Beyond Good & Evil – jedna z moich najukochańszych gier wszech-czasów, którą niedawno miałem przyjemność przejść ponownie i przypomnieć sobie po latach przygody trójki moich najprawdziwszych przyjaciół z przeszłości: pięknej Jade, Wujka Pey’j’a (dalej zwanego u mnie – Wujek Pejdż) oraz Agenta Double H (zwanego dalej – Agent HH). I po ukończeniu (po raz drugi i “prawie trzeci”), stwierdzam z całą stanowczością, że nie ma tutaj znaczenia – grałeś lub nie – naprawdę WARTO odbyć tą wspaniałą, pouczającą i emocjonalną podróż!
BEYOND GOOD & EVIL
UBISOFT 2003
PS2 / XBOX/ GAMECUBE / PC
DODATKOWO: REMASTER HD PS3 / X360
Beyond Good & Evil Theme – radość dla uszu autorstwa Christophe’a Heral’a
MIYAZAKI NA TROPIE PIĄTEGO ELEMENTU
Warto po raz kolejny pożeglować po malowniczym Hillys, warto zagłębić się znowu w przerażającą fabułę godną najlepszego thrillera sf, warto zabawić się ponownie w reportera Animal Planet i powtórzę jeszcze raz NAPRAWDĘ WARTO wrócić po ponad dekadzie do naszych przyjaciół sprzed lat i wraz z nimi niejednokrotnie uronić łezkę… A wszystko to dzięki Michael’owi Ancel’owi – francuskiemu geniuszowi, twórcy między innymi także postaci Rayman’a, który wraz ze współpracownikami ożywił swoje najlepsze pomysły tworząc Beyond Good & Evil i pozwolił graczom przeżywającym jego opowieść radować swoje serduszka wraz z nim. A, że musiał mieć inspirację to czerpał od najlepszych… Hayao Miyazaki’ego i Luca Besson’a.Kim jest Miyazaki? Wtajemniczonym nie trzeba przedstawiać, zaś dla żółtodziobów przypomnę, że jest to najwybitniejszy twórca anime – założyciel studia Ghibli, spod którego ręki wyszły takie wspaniałe pełnometrażowe filmy jak między innymi: Nausicaa z Doliny Wiatru, Mój Sąsiad Totoro, czy Księżniczka Mononoke. Jeżeli anime kojarzy Ci się tylko z głupimi bajkami dla dzieci to proponuję jednak rozszerzyć horyzonty i zapoznać się chociaż tylko z dziełami MISTRZA Miyazaki’ego. Jego pełnometrażowe dzieła to prawdziwe perełki kinematografii – piękne, poruszające i chwytające widza za serce historie, poruszające zarazem naprawdę poważną tematykę i problemy oraz niosące w przekazie najprawdziwsze wartości pokroju miłości, czy przyjaźni. Każdego, kto lubi dobre kino, a ma zaległości w znajomości dzieł Pana Miyazakiego, szczerze zachęcam do ich nadrobienia – uwierzcie mi – nie będziecie żałować! Ale dlaczego wspominam tutaj o nim? Otóż Michael Ancel tworząc postać Wujka Pejdża i jego związek z główną bohaterką recenzowanej gry, wzorował się tutaj właśnie na kapitalnym Szkarłatnym Pilocie (Kurenai no Buta / Porco Rosso).
Ten przepiękny film opowiada nam historię wojennego weterana lotnictwa, zamienionego poprzez tajemniczą klątwę w humanoidalną świnię, któremu w “pozbyciu się” owej klątwy pomaga wnuczka jego przyjaciela z czasów I wojny światowej o imieniu – Fio. Na powyższym kadrze możecie się zapoznać właśnie z głównymi bohaterami tego nieśmiertelnego klasyka – Fio i Szkarłatny Pilot w pełnej krasie. Prawda, że już na pierwszy rzut oka widać podobieństwo do bohaterów omawianej przeze mnie gry? Ale nie wytykam tutaj nic Ancel’owi, przecież jak się wzorować to na najlepszych. Powiem więcej stworzył on tak świetną opowieść, że sam Mistrz Miyazaki byłby dumny i myślę z chęcią by ją zekranizował! Moim skromnym zdaniem i mimo tego, że Beyond Good & Evil nie jest grą anime, chyba najlepiej ze wszystkich gier w jakie grałem w życiu oddaje charakter twórczości wielkiego reżysera! Po prostu myślę, że jakby Miyazaki tworzył gry – wyglądałyby one dokładnie tak jak przygody urokliwej reporterki Jade!A kimże jest Luc Besson? No jego to raczej nikomu nie muszę przedstawiać. Ten francuski reżyser miał swoje wzloty i upadki, ale swego czasu stworzył swoje przygodowo-fantastyczne opus magnum – Piąty Element. Można zarzucić mu tutaj zbyt dużą rozrywkowość, ale nie sposób odmówić jego filmowi uroku, wizji i rozmachu! Ancel’owi najwidoczniej także wryły się w pamięć latające samochody, mechaniczne roboty, kosmiczne stwory z filmu rodaka i postanowił w swojej wizji świata także nie iść na żadne ustępstwa – umieszczając to wszystko wymieszane dodatkowo ze szczyptą horroru. A jeśli weźmiecie jeszcze pod uwagę końcówkę w której Jade… Nie, nie będę zdradzał – dodam tylko – że twórcy gry udało się idealnie połączyć wizje światów Miyazakiego i Bessona, tworząc mimo inspiracji mistrzami filmu – swoje unikalne, niepowtarzalne i niezapomniane dzieło życia!
NIE SPOSÓB NARZEKAĆ NA NUDĘ!
Myślę, że po tradycyjnie przydługim wstępie (no… -Nacz. Os. Rep) może przejdę do rzeczy i nakreślę Wam jakiego rodzaju grą jest opisywany tutaj Beyond Good & Evil? Pokrótce: połączenie mini sandboxa z action adventure, a na dłuższą metę bardzo udany miszmasz wieeeelu gatunków! Mini sandbox, gdyż pomiędzy dostępnymi na Hillys (mała, górnicza planeta, zalana w większości wodą) do eksploracji wyspami poruszamy się poduszkowcem Wujka Pejdża, niczym w rasowym sandboxie. Action-adventure – gdyż w czasie zwiedzania z buta, widzimy naszą protagonistkę, czyli Jade z widoku TPP i oczywiście znajdziemy tutaj wszelkiego rodzaju wajchy, przełączniki, elementy platformowe (postać sama skacze niczym w Zeldach) oraz świetne zagadki. Jest tu miejsce także na walkę (bardzo prostą, za pomocą rytmicznych sekwencji uderzeń bitewnym kijem Daj-Dżo, którego Jade potrafi z gracją używać), a nawet wielgachnych BOSSÓW! Jakby tego było mało, niektóre elementy gry są zaczerpnięte z przygodówek typu point’n click – w których skupiamy się na rozmowach z mieszkańcami Hillys (są linie dialogowe!), kupowaniu przedmiotów (zarówno za tutejszą walutę jak i za zdobyte wcześniej drogocenne PERŁY) jak i na rozwiązywaniu prostych zagadek typu podaj, przynieś, pozamiataj.
Co my tu jeszcze mamy? Skradankę! Tak, w czasie naszej przygody jednym z ważniejszych elementów jest także bezszelestne wymijanie wrogów i pozostawanie niezauważonym, bądź eliminowanie ich cichaczem niczym rasowy ninja… Wyścigi! Jak najbardziej – obecne – nieraz staniemy tutaj w szranki z innymi miłośnikami adrenaliny w organizowanych przez nich zawodach. Strzelanina! Także obecna! Później kiedy mamy dostęp do STATKU KOSMICZNEGO pojawiają się etapy stricte strzelaninkowe – niczym w Rogue Squadronie – latamy z kamerą umieszczoną za wehikułem i prujemy pociskami do jednostek wroga, a nawet możemy lockować rakiety niczym w prawdziwym shooterze. Nie sposób nie wspomnieć jeszcze o elementach metroidvanii – czyli poprzez zdobywanie przedmiotów (kart, kluczy itp.), czy poprzez zdolności przyjaciół albo upgradowanie naszego poduszkowca – otrzymujemy dostęp do niedostępnych wcześniej lokacji. Dodajcie do tego jeszcze pstrykanie zdjęć naszym aparatem fotograficznym (o czym później) oraz parę minigier (wariacje cymbergaja oraz trzech kart) i wiecie, że tutaj naprawdę nie sposób narzekać na NUDĘ!
HILLYS NASZYCH MARZEŃ …
Wróćmy na chwilę do miejsca naszej przygody – przepięknej planety Hillys. Nie raz i nie dwa otworzycie szerzej oczy aby podziwiać kunszt grafików z jakim oddali piękno większości miejscówek, często rozmarzycie się podziwiając wielkie połacie oceanu zamieszkałe przez tutejsze zwierzęta, zaś w tle będą majaczyć zamglone górskie szczyty bądź nieczynne wulkany. Tutaj nawet zwyczajne z pozoru jaskinie rozświetlają łechcące gałki oczne: fluorescencyjne rośliny, majestatyczne grzyby, latające skorupiaki, ogromne mięczaki, czy wielobarwne koralowce. Ten PIĘKNY i ŻYJĄCY ŚWIAT powoduje, że wracając do naszej szarej codzienności tęsknimy za nim i założę się z każdym, że gdyby jakieś biuro podróży sprzedawało bilety wycieczkowe do ojczyzny Jade – to żadne Karaiby, żadne Hawaje, czy Himalaje nie byłyby najczęściej odwiedzanym przez turystów, czy podróżników miejscem. Daję głowę, że byłoby nim Hillys! Zresztą na potwierdzenie moich słów przesyłam widokówkę!
Wspominając o faunie, która zamieszkuje naszą urokliwą planetę, nie sposób nie napomknąć o jednym z najistotniejszych oraz najbardziej rajcownych elementów gry – czyli o zabawie w fotoreportera, tamtejszego odpowiednika Animal Planet. Już na początku przygody nasza bohaterka dostaje pracę jako kronikarka wszelkich żywych istot na Hillys. Oczywiście jak praca to i odpowiednia płaca – więc za każde zrobione zdjęcie tutejszej zwierzynie, bądź gatunkom rozumnym otrzymujemy odpowiednie wynagrodzenie w kredytach. Czyli szukamy na Hillys wszelkich oznak życia i pstrykamy aparatem odpowiednie ujęcia (Szefie robota dla Ciebie!). Uwieczniamy wszystko od małych owadów, poprzez jamochłony, naszego kochanego pieska Woof’a, wszelkie niebezpieczne drapieżniki, wielkie latające płaszczki, a nawet ogromne wieloryby zamieszkujące oceaniczne głębiny!
I jeśli chodziłoby tylko o cykanie fotek to pomyślałbyś Drogi Graczu – co w tym ciekawego? Ha – nieraz trzeba się wykazać sprytem i pomyślunkiem. Zajść zwierzaka po cichu, wysypać najpierw przynętę, albo obmyślać jak tu się dostać do jego kryjówki? Nieraz trzeba zgasić światło w pomieszczeniu aby sfotografować żyjące nocą okazy lub te strachliwe wypłoszyć z kryjówki. Co więcej BOSSOWIE organiczni też są tutaj brani pod uwagę! Więc zanim rozprawisz się z potworem nie zapomnij go wykadrować! Proszę także nie zapomnieć o wszystkich rozumnych rasach – czyli “sapiensach”, gdyż w odróżnieniu od Ziemi na Hillys mieszkają nie tylko “homo sapiens”, ale także wszelkie możliwe połączenia człowieka ze zwierzęciem. Czego my tu nie mamy! Sam Wujek Pejdż to przecież człowiek-świnia (ale na szczęście charakter ma do rany przyłóż!), poza tym znajdziemy tutaj wymieszanie gatunków w postaci: morso-ludzi, nosorożco-ludzi, orło-ludzi, czy nawet rekino-ludzi! (ostre skurczybyki!) Reasumując zarówno miejsce akcji czyli świat stworzony przez programistów, jego niepodważalne piękno jak i różnorodność fauny oraz ras zamieszkujących ten świat i samo kronikowanie tychże jest jednym z największych atutów Beyond Good & Evil.
… I KOSZMARÓW
Tylko ten przepiękny klimat i sielski nastrój zakłócają w pewnym momencie przybysze z obcej planety! Pasożytniczy najeźdźcy rodem z koszmarów Lovecraft’a – wyglądem przypominający jego Pradawnych, posiadający za to zbiorową jaźń oraz umiejętność kontroli umysłu ofiar – o wdzięcznej nazwie DomZ! I nie ma zmiłuj! Atakują niczego nie spodziewających się mieszkańców Hillys w postaci między innymi: Zjadaczy Dusz, Żniwiarzy, Wielkich Węży, czy najbardziej pospolitej jednostki Sarkofagów. Nie tylko atakują bezpośrednio lecz dawno już przeniknęli do nieświadomego społeczeństwa, niczym w Inwazji Porywaczy Ciał! Nad bezpieczeństwem ciemiężonych Hillysian czuwają zaś oddziały niezwyciężonych, bohaterskich, świetnie wyszkolonych i zakutych w pancerze najemników – Alpha Section! Aha i zapomniałbym Sekcja Alfa to przecież odwieczni wrogowie kosmicznych bestii DomZ, tropiący i eksterminujący ich po całej galaktyce!
No przynajmniej tak podają w wiadomościach telewizyjnych, prasie, na billboardach, czy poprzez swoje drony wojskowe… INDOKTRYNACJA i PROPAGANDA pełną gębą! Zastanawiam się nieraz nawet, czy Ancel nie miał jakichś przodków wychowanych w krajach byłego bloku wschodniego? Zagrało to w jego dziele naprawdę świetnie i proszę mnie nie posądzać o spoilery – gdyż o tych haniebnych faktach dowiadujemy się już na początku naszej przygody! Naszym głównym zadaniem, jako najlepszej reporterki ciemiężonego narodu jest zebranie dowodów (czytaj zrobienie zdjęć i ich upublicznienie) ujawniających sekrety naszych oprawców i uświadamiających rodakom KOSZMAR i powagę sytuacji… Sytuacja jest bardzo poważna, a Wy widzicie, że FABUŁA to kolejny “mocny towar” w afrodyzjaku od Ancel’a! Jednak wyprawa Jade będzie najeżona niebezpieczeństwami niczym tyłek jeżozwierza, więc bidulka sama pewnie zginęłaby nie raz i nie dwa, ale od czego są przyjaciele?
GDZIE SĄ MOI PRZYJACIELE?
Tutaj! Dokładnie w Beyond Good & Evil spotkasz PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ! I co z tego, że “wirtualnych’ i tylko w świecie gry, skoro przedstawionych z krwi i kości! Ze swoimi przywarami, śmiesznymi powiedzonkami, komentujących żywo wydarzenia na ekranie. Co więcej – współpracujących z Tobą w celu rozwiązania napotkanych na drodze problemów i pokonania niebezpieczeństw i posiadających unikalne zdolności – bez których dalszy postęp w grze nie będzie możliwy. Ratujących Ci tyłek w tarapatach i gotowych poświęcić WSZYSTKO, abyś Ty Graczu wyszedł cało z opresji i aby Wasza misja zakończyła się sukcesem. Tworzycie razem DRUŻYNĘ (możesz wymieniać się z nimi ekwipunkiem w podręcznym menu), której maksyma wyjęta z Trzech Muszkieterów: “- Jeden za Wszystkich, Wszyscy za Jednego” – nie jest pustym sloganem. Przez większość rozgrywki towarzyszy nam jeden z dwójki przyjaciół (w zależności od rozwoju fabuły) walcząc u naszego boku, i wtedy możemy za pomocą odpowiedniego przycisku na padzie wykonać zdolność specjalną, czy to Wujka Pejdża, czy Agenta HH – pomocną zarówno w “zadymie” jak i niezbędną do dalszych postępów w grze.
Dodajmy do tego jeszcze możliwość wydawania im poleceń wciskania przycisków, przełączania dźwigni i przełączników, czy pchania wspólnie ciężkich przedmiotów i zauważycie, że WSPÓŁPRACA pomiędzy bohaterami jest tutaj obowiązkowa! Twórcom naprawdę udało się tchnąć życie w naszych wspólników i obdarzyć ich niepowtarzalną, pocieszną, a zarazem bohaterską i prawdziwą jak to tylko możliwe osobowością – do tego stopnia – że po pewnym czasie nawiązuje się miedzy Wami najprawdziwsza więź! Śmiejecie się z ich żartów, ruszacie dziarsko na ratunek kiedy są w opresji, czy nawet w pewnym momencie wzruszycie się na tyle, że wraz z Jade uronicie łezkę nad ich losem. I będą to łzy zarówno smutku jak i radości. Uwierzcie mi – to największa sztuka jaka udała się Ancelowi i jego ekipie – w cyfrowy świat i postacie tchnąć duszę oraz ludzkie emocje…
DIAMENT BEZ SKAZY?
Niestety, a raczej na szczęście nie! Bo czy absolutny ideał bez wad posiada interesujące wnętrze? Zapewniam, że będziecie kląć pod nosem na szwankującą przy zbliżeniach i w małych pomieszczeniach kamerę (kląć to mało powiedziane – Nacz. os. Rep). Gdzieś w połowie gry będziecie oczekiwać także większego wyzwania od potyczek w niej zawartych i tu muszę Was rozczarować – nie otrzymacie go. Walka tutaj jest cały czas łatwa, prosta i przyjemna… Możecie też podobnie jak Mielu (którego bardzo cenię i szanuję oraz nie jest to żaden atak na niego) w swoim felietonie na łamach PSX EXTREME twierdzić, że Beyond Good & Evil to malutka pod względem obszaru gierka, samo Hillys to niewielki akwen, zaś miasta to trzy uliczki na krzyż i w sumie nie ma tu po co wracać…
Ja jednak twierdzę, że względnie mały obszar to jednak plus – nie tracimy czasu na błądzenie i żmudny backtracking, szybko trafiamy do aktualnego celu, a w samym Hillys czujemy się po pewnym czasie jak u siebie w Domu! Sama rozgrywka wcale zaś nie należy do krótkich jak na grę TPP – ja po jej ukończeniu, zebraniu wszystkich pereł i sfotografowaniu każdego z “okazów” miałem na liczniku jedynie… 19 godzin i 32 minuty! Fakt – mała, prosta i króciutka gra… będąca w rzeczywistości WIELKĄ PRZYGODĄ jeżeli spojrzysz na jej niezaprzeczalne atuty: przepiękny i spójny świat, kapitalną i przerażającą momentami fabułę, wielką różnorodność rozgrywki i pomysłowo odwzorowane polowanie z aparatem w dłoniach! Aha zapomniałbym o najważniejszym. O tych nieraz zapomnianych przez niektórych wartościach, które według twórców tej wspaniałej gry są jednak istotne: wolność, odwaga, poświęcenie i przede wszystkim PRZYJAŹŃ! I nie mówię tu tylko o przyjaźni pomiędzy bohaterami Beyond Good & Evil, ale także o więzi jaka wytworzy się tutaj Drogi Graczu między Tobą i Twoimi Przyjaciółmi. Tak o Nich właśnie mówię: o Jade, o Wujku Pejdżu i o Agencie HH. Zaufaj mi. Już po końcowych literach będziesz za nimi tęsknić… i oczywiście za Hillys..
“Są ludzie, którzy narzekają na brak przygód. Ja ich mam zawsze nadmiar. Albowiem tylko obojętnych na zło przygoda omija”
Zbigniew Nienacki – “Pan Samochodzik”
PS1 – grę ukończyłem na ps2 i ps3 w wersji odrestaurowanej i jeżeli ktoś nie ma starszych sprzętów – polecam także tą wersję. Świetna robota.
PS2 – Obrazki pochodzą z wersji zremasterowanej gdyż znalazłem tutaj te bardziej odpowiadające do treści tego wpisu.
PS3 – tak jak Wy czekam z niecierpliwością na kolejną cześć przygód Moich Przyjaciół…