Recenzja | Donkey Kong Country (SNES)

dkcSminiW latach 80tych Donkey Kong był prawdziwym królem dżungli, chętnie widzianym na salonach. Właściwie każdy szanujący się salon winien go gościć w swych skromnych progach. Niestety później chłopak osiadł na bananach i słuch o nim nieco zaginął, trochę przykrył go kurz.

Na szczęście w 1994 panowie z Rare postanowili przywrócić mu dawny blask. Ważny jest przy tym fakt, że nie odwracali się od jego dziedzictwa. Z jednej strony wiedzieli z jak wielką, choć może już nieco starą, legendą się mierzą, z drugiej celowali w nową, lepszą jakość. Wskazywałby na to sam fakt pierwszej sceny z gry. Przygrywa nam znana muzyczka, a na nostalgicznym rusztowaniu siedzi stary zasłużony goryl. Potem wpada świeża krew strąca dziadka z piedestału i oznajmia nam, że teraz idzie nowe, równie dobre i rewolucyjne co zabawa przed laty. Muzyka przechodzi zgrabnie w nowe dzikie brzmienia.

dkcS1

Co skłoniło ociężałego Donkeya do biegu poprzez lasy, knieje, kopalnie, a nawet oceany? A no, ktoś zajumał mu banany! Rzecz karygodna w małpich kręgach! Podobno dopuścił się tego niejaki, oślizgły gad K. Rool wraz z jego kompanami. Król dżungli nie mógł na to pozwolić, samotnie ruszył do walki, lecz zaraz po drodze w jednej z beczek odnalazł kolegę Diddy Konga. Choć dałby głowę, że zaglądając do niej wcześniej było coś zupełnie innego, nie wiele myśląc uznał, że we dwóch zawsze raźniej, przyłączył go do drużyny “na ratunek bananom“.

Tak mniej więcej w Donkey Kong Country, kształtuje się zawiła opowieść. Przejdźmy jednak do rdzenia rozrywki, czyli skoków, deptania po głowie i beczek. Przyznać trzeba, że panowie z Rare nie żałowali swojej wyobraźni. Jak wspomniałem wcześniej platformowe przygody przyjdzie nam rozegrać w bardzo różnorodnych sceneriach. Klasycznie zaczynamy od dżungli, ale trafimy też wielokrotnie do kopalń, ukrytych pośród gąszczu drzew świątyń, czy podmokłych jaskiń. Nie zabraknie też poziomów zimowych i podwodnych, które jak wiadomo, są zwykle bardzo denerwujące, ale tu są bardzo przyjemne, a ich występowanie sporadyczne. Zatem wiemy już, że sceneria jest bogata, a jak się ma to do rozgrywki, ciężko jest zebrać te banany? Poziom trudności określiłbym jak średnio-zaawansowany. Są momenty w których chciałoby się rwać włosy z głowy, albo postukać trochę czołem o ścianę, ale ogółem rzecz biorąc dzieło jest do przejścia. Kilka(naście) podejść do jakiegoś większego wyzwania wyrobi w kciukach odpowiedni mechanizm i polecimy dalej. A naprawdę chce się przeć do przodu. Atrakcyjność przeszkadzajek skutecznie odciąga od wyłącznika konsoli. Na pierwszy rzut zwróciłbym uwagę na legendarne beczki. Z jednej strony pełnią one rolę śmiercionośnej amunicji i możemy nimi ciskać w przeciwników, lecz występuje też masa beczek zawieszonych w powietrzu, specjalnie oznakowanych, które będą ciskać nami. Są dwa rodzaje takich beczek. Jedne po wskoczeniu do nich wystrzeliwują nas automatycznie, w drugich mamy kontrolę nad wystrzałem. To są wg mnie sekcje najbardziej wymagające od gracza. Wystrzeliwanie się pomiędzy kolejnymi baryłkami, które często się ruszają, obracają wokół własnej osi wymaga od nas sokolego oka, precyzji i zdecydowania kierowcy F1.

dkcS2

Poza tym mamy chyba moje ulubione, przejażdżki wózkiem kopalnianym. Pojazd jest naprawdę szybki i musimy błyskawicznie reagować na przeszkody znajdujące się na torze, czy wręcz zerwaną trakcję i przeskok na następną. Atrakcji jest naprawdę mnóstwo i niemalże w każdej kolejnej planszy jesteśmy zaskakiwani czymś nowym. A to skakanie po linach, a to później po ruchomych linach, czy takich które ściągają nas w dół lub ciągną ku górze, jazda na platformie w której kończy się paliwo i musimy odpowiednimi skokami je zebrać bo inaczej przepaść i odmęty Tartaru. Nie będę wymieniał wszystkiego by nie psuć zabawy odkrywania tego wszystkiego samemu. Oczywiście wszelkiego rodzaju pikselowo perfekcyjne skoki, odbijanie się od głów nadciągającej salwy przeciwników, aby dostać się na normalnie niedostępną platformę to chleb powszedni.

Oprócz zmagań platformowych napotkamy również pokaźne zastępy przeciwników. Wachlarz sięga od najprostszych niegroźnych “bobrów” do nakoksowanych aligatorów. Spotkamy też zdradzieckie, ciskające w nas beczkami orangutany, różne rodzaje sępów, gadów i mieszkańców podwodnej fauny. Najbardziej denerwującym przeciwnikiem są wg mnie osy, gdyż są one odporne na nasze stopy. Nie da się na nie nadepnąć, a każdy kontakt z nimi równa się zgonem. Jedynie beczki mogą je obalić, niestety zwykle nie ma ich pod ręką. Osy pełnią głównie rolę statycznych przeszkód podczas zmagań platformowych, wymuszając na nas np. konkretną trajektorię oddawanego skoku. Do walki z tymi wszystkimi dzikimi mieszkańcami dżungli oprócz stóp i beczek (warto wspomnieć, iż Donkey z racji swoich gabarytów może obalić większych przeciwników, Diddy nadrabia zwinnością) przyjdzie nam kilku zaprzyjaźnionych “wierzchowców“.  Jeśli dobrze poszukamy będziemy mogli dosiąść nosorożca, strusia, (wielką) żabę i rybę miecz. Każde z tych zwierząt ma inną rolę. Na przykład nosorożcem staranujemy każdego przeciwnika, a na żabie będziemy dużo wyżej skakać. Zwykle odnalezienie ich będzie niezbędne do odkrycia jakiegoś sekretu, a sekretów jest caaaaaałaaaaa masa. Najczęściej możemy je znaleźć rozbijając ścianę, czy to za pomocą beczki, czy właśnie rogów nosorożca, spadając w pozorną przepaść, która kryje beczkę-wyrzutnię wystrzeliwującą nas do tajemnej lokacji lub podążając ciężko dostępną ścieżką. W tych ukrytych miejscach będziemy grać w mini gierki w głównej mierze polegające na zebraniu jak największej ilości bananów, zdobyciu złotych statuetek zaprzyjaźnionych zwierząt (po skompletowaniu 3 czeka nas podróż w jeszcze bardziej sekretne miejsce ;-) czy zebraniu jednej z liter wyrazu K-O-N-G. Warto o to wszystko zabiegać, bo każde 100 bananów, jak i zestaw liter to jedno życie. Ponadto odkrywanie sekretów wpływa na wysokość procentowego ukończenia gry i ostatecznie na końcowy wynik, którzy wszyscy tak bardzo lubią podbijać w grach wideo ;-)

dkcS3

Zapewne zwróciliście już uwagę na zrzuty ekranów prezentujące specyficzną grafikę. Panowie z Rare chcieli aby ich nowe dziecko było majstersztykiem pod każdym względem. Wobec tego zakupili drogi sprzęt od firmy Silicon Graphics służący do produkcji grafiki 3D. Te same komputery były używane np. do stworzenia efektów specjalnych w filmie Terminator 2. Po takim stworzeniu trójwymiarowych modeli “wyekstraktowali” z nich 2D sprite’y i złożyli do kupy tworząc jedną z najciekawiej prezentujących się gier na poczciwym SNESie. Właściwie oprócz trylogii DKC widziałem taką grafikę tylko w grze Doom Troopers. Efekt jest piorunujący, choć muszę przyznać, że ta metoda czyni tę grę trochę jakby mroczną. Oczywiście wszelkie poziomy w dżungli jak i zimowe są pogodne, ale barwy przybierają nieco ciemniejszy ton i nie są tak soczyste jak np. w przygodach Mario i Yoshi’ego. Myślę, też że sami twórcy musieli sobie trochę zdawać z tego sprawę i dlatego uświadczymy tak dużą ilość plansz w kopalniach i jaskiniach.

No ale klimat gry to nie tylko grafa, ale i muzyka. Trzeba przyznać, że odpowiedzialny za ścieżkę dźwiękową David Wise odwalił naprawdę kawał świetnej roboty. W poziomach leśnych mamy egzotyczne bębny, aż chce się skakać po lianach, w podwodnych wyciszający ambient, a w fabrykach ostrzejsze “techno”. Niektóre kawałki są tak dobre, że z powodzeniem można ich sobie słuchać od tak. W szczególności mogę polecić Island Swing, Aquatic Ambience, Funky’s Fogue, Ice Cave Chant i Fear Factory.

Niestety przygoda w Donkey Kong Country to nie tylko promieniste słońce i słodkie bananki. Niektóre rzeczy trochę mi zgrzytały niczym dwa pocierane, wyschnięte kokosy. Pierwsza rzecz to system zapisu. Nawet nie chodzi mi o to, że stan gry zapiszemy tylko co kilka plansz na specjalnym straganie z jakąś gorylową ladacznicą, chodzi mi o niesprawiedliwość tego systemu. Jest na przykład tak, że sobie skumulujemy sporo żyć, dajmy na to 20-30, zrobimy save’a, a grę zaczniemy i tak tylko z bazowymi 5cioma. Brakuje mi, też jakieś informacji o tym ile i czego mi brakuje do odkrycia. Z początku myślałem, że może się czepiam, bo rozleniwiły mnie teraźniejsze gry, ale nie. W takim wydanym rok później SMW: Yoshi’s Island wszystko było dokładnie pokazane po ukończeniu levelu, co zebraliśmy, co zostało do zebrania i jaki jest ogólny procent ukończenia poziomu (nie wspominając, że miał tam miejsce automatyczny zapis stanu gry). Donkey Kong Country to całkiem spora gra. Wydaje mi się, że jest coś koło 30 plansz i jak na tak ogromną ilość sekretów, przydałoby się jakoś śledzić swój progres.dkcS4

Inna sprawa jest taka, że kierowanie dwoma małpami jednocześnie słabo się sprawdza podczas wyzwań platformowych. Wygląda to tak, że każdy z naszych milusińskich goryli ma jedno życie, gdy coś go zrani w jego miejsce wskakuje kolejny, gdy i ten zaliczy zgon, zaczynamy planszę od początku lub punktu kontrolnego. Problem polega na tym, że gdy np. wykonujemy jakieś trudne skoki lub wystrzeliwujemy się beczką i trafimy w Osę, to druga małpa, jako że dookoła są tylko przepaście i ten cholerny owad, nie bardzo ma się gdzie pojawić i za chwilę też ginie, czy to spadając czy raniąc się dotykiem przeciwnika. Ostatnia rzecz jaka mi wadziła to olanie kwestii bossów. Na 7miu w całej grze tak naprawdę mamy tylko 4, bo dwóch jest powielonych i tak naprawdę ciekawych jest tylko dwóch w tym ostatni K. Rool. Niestety, ale szefowie nic sobą nie prezentują, ot biega sobie od lewej do prawej, skocz mu na łeb 3 razy i koniec.

Podsumowując wszystkie wady zalety stwierdzam, że moim zdaniem Donkey Kong Country to kawał genialnej gry. Zachwyca tu każdy składowy element: grafika, muzyka i przede wszystkim bogata, urozmaicona i dająca masę frajdy rozgrywka. Poziom trudności może trochę frustrować, ale będzie chcieli jeszcze raz i jeszcze raz, aż w końcu się uda. Jeśli jesteście fanami platformówek nietaktem byłoby przejście obok tego cuda obojętnie. Zdecydowanie przygody Donkey’a i całej rodziny Kongów stawiam ponad przeciskanie się przez rury Mariana i zbieranie grzybków.

Retrometr

O Czarny Ivo 41 artykułów
Redaktor. Ulubione gatunki: platformówki, przygodówki (akcji), hack n’ slash, mordobicia i wszystko co dobre, czyli nie sportówki. Posiadane platformy: Pegasus, NES, SNES, Nintendo 64, GameCube, Switch, Sega Mega Drive, PSX, PS2, PS3, PS4, 3DS i Amiga 500.