Powszechnie uważa się, że Batman: Arkham Asylum i jego kontynuacje są jedynymi dobrymi grami o Batmanie. W sumie rzeczywiście dobrych tytułów jest nie wiele, ale istnieją i jednym z nich jest Batman The Video Game wydany przez firmę Sunsoft w 1990 roku na konsolę NES. Gra oparta jest bezpośrednio na filmie Batman z 1989 roku z Michaelem Keatonem w roli głównej (swoją drogą najlepszy film o Batmanie jak dla mnie, choć Dark Knight miał lepszego Jokera). Niestety prócz gacka, Jokera i paru wstawek filmowych nie znajduje podobieństw między tymi dwoma dziełami, ale liczy się rozgrywka i frajda, że to właśnie Batmanem sobie skaczemy i lejemy mordy.
Cała gra to bardzo przyzwoity kawał platformówki. Przyjdzie się nam zmierzyć z 5 poziomami, podzielonymi na kilka podpoziomów. Na końcu każdego czyha boss i jeśli mam być szczery żaden z nich (oprócz wspomnianego Jokera) nie ma nic wspólnego z przygodami Batmana. Nie wiem, może brakuje mi wyobraźni i nie jestem w stanie dostrzec wysublimowanej interpretacji twórców odnośnie przeciwników, albo nie znam tak dobrze universum netoperka jak mi się to wydaje, no ale ich za nic nie poznaję. O ile jeszcze “odrzutowy człowiek” może się kojarzyć z mało znanym Firefly’em, to “człowiek-świnia” ze świetlnym mieczem i wirujące kwadraty nie kojarzą się z zupełnie niczym.
Przeszkody jakie napotkamy na naszej drodze to, można powiedzieć, klasyka gatunku. Kolce, kapiące kwasy, ruchome platformy, gąsienice strącające nas w przepaści to chleb powszechni. Pierwsze etapy są nawet całkiem łatwe i zaledwie uczą nas jak działają poszczególne elementy środowiska. Dowiemy się na jaką odległość możemy się zbliżyć do ruchomych min zanim się załączą albo jak pozycjonować nasze “przyklejane” skoki (o tym niżej), aby uczynić naszą “skakaną” wspinaczkę po ścianach bezpieczniejszą. Innymi słowy nasze umiejętności zostaną wystawione na nie małą próbę.
Naszym orężem w starciu z w/w bestiami jak i innymi przeciwnikami napotkanymi w grze będą stare i niezawodne gołe pięści, ale i tradycyjny batarang, potrójny batarang i rakieta. W zasadzie najmocniejszą bronią są pięści i zwykły batarang, który dobrze użyty potrafi wielokrotnie połechtać naszych przeciwników. Broni dodatkowych nie możemy używać bez miary, gdyż są zużywalne i trzeba je uzupełniać specjalnymi bonusami. Oprócz atakowania Batman może biegać, skakać, a także “przyklejać” się na krótko do ściany, by się od niej odbić. Umożliwia to sięgnięcie platform niedostępnych dla normalnych skoków lub wspinaczkę skacząc od ściany do ściany niczym prawdziwy ninja. Jest to umiejętność esencjonalna i jej szlif będzie nam niezbędny do ukończenia gry. Są momenty, że margines błędu wynosi okrągłe zero. Zwłaszcza w ostatniej planszy z Jokerem jest taki moment, który albo jest źle zaprogramowany i nieuniknionym jest stracenie kreski życia lub wymaga od nas precyzji DOSŁOWNIE co do piksela i idealnie wyważonego nacisku na przycisk skoku. Jeśli nie zabraknie wam samozaparcia przekonacie się sami. Poziom trudności więc jak wspomniałem jest dość wysoki, ale uczciwy. Baaaaardzo sporadycznie, zdarzają się momenty, które trzeba po prostu znać wcześniej, by nie zginąć, w 95% liczą się nasze umiejętności. Pewnym uproszczeniem na pewno jest nieskończona ilość kontynuacji.
Co do oprawy audio-wideo to może jedynie doskwierać nieco średnio wykonana postać samego bohatera. Wydaje mi się, że mógł on być troszkę dokładniej wykonany i w innej gamie kolorów (bo fioletowy tutaj mi “o dziwo” nie pasuje). Może programiści uznali, że szaro/czarny ginąłby w ciemnych tłach. Poza tym wszelkie obiekty i tła są szczegółowo wykonane, ładnie wycieniowane i przede wszystkim oddają mroczny, posępny klimat. Co do muzyki to jest po prostu świetna. Sunsoft zdecydowanie się tu bardzo popisał i stworzył rytmy na poziomie Konami, czy Capcomu. Osobiście szczególnie polecam muzykę z planszy czwartej.
Podsumowując Batman na NESa to kawał świetnej gry. Wartka akcja nie opuszcza nas na krok, a poziom trudności na długi czas przykuwa do konsoli udoskonalając giętkość naszych kciuków. Jeśli ktoś ceni sobie platformówki akcji w stylu Ninja Gaiden, absolutnie nie może przejść obojętnie obok tego produktu. Na koniec pozostaje już tylko przyodziać czarną pelerynę, budzącą grozę maskę, wyjść (najlepiej w burzową noc, gdyż błyskawice dają ten unikatowy efekt, o którym zawsze marzyłeś) na dach budynku i wycedzić przez zęby przestępczemu światkowi, że “Tyś jest BATMAN!“