Recenzja | Gun Metal (Xbox, PC), Thunder Wolves (PC, Xbox 360, PS3)

Zapewne nie raz mieliście ochotę siąść za sterami ogromnej, wielotonowej maszyny, tyle że nie dość że wszelakie obiekty latające kosztują fortunę, to jeszcze trzeba odbyć specjalistyczne szkolenie by ogarnąć skomplikowaną aparaturę. Na szczęście twórcy gier zdają sobie z tego sprawę i to dzięki nim możemy spełnić swe marzenia tocząc wirtualne boje w przestworzach. Dziś będzie co nieco o wirtualnym pilotowaniu pojazdów, przez co nie będziemy musieli martwić się o rachunki za paliwo.

Gun Metal

Yeti Studios – Xbox (2002), PC (2003)

Zręcznościowa

Mechy mogą być zarówno małe jak i ogromnie duże. Jedne spokojne, ciesząc ludzkie oko swą zielenią w okolicznych lasach, inne sieją totalne zniszczenie swoim arsenałem. Można podzielić je na dwa rodzaje: te ociężałe, wolno kroczące, z ciężkimi działami na pokładzie oraz te w japońskim stylu: lżejsze, zwinniejsze, zazwyczaj wymachujące gigantycznym mieczem.

W powyższego wstępu myślę że z łatwością wywnioskowaliście że głównym bohaterem Gun Metal jest mech bojowy, a właściwie pilot nim sterujący. Jako że nie jest to produkcja azjatycka to bez wątpienia mógłbym sklasyfikować że będziemy wolno kroczyć przed siebie niczym w MechWarrior 4, Heavy Gear II czy EarthSiege. I tu was zaskoczę, bo mamy to coś mniej więcej pośrodku: raz będziemy wolno człapać przed siebie, by w parę sekund później zamienić się z uzbrojony samolot bojowy. Przyznam, że jest to wyjątkowo ciekawe rozwiązanie, ułatwiające przemieszczanie się w dowolny obszar mapy.

Naszą maszyną będziemy latać to tu, to tam, podobnie jak znudzona Pszczółka Maja (która jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie), z tą różnicą że mamy ku temu konkretny cel misji. Na nudę także nie będziemy narzekać, bo praktycznie przez całą grę będziemy mieli czynny udział w wielu podniebnych jak i przyziemnych pojedynkach.

W pierwszej i jedynej grze od Yeti Studios wkroczymy w sam środek wojny na planecie Helios pomiędzy ziemianami, a obcą cywilizacją, która wyruszyła w pogoń za uciekającymi mieszkańcami błękitnej planety. Cała nadzieja ocalenia rasy ludzkiej została powierzona graczowi, który dostał do dyspozycji prototypowy model pojazdu zwanego Havoc Suit. Wiadomo że w tego typu grach fabuła ma mniej istotne znaczenie, liczy się akcja, jaką nam zaoferują twórcy.

A będzie się działo i to bardzo dużo, praktycznie cały czas będziemy wciskali klawisz strzału. Jak wcześniej wspomniałem w dowolnej chwili możemy przełączyć się pomiędzy mechem, a myśliwcem, co pozwala dostosować taktykę do obecnych warunków. Żeby nie było za prosto, każda forma posiada swoje plusy i minusy. Na przykład będąc w swej przyziemnej formie, poruszamy się wolniej i będziemy mieć trudności z ustrzeleniem celów znajdujących się w powietrzu, ale za to dzięki pancerzowi wytrzymamy przez jakiś czas nieustanny atak wroga, zaś w formie mobilnej będzie odwrotnie, łatwiej będzie ostrzeliwać cele z rakiet, jednak musimy być w ciągłym ruchu by nie za bardzo oberwać. Nie dość że jest szybko i dynamicznie to jeszcze wygląda to przepięknie, aż dziw bierze że to gra z 2002/2003 roku.

Przed rozpoczęciem misji wybieramy uzbrojenie, właściwie to dopiero po paru misjach mamy możliwość wyboru, gdyż na początku mamy dostęp do czterech pukawek, to jest po dwie na daną formę. Wraz z postępem otrzymujemy kolejne środki destrukcji, na stałe przypisane do danego slotu, na przykład wyrzutnia torped zawsze będzie na trzeciej pozycji, a broń z nielimitowaną amunicją na pierwszej. Każde z działek ma plusy i minusy, jedne będą wolne, ale za to zadające spore obrażenia, inne tylko na obiekty lądowe, a jeszcze inne szybkostrzelne, ale na krótki dystans. Dobór odpowiedniego wyposażenia nie raz ułatwi nam wykonanie danego poziomu. Zaraz po ekranie uzbrojenia ukazana zostaje mapa danego obszaru z zaznaczonymi punktami kluczowymi oraz celami misji, a potem bez zbędnych ceregieli przechodzimy do akcji.

Większość powierzonym nam zadań będzie polegać na zniszczeniu kluczowego obiektu wroga, obronie konwoju, bronieniu bazy lub pozbyciu się nadlatującego zagrożenia. Nie jest to może szczyt kreatywności, choć przyznam że czasem pojawiają się bardziej złożone wielofazowe misje. Jedną z takich jest ta, mieszcząca się w lodowej krainie: naszym zadaniem jest zniszczenie radarów nim te nas namierzą i wyślą latającą jednostkę ostrzegającą wroga, następnie musimy pozbyć się dronów skanujących teren, aż w końcu zniszczyć w miarę szybko tajną, zmilitaryzowaną bazę z zaskoczenia, nim ta wezwie posiłki w ilości większej niż jedną bojową jednostkę. Czasem też będziemy musieli walczyć z gigantycznymi pojazdami pełniących rolę bossów, pozbywając się pancerza po pancerzu, działko po działku.

Jak w ogólnym rozrachunku sprawuje się Gun Metal? Rzekłbym porządnie, choć nie są to wybitne wyżyny. Potrafi sprawić masę frajdy, acz nie należy oczekiwać od niego cudów, ot miła, niewymagająca strzelanka na odstresowanie się po ciężkim dniu w pracy. Czasem trafi się jakaś cięższa misja wymagająca użycia szarych komórek jak na przykład w poziomie „Hit and Run”, jednak w większości przypadków GM będzie oferować niezbyt złożoną rozgrywkę stawiającą głównie na akcję. Czego więcej chcieć od gry obecnie sprzedawanej w granicach 2-10zł na steamie oraz jako pełniak w CD-Actionie sprzed 10 lat?

Na przełomie wieków gier tego typu powstała cała masa, jak chociażby bliźniaczo podobny Battle Engine Aquila, jednak mało która sprawia tyle frajdy co Karabinowy Metal. Owszem można by było przyczepić że w grze tylko strzelamy i strzelamy, jednak w shmupach mamy tak samo, a nikt się o to nie czepia.

Retrometr


Thunder Wolves

 

Most Wanted Entertainment – 2013 (PC, Xbox 360, PS3)

Zręcznościowa

W roku 1991 siły zła ponownie wkroczyły do siania totalnego zniszczenia w celu osiągnięcia władzy nad światem. Oczywiście cała nadzieja została powierzona jednej, jedynej osobie, asem nad asami, czyli Tobie drogi graczu. Tyle w skrócie o fabule, która tutaj nie jest aż tak istotna i głównie służy jako tło do siania destrukcji.

Piorunowe Wilki to nic innego jak połączenie klasycznego SHMUPa z symulatorem helikoptera + FPSem ze swobodą ruchu w pełnym 3D, choć w zasadzie słowo symulator to za dużo powiedziane. Twórcy nie sili się na idealne odwzorowanie działania maszyny, sam fakt że może latać do góry i w dół, w prawo oraz lewo powinno w zupełności starczyć graczowi. Nawet samo manewrowanie w pionie zostało maksymalnie uproszczone, wystarczy tylko wzbić się na określoną wysokość i nie przejmować się opadaniem pojazdu. No i jest to jak najbardziej na plus, gdyż gra jest niczym innym jak prostą nawalanką w stylu Rambo czy Serious Sam, tyle że z helikopterem w roli głównej.

Przed rozpoczęciem misji wybieramy poziom trudności, a potem mamy chwilę na zapoznanie się z wytycznymi oraz opisaną w paru zdaniach fabułą jakby żywcem została wyjęta ze środka serialu sensacyjno-przygodowego. Żeby nam się nie nudziło podczas wczytywania poziomu, oglądamy krótką cutscenkę i ruszamy do boju. Nasz helikopter jest uzbrojony w karabinek z nieskończoną amunicją oraz trzema rodzajami rakiet, także nielimitowanymi, ale po wystrzeleniu paru trzeba grzecznie poczekać jak się one odnowią, średnio realistyczne, ale lepsza samoregenerująca się amunicja niż wiszące w powietrzu magazynki, co nie? ;)

Niczym w starym, dobrym FPSie bujamy się na boki ostrzeliwując oznakowane obiekty i od czasu do czasu aktywujemy flary rozpraszające wrogie pociski samonaprowadzające lecące w naszym kierunku. Gdzie człowiek nie spojrzy, tam dookoła wybuchy, pociski przelatujące we wszystkich stronach… jednym słowem sieczka.

Oczywiście samo monotonne strzelanie i latanie po jakimś czasie może się graczowi znudzić, dlatego twórcy od czasu do czasu uraczą małą sekcją urozmaicającą rozgrywkę. Będziemy mogli wcielić się w snajpera osłaniającego naszego kolegę z oddziału, pokierować helikopterodronem wewnątrz jaskini, czasem trafi się sekcja railshooterowa, a nawet możliwość pokierowania czołgiem. Wszystkie wspomniane atrakcje nie są przeważnie długie, czy zbyt wymagające, co oczywiście jest to na plus.

Zresztą poziom trudności też nie jest jakoś przesadzony, grałem sobie na normalnym poziomie trudności i czasem raz na parę misji zdarzyło mi się rozbić maszynę, bo tak jak w współczesnych shooterach nasz pojazd posiada samoregenerujące się „zdrowie”.

Graficznie prezentuje się jak najbardziej w porządku (choć szału nie ma jak na rok 2013, bliżej jej do okolic 2003 – 2006) nie licząc pewnego małego aspektu. Twórcy nie do końca byli pewni czy w swej grze zastosować realistyczną grafikę, czy komiksowo-kreskówkową. Widać to szczególnie przy pojazdach nielatających typu terenów i osób w nich się znajdujących, nie raz przypominają zabawkowe modele jakby żywcem wyrwane z jakiegoś Toy Story.

Prawie jak River Raid w 3D, co nie?

Czy Piorunowe Wilki są rzeczywiście piorunujące? No tak nie do końca, owszem potrafią sprawić masę radochy, o ile będziemy ją dawkować w nie wielkich ilościach. Na dłuższą metę można odczuć powtarzalność tejże produkcji. Jeżeli będzie dostępna za grosze to wtedy warto dać szansę temuż tytułowi.

Retrometr

Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC