Publicystyka | Blaski i cienie emulacji

ciężkie życie nerda toczę

niczym mumia po serwerowni kroczę

zmiana życia, zmiana reguł

technologia i gadżety to dziś nie szczegół

głowa pęka od natłoku

reguł, możliwości i opcji potoku

wtem zapach siarki się w salonie unosi

zbawca w jednej jeno dłoni lek na wszystko przynosi

Na samym początku chciałbym nieco ogólniej zagaić. Co dziś możemy nazwać emulacją? Jak się przejawia? Jeszcze jakieś 20+ lat temu sprawa była dość prosta, poza kilkoma wyjątkami jakie pewnie się znajdą (np. Bleem! na DC) do emulacji w 99% wypadkach u graczy służył PC. Zassane z internetu romy wzbogacały dyski twarde dzięki czemu pececiarze mogli na poważnie pograć w takie gatunki gier jak np. bijatyki. Szczególnie w takich państwach jak nasze, czyli pozbawionych dobrobytu i oryginalnych nośników w latach 80 i 90, była to okazja do nadrobienia zaległości, zobaczenia czym wcześniej gracze żyli mając np. SNES’a. Inni grali w gry z PSX’a, czy GBA nie musząc go posiadać, no bo przecież konsola jest dla dzieciaków, a PC “do nauki” (a przynajmniej rodzice wtedy takie bajki mieli w głowie, a dzieciaki ich celowo nie wyprowadzały z błędu pocinając wesoło w Hirołsa czy innego Kłejka po LANie).

tyle wyjść, czyżby jedno właściwe?

Dziś takie spłycenie tematu nijak nie oddaje tego co się obecnie wyrabia. Emulator nie jest czymś trudno dostępnym dla posiadaczy tylko jakiejś jednej platformy. Masz go jeśli zechcesz np. na swoim smartfonie, ba! Nawet taki najnowszy Xbox niemal oficjalnie dzięki trybowi developerskiemu na to pozwala, nie mówiąc o tym że chyba wszystkie nowsze konsole od kilku generacji nielegalnie też można do tego “zmusić”. No ale dalej nielegalnie, dalej pod banderą, a co powiecie na te wszystkie najnowsze minisy? Oficjalny mini SNES, NES, Mega Drive, C64, PSX, SNK, Capcom i multum innych które możecie kupić z legalnych źródeł też stoją na emulatorach! Co więcej, czasem są to nawet kiepskiej jakości emulatory (Sony ponoć tutaj robi za mentora w dziedzinie kalectwa). Mały suchar: Czym się minis różni od emu na androidzie? Opinią prawnika (tadum tsss!). W ostatnich latach tempa nabrała też tzw. malina, czyli Raspberry Pi. Tutaj ludzie wyczyniają cuda, nie jestem szpecem, ale i ja dostrzegam jakie możliwości to ustrojstwo daje. Możesz z niej zrobić dowolną miniaturową konsolę, można ją wepchać do małej repliki NES’a, ale możesz i do pudełka po prezerwatywach, zero problemu… Słyszałem opinię, że malina to komputer który miał pomóc wejść w erę cyfrową krajom trzeciego świata, a stał się zabawką dla pierwszego, coś w tym jest.

Jeżeli mówi się o emulacji to zauważyłem dwie skrajne postawy graczy, szczególnie z początku ich popularyzacji. Jedni odrzucają wszelką formę emulacji mówiąc coś o herezjach, nie uznają nic poza oryginalnym sprzętem i nośnikiem. Drudzy z kolei wyśmiewają stary hardware, toż to stare rupiecie za które się płaci krocie, a przecież to wszystko wejdzie na pendrive i jest za free bez wygibasów, kosztów i zajmowanego miejsca. Z czasem i tutaj opinie się zaczęły rozmywać, no bo emulacja wchodzi w różne rynki z różnym skutkiem. Jak myślicie jak część tych wszystkich “edycji HD” powstała na nowszych sprzętach? Z tego co pamiętam np. taki Parappa the Rapper w edycji HD to podbity port z PSP, a to przecież tylko pierwszy lepszy przykład z brzegu jaki mi wpadł do bani i to pewnie nie najbardziej “pojechany po bandzie”. Zatem emulacja nie musi oznaczać czegoś nielegalnego, to już norma że i wydawcy sprzedają emulator, tylko inaczej opakowany i skonfigurowany. Są też już platformy internetowe (streamingowe?), które za abonament lub darmola wypożyczą ci w chmurze gry retro do pogrania (np. opisany przez Wojta Piepacker, który dziś się zwie Jam.gg).

jam.gg to tylko jedna z wielu platform, która przeniosła emulację na inny poziom

Jak zatem żyć panie premierze? Otóż ja znalazłem swoją drogę. Jestem typem człowieka, który przez całe życie stara się iść drogą “złotego środka” niczym Arystoteles i tutaj również mam swoje przemyślenia. Mam malinę, ale to pewnie wszyscy stali bywalcy RnG wiedzą. Otóż ja jako gracz z “jakąś” kolekcją i doświadczeniem mam sporo konsol i gier na półce, ale z niektórych względów wygodniej mi grać na malinie. Gram zatem w to, co mam na półce. Posiadam PSOne i jakieś 40 gier, ale odpalam malinę i to na niej w te same gry z tej samej konsoli gram, dlaczego? No to po kilku akapitach przechodzimy do meritum ;).

rycerz na białym koniu – wybawca ciemiężonych nerdów w nowoczesnym świecie

Przechodzimy do ochów i achów nt. emulacji. Co takiego czyni ją popularną? Co sprawia że jest taka pożądana od lat? Dlaczego wciąż się rozwija i jest na nią popyt? Zacznijmy od względów fizycznych. Miejsce, jest go ciągle mało, byłeś nastolatkiem, miałeś swój pokój i go graciłeś, ale teraz masz 30+, współmałżonka, latorośl, zwierzaka, mieszkacie w bloku, masz miejsce na “gierki” w ilości kilkaset? No niebałdzo. Do tego kable, te cholerne kable. Nowoczesny salon, jebitny TV na 3/4 ściany, do tego malutki dekoder, chustecznik i konsola gdzieś gustownie schowana w pasującym do TV podłużnym niskim mebelku. Gdzie tu miejsce na 5 konsol o różnych kształtach i rozmiarach, każda z innym padem, a ulubiona najlepiej w dwóch egzemplarzach po jednym na region? Będziesz zmieniał kable co chwila by się między nimi podłączyć? Ma twój TV w ogóle wyjście SCART itp? No cholera nie. A emulator? Minis/malinka schowana w zgrabnej obudowie lub twój laptop na którym pracujesz z kablem HDMI i wszystkimi sprzętami w bibliotece na wyciągnięcie ręki z bezprzewodowym kontrolerem z twojej ulubionej konsoli. Da się? Da.

eeeee a nie, w sumie pograłbym na Pegasusie, tylko gdzie on był…

Taaa, możesz sobie posiadać TV do ulubionych seriali w jakości UberHD i w niczym to nie przeszkadza. Co więcej, możesz mieć te systemy w formie przenośnej, na ekranie telefonu, PSP, SteamDecka, co tam chcesz. Telewizor/monitor CRT to magia, ale jest ciężki, zaraz pewnie się popsuje, nie jest bez gimnastyki kompatybilny dziś z niczym i na ścianie go nie powiesisz. Emulki mają też tony różnych ulepszaczy, filtrów, dodatków i innych zmyślnych rzeczy. Podbita rozdzielczość, wygładzone tekstury, rozciąganie ekranu, przyspieszanie animacji, efekty scanlines, brak zacięć, długich loadingów, strachu że laser padł, że region nie ten, granie online, robienie screenów. Popatrz na zdjęcie, jak ładnie wypełnia się ekran na monitorze i zachowuje proporcie oryginału.

podstawowe proporcje przy jednoczesnym klimatycznym wypełnieniu obrazu na nowych ekranach, jedno z wielu upiększeń

Kolejny punkt, cena i dostępność. Ile my się tutaj na RnG już napisaliśmy na ten temat, jakie chore ceny potrafią grupy sprzedawców windować. To już pewnego rodzaju proceder na granicy działalności grup przestępczych. To jak handlarze z rynku wtórnego windują z roku na rok ceny gier jest jakieś pomylone. Dostępność też nie jest bez znaczenia. Są białe kruki, które czasem mają olbrzymie ceny, a same w sobie jako gry są co najwyżej przeciętniakami, a jak gra wyszła tylko w Japonii w małym nakładzie? To nie są tanie rzeczy Panie Ferdku! Sprzęt też się zużywa. Wadliwe egzemplarze “od szwagra niesprawdzone”, pożółkłe, zdekompletowane i … drogie. A jak nie daj bogowie ktoś ma do tego zapluty, wymemlany i obszarpany karton! Tak kurna stary karton! To cena jak nic +100%! Wydawca na tym zarobi? A skąd! On zarobił 25 lat temu jak pierwszy właściciel to kupił, od tej pory nie zobaczy już ani grosza, wszystko łapią pośrednicy. A emulek? Sam sobie odpowiedz, a jeśli kupisz na platformie streamingowej czy minisa to właściciel jeszcze na tym zarobi.

dla tych, którzy nie chcą się rozstać z kolekcją, a chcą grać wygodnie na wielkim TV też są opcje, jak np. Polymega

Chcesz to jakoś połączyć? Czyli nowe platformy, standardy, odbiorniki, ale nośnik i pad stary? I tutaj są rozwiązania, choć one również bazują na emulatorach. Jest co najmniej kilka dość popularnych sprzętów w które wsadzisz nośnik, a konsola wyświetli grę z filtrami na UberHD TV (np. Retron 5, czy Polymega).

wybawca przyniósł złotą klatkę i długi łańcuch

A teraz minusy drodzy Państwo. Ostrzegam jednak, zagłębiamy się w nerdzone, to taki darknet wśród umysłów graczy, tutaj słońce nie dochodzi. Nie czyścice swych opalcowanych okularów, a przepocony T-Shirt który macie na sobie już 3 dzień jest odpowiednim ubiorem. Bez obaw, jesteś na RnG, my tutaj wiemy że majtki też masz już 3 dzień…

Pierwszą bolączką jaka na ciebie czeka to dobór tego wszystkiego i jego konfiguracja. Są przeróżne rozwiązania, ale nigdy żadne nie jest idealne. Różne emulatory są inaczej kompatybilne z grami i systemami, są takie które zadziałają lepiej, są takie które zadziałają gorzej. O ile np. taki PSX czy NES jest świetnie rozpracowany, tak np. satysfakcjonująca emulacja Saturna jest wciąż trudna. Z ratunkiem przychodzą gotowe paczki jakie są w necie, które są już wstępnie pokonfigurowane, ale znów, to że działają na 500 grach, nie znaczy że zadziałają na tej jednej którą akurat chciałeś. Olać paczki! Jesteś lujem, chcesz to wszystko sam konfigurować i testować. Gratuluję zatem nadmiaru wolnego czasu, w zależności od ilości platform i docelowego nośnika emulacji może to zająć nawet tygodnie, a gwarancji że będzie to zadowalający efekt nie ma. Możesz kupić minisa z wgranymi kilkoma grami i oczekiwać że będzie już wszystko ładnie skonfigurowane, a te 15 wgranych gier ci wystarczy, ale przykład Sony PlayStation Classic pokazał że niekoniecznie musi to być prawda (brak pada z analogami, brak płynnej animacji w niektórych grach, burdel z wersjami gier PAL/NTSC). Przy okazji minisów 8 i 16 bitowców trzeba brać też poprawkę na przebogatą scenę. Nie ma miesiąca by nie wyszła jakaś świetna gra, nierzadko darmowa lub do kupienia w wersji plikowej i wtedy trzeba ją wgrać w to urządzenie/platformę. To nie jest tak że wytrzymasz na tych wgranych tytułach, i mówię tu o w pełni legalnych scenariuszach, nie zgłębiam teraz kwestii piractwa.

te ekrany są integralną częścią gier dla ludzi obcujących z tym sprzętem, ale nawet tutaj nie usłyszycie np. charkotu napędu

Zajrzyjmy jednak głębiej w duszę nerda. Jak już wspomniałem, mam sporo sprzętu i gier i do niedawna tylko na nich grałem bez zabawy w emulację. Żeby nie było, te wszystkie plusy jakie wymieniłem nie są dla jaj, ja na serio je doceniam i dlatego mam malinę, ale! Granie na emu odziera grę z magii, pewnych rytuałów i doznań wywołujących nostalgię. Jest jakiejś przedziwne uczucie gdy wchodzi ekran bootowania konsoli, gdy wjeżdża logo Sony a następnie PlayStation na szaraku. Temu wszystkiemu towarzyszy charkot napędu, konsolka wesoło mieli nośnik, a w przypadku GameCube nawet cieszy się jej mordka. Trochę czuję się jak żona alkoholika w chwili, gdy pomyślałem sobie właśnie że brakuje mi nieco trzasków Dreamcasta i “pinkania” tej jego przeklętej memorki (sygnał, jakby w mikrofalówce odgrzał się kotlet…). Tych dźwięków nie da się emulować, a bootowanie omijam bo wczytuję od razu autosave oszczędzając czas. Spróbowałem emulować gry z PSP, które przy pomocy filtrów wyglądają lepiej niż w oryginale. Po 5 minutach zrezygnowałem, jakoś PSP musi być w łapach, na kibelku, bez tego to nie to samo. Nie wyobrażam sobie też np. corocznego rytuału rozkładania Commodore 64 w warunkach emulacji, no bo jak? C64 jako sprzęt do grania jaki pierwszy raz w życiu spotkałem i który to jest ze mną całe życie raz w roku sobie uruchamiam. Kable, olbrzymi zasilacz, C64, joy i jakiś cart z grami, to wszystko rozkładam zajmując 1/4 pokoju, ciesząc michę i grając sobie w jakiegoś klasyka. Malina ma może wbudowaną klawiaturę, ale to nie to samo. Nazwijcie to nostalgią, dziwactwem, idiotyzmem czy jak tam chcecie, ale mi to daje radość, więc C64 sobie czeka w szafie i nigdzie się nie rusza.

Akapit wyżej wspomniałem o autosave, największa zaleta i wada jednocześnie. Dzięki tej opcji gra się “pewnie”, panujesz nad grą, nie tracisz masy czasu na powtarzanie w kółko tej samej sekcji, loadingów, walki z niedoróbkami itp. Są gry które mają kiepsko rozłożone save i checkpointy i dzięki temu sobie “naprawiasz” grę. Nigdy nie zagrałem w Kudelkę, bo nieopatrznie przeczytałem, że ktoś mądry dał tam savepointy po bossach. Teraz już wiem, że sobie na malince pogram w ten tytuł. Z drugiej strony obniżenie poziomu trudności może trochę wypaczyć obraz gry, podam swój przykład. Na konsoli przechodziłem Pitfall 3D Beyond the Jungle, momentami szalenie frustrująca, pełna niedoróbek gra którą… przeszedłem z satysfakcją mimo pomstowania, że w cholerę wypieprzę są przez okno w akompaniamencie niemieckich zakrętów. Rok później gram w Pandemonium! na malinie. Nie klnę, robię gdy trzeba zapis wcześniej, nie muszę klepać passwordów i uczyć się leveli na pamięć tracąc na to swój cenny czas, wszystko idzie płynnie, ale jakoś tej satysfakcji jakby brak. W grach akcji i platformerach mimo wszystko widzę w tym sens, zamiast checkpointu robię sobie savepoint i ok. Nie wyobrażam sobie jednak robienia save w trakcie wyścigu, survival horroru, czy skradanki, tutaj ta opcja zniszczy grę całkowicie pozbawiając jej esencji – poczucia napięcia i niepewności. Autosave może być jednak małym lekiem na grindowanie i random encountery w jrpg. Trzeba zatem rozsądnie z autosave korzystać, bo możesz sobie zepsuć grę.

dwie gry, dwa kluczowe spostrzeżenia dla nerda

Podam wam już ostatni nerdowski przykład z życia wzięty, dywagujący wokół tematu “dlaczego emulacja może być kulawa”. Jednym z motywów kupna maliny była dla mnie możliwość zagrania w gry z N64, gry na półce mam, konsoli nie. Kolejny wydatek, kolejny grat w domu, ja już też nie mam miejsca i chęci na skupowanie tego wszystkiego, pomijam kwestie typu “czy egzemplarz jaki kupię będzie w pełni sprawny!?”. W trakcie trwania Ligi RnG ostro rywalizujemy w F-Zero X, gra bardzo skillowa, a my dodatkowo w time trial walczymy o każdą setną sekundy. Jino łoi nas tam okrutnie, zacząłem się zastanawiać, czy na padzie z Xboxa na którym gram analogi i ich czułość nie sprawiają, że Jino który chyba gra na padzie Sony ma łatwiej, lepiej? Nie wiem jakie to ma przełożenie na grę, co więcej żaden z nas nie wie jak ta gra się zachowuje oryginalnie na trójzębie N64! Przypomniał mi się tekst @Valoo o zamiennikach padów do tej konsolki, gdzie podał właśnie F-Zero X jako dobry test sprawności analoga. No ale ja nie wiedząc jak oryginalnie się zachowuje tego nie sprawdzę nieprawdaż? Problem mnie frapuje do tego stopnia, że się wybiorę do kumpla Ślepego z cartem i na jego N64 to sprawdzę. Ot nerdowskie dumania.

Kończ waść!

No cóż, podsumujmy sobie mniej lub bardziej zgrabnie te luźne dywagacje. Emulacja dziś to zdecydowanie inny wymiar niż emulacja dawniej, przybiera przeróżne formy i nie należy jej stawiać na równi z piractwem, bo bywa sprzedawana w tej czy innej formie w legalnej dystrybucji. Zdecydowanie ułatwia przede wszystkim ergonomiczne i ekonomiczne życie gracza, oszczędzając miejsce, oszczędzając czas i w zależności od tego jak do tego podchodzisz, oszczędzisz też pieniądze.

Jest to jednak jak w tych morałach ludowych, gdzie paktujesz z diabłem i na końcu zawsze coś tracisz kosztem czegoś i nigdy nic nie jest idealne. Samodzielna konfiguracja emulatorów jest z początku czasochłonna, ale powiedzmy, że jest to “jednorazowy” koszt, i w sumie da się go jakoś obejść. Tracisz jednak pewną magię gier, gier które tutaj na RnG nie traktujemy tylko jako produkt, jako rozrywka na chwilę. My patrzymy też tutaj na nie jako czynnik wywołujący nostalgię, sentyment, wspomnienia i obcowanie z historią. Na tym polu emulator ma braki, nie jest to jednoznacznie zły pomysł, ale ewidentnie są ściany przez które nigdy emulatory nie przeskoczą, nie ważne ile filtrów programiści do nich włożą. Ja osobiście stosuję oba rozwiązania i tak jest dla mnie optymalnie, choć obawiam się że ze względu na wygodę i czas, coraz więcej malina (może się skuszę na Polymegę?) będzie pracować kosztem oryginalnego sprzętu. A jak u was to wygląda?

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox