Recenzja | Soul Blade

Soul Blade PSX recenzjaDziś wybieram się na wędrówkę, na podróż tropem legendarnego ostrza, którego nikt z żywych nie widział, choć wielu chciało… ku własnej zgubie.

Pogłoski mówią o tym, że ostrze jest niezwyciężone, że jego właściciel wygra każde starcie i uzyska nadludzką moc. O czym się rzadziej mówi, to to, że moc jaką czerpie miecz pochodzi z samej duszy człowieka, nie tylko tego rozciętego na pół należącego do wroga, ale i samego wojownika dzierżącego miecz. Możliwe, że Ostrze Dusz po które się wybieram nie jest zbawieniem, a przekleństwem. Możliwe… nie mogę się jednak oprzeć wędrówce do korzeni serii.

Transcending history and the world

Rozpoczynamy wędrówkę od wielkiej przemowy zwiastującej to, co ma dopiero nadejść. I choć mówców było wielu i wielu z nich uważało się za wielkich tuzów swego fachu to o nielicznych do dziś bardowie wciąż pieją z zachwytu. Namco wiedziało jednak jak przemówić do wędrowców i my dziś również zasiądziemy przed ich mównicą:

Cóż to była za przemowa! Aż chce się niezwłocznie wyruszyć w podróż co też czynimy. Za naszego kompana możemy wybrać jednego z dziesięciu hardych wojowników, których nawet Mistrz Tadeusz Sznuk nie dał rady złamać. Każdy z nich jest mistrzem w innej dziedzinie, jego styl różni się znacząco i każdy z nich posługuje się orężem, bo ten świat to nie miejsce dla honorowych karateków liczących na to, że gołe pięści wystarczą. Tym będzie się ta przygoda różnić od wielu innych, w dłoniach dzierżymy miecze, szpony, sztylety, topory, czy halabardy, bo to nie będzie kolejna mordoklepka przed oberżą lub zamtuzem. Nie, nie będzie… nic nie będzie takie samo, czuję to. Hej kamraty!

Rzut okiem na naszych kompanów zebranych w kręgu obrazuje zamysł tego planu. Odziany w stal, rosły Siegfried Schtauffen swoim dwuręcznym mieczem będzie ścinał na odległość ludzi niczym łany zboża, jest nieco wolniejszy w swych ruchach, ale gdy uderzy poprawiać już nie trzeba. Sophitia Alexandra, którą wybrali bogowie przy pomocy krótkiego miecza i tarczy będzie do ostatniego tchu wypełniać ich wolę i żądlić nieprzyjaciół raz za razem, aż do samego końca. Jej szybkie ruchy nie dadzą wrogom wytchnienia, a filigranowa postura potrafi zmylić. Jest również makabryczny Voldo, który zamknięty w lochu przez swego Pana został doprowadzony do obłędu i by wypełnić zadanie nie cofnie się przed niczym. Jego chaotyczne ruchy tylko wydają się nieskładne i nieporadne, to wyrachowana maszyna do zabijania atakująca z ziemi, powietrza, stojąc tyłem do przeciwnika, czy nawet będąc na czworaka. Voldo jest definicją szaleństwa. W tym towarzystwie trzeba mieć charakter by się przebić, czy to akrobatycznymi kopniakami, które zakończy sztych sztyletu w wykonaniu Taki, czy to pokaz mocy przeklętego Cervantesa, każdy z nich został dobrany wg odpowiednich kryteriów i jest klasą samą w sobie. Z nimi u boku nie straszne nam trudy, ruszamy!

Soul Blade PSX recenzja

Podróż przebiega dwoma drogami, jedna podąża sprawdzonym traktem, a druga prowadzi nas na niespotykane do tej pory szlaki. Klasyczny gościniec wiedzie przez tryb arcade, gdzie wybierając wojownika musimy stoczyć szereg walk, by na końcu zmierzyć się z ucieleśnieniem przeklętego ostrza i odkryć losy naszego kompana, oraz decyzje przez niego podjęte. Poza utartym szlakiem w Edge Master Mode mamy przed sobą zdecydowanie coś więcej, dostaniemy możliwość zagłębienia się w historię każdego wojownika i szczegółowego prześledzenia jego wędrówki. Jak się okazuje pogoń za Ostrzem Dusz wiedzie naszych herosów po niemal całej Eurazji. Od Japońskich ruin nawiedzanych przez niespokojne duchy, przez Koreański dojang, tratwę na rzece Jangcy, po Grecką świątynię, bitwę pod zamkiem w Niemczech i Hiszpańskie wybrzeże do którego zacumował piracki statek. Niezależnie od obranej drogi czeka nas wyboisty szlak.

Każdy ma własne motywy by wciąż gonić za kolejnymi wieściami o ostrzu. Fabuła nie jest jakimś zlepkiem na szybko wymyślonym w przerwie pomiędzy kolejnymi toastami, to historie pełne smutku, dumy, szaleństwa i determinacji. Nasi kompani nie są hybrydą dziwoląga z bohaterem kina akcji jak to ma miejsce w wielu tego typu opowieściach. Nie, tu świat został zbudowany zupełnie inaczej. Podczas kolejnych starć będziemy mieli przed sobą różne wyzwania, samo pokonanie wroga może nie wystarczyć. Niektórych trzeba będzie pokonać poprzez wyrzucenie za arenę, innych uderzyć gdy są w powietrzu, jeszcze innych można zranić tylko rzutami. Nie będziemy mieli także spokojnej przeprawy jeśli chodzi o warunki na jakich odbywać się będzie walka, czasem będziemy mieli mało czasu, a może się zdarzyć że ubywa nam energii, czy też musimy po prostu rozbroić przeciwnika lub walczyć z wieloma jeden po drugim. Nie, nie będzie łatwo, ale i nie będzie nudno.

Soul Blade PSX recenzja

Do tego podczas wojaży poza utartymi szlakami za zróżnicowane zadania otrzymamy kolejne bronie, które nam pomogą w dalszej drodze. Będą one się cechowały nie tylko innym wyglądem, ale przede wszystkim właściwościami. Dostaniemy bronie szybsze, ale zadające mniejsze obrażenia, oręż wytrzymały lub taki, który szybko niszczy broń przeciwnika pozostawiając go z samymi pięściami w trakcie walki. Opcji jest wiele, a Ty decydujesz z której skorzystasz.

These whispered tales of a sword that can cut the very havens asunder are true!

Aż zazdrość bierze, gdy sobie uświadomimy jakie wrażenie musiał magiczny automat z napisem Soul Edge robić w końcówce 1995 roku, a nas przy tym nie było (a może jednak ktoś z Was był wtedy w Tokio?;). To musiał być mocny szok, z którego wielu nastolatków przez kolejne miesiące nie potrafiły wyjść, w tym również pewna dziewczynka która wpadła do studni. Rok później w kraju kwitnącej wiśni pierwsi pielgrzymi wyruszyli w drogę za sprawą swej domowej maszynki z logiem PlayStation. To tu dodano jeszcze więcej głębi i zawartości tej legendzie o czym szczegółowo rozwodzić będziemy się w przypisach. Dla wszystkich śmiałków ta wyprawa będzie również dziś ucztą dla oka i ucha. Wpierw nacieszymy swe oczy soczystymi barwami wylewającymi się z ekranu, a następnie dostrzeżemy świetnie zaprojektowane areny. Później przejdziemy do szczegółów, zobaczymy powiewającą na wietrze trawę, która to wkodowała mi się w umysł już wiele lat temu podczas pierwszego spotkania z tą historią na przełomie wieków. Gdzieś w tle przelecą niespokojne zjawy, a w trakcie długiej walki może zapaść zmrok i na naszych oczach zmieni się pora dnia. Poczekajcie aż zobaczycie w ruchu to co z bronią wyczynia Li Long – poezja. Zgodnie z tytułem włożono w tą grę duszę, a to tylko jedna część wrażeń, nie można przejść obojętnie obok muzyki.

 

Soul Blade PSX recenzja

Rozważania o muzyce jaką zapewnią nam liczni bardowie zacznijmy od tego, że mamy do wyboru 3 różne wersje OST na szaraku. Prócz podstawowej jest jeszcze Arrange Soundtrack oraz rewelacyjny Khan Super Session. Także i tu mocno dopakowano wersję domową gry. Sama muzyka aż chwyta za wewnętrzne struny, idealnie wpasowuje się w klimat całej produkcji. Już podczas wyboru postaci zostajemy nastrojowo nastawieni do wyruszenia w świat kawałkiem „Epic Calling!” – nazwa jakże adekwatna! Będąc dalej przy nastrojowej muzie to posłuchajcie na dole An Oath Of The Sword – jak to nie ma dla Was klimatu tajemniczej wędrówki to nie wiem co ma, ten moment kiedy wchodzi wokal… aż mam ciary. Ogólnie ujął mnie ten klimat orientu jaki tu się panoszy dzięki muzyce, coś cudownego. Zamykając oczy przebudzisz się w krainie pełnej kramów i doków w której dominuje woń kadzideł i ostrych przypraw, jednocześnie coś będzie Ciebie niepokoić, coś skrywającego sztylet w zbyt mocnych cieniach przemykających pomiędzy gwarnymi zaułkami.

W tej całej relacji z podjętych trudów podczas przemierzania Eurazji rzadko kiedy wspominam o negatywach, bo w istocie ta gra jest bliska ideału, ale jednak nieco kurz już na nią opadł. Na premierę był to kryształ, ale dziś może już kilka archaizmów nieco drażnić, głównie chodzi tu o najważniejszy element, czyli system walki. Postacie podobnie jak w pierwszych dwóch Tekkenach z tego samego okresu, nieco wolno się zbierają z podłogi, czuć tutaj pewną „klockowatość” w poruszaniu się postaci. Można do tego przywyknąć, ale rzuciło mi się to od razu w oczy. Drugą męczącą później sprawą było to, że w edge master przemierzamy mapę zawsze tą samą, postać się zmienia, ale miejsca odwiedza te same (zmianie ulega jedynie kolejność). Dochodzi do tego, że chyba każdy (nie przeszedłem wszystkimi postaciami) na rzece Jangcy musi pokonać na tratwie Li Longa używając rzutów – chłop musi mieć nieźle plecy strzaskane.

Soul Blade PSX recenzja

Niektóre zadania dla takiego laika mordoklepkowatego jak ja były też z czapy, głównie chodzi mi o przedostatnie zadanie Cervantesa. Musimy na jednym pasku życia wygrać 6 walk pod rząd z mocnymi przeciwnikami. Ja na starość wysiadam, widziałem na necie że ludzie mashując jakoś w końcu to przechodzą. Ja szukałem w tej grze ładnych walk i ciekawych historii i nie byłem mashowaniem lub wykuwaniem skilla na poziomie mistrza zainteresowany. Cervantes zawinął do ostatniego portu u mnie jedynie w trybie arcade… Są to bardziej pomniejsze niedogodności niż wielkie zarzuty, ale mimo wszystko dlatego postanowiłem odstąpić od medalu w dniu dzisiejszym, choć pisząc ten tekst jeszcze na przełomie wieków zapewne bym go przyznał. Dziś Soul Calibury zawiesiły mi mocniej poprzeczkę. Przepraszam drużyno, ale reumatyzm nie pozwolił mi w 100% docenić nocowania pod gołym niebem.

A tale of Souls and Swords, eternally retold

Dobijamy do ostatniego portu mając za sobą piękną przygodę okraszoną cudowną grafiką, arcyciekawą muzyką, nietuzinkową fabułą, świeżą mechaniką i zróżnicowanymi postaciami. Kilka stronic trochę się już zakurzyło, ale nie umniejsza to jakoś niezwykle tej opowieści. Mimo wszystko Soul Blade przetrwał próbę czasu, nie bez szwanku, ale ma w sobie wiele elementów utkanych przez wróżki, a one się nie starzeją. Historia Ostrza Dusz przetrwa jeszcze wiele lat i zachęci kolejnych śmiałków do jej zgłębienia. Śmiało wskakuj na pokład tej łajby i wyruszaj jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś. Do zobaczenia w kolejnych tomach opowieści o przeklętym ostrzu wabiącego po raz wtóry śmiałków z całego świata.

Retrometr


Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: PlayStation (PSX) /2018

3 słowa do gracza: Oprawa a/v to najwyższe szczyty PSX’a, mechanika ma drobne zgrzyty, ale nadal daje masę frajdy. Śmiało można grać i dziś, również jako laik mordoklepkowy szukający dobrego singla (a może przede wszystkim jako gracz lubiący singla).


Ciekawostki:

» gra na automatach (były II wersje) oraz japońska wersja na PSX’a nosi nazwę Soul Edge

» wersja z szaraka w stosunku do automatu dostała mnóstwo zawartości dodatkowej w tym nowe postacie (do odblokowania), nowe stroje, Edge Master Mode, intro i scenki, bronie, ścieżki dźwiękowe – ogólnie masa rzeczy!

» garść tipsów od Jany, który przeorał SB na wszystkie sposoby: w trybie arcade każdy ma 2 zakończenia, by odpalić alternatywne trzeba naciskać △O✕☐ po pokonaniu ostatniego bossa. By zdobyć “łatwo” wszystkie bronie musimy mieć włączoną 24h grę, wtedy zmieni się ekran tytułowy i wpadną wszystkie bronie.

» OST do gry został wydany fizycznie. Jeden to Soul Edge Original Soundtrack – Khan Super Session gdzie gra oczywiście wersja Khan Super Session z gry, ale poszerzona w stosunku do tego co możemy usłyszeć na szaraku. Drugi krążek jaki wyszedł to Super Battle Sound Attack Soul Edge


Do posłuchania w trakcie lektury:

Moonlight Shadows z Khan Super Session

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox