Recenzja | Akuji the Heartless

akujiminiWydawało by się, że tematyka voodoo to bardzo wdzięczny temat na grę video. Jednak mimo dużego potencjału niewielu twórców po nią sięga (nie licząc popkulturowej karykatury kultu zombie, które wyskakują już nawet z lodówki). Psychodeliczne rytuały i krwawe bóstwa z Karaibów wciąż czekają na swoje 5 minut, co wcale nie znaczy, że się z tym tematem już nie mierzono. Jednym z niewielu tytułów, który powstał w oparciu o ten specyficzny świat okultyzmu jest Akuji the Heartless. Przygotujcie się zatem na podróż w krwawe zaświaty!

 „Your family Akuji is evil, they always were evil”

Swoją przygodę zaczynamy od krótkiego intro – podczas ślubu Akuji’ego i Kesho, który miał połączyć zwaśnione klany Mamory i zakończyć brutalne rzezie nasz bohater zostaje zdradzony przez własnego brata. Jego wyrwane i wciąż bijące serce zostaje przeklęte, a dusza zesłana do piekła. Podobnie jak w wierzeniach voodoo przybytkiem tym „zarządza” Baron Samedi, najpotężniejszy loa śmierci. Jegomość z gustownym cylindrem na głowie i okularach przeciwsłonecznych (kapitalny design!), oferuje nam pomoc w podróży po swoim królestwie i uratowaniu Kesho. W piekle nie ma jednak nic za darmo i pomoc otrzymamy w zamian za kilka morderstw oraz dostarczenie dusz naszych grzesznych przodków – czyż nie zaczyna się ciekawie? Dwoma filarami fabuły są tutaj Akuji i wspomniany wcześniej Baron Samedi, to ich poczynania i konwersacje stanowią główną oś na której opiera się cała fabularna konstrukcja gry.

akuji1

Sama mechanika gry jest umiejscowiona gdzieś pomiędzy Gex’em, a Soul Reaver’em. Z jednej strony mamy mnóstwo elementów platformowych i szukania znajdziek, a z drugiej mroczny świat pełen tryskającej juchy. Przed nami sporo skakania, szukania „kluczy” i prostych łamigłówek przeplatających się z wycinką zombich, kosiarzy, demonów i innego plugastwa. Gra ma swoje momenty i ciekawe rozwiązania np. w jednym świecie poruszające się platformy można zobaczyć jedynie w odbiciu lustrzanym, normalnie są niewidoczne. W innym z kolei będziemy skakać po poruszającym się gigantycznym wężu, generalnie na nudę nie będziemy narzekać. Podczas przemieszczania się po poszczególnych holach podziemi Baron otwiera nam drzwi do kolejnych (za)światów, na końcu każdego holu czeka na nas boss. Walka z nimi ogranicza się głównie do odnalezienia schematu (atak w odpowiednim momencie + uzupełnianie czarów), który pozwala ich zniszczyć. Najbardziej w pamięci zapadła mi walka z szkaradną Purity do której ewidentnie przychodzimy w złym okresie miesiąca. Ciekawie wypada również walka z Okalem na gigantycznej pajęczynie. Po pokonaniu każdego szefa nasze gałki oczne raczy krótki, aczkolwiek dosadny FMV w którym Akuji składa ofiary Baronowi. Patroszenie kozła rozgrzanym ostrzem, czy rozrywanie kury na żywca? Do piekła PETA jeszcze widać nie dotarła…

 „I have been reduced from a prince to an assassin … I will kill, and kill again”

Zarówno w skakaniu po platformach jak i w walce przeszkadzać nam będzie niestety gubiąca się kamera i nieprecyzyjne sterowanie. Aż dziw bierze, że ci sami ludzie niewiele później stworzyli Soul Reaver’a. Akuji ma problemy z precyzyjnymi skokami, a i używanie czarów potrafi być problemem. Skoro już o czarach mowa to wspomnieć należy, że dostajemy całkiem spory wachlarz do wykorzystania, który maskuje pewne niedociągnięcia. Mamy magię obszarową, działającą na jednego przeciwnika, wzmacniającą, bezpośrednią, dystansową, a nawet pociski samonaprowadzające, które są momentami zbawieniem przy szalejących po pomieszczeniu kosiarzach. Magii używamy właściwie cały czas, ponieważ trwa ona jedynie w określonym świecie, przenosząc się z levelu do levelu zerujemy licznik i zbieramy ją od nowa. Tym samym nie zbieramy jej na zapas i korzystamy do oporu, moim zdaniem jest to świetne posunięcie z strony Crystal Dynamics, które jest warte zaznaczenia. Dosłownie kilka razy w grze zamienimy się również w bestię zadając większe obrażenia adwersarzom. Ja jednak osobiście w całej grze znalazłem tylko dwa takie miejsca w których się przemieniamy i nie mam pojęcia dlaczego nie ma ich więcej. Różnorodność i duży dostęp do czarów skutecznie maskuje również słabą walkę wręcz, która ogranicza się głównie do wciskania jednego przycisku. Animację ruchów głównego bohatera przy zadawaniu ciosów można było również lepiej wykonać. Wyglądają bardzo sztucznie i momentami to machanie przeszczepami wręcz razi w oczy.

akuji2

 O grafice i wystroju wnętrz słów kilka. Całość śmiga na silniku użytym przez Crystal Dynamics również do stworzenia Gex’a. Większość poziomów jest osadzona w mrocznych krainach, niewiele jest tutaj światła (w końcu to piekło), które głównie pochodzi z świec i ma jaskrawe, psychodeliczne barwy (gra świateł jest bardzo ładnie wykonana). Ściany jak i elementy otoczenia stanowi masa kości, czaszek i krwi (całe rzeki krwi). Wędrować będziemy przez masę lochów, cmentarzysk, bagien i świątyń, cały ten spójny obraz podziemi mąci jeden poziom – Gehenna, ale o tym przekonajcie się sami. Korzystniej wypadają poziomy zamknięte, umiejscowione wewnątrz jakiejś struktury, levele otwarte często posiadają jedynie podłogę, a na około mamy nieprzeniknioną czerń lub skąpą bitmapę w oddali. Nie jest to coś co razi w oczy podczas gry, ale jak się przystopuje na chwilę by się rozejrzeć, to można się rozczarować.

 „I’ve studied the ways of voodoo, the rituals of blood sacrifice”

A jak z dźwiękiem? Dialogi wypowiadane przez Akuji’ego i Barona są świetne, głosy zostały bardzo dobrze dobrane. Muzyka jest również bardzo dobra i do tego nastrojowa. Przeważają rytmiczne, wręcz wprowadzające w trans bębny, którym akompaniują wycia i piszczałki. Jest świetnie, a klimat voodoo, rumu i Karaibów staje się niemal namacalny, ost jest jedną z silniejszych stron tej produkcji. Polecam odsłuchanie na youtube: Cocytus, Okal Boss Theme, czy Limbo – bywa naprawdę nastrojowo. A tak w ogóle poza konkursem polecam teledysk i kawałek Godsmack – voodoo.

akuji3

Akuji the Heartless jest produkcją ciekawą i z potencjałem, jednak niedopracowaną. Najbardziej szkoda, że ciekawa fabuła szybko obniża loty z każdym levelem, a końcowego filmiku po prostu nie pojmuję. Kamera i sterowanie również pozostawiają wiele do życzenia. Do tego wszystkiego dochodzi bardzo krótki czas potrzebny na ukończenie gry. Ja zbierając wszystkie dusze przodków przez co czekał mnie backtracking, wymasterowałem grę w czasie znacznie poniżej 8 godzin. Mimo wszystko nie ma dużo gier, które przeniosłyby gracza w tak sugestywny świat voodoo. Psychodeliczne barwy, brutalne ofiary składane loa, morza krwi i te rytmiczne bębny. Dodać należy do tego całkiem ciekawie skonstruowane poziomy w których jest co robić przez co gra nie przynudza (tym bardziej boli krótki czas gry). Jeśli będziesz mieć okazję, to daj przeprowadzić się Baronowi Samedi po jego komnatach. Ja spacerując po nich nawet dziś nie byłem rozczarowany z powodu spędzonego w jego towarzystwie czasu.

RetrometrY


Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: PlayStation (PSX)/2013

3 słowa do gracza: Bardzo klimatyczny szpil z potencjałem, jednak przepadł gdzieś w odmętach czasu.


Ciekawostki:

» Baron Samedi w religii voodoo jest władcą podziemi, panem życia i śmierci, pełni również funkcję przewodnika dusz w zaświaty. Ubrany jest w czarny surdut i cylinder (lub melonik). Bardzo lubi rum i cygara.

» Na stronie rekordów Guinness’a, Akuji the Heartless widnieje jako pierwsza gra akcji w której główny bohater jest czarnoskóry.


Do posłuchania w trakcie lektury:

Okal Boss Theme
Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox