranu, niemrawa akcja. Animacja ruchów naszego bohatera już w oryginale nie zachwycała ilością klatek, ale tutaj nasz heros to jakiś połamaniec, a nie japoński zabójca. Przykro mi, ale nie znajdziecie miodności w tych szaro burych pikselach… Tylko muzyka z powodzeniem udaje nutę, którą słyszeliśmy w pierwowzorze. Szczerze, to Shinobi w wydaniu na 16-bitowe Atari ST i Amigę to chyba najgorsze wersje tej gry spośród istniejących! Ten fakt dziwi, gdyż te komputery powinny pociągnąć ten tytuł bez żadnej zadyszki. A oceny w ówczesnej amigowej prasie? Od 36% do 77%, czyli zarówno prawdziwe recki, jak fałszywki kupione za kilogram kaszanki, czy ogórków kiszonych. 77% w CU Amiga i recenzja na dwie strony? Szanujmy się proszę, ja za łebka po ujrzeniu Shinobiego na Przyjaciółce – od razu sformatowałem dyskietkę, na której się znajdował.. Ech, szkoda gadać, znaczy pisać, na zakończenie wrzucam wam porównanie wszystkich wersji pierwszego ninji od Segi i polecam przyjrzenie się wszystkim konwersjom, a szczególnie tym, o których nie wspomniałem…

Joe Musashi w pierwszej przygodzie na wszystkich (chyba?) retro systemach. Kanał: retrosutra.

SHINOBI (AMIGA / ATARI ST)

Retrometr


PRZYCZAJONY NINJA WOJT WSPOMINA!

Na początek może wspomnę o konwersjach, bo z nimi nie miałem nigdy styczności. Jak zobaczyłem na YT filmik z amigowej wersji, to… zapłakałem. Co to kurna ma być? Takie gunwo? Wstyd by mi było nawet wsadzać dyskietkę do Amigi. Przecież ta gra wygląda tragicznie, paskudnie i okropnie. I brzmi niedobrze. Chyba autorzy nie widzieli nigdy oryginału, że tak ją spartolili, Shinobi zamiast pomykać żwawo to się gramoli jak mucha w smole. Bardzo dobra ocena Borsuku! Zasłużona. Wersja na C64 jest zdecydowanie lepsza – kurde, jak na komodorku to tak sobie ładnie i płynnie działa, więc tym bardziej należy zakrzyknąć – co ci amigowi autorzy zrobili? Szkoda, że podczas rozgrywki na C64 nie towarzyszy nam muzyka, ale ogólnie gra wygląda dobrze – tu mówię również na podstawie gameplayu z YouTube. Jeszcze raz to napiszę, żeby wam się wryło w pamięć i żebyście nie tykali – wstyd mi za amigową wersję!

Automat z grą Shinobi. Foto: Alan Mealor.

Jeśli chodzi natomiast o wersję arcade – to ja miałem (i nadal mam) do niej ogromny sentyment. Uwielbiałem grać w tą grę na automacie i bardzo mocno żałowałem, kiedy nam ją zabrali. Żałowałem, bo wtedy nie było mi dane ukończyć tej gry. Dochodziłem z tego co pamiętam do czwartej misji i nie dawałem rady Lobsterowi. Gra była u nas na tyle krótko, że nie udało się jej wymasterować, jednak na tyle długo, bym w nią grał na tyle, by bardzo ją polubić. Początkowe etapy miałem bardzo dobrze opanowane i przechodziłem je szybko, ale dalej już było gorzej. Podobała mi się muzyka oraz sam gameplay – mimo, że jak Borsuk już napisał, gra nie miała skomplikowanej mechaniki – skok, strzał i prawie ciągle w prawo… to jednak było w niej coś co mnie do tego tytułu ciągnęło i powodowało, że wrzucałem tam mega dużo monet. Po latach, kiedy wróciłem do retro i poznałem emulatory arcade, oczywiście musiałem ją sobie przypomnieć. Znowu poczułem ten klimat i nawet zapach salonu gier, w którym ją ogrywałem. Jednak byłem tak zafascynowany tym, że można na komputerze ogrywać salonowe gierki, że szybko przeskakiwałem do innych tytułów i Shinobi gdzieś tam tylko leżało w mojej głowie. Aż do czasu, kiedy Borsuk wymyślił turniej w arcadówki i przypomniał mi znowu o Shinobi. Siadłem i w kilka wieczorów wymasterowałem sobie tą grę tak, że byłem w stanie przejść ją na jednym kredycie.

Trochę trzeba było potrenować, by móc nagrać ten filmik – końcówka pokazuje, że gra promuje gracza. I dobrze, bo nie wiem ile jeszcze musiałbym razy próbować. Tak, nagrywanie gameplay jest prawie tak samo stresujące jak granie live. Bez nagrywania da przeszedłem grę kilka razy, w trakcie nagrywania miałem zawsze problemy :)

Nawet nie sądziłem, że tyle frajdy mi to sprawi (choć szczerze trzeba przyznać, że i nerwów zjadło co nie miara). Dodatkowo motywował mnie fakt, że miałem przejść grę na Live w Gramy na Gazie, a także to, że Ceru zaczął pobijać coraz to lepsze moje rekordy. W końcu zrealizowałem wyzwanie i przeszedłem grę na 1CC (filmik we wpisie), nie udało mi się powtórzyć tej próby w GnG, ale zrzucam to głównie na karb stresu przed kamerami. Dużo trudniej gra się pod presją niż w domowych pieleszach. O samej grze Borsuk już wszystko napisał, ja tylko ocenię ją ze swojego punktu widzenia – sentymentalnego oraz po latach. Ode mnie ta gra otrzymuje zielone światełko! Inne części nie są mi znane – w Shadow Dancer grałem tylko na C64 i nie wzbudziła we mnie zachwytu – nie pasował mi ten piesek. Inne części – te z Segi – też nie są mi znane i nie wiem czy jestem nimi zainteresowany. Po tym jak widziałem jak Borsuk męczy się z częścią trzecią, chyba nie chcę się katować – ta gra jest trudna po prostu, dużo bardziej niż pierwsza część, więc pierwszej pozostanę wierny.

SHINOBI (ARCADE) – OCENA WOJT’a

Retrometr


PS. Screeny oraz grafiki pochodzą głównie ze stron: MobyGames, International Arcade Museum, Lemon Amiga, Atari Legend.

O RetroBorsuk 229 artykułów
Zastępca Naczelnego, czyli prawie Nacz.Os. (właściciel Nory). Ulubione gatunki: wszystkie dobre gry! Z naciskiem na: akcja-przygoda, platformery, rpg, shmupy, run’n gun, salonówki. Posiadane platformy: Atari 800xl, C64, Amiga CD32, SNES, SMD, Jaguar, PSX, PS2, PS3, PS4, PSP, XboX, X360, WiiU, GC, DC, GBA, Game Gear.