Był taki czas kiedy wszyscy poszli za trendem i postanowili nie być już płascy. Z 2D na 3D przeskoczył Marian z Linkiem, kształtów również postanowił nabrać Gex. Rayman zawsze miał pod górkę – nie posiadał kolan, łokci, a nawet szyi. Pewnego dnia powiedział dość! i zabrał się za siebie. Nabrał masy i przeszedł tak jak reszta w trójwymiar, tak zaczęła się jego Wielka Ucieczka.
„You must escape, Rayman. You are our only hope!”
Po Raymanie z pierwszej odsłony właściwie nie zostało zbyt wiele. Seria nie poszła jedynie w trójwymiar, ale i zrobiła się na swój sposób poważniejsza i wręcz „filmowa”. Sama historia również nabrała ciekawej otoczki i nie razi tak banałem. Na świat napadli robo-piraci w statkach powietrznych pod przywództwem kapitana Razorbeard’a i masowo zniewalają mieszkańców. Sam Ray też siedzi w mamrze po nieudanej bitwie. Serce świata zostało rozbite, a tworzące je lumy rozpierzchły się po całej krainie. Jedynym ratunkiem może być wszechmocna istota imieniem Polokus, której duch znajduje się w odległym miejscu. By go zbudzić z wiecznego snu należy zebrać cztery maski, które są pilnowane przez strażników. Ale by to zrobić Ray musi najpierw uciec z pirackiego statku.
To czym druga część przygód „luźnego” bohatera różni się jeszcze od poprzedniej, a właściwie to i od reszty ferajny z tego gatunku to spójność miejsca. Przeważnie w platformerach bywa tak, że zaczynamy w lesie, zaraz jesteśmy w Arktyce po czym przemierzamy pustynie, by zakończyć wszystko w jakimś zamku. Zero spójności, ale takimi regułami się to wszystko rządzi, dzięki temu zabiegowi twórcy starają się nie dopuścić do nudy i wprowadzić nowy element do gameplay’u. Tutaj takich absurdalnych wycieczek nie ma i co najważniejsze nie ma również nudy. Udało się stworzyć duży i spójny świat, który jest bardzo klimatyczny i jednocześnie różnorodny. Na odsłonie z PS2 świat jest w pewnym sensie otwarty, nie wybieramy poziomów tylko spacerując po krainie musimy odszukać kolejną cząstkę układanki. Ray musi zajrzeć do każdej dziury w poszukiwaniu kolejnego poziomu, a te są mocno zróżnicowane. Jest to magiczne miejsce pełne lasów, podziemnych korytarzy i ruin, w których przyjdzie nam też odwiedzić nie jeden latający statek piracki. Z takich miejscówek jak The Cave of Bad Dreams klimat aż się wylewa (mega klimatyczna miejscówa). R2 to nie tylko przygoda, ale i baśń, podróż pełna niespodzianek i uroku, którego nigdzie indziej nie uświadczysz, Michael Ancel wie co dobre. Szkoda, że już w kolejnej części z tego zrezygnowano, ale to temat na odrębną dyskusję.
Pomysły na poziomy i zróżnicowany gamepla’y mimo podobnej scenerii są tutaj kluczem do grywalnej gry. Jest tego wszystkiego sporo i co chwilę nas czymś twórcy zaskoczą. Zmiany są wprowadzane na różnych płaszczyznach, a to Ray nauczy się nowego skilla (np. zacznie wznosić się w powietrze), to spotka przyjaciela z unikalnymi zdolnościami (Globox też ma swoje 5 minut, a jak!), czy zmusi go do tego sytuacja (czasem trzeba będzie spiąć poślady i przyśpieszyć). Mamy jak na podtytuł przystało ucieczki, drobne puzzle, sporo platformowego skakania, znajdźki i oczywiście bossów. Ci są zrobieni z rozmachem, są sporych gabarytów i każdy potrzebuje innego podejścia do niego. W tym elemencie akurat nie zerwano z tradycyjną dla gatunku formułą, przy nich trzeba w staroszkolny sposób pokombinować bo siłą nic nie zdziałasz. I słusznie bo jak mawiał klasyk to jest słuszna koncepcja. Wszystko to jest przyprawione dobrym humorem. Plemię Teensies już na samym początku nieźle wchodzi w rolę. Choć wszystkiego dopełnia pewien handlarz robotami z tekstami typu: It can kill, crush, destroy, torture, pull ears…
„Be careful, the rest of your quest will be even harder!”
Przejdźmy na chwilę do technikaliów. O ile nie zauważyłem żadnych strasznych spadków animacji, a cała gra jest nienagannie wykonana tak nie jest to takie 3D jak np. w PSX’owej serii Spyro. Tu i ówdzie będziesz światkiem poruszających się bitmap. Liany, wodospady, jakieś detale z otoczenia itp. będą w dwóch wymiarach gdzieś podczepione i wpasowane w całość (wyjątkiem jest wersja z podtytułem Revolution na PS2). Bywa też że gubi nam się kamera, którą i tak nie zawsze możemy sterować, ale na szczęście nie zdarza się to często. To jednak nie jest nic wielkiego, gorszy jest jednak niezaprzeczalny fakt, że właściwie wszystkie wersje Rayman 2: The Great Escape się od siebie różnią. Niektóre detalami, inne mają dość sporą różnicę pomiędzy sobą. Ja przeszedłem R2 na PSX i PS2, wersja z szaraka pomimo kilku elementów na plus jest tą najgorszą. Kilka leveli okrojono, a kilka w całości usunięto, mamy do zebrania też kilkaset lumów mniej. Chyba uwagą z gatunku tych oczywistych jest też to, że wersja z psx ma najsłabszą grafikę. Czy wszystko jest w niej najgorsze? Nie i w tym tkwi cały chaos w poszczególnych wersjach R2, bo mimo tak wielu wad ta odsłona ma też coś czego lepiej wykonane wersje z np. Dreamcast’a nie mają. Dla mnie zalety są dwie – pierwsza to ta, że nasze postacie przez całą grę mówią i chodzi mi tu o podłożone głosy, a nie napisy. Na innych konsolach (prócz PS2) wydają z siebie skrzeczące i nic nie znaczące dźwięki. Druga to ta, że mamy możliwość zagrania w prototypową wersję R2, która była jeszcze w 2D (patrz ciekawostki). Gdybym miał doradzić tą jedną jedyną wersję, nie rzucając radami z dupy typu „chłopie zagraj we wszystkie bo tak tru gejmer robi” to poleciłbym część z czarnulki. Rayman Revolution jest tą najbardziej dopasioną i jest w niej najwięcej elementów, których nie ma nigdzie indziej, choć i tu widziałem narzekania, że np. wersja z DC chodzi od niej płynniej.
By jednak tylko o tych złych elementach tej gry nie pisać wróćmy do dobrych, bo jest o czym opowiadać. Dość sporo miejsca poświęciłem na opis tego jaki ten tytuł jest magiczny i jaki klimat się z ekranu wylewa. Spójność miejsca, ciekawa historia, ale równie ważne jest dla mnie to jaka muzyka nam przygrywa. Tutaj zostałem chyba najbardziej połechtany, bo dla mnie to bardzo ważny element gry, sprawia że wszystko się razem spaja i nabiera ostatecznych szlifów. OST jest dość oryginalny i nie brzmi jak sklepany na jedno kopyto. Towarzyszy mu pewna aura tajemniczości, niepokoju i przygody (szczególnie ta w świątyniach), która świetnie pasuje do tej osobliwej krainy. Już sam kawałek przygrywający nam w menu głównym na starcie przygody jest fenomenalny. Głosy podłożone bohaterom też są skrojone na miarę (PSX nieco lepiej stoi niż PS2 moim zdaniem i nie rozumiem dlaczego tu i tu głos podkładały inne osoby), choć jak pisałem w poprzednim akapicie nie wszyscy po skończeniu gry je w ogóle usłyszą…
„Rayman…I’ve got some good news and some bad news”
Czy przypakowany Ray wbijający się z impetem w trzeci wymiar podjął słuszną decyzję? Zdecydowanie tak! Jak dla mnie była to dobra decyzja i bardzo brakuje mi jego przygód w trzecim wymiarze. Swoją drogą historia zatacza koło bo od dłuższego czasu Rayman jest na fali po powrocie właśnie do 2D. Mogliby podzielić to na dwa odrębne cykle niczym w Mario, osobna podseria w 2D i osobna w 3D. Wtedy każdy byłby zadowolony, a marka może by bardziej urosła w siłę. Z drugiej strony Michel Ancel powinien się w końcu sprężyć i dogadać z Ubi w sprawie dalszych części Beyond Good & Evil bo tutaj powoli mamy do czynienia z grą widmo, no ale my nie o tym. Czy to z powodów nie dogadania się z włodarzami, problemów natury technicznej, czy goniącego czasu i jakiś odrębnych wizji fakt jest jeden – poszczególne wersje R2 na różne platformy się między sobą różnią i to niekiedy bardzo znacząco. Ten chaos moim zdaniem należy odnotować na minus i choć złośliwcy mogą powiedzieć, że to dlatego że grałem najwięcej w wersję z psx’a (a więc tą najbardziej chaotyczną) to jestem nadal zdania, że jest to karygodny błąd. By w pełni się tą grą rozkoszować trzeba by chyba ją przejść co najmniej na dwóch różnych platformach, dysonans jest jak dla mnie zbyt duży, a kolejnych wersji wciąż przybywa (np. na przenośniakach Nintendo). Dodać należy również, że jest to stosunkowo prosta i krótka przygoda. Oczywiście biorąc standardy ówczesnych gier, a nie dzisiejszych pięciogodzinnych seansów (choć jak chcesz zebrać wszystkie lumy w R2 to spokojnie wydłużysz do kilkunastu godzin).
Były złe wieści pora na podsumowanie tych dobrych. Ta gra to dla mnie przede wszystkim bardzo gęsty i magiczny klimat. OST, kreacja postaci i świata mocno z sobą współgrają i są na swój sposób bardzo unikalne. Ocena w moim mniemaniu mimo minusów nie może być mniejsza niż zielone światło zapalone przez Gazparka bo mamy tutaj do czynienia z produkcją wyjątkową, a że redakcja posypała głosami to i medal wytargaliśmy z szafy (choć tej z szaraka medalu bym nie dał). Nie można narzekać na nudę i brak pomysłu na siebie, nie odczuwałem również syndromu niewykorzystanego potencjału. Wszystko do siebie pasuje i zostało skonstruowane w bardzo przemyślany sposób. Widać, że Michel Ancel miał konkretną wizję tego co chciał stworzyć i według niej podążał. Tym bardziej doceniam ten wkład bo trzeba było przemodelować całkowicie serię nie zostawiając właściwie niczego z pierwowzoru. Ja już trzy razy przeszedłem R2 na PSX i jeden raz na PS2 i zrobię to ponownie, choć może na innej platformie? Reasumując – Ubi chcemy Raymana w 3D jak tylko Michel upora się z BG&E 2 i oby nastąpiło to jak najszybciej.
Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: Playstation (PSX)/2014; Playstation 2 /2015
3 słowa do gracza: Tytuł bardzo magiczny, pokazujący jak w prawidłowy sposób przemodelować od nowa serię. Tylko należy się 2x zastanowić na jakiej konsoli w to zagrać…
Ciekawostki:
» Początkowo Rayman 2 miał być wydany w klasycznej dwuwymiarowej formie. Prawdopodobnie prezentacja na E3 pierwszego Crasha i ogólny zwrot w kierunku 3D skłonił Ubi do zmiany decyzji.
» Jeden z leveli z prototypowego Rayman 2 w 2D można ograć w wersji R2 na szaraka. Trzeba zdobyć minimum 90% lumsów i pokonać ostatniego bossa po czym będziemy mogli zagrać w w/w poziom.
» Na różnych platformach wydania różnią się pomiędzy sobą. Od banałów typu inne dialogi po poważniejsze rzeczy typu cięcie całych leveli na szaraku (przez co mamy mniej lumów do zebrania). Na PSOne i PS2 mamy dubbing, a w innych wersjach postacie mamroczą. Na szaraku pogramy w w/w prototypowy level, a na PS2 pokonamy dodatkowych bossów, czy kupimy za lumy umiejętności dla Raya. Na DC i PS2 mamy dodatkowe mini gierki itp. itd.
» Wciąż powstaje (czy kiedyś powstanie to zupełnie inna kwestia) fanowski projekt Rayman: Revenge of the Dark, który ma być osadzony pomiędzy pierwszą i drugą częścią. Zajawkę można obejrzeć tutaj
Do posłuchania w trakcie lektury:
Rayman 2 – menu theme
Rayman 2 – The Cave of Bad Dreams