Recenzja | Need for Speed: Hot Pursuit 2

Mam popęd na szybkość, by pędzić szybko, czuć pęd szybkości i popędzać innych na asfaltowej trasie bez końca.

Seria Need for Speed to dziesiątki części, masa zwolenników i przeciwników, wzloty i upadki, kilka generacji graczy, wypad do Hollywood i historia która wciąż trwa. Są to również tysiące wspomnień, a wśród nich moje, te dotyczące Hot Pursuit 2, dziś spisuję je na kartce w uwalonym olejem warsztacie Mietka, który sprowadził po dzwonie Ferrari z UK. Jak tylko Zdzisiek dowiezie Żuka pełnego szpachtli wyruszymy w trasę i będziemy patrzeć jak innym kopara opada. Potem przerobimy go na LPG, bo kasy na paliwo nie ma, Mietek mówi że da radę.

NFS:HP2 podczas premiery wzbudzał różne emocje, po genialnym i tworzonym z niezwykłym pietyzmem Porsche 2000 na PC (jego para-konwersję na PSX przemilczmy) ktoś w EA postanowił rzucić ten eksperyment w serii w cholerę i powrócić do korzeni. Nie będzie już monotematycznej historii jednej marki (fani czekający na specjalne edycje Ferrari, czy Lamborghini obeszli się smakiem), powraca zróżnicowany rooster pełen najznakomitszych modeli z tego okresu, na pełnej piździe wchodzą znów również policjanci grając znów większą rolę. Jest jak było dawniej, bardziej kolorowo, bardziej dziarsko, ale już bez tej niemal mistycznej otoczki dla koneserów. A zaczyna się tak:

Szczerze mówiąc gdy grałem na premierę w HP2 nie interesowało mnie jakoś specjalnie to, że obdarto serię z pietyzmu Porsche 2000. Wtedy byłem gburem, który chciał mieć więcej modeli samochodów i efektowną grafikę, po mnie te dyskusje spływały jak płyn z chłodnicy Passata Mietka. Po latach doceniłem część z porszakami, ale nie o tym jest ten wpis, maczam więc pióro w plamie oleju i kontynuuję póki Zdziśka nie ma.

“this guy is gonna kill somebody”

Need for Speed popęd na szybkość, by pędzić szybko, czuć pęd szybkości… ojj tak, zawsze stawiałem wyścigi arcade ponad symulatory. Zawsze wolałem jazdę bez trzymanki ponad chłodną kalkulację podczas wchodzenia w zakręt. Babranie się w suwakach parametrów mnie nie jara, ja chcę wybrać super auto i po prostu zapierdalać. Na premierę HP2 nie znałem serii Burnout, jeszcze nie, jeszcze to co oferowali Elektronicy mi wystarczało i pochłaniało. Zaczynamy od jazdy fikuśnymi roadsterami takimi jak Lotus Elise by się wprawić w bojach i poczuć model jazdy. Szybko się jednak rozpędzamy, zaraz wsiadłem za kierownicę BMW Z8, z niej do Ferrari 360 Spider gdzie pierwszy raz zacznie się ostrzejsza jazda, to jednak nie szczyt, jest łącznie 5 klas pojazdów, Spider jest w trzeciej. Z Spidera ochoczo wskoczyłem do Lamborghini Murciélago, a po nim były już tylko wisienki na torcie, które znałem z 4 odsłony serii… McLaren F1,  Mercedes CLK-GTR… tatuś wrócił do domu!

Gdy teraz po latach wróciłem do grania w tą odsłonę zacząłem od tego samego trybu co wcześniej – Championship. Jest to hołd nie tylko dla serii, ale gatunku carcade jako takiego. Bez zbędnych udziwnień sięgamy do klasyki gatunku, gdzie chodzi po prostu o to by być szybszym. Trasy są puste, nic nam nie będzie przeszkadzać i walać się po drodze. Mamy kilka różnych eventów jakie będą do rozegrania: klasyczny wyścig, klasyczny turniej, klasyczny K.O. gdzie najsłabszy po danym okrążeniu odpada i klasyczna czasówka, gdzie naszym rywalem jest czas, oj jak ja tą prostotę lubię! Ten tryb jest jak jazda starym autem, nie ma elektroniki, wspomagań, GPS, jesteś Ty i surowa maszyna, maszyna którą musisz okiełznać bo nikt ci nie pomoże.

Drugim wielkim trybem z całkowicie odrębnym drzewkiem eventów jest tytułowy Hot Pursuit. Tu nie ma klasyki gatunku, ale seria NFS zna tego typa bardzo dobrze, to nie pierwszy raz kiedy z glinami będziemy mieli doczynienia. Mietek nie lubi glin, zawsze gada że się czepiają pierdół, że zawieszenie za nisko, że korozja, że wyciek… co oni mogą wiedzieć o samochodach. Mietek pół życia siedzi w garażu to wie lepiej co jest drobną niedogodnością a co problemem. Połową auta trudno jechać, więc spawa dwie połówki w jedno, to są problemy, a nie jakieś zawieszenie! Ja grając w HP2 radiowozy i polubiłem i mogłem nawet takimi pojeździć! Tutaj wyścigi się nieco różnią od Championship, przede wszystkim na trasie stoją radiowozy, które uważnie patrzą co się dzieje na drodze, a że mamy właśnie wyścig to mają kilka powodów by reagować. Niebiescy będą nas ścigać niczym Mietek faceta który na olx sprzedał mu gołe opony (a ponoć jak nowe po jednym sezonie!), oczywiście będzie to skalowane, najpierw łagodniej, a potem z grubej rury.

“requesting the helicopter assistance!”

W pierwszej kolejności wojowniczy pączkożerca odpali syreny i samemu ruszy za nami w pościg, spychaniem i taranowaniem będzie nas chciał zmusić do ustąpienia – ale niewiele zdziała. Gdy już któryś raz z kolei podpadniemy to wkładamy patyk w mrowisko, wzywają posiłki „need backup!” i już dwa radiowozy nas katują, słyszymy jednak przez CB cały czas co tam misiaki szwargolą. Nagle pada hasło „roadblock” już wiesz że zaraz czeka Ciebie blokada drogowa, trzeba się skupić i przejechać bokiem lub brać taranem! Mówi się trudno i jedzie dalej, ale jak w głośnikach pada hasło „spikes!” to żarty się kończą, przez kolce nie przejedziemy, trzeba je ominąć, bo po kolcach już jest po nas. To i tak nic, poziom apogeum misiaki osiągają dopiero wzywając Luftwaffe, jak słyszysz że ma nadciągnąć helikopter to trzeba się mocno skupić, tutaj jednak lecimy już po bandzie w absurdy. Trochę EA przegięło, ucieczka przed policją jest mocno emocjonująca i na serio podnosi adrenalinę, ale w pewnym momencie się trochę śmiesznie robi. Otóż helikopter zrzuca na nas wybuchowe beczki!

Mamy też trasy na których to my jesteśmy za kierownicą radiowozu i musimy złapać jak największą liczbę Mietków. Oczywiście jest brutalnie, trzeba tak długo walić w delikwenta aż nie będzie w stanie dalej jechać. Co jest fajne to to, że mamy też do dyspozycji wszystkie te zabawki które i podczas ścigania nas mają do dyspozycji. Możemy wzywać posiłki, możemy zarządzić blokadę i mamy też helikopter! Ten to znów absurd, dobrze go jednak mieć bo jak ci ktoś ucieknie za mocno to wzywasz śmigłowiec i za chwile słyszysz jak odstrzelił bandziora ;). Żeby nie było – takie dopałki jak dodatkowy radiowóz itp. Są mocno ograniczone i nie możemy z nich korzystać cały czas. No i zapomniałem o jednej rzeczy, w odróżnieniu od Championship w Hot Pursuit ruch uliczny jest aktywny, więc trzeba dodatkowo uważać.

Przejdźmy może do kolejnego istotnego czynnika, do tras. Te są przeolbrzymie i bardzo ciekawe, pozwalają się rozpędzić i spędzić sporo czasu na pojedynczym przejeździe, zachęcają do odpalenia ich w najlepszej formie – przejazd całej trasy od A do Z. Mamy Alpine stylizowany na górskie trasy gdzieś w Górach Skalistych lub Alpach, wszystko jest pokolorowane w odcienie jesieni, cudowny las, rwąca rzeka, kilka serpentyn, opustoszałe miasteczko, tunel wydrążony w górze, cudownie. Dalej jest Mediterranean, czyli klimaty śródziemnomorskie, bardzo wąskie uliczki ograniczone niewysokim murkiem z kamieni, średniowieczne miasteczko nad wybrzeżem, niezła idylla choć mocno techniczna i wymagająca jest to trasa. Tropical to ładny mix olbrzymiej metropolii rodem z USA z szerokimi autostradami wciśniętymi pomiędzy wieżowce, to jednak tylko połowa trasy, zaraz za miastem wjeżdżasz w dzicz rodem z Haiti, będzie sporo kurzu i wąskich przesmyków. No i na sam koniec Woodland, gdzie duża część trasy biegnie przez las skąpany we mgle, w którym roi się od skrótów, nie zawsze są oczywiste i nie zawsze warto ryzykować by w nie wjechać.

“we gonna need extra units here”

Jest jednak tutaj pewien mankament, który już pewnie zauważyliście. Tras mamy jedynie… cztery. Wybór mniejszy niż zapachów Wunderbaum do Twojej byki. Przez to że są długie, ale jest ich mało twórcy rzucają nas często tylko na jakiś konkretny odcinek i nie widzimy całości, normą są też rejsy w drugą stronę i tzw. mirrory, czyli odbicia lustrzane. Cholernie nie lubię takich zagrywek, w wyścigach przyzwyczajasz się do trasy, wypalasz je w swym mózgu by on na ułamek sekundy przed skrętem uruchomił odpowiednie bodźce dzięki którym szybko reagujesz. Zmieniasz jednak event, dostajesz tą samą trasę tylko odbitą i na nic Twoje wyryte schematy, musisz na nowo mózg uczyć by powstrzymał się i odbił brykę w drugą stronę, tą w którą jeszcze przed 20 minutami kategorycznie kazałeś mu nie jechać! To irytujące, jedynie piękno tych tras ratuje sytuację.

Grafika mocno tu wszystko podkreśla, grając na premierę cholernie mi się podobało, dziś również bez zgrzytów się na to patrzy. Tu jednak znów mam problem i nie mogło być idealnie. Na PC tego nie pamiętam, na PC jak to na PC wszystko zależy od sprzętu i oprogramowania, ale na konsolach mamy spadki animacji. Grałem na GameCube, więc nie tak słabą konsolę w tamtym czasie i właściwie od początku można zauważyć drobne zwolnienia tu i ówdzie. Niesmak jest, ale nie są tak straszne by robić z tego powodu raban, powód się znajdzie gdy dojedziemy do ostatnich rejsów. Pierwsza styczność z wozami najwyższej klasy nastąpiła u mnie w wyścigu Ferrari F50 na trasie Mediterranean. Auto zdecydowanie szybciej zapieprza niż wcześniejsze wozy to też trzeba szybciej generować trasę, gdy dojechałem do nadmorskiego potu rozpoczął się slideshow, i to taki chamski, klatka po klatce autko sunęło wyrzucając mnie z koncentracji. W grze tego typu jest to nie do przyjęcia, to dosłownie jeden moment w którym się tak dzieje przybierając aż tak bardzo na sile, ale do cholery tak spartolić konwersję to trzeba mieć tupet! Żałuję że nie mam wersji na Xboxa, łudzę się że tam będzie to lepiej zrobione.

Porzućmy jednak ten wstydliwy temat, auto nie musi być sprawne, musi mieć audio oddzielające basem kręgosłup od żeber! Tak przynajmniej mówi Mietek, wtaczając do bagażników suba. Ścieżka dźwiękowa w tym NFS’ie to mistrzostwo, trudno mi jest znaleźć jakiś kawałek który by mnie nie ruszał. Wszystkie podkręcają tempo, masz wrażenie że przy tym kawałku to nie przegrasz! Dasz z siebie wszystko i wykręcisz czas zawstydzający samego Mietka. W trybie pościgu dodatkowo masz muzykę w wersji bez wokalu, dzięki czemu słyszysz komunikaty misiaków przez CB, rewelka!

Need for Speed popęd na szybkość, by pędzić szybko, czuć pęd szybkości… mimo iż ten NFS ani na premierę, ani na dziś dzień nie jest grą na medal, dostarczył mi masę frajdy. Na PC ozłociłem wszystkie dostępne eventy, na konsoli już zadowoliłem się sporadycznie srebrem, ale przyjemność z gry nadal pozostawała ta sama. No może jest jeden wyjątek, te chrupnięcia na GC były irytujące (tutaj żółty retrometr, zielono jest na PC). Nie jest to wina sprzętu, seria Burnout pod każdym aspektem przebijała graficznie produkt EA, a mimo to chodzi jak marzenie, ktoś zdupcył konwersję i tyle. Motyw helikoptera również jest lekkim przegięciem, ale jak nastawisz się pozytywnie to nawet fajny koniec końców się wydaje, tylko nie należy podchodzić do niego na poważnie. Trasy… przepiękne i długie, ale jest ich zbyt mało, oj ze dwie od zaraz by się przydały by wyeliminować mirrory. A ten OST… możecie śmiało odpalić cały na youtube, będzie się podobać, tu nie ma się do czego doczepić.

Jest to NFS który kończy pewną erę w historii serii, to ostatni „klasyczny” NFS, po nim wyszedł już ten z podtytułem Underground i nic już nie było takie samo. Nie wnikam tutaj czy seria zmieniła się na lepsze czy gorsze, nie o tym jest ten wpis, ale NFS:HP2 jest końcem pewnej epoki klasycznych arcade racerów. Jego tryb Championship nie ważne czy zamierzenie czy nie, jest hołdem dla starej szkoły i wychodzi mu to na dobre. O! Sorry chłopaki, Zdzisiek przyjechał Żukiem ze szpachtlą, więc ja się zmywam, nara.

Retrometr


Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: GameCube/2018; PC/2003

3 słowa do gracza: Ostatni klasyczny NFS z pięknymi trasami, szybkimi furami, ostrym OST, ale z kilkoma niedogodnościami i głupstwami


Ciekawostki:

» O ile wersja na GC, Xbox i PC była robiona przez EA Seattle, tak za wersję PS2 odpowiada EA Black Box. Na czarnuli jest wprowadzone tyle zmian, że postanowiłem wyłączyć tą wersję z recenzji i możecie ja traktować jako coś odrębnego. Prócz drobnych kosmetycznych zmian, na PS2 mamy boost w radiowozie, widzimy blokady na mapie, a helikopter może zrzucić kolce i strzelać rakietami! Mamy także dodatkowe trasy i inaczej definiowane są klasy samochodów. Nie mam jednak pojęcia jak jest z płynnością gry.  

» Małym chichotem historii jest to, że w 2010 roku EA wydało kolejną część serii z podtytułem… Hot Pursuit. Szpece od marketingu zapewne odradzili dodawania „III” w tytule, bo by się ludzie pogubili. Co jest tutaj jednak najciekawsze to to, że tytuł został stworzony przez Criterion, czyli studio odpowiedzialne za serię Burnout, która swego czasu zdetronizowała NFS na polu carcade. Koło się zatoczyło, Burnout zastąpił NFSy, po czym ludzie od Burnouta wskrzesili w chwale markę, która mocno podupadła. A obecnie… nie ma już Criterion, a NFSy są… i będą jeszcze długo, choć będą miały wzloty i upadki.

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox